Gieneralnie dochodzimy do podobnych wniosków. Przyczem nie ma większego znaczenia, jak nazwiemy związki na samej górze – armie, fronty, grupy armii, hufce, legiony, watahy etc. Ważne, żeby było ich 3. Dlatego krytyka WC Andreva
No tak nie do końca, istnienie form organizacyjnych wyższego rzędu mogło mieć istotne konsekwencje ...polityczne.
Taki dowódca jednego z trzech / czterch frontów mógłby zaćmić gwiazdę Śmigłego wot i cała tajemnica
Nie oczekuj, że Xeno się wyzewnętrzni w kwestii SGO, GO, korpusów, armii, frontów gdyż znów wygląda na to, że testuje na forumowiczach jakieś swoje nowe tezy do doktoratu.
I znowu polityka - silny dowódca KA pod postacią DOKu w czasie pokoju mogłby niedajboże zmajstrować np. antysanacyjny zamach majowy? i co wtedy?
Poruszasz kwestie mobilizacyjne. O ile samo przeprowadzanie jej było sprawne dość, w sumie jakoś to szło o tyle same koncepcje były chybione
.
I to jest największa tajemnica wiary. Koncepcja armii wynikająca z tzw. planu modernizacji nie dawała żadnych szans w walce nawet z jednym przeciwnikiem nie mówiąc o dwóch bo
Nie było jednostek II fali, dywizje rezerwowe montowano z KOP itp. formacji
WP wystawiało tylko jeden rzut, co z definicji nie dawało możliwości prowadzenia działań za linią wisły.
Najśmieszniejsze jest to ,że zignorowano całkowicie pakt R-M "olewając" jego potencjalne skutki
Tymczasem wprowadzenie składów wojennych umożliwiłoby IMHO wystawienie 10-15 dywizji rezerwowych /przeliczeniowych/ extra w zachodniej Polsce, bez konieczności przewozów kolejowych i wydatków
Z tym jednak trudno sie zgodzić bo rezerwa musiał istnieć, chciażby żeby regenerować jednostki. Problem tkwi gdzie indziej. Atutem Polski były wyszkolone rezerwy ludzkie przy jednoczesnym braku możliwości ich wykorzystania z powodu miernego zaplecza przemysłowego. Otworzyłem inny wątek zamieszczając prowokacyjnie artykuł Wołoszanskiego przepisujący prawdę oczywistą,że widoki na wojnę w Europe stały sie jasne około roku 1936. To podjęte do niej przygotowania przez stronę polską są dowodem na całkowite oderwanie sie od rzeczywistości tzw. ekipy rządzącej.
Pewne trudności planowania sprawiała konieczność obrotowego uszykowania wojska – w wypadku wojny z ZSRS jednostkami pierwszorzutowymi powinny być odwodowe z planu zachodniego i vice versa.
No tutaj w duzy stopniu sami strzelilismy sobie w stopę. Na przykład wybór lokalizacji COPu wymuszał takie a nie inne ustawienie naszych wojsk na zachodzie i skazywał je na toczenie bitwy u granic kraju, bo w innym wypadku, wszytkie nakłady inwestyjne poniesione na ten (chybiony) pomysł należało puscić z dymem albo sprezentować Adolfowi ( co zresztą sie stało), a generlanie ... skazywał nas na całkowite uzależnienie od dostaw uzbrojenia w przypadku wojny z Niemcami, bo zakładanie ,że w strefie przyfrontowej da sie prowadzić produkcję zbrojeniową jest dziecinne.
Wojska szybkie. Okazuję się, że nie ma jakiejś gigantycznej różnicy między czołgami a kawalerią, być może Niemcy by nas rozdeptali przy swojej organizacji kopytami a nie rozgnietli gąsienicami.
Kutrzeba oceniał ,że "klasycznie" walczący Niemcy dojdą do lini wisły w 2- 4 tygodnie.
Zastoswanie Blitzkriegu daje nam fajny i łatwy "ekskjuz" że przecież i tak by się...nie dało.