Peperon pisze:Czasem wręcz wygląda na zmowę koncernów z władzami. Parę razy powracały "żarówki energooszczędne". Były drogie, ale po wprowadzeniu dyrektywy KE, podrożały jeszcze bardziej. To można już uznać za klasyczny paradoks. Wprowadzamy "oszczędne" źródła światła, które przy zapłonie zużywają więcej energii od nieoszczędnych. Maksymalne oszczędności dają podczas nieprzerwanej pracy, a kto w domu lub mieszkaniu świeci non stop ?
Wybacz, ale IHMO jest to bzdura powtarzana w nieskończoność. Przeprowadziłem dziesiątki testów i jeżeli świetlówki pobierają coś więcej niż zadeklarowana liczba watów to tylko w czasie krótszym niż około sekunda, po której otrzymywałem pierwszy pomiar. Ale chyba nie