Nasi w Iraku -film prawdy o naszym wojsku
Nasi w Iraku -film prawdy o naszym wojsku
Nie wiem jak to nazwać ale po obejrzeniu tego filmu odnosze wrażenie ,że pobyt tam naszych żołnierzy to jedna wielka pomyłka http://polskie.wojaki.w.iraku.patrz.pl/
- jogi balboa
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
- jogi balboa
- Posty: 2823
- Rejestracja: 2007-01-18, 16:39
A ja nie rozumiem czego tu nie rozumieć. Ochotników jak widać póki co nie brakuje a potem ci ochotnicy nagle zmieniają zdanie, jedni siedzą cicho inni mówią głośno jak ten tutaj a generalnie wszyscy mają pretensję nie wiadomo do kogo chociaż powinni mieć tylko do siebie bo sami chcieli jechać. Pojechali bo coś im się zdawało, bo myśleli że to będzie tak jak w telewizji. Rzeczywistość jednak okazała się inna.PiterNZ pisze:Nie rozumiem sensu poprzedniego postu. Gdyby było za mało ochotników wytypowano by ich. Poza tym nie rozkładaj kilku osób na wszystkich.
Ja może zgeneralizuję cały problem...
Według mnie do wojska (nieważne czy zawodowo, czy z poboru) nie idzie się po to, by siedzieć w koszarach, pucować sprzęt i rejony, tupać na mustrze, oddawać się biurokracji lub innym mniejszym lub większym sensom albo nonsensom spotykanym w armii.
Do wojska idzie się po to, aby w razie otrzymania rozkazu nadstawić d...ę tam, gdzie ci każą - niezależnie od osobistych oczekiwań, przekonań, światopoglądu, widzimisię.
Według mnie im kto później to sobie uświadomi, tym bardziej jest to dla niego bolesne.
Swego czasu, pełniąc służbę zasadniczą, dość poważnie zastanawiałem się nad służbą zawodową. Akurat wtedy koalicja oswobadzała Kuwejt i tłukła Irakijczyków - na żywo i w kolorze. Po głębszym przemyśleniu porzuciłem cały pomysł, właśnie z powodu jak wyżej...
Według mnie do wojska (nieważne czy zawodowo, czy z poboru) nie idzie się po to, by siedzieć w koszarach, pucować sprzęt i rejony, tupać na mustrze, oddawać się biurokracji lub innym mniejszym lub większym sensom albo nonsensom spotykanym w armii.
Do wojska idzie się po to, aby w razie otrzymania rozkazu nadstawić d...ę tam, gdzie ci każą - niezależnie od osobistych oczekiwań, przekonań, światopoglądu, widzimisię.
Według mnie im kto później to sobie uświadomi, tym bardziej jest to dla niego bolesne.
Swego czasu, pełniąc służbę zasadniczą, dość poważnie zastanawiałem się nad służbą zawodową. Akurat wtedy koalicja oswobadzała Kuwejt i tłukła Irakijczyków - na żywo i w kolorze. Po głębszym przemyśleniu porzuciłem cały pomysł, właśnie z powodu jak wyżej...
Jestem w to osobiście zaangażowany, ale wcale mnie nie ciągnie do wojaczki zwłaszcza w miejsce gdzie interesy naszego kraju są realizowane iluzorycznie. Natomiast jeśli chodzi o ochotników to wystarcza już z najwyższym trudem, oprócz młodych chłopaków, którzy szukaja przygód i pieniędzy coraz mniej chętnych. Zazwyczaj decyduja sie na to ludzie w bardzo trudnej sytuacji materialnej, względnie tacy którzy liczą na rozwój kariery po odbyciu misji. Ci ostatni jednak starają się o tzw satnowiska bezpieczne czyli takie, które zapewniają siedzenie z tyłkiem w bazie.
Artyleria Bóg Wojny