Wojna obronna

Awatar użytkownika
KWidziu
Posty: 75
Rejestracja: 2006-06-07, 13:40
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Post autor: KWidziu »

Powszechnie dostępne dane statystyczne.
Moje powszechnie dostępne dane statystyczne mówią o 10%...
Sorry, ale posługujesz się ogólnikami. Za małą do czego? Ja bym powiedział,że za dużą. Organizacja tez jest pochodną celów ect.
Za małą do prowadzenia wojny na obszarach ówczesnego państwa polskiego. Mowa oczywiście o armii czasu wojny.
W sumie to do kopania okopów i stawiania nawet prowizorycznych umocnień to by spokojnie wystarczyło
tak najlepiej to przechowywać bomby chemiczne i bakteriologiczne na stacjach straży pożarnej i celników, dać im też drut kolczasty i łopaty.
Więc dało by się na pewno postawić stacjonarną linie obronną
Tak... tyle że byłaby ona nieobsadzona, no bo czym?
A cha trzeba jeszcze podjąć wątek że taka ilość umożliwiała by całkowity paraliż sabotażystów na naszej łączności i zdecydowanie mniejszą panikę na drogach
Ilość czego?
"Możesz liczyć tylko na siebie albo na cud. A pamiętaj co mówi towarzysz Stalin: Cudów nie ma."
specjalista ds. ogólnych
Posty: 117
Rejestracja: 2006-06-02, 17:49
Lokalizacja: emigracja
Kontakt:

Post autor: specjalista ds. ogólnych »

Cytat:
Powszechnie dostępne dane statystyczne.


Moje powszechnie dostępne dane statystyczne mówią o 10%...
To coś z tymi danymi nie tak. Zdolnych do podjęcia walki ( wszystkich czyli volksturm, hitelrjugend ect.) to nawet do 30 % - w realiach pierwszej połowy XXw. W krajach z bazą przemysłową przymowano,że konieczność jej utrzymania ograniczała zasoby do 10 % populacji. Stąd pewnie te 10 %

Cytat:
Sorry, ale posługujesz się ogólnikami. Za małą do czego? Ja bym powiedział,że za dużą. Organizacja tez jest pochodną celów ect.



Za małą do prowadzenia wojny na obszarach ówczesnego państwa polskiego. Mowa oczywiście o armii czasu wojny.
Zdecydowanie. Stopień rozwinięcia naszych sił ( a wzasadzie jego brak) uniemożliwiał skuteczną obronę zarówno w wariancie W i Z, wprowadzenie przez niemców samodzielnych związków zmechanizowanych jedynie przyśpieszyło naszą klęskę, nic więcej.
A na czasy pokoju armia była zdecydowanie za duża i nadmiernie rozwinięta.
Co do kawalerii to była rzeczywiście całkowita porażka. Sposób jej organizacji była całkowicie idiotyczny.
Awatar użytkownika
KWidziu
Posty: 75
Rejestracja: 2006-06-07, 13:40
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Post autor: KWidziu »

Poczytaj co proponował, w sprawie kawalerii płk dypl Pragłowski, to jest dopiero lektura ;))
"Możesz liczyć tylko na siebie albo na cud. A pamiętaj co mówi towarzysz Stalin: Cudów nie ma."
specjalista ds. ogólnych
Posty: 117
Rejestracja: 2006-06-02, 17:49
Lokalizacja: emigracja
Kontakt:

Post autor: specjalista ds. ogólnych »

Poczytaj co proponował, w sprawie kawalerii płk dypl Pragłowski, to jest dopiero lektura )
Głupota była prawie taka jak teraz :-))))
Kawalerii bym nie skreślał, choć jej sposób zorganizowania a i same założenia rozwoju wykluczały jakikolwiek jej sensowny udział w działaniach.
Robiłbym stricte kawaleryjskie dywizje, bez komponentów zmotoryzowanych czy pieszych.
A sama piechota powinna być na wzorach..... rosyjskich. Słabe, małe dywizje ( dużo) plus oddziały wzmocienia na szczeblu korpusu, armii to dawało jako takie szanse.
Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

Cze!

Ja tylko krótko wtrącę.

1. Propozycja fortyfikowania granicy i opierania swojej strategii o obronę stałą:
- W niektórych rejonach tak, w innych nie. W rejonach sprzyjających obronie, lub w rejonach krytycznych dla obrońcy tak, w pozostałych niestety nie. W górach itp skromne nawet fortyfikacje czynią słabą nawet obronę nie do złamania. Jest ekonomicznym wydać tam trochę forsy, i więcej się o ten odcinek granicy nie martwić. Rejony krytyczne z kolei dla obrońcy, to przedewszystkim pozycja mławska, kierunek wyprowadzający, ze Opola, na Piotrków i Warszawę, Górny Śląsk i Pomorze. W tych miejscach widziałbym wzmocnienie obrony żelbetowymi schronami typu ciężkiego i lekkiego. Nie chodzi bynajmniej, o jakąś tam obronę stałą, lecz o umożliwienie zmobilizowania własnej armii. Obchodzenie tych pozycji, lub ich zdobywanie powinno zająć nieprzyjacielowi tyle czasu, aby własna armia zdołała się rozwinąć i podjąć walkę (bynajmniej nie mówię tu o zwyciężaniu).


2. Ktoś tu porównał sytuację strategiczną Polski 1939 do sytuacji Hindenburga w Prusach w 1914. Nic bardziej mylnego! Na korzyść Niemców w 1914 działał przede wszystkim czynnik przewagi manewrowej. Prusy były gęsto pocięte liniami kolejowymi, a Rosja nie. Rosjanie musieli więc polegać na swoich nogach i końskich kopytach, a Niemcy mieli po swojwj stronie także lokomotywy (w kwestii zaopatrzenia także). Dlatego mogli wykorzystać położenie środkowe do pobicia nieprzyjaciela. Trzeba przy tym zauważyć, że Rosjanie dali im spore fory (łączność)
W 1939 roku broniący miał przeciw sobie nie tylko przewagę siły, ale również zdecydowaną przewagę manewru (nawet niemieckie DP były szybsze od Polskich a głównym celem luftwafe były węzły komunikacyjne). Poza tym nie było co liczyć na to, ze Niemcy popełnią błąd bierności. To nie ta kategoria co Rosjanie z 1914 roku. Nie można więc liczyć na to, że jakaś mityczna armia polska ustawiono środkowo będzie kolejno biła nadchodzące z różnych kierunków wojska niemieckie.

To tyle.

Andrev

ps. Widzę, ze temat zmierzaw kierunku opracowania nowych doktryn uzbrojenia i organizacji. Może najpierw jakaś myśl przewodnia? Np że nasza armia stawia na masowe użycie piechoty, albo że stawiamy na bronie techniczne. Najpierw ogólniki potem szczególiki

Pisownia i pisownia... Nic tylko pisownia... Może sam sobie będę na końcu posta dopisywał na czerwono pisownia? :)
Ostatnio zmieniony 2006-06-19, 22:33 przez Andrev, łącznie zmieniany 1 raz.
PiterNZ
Posty: 285
Rejestracja: 2005-10-29, 22:07
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: PiterNZ »

Andrev pisze:1. Propozycja fortyfikowania granicy i opierania swojej strategii o obronę stałą:
- W niektórych rejonach tak, w innych nie. W rejonach sprzyjających obronie, lub w rejonach krytycznych dla obrońcy tak, w pozostałych niestety nie. W górach itp skromne nawet fortyfikacje czynią słabą nawet obronę nie do złamania. Jest ekonomicznym wydać tam trochę forsy, i więcej się o ten odcinek granicy nie martwić. Rejony krytyczne z kolei dla obrońcy, to przedewszystkim pozycja mławska, kierunek wyprowadzający, ze śląska opolskiego, na piotrków i warszawę, górny śląsk i pomorze. W tych miejscach widziałbym wzmocnienie obrony żelbetowymi schronami typu ciężkiego i lekkiego. Nie chodzi bynajmniej, o jakąś tam obronę stałą, lecz o umozliwienie zmobilizowania własnej armii. Obchodzenie tych pozycji, lub ich zdobywanie powinno zająć nieprzyjacielowi tyle czasu, aby własna armia zdołała się rozwinąć i podjąć walkę (bynajmniej nie mówię tu o zwyciężaniu).
Ponieważ fortyfikacji nie da się wybudować nagle Niemcy znając wcześniej ich rozmieszczenie mogliby zaplanować uderzenie w zupełnie innych miejscach. Dla nas wcale nie oznaczałoby to możliwości wycofania sił z fortyfikacji ponieważ naprzeciwko byłyby niemieckie DP. W sytuacji którą opisałeś mogliby spokojnie wyprowadzić uderzenie np. przez Wielkopolskę.
Poza tym do obrony fortyfikacji w skali, którą opisałeś konieczne byłoby wcześniejsze rozwinięcie na nich całkiem sporych sił - liczonych w DP.
Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

PiterNZ pisze:
Andrev pisze:1. Propozycja fortyfikowania granicy i opierania swojej strategii o obronę stałą:
- W niektórych rejonach tak, w innych nie. W rejonach sprzyjających obronie, lub w rejonach krytycznych dla obrońcy tak, w pozostałych niestety nie. W górach itp skromne nawet fortyfikacje czynią słabą nawet obronę nie do złamania. Jest ekonomicznym wydać tam trochę forsy, i więcej się o ten odcinek granicy nie martwić. Rejony krytyczne z kolei dla obrońcy, to przedewszystkim pozycja mławska, kierunek wyprowadzający, ze śląska opolskiego, na piotrków i warszawę, górny śląsk i pomorze. W tych miejscach widziałbym wzmocnienie obrony żelbetowymi schronami typu ciężkiego i lekkiego. Nie chodzi bynajmniej, o jakąś tam obronę stałą, lecz o umozliwienie zmobilizowania własnej armii. Obchodzenie tych pozycji, lub ich zdobywanie powinno zająć nieprzyjacielowi tyle czasu, aby własna armia zdołała się rozwinąć i podjąć walkę (bynajmniej nie mówię tu o zwyciężaniu).
Ponieważ fortyfikacji nie da się wybudować nagle Niemcy znając wcześniej ich rozmieszczenie mogliby zaplanować uderzenie w zupełnie innych miejscach. Dla nas wcale nie oznaczałoby to możliwości wycofania sił z fortyfikacji ponieważ naprzeciwko byłyby niemieckie DP. W sytuacji którą opisałeś mogliby spokojnie wyprowadzić uderzenie np. przez Wielkopolskę.
Poza tym do obrony fortyfikacji w skali, którą opisałeś konieczne byłoby wcześniejsze rozwinięcie na nich całkiem sporych sił - liczonych w DP.
W latach 20 i 30 były dwa naturalne kierunki uderzeń (ze względu na "jakość terenu" i konieczne odległości do osiągnięcia założonych celów). Właśnie z Pomorza i z Opola. Tym sposobem Niemcy zakładali kleszcze wokół wszystkiego co znajdowało się pi razy drzwi w Wielkopolsce i okolicach. Jeśli samym tylko zbudowaniem frortyfikacji zmusilibyśmy nieprzyjaciela do wyprowadzenia głównego uderzenia przez wielkopolskę, to od razu wygrywamy pierwszą rundę. Nie ma żadnych Schliefenowskich okrążeń operacyjnych itp.
Po aneksji Czech doszła jeszcze możliwość założenia drugich "dalekich" kleszczy (którą realizowały w praktyce 3 i 14 armia). Tak czy siak. Najbardzie niebezpieczne dla Polski zawsze jest uderzenie które wyprowadziła w praktyce 10 armia (ubezpieczona i wpierana na skrzydle przez 8 armię) a w szczególności jej pancerny taran czyli XVIkpanc. To tutaj właśnie teren powinien być szczególnie przygotowywany do obrony, ponieważ istniała PEWNOŚĆ, że dojdzIe do walki. I, że w zasadzie tutaj rozstrzygnie się los wszystkich sił ktróre znajdą się na pólnocy i na lewym brzegu wisły (w realu - Armie Pomorze, Poznań, Łódź i Prusy). Tylko powstrzymanie Niemców w tym miejscu dawało szansę wyjścia z matni armii Pomorze. TO NAJGROŹNIEJSZE MIEJSCE. Jeśli nieprzyjaciel zdecydowałby się na czasochłonne obchodzenie tej pozycji, wtedy jest operacyjnie przegrany. Wszystkie siły polskie które chciał dopaść jeszcze na lewym brzegu wisły "dały nogę".
Drugim naturalnym miejscem ataku była pozycja Mławska i Rożan. Tu teren był z pewnością lepszy do obrony (naturalnie osłaniany przeszkodami "bgienno wodno leśnymi"). Zdrugiej strony było stamtąd bardzo blisko do Warszawy, ale z trzeciej w Prusach nie mogło "natychmiast" ześrodkować się jakieś potężne ugrupowanie uderzeniowe. Tutaj natarcie wymagało czasu, a w razie niepowodzenia możnabyło liczyć, że "coś się jeszcze poradzi".
Po trzecie Pomorze. Tu też wiadomo było, że dojdzie szybko do intensywnej walki w której każda godzina będzie na wagę złota. Przeciwnik realizował tutaj bowiem dwa ważne cele. Odcinał nas od pomorza, łączył się z Prusami, i w konsekwencji otwierał sobie drogę lewym brzegiem wisły kierunek na Warszawę w celu połączenia się z siłami uderzającymi szosą Piotrkowską. Z drugiej jednak strony, przy rozsądnym (nawet nie błyskotliwym) dowodzeniu po stronie polskiej nie mogło tu byc mowy, o jakimś dramatyźmie taktycznym. Po prostu będziemy szybciej lu wolniej spychani od czoła w tył. Kłopot tylko, czy ten "tył" się nagle nie skończy jak w realu (Bzura). Ale po to właśnie ma być pozycja obronna w rejonie armii Łódź i w szczególności na prawym skrzydle armii Kraków.
Śląsk to nasze zaplecze ludnościowo ekonomiczne, więc po prostu rozsądnie było go bronić w każdych czasach jak długo można. Po aneksji Czech dodatkowo weszły wspomniane już względy operacyjne.

Reasumując. Należało rozbudowywać obronę stałą (i to w miarę mozliwości wielopasową) przede wszystkim w dwóch miejscach:
- na kierunku wyprowadzającym z Opola na Piotrków i Warszawę
- Na pozycji mławskiej

W miarę możliwości
- Rozbudowanie "straceńczej" obrony stałej na pomorzu nie dawało może wielkich operacyjnych korzyści ale gwarantowało ileś tam set ukatrupionych żołnierzy wehrmachtu, ileś tam spalonych czołgów itd. i dodatkowo za każdą dodatkową godzinę ileś tam set zmobilizowanych i rzuconych do walki polskich żołnierzy.
- Rozbudowa obrony na górnym śląsku też była sensowna jak na pomorzu i dodatkowo broniła ekonomicznego serca kraju jak długo się da.

Andrev
PiterNZ
Posty: 285
Rejestracja: 2005-10-29, 22:07
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: PiterNZ »

Andrev pisze: W latach 20 i 30 były dwa naturalne kierunki uderzeń (ze względu na "jakość terenu" i konieczne odległości do osiągnięcia założonych celów). Właśnie z Pomorza i z Opola. Tym sposobem Niemcy zakładali kleszcze wokół wszystkiego co znajdowało się pi razy drzwi w Wielkopolsce i okolicach. Jeśli samym tylko zbudowaniem frortyfikacji zmusilibyśmy nieprzyjaciela do wyprowadzenia głównego uderzenia przez wielkopolskę, to od razu wygrywamy pierwszą rundę. Nie ma żadnych Schliefenowskich okrążeń operacyjnych itp.
1) Nie ma uderzenia okrążającego ze skrzydeł ale jest możliwość uderzenia środkowego z kleszczami rozchodzącymi na północ i południe. Czyli skutek ten sam.
2) Zakładasz oddanie Pomorza co już było problemem. Ponieważ Niemcy mogliby zająć Pomorze i mp. Wielkopolskę i zatrzymać się.
3) Pomiędzy Opolem a Wielkopolską jest spora przestrzeń do zabezpieczenia. A poza pozycją mławską też istniała możliwość założenia głębszych kleszczy z Prus Wschodnich.

Poza tym ile francuzów kosztowała linia Maginota albo Czechów ich umocnienia i komu się one przydały?
Ile liczyły kilometrów a ile kilometrów zamierzałbyś chronić schronami żelbetonowymi - jak głęboko urzutowana ta obrona?
Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

PiterNZ pisze:
Andrev pisze: W latach 20 i 30 były dwa naturalne kierunki uderzeń (ze względu na "jakość terenu" i konieczne odległości do osiągnięcia założonych celów). Właśnie z Pomorza i z Opola. Tym sposobem Niemcy zakładali kleszcze wokół wszystkiego co znajdowało się pi razy drzwi w Wielkopolsce i okolicach. Jeśli samym tylko zbudowaniem frortyfikacji zmusilibyśmy nieprzyjaciela do wyprowadzenia głównego uderzenia przez wielkopolskę, to od razu wygrywamy pierwszą rundę. Nie ma żadnych Schliefenowskich okrążeń operacyjnych itp.
1) Nie ma uderzenia okrążającego ze skrzydeł ale jest możliwość uderzenia środkowego z kleszczami rozchodzącymi na północ i południe. Czyli skutek ten sam.
2) Zakładasz oddanie Pomorza co już było problemem. Ponieważ Niemcy mogliby zająć Pomorze i mp. Wielkopolskę i zatrzymać się.
3) Pomiędzy Opolem a Wielkopolską jest spora przestrzeń do zabezpieczenia. A poza pozycją mławską też istniała możliwość założenia głębszych kleszczy z Prus Wschodnich.

Poza tym ile francuzów kosztowała linia Maginota albo Czechów ich umocnienia i komu się one przydały?
Ile liczyły kilometrów a ile kilometrów zamierzałbyś chronić schronami żelbetonowymi - jak głęboko urzutowana ta obrona?
ad1. Nie skutek ten sam. Nie ponieważ, tego typu działanie wymaga wiele więcej czasu (a głównie o czas tu chodzi) i rozkład sił wtedy w terenie jest inny więc okrążyć jakieś siły jest dużo ciężej.

ad2. Nie zakładam. Tylko mówię że uporczywa obrona w tym miejscu nie ma sensu. Trzeba zacząć się cofać zanim jeszcze wyczerpie się wszystkie możliwości terenu. Nie wyklucza to jednak możliwości pozostawienia słabych sił drugiego rzutu (ON, jednostki fortyfikacyjne) w celu spełnienia celu politycznego. Jednostki pierwszorzutowe należy jednak pozostawić sobie na później.

ad3. Właśnie o to chodzi, aby przeciwnika skierować w te inne miejsca. One wymagają czasu, czasu i jeszcze raz czasu. A my właśnie potrzebujemy czasu na zmobilizowanie się i podjęcie walki.

Poruszyłeś ciekawy temat kosztów.... Myślę że trzeba by pogadać z Fortecą na dwsie.

pzdr
Andrev
Dr.
Posty: 171
Rejestracja: 2004-01-22, 13:32

Post autor: Dr. »

specjalista ds. ogólnych pisze:
Cytat:
Powszechnie dostępne dane statystyczne. Moje powszechnie dostępne dane statystyczne mówią o 10%...
To coś z tymi danymi nie tak. Zdolnych do podjęcia walki ( wszystkich czyli volksturm, hitelrjugend ect.) to nawet do 30 % - w realiach pierwszej połowy XXw. W krajach z bazą przemysłową przymowano,że konieczność jej utrzymania ograniczała zasoby do 10 % populacji. Stąd pewnie te 10 %
No właśnie. Dane statystyczne. Nie mam niestety teraz niczego pod ręka, jednak te dane zmieniały się z biegiem lat. Dawniej w czasach gdy Polska była jeszcze potęgą wskaźnik ten był nieporównywalnie niższy (2-3%). Wtedy były też zupełnie inne priorytety i wykładniki jakim rządziły prawa wojny. Nie rozważało się tego tak "globalnie" i pod względem masowym, wykorzystując wszystkie ludzkie zasoby. Z resztą wiele zależało też od struktur w danym Państwie. Nie można tego tak do końca generalizować. To po prostu czysta statystyka, gdzie zakłada się konkretny wiek, płeć i "odrzuca" pewien procent.
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Post autor: domek »

A sama piechota powinna być na wzorach..... rosyjskich. Słabe, małe dywizje ( dużo) plus oddziały wzmocienia na szczeblu korpusu, armii to dawało jako takie szanse.

Partyzantka może to nie taki zły pomysł :hmmm:
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Post autor: domek »


Poza tym ile francuzów kosztowała linia Maginota albo Czechów ich umocnienia i komu się one przydały?
Ile liczyły kilometrów a ile kilometrów zamierzałbyś chronić schronami żelbetonowymi - jak głęboko urzutowana ta obrona?
Linia Maginota nie została ukończona to raz
Dwa nie została złamana w frontalnym ataku więc spełniła zadanie.

Czeska nie walczyła .Ale wiele osób podnosi na tym forum fakt jej istnienia
i to jako wielki + tej armii
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Post autor: domek »

2) Zakładasz oddanie Pomorza co już było problemem. Ponieważ Niemcy mogliby zająć Pomorze i mp. Wielkopolskę i zatrzymać się.
Czyli odnieśli byśmy sukces. :)
Awatar użytkownika
Maciej
Posty: 2035
Rejestracja: 2004-10-21, 21:40
Lokalizacja: Puszczykowo
Kontakt:

Post autor: Maciej »

Na czym polega "odniesienie sukcesu" przez stronę polską przy stracie Pomorza i Wielkopolski...?!
Albo masz kiepskie poczucie humoru, albo mamy kretyna na forum!

Maciej
Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

Maciej pisze:Na czym polega "odniesienie sukcesu" przez stronę polską przy stracie Pomorza i Wielkopolski...?!
Albo masz kiepskie poczucie humoru, albo mamy kretyna na forum!

Maciej
Nie gorączkuj się panie Maciej. Z tym "kretynem" to "lekko" przesadziłeś.

Prawdopodobnie domek odnosi się tak do moich stwierdzeń, ale ja nie czuję się dotknięty. Dyskutujmy spokojnie.

Do domka.

Tak naprawdę to Niemcy mogliby zająć i zatrzymać się w dowolnie wybranym dla siebie miejscu. Taką bowiem mieli nad nami przewagę, że mogli sobie zajmować to co im się podobało. Nie w tym jednak tjwi kłopot polityczny, lecz w tym, czy zajmują owe tereny siłą, czy "po dobroci". Żeby zobrazować ten problem można przypomniec sobie co stało się po 17.9.1939. Sowiecie zajęli "swoją" część prawie bezkrwawo co umożliwiło im polityczne łganie na świecie, że nie jest to zbrojna agresja na suwerenne państwo, tylko... (w tym miejscu mówili już bzdury).
Niemcy bijąc się krwawo o prawie każdy kawałek terenu który zajmowali nie mieli już komfortu takiego kłamania w świecie. To była od samego początku regularna wojna poprzedzona napaścią i wszyscy to widzieli "gołym okiem".

Domek ironizujesz (jak rozumiem), z mojej sugestii, że jeśli Niemcy zaniechaliby uderzenia na swoim gównym kierunku operacyjnym i w miejsce tego przesunęliby swoje główne uderzenie na oś Berlin Poznań to oznaczałoby dla nas sukces.
No więc otwórz po prostu mapę i się dobrze jej przyjrzyj. Uderzenie wyprowadzane stamtąd trafia prosto w próżnię. Praktycznie cała polska armia może ostatecznie czuć się bezpieczna w tzw wielkim łuku Wisły. Jest czas na dokończenie mobilizacji i stoczenie walnej bitwy z jednym z wielkich skrzydeł niemieckiego uderzenia (W tym wypadku sugerowałbym armii polskiej przeniesienie środka ciężkości własnego ugrupowania na południe i rozprawę z 14 armią).

Nade wszystko nigdzie nie ma sugestii, bezkrwawego oddawania wielkopolski. Można to osiągnąć w prosty sposób przygotowując do obrony co większe miasta i rzucając do walki w tym rejonie jedną lub dwie pierwszoliniowe wielkie jednostki poparte większą liczbą jednostek drugorzutowych. Można dokonywac planowych zniszczeń na drodze nieprzyjaciela itd.

Andrev
specjalista ds. ogólnych
Posty: 117
Rejestracja: 2006-06-02, 17:49
Lokalizacja: emigracja
Kontakt:

Post autor: specjalista ds. ogólnych »

specjalista ds. ogólnych napisał:
Cytat:
Cytat:
Powszechnie dostępne dane statystyczne. Moje powszechnie dostępne dane statystyczne mówią o 10%...

To coś z tymi danymi nie tak. Zdolnych do podjęcia walki ( wszystkich czyli volksturm, hitelrjugend ect.) to nawet do 30 % - w realiach pierwszej połowy XXw. W krajach z bazą przemysłową przymowano,że konieczność jej utrzymania ograniczała zasoby do 10 % populacji. Stąd pewnie te 10 %


No właśnie. Dane statystyczne. Nie mam niestety teraz niczego pod ręka, jednak te dane zmieniały się z biegiem lat. Dawniej w czasach gdy Polska była jeszcze potęgą wskaźnik ten był nieporównywalnie niższy (2-3%). Wtedy były też zupełnie inne priorytety i wykładniki jakim rządziły prawa wojny. Nie rozważało się tego tak "globalnie" i pod względem masowym, wykorzystując wszystkie ludzkie zasoby. Z resztą wiele zależało też od struktur w danym Państwie. Nie można tego tak do końca generalizować. To po prostu czysta statystyka, gdzie zakłada się konkretny wiek, płeć i "odrzuca" pewien procent.
Nie wiem do jakich czasów sie oddnosisz, bo powszechna mobilizacja to wymysł dość świerzy. Jeśli masz na myśli czasy nowożytne to tendencja jest odwrotna, obecne zasoby mobilizacyjne są coraz mniejsze, bo obrazowo mówiąc zawalenie się przemysło byłoby dużo bardziej bolesne niż, brak kilku dywizji na froncie.
Dzisiaj de facto zmobilizować można 5-7 % populacji.
10 % to fajny skrót myślowy ( łatwo daje sie policzyć jaką armię byłby w stanie wystawić dany kraj) ale głębokość rezerw wynosiła ok. 20 % a w przypadku krajów rolniczych (Polska) nawet więcej.
Ilości przeszkolonych rezerw w Polsce przed II wojną są gdzieś na tym forum.
pzdr
Zablokowany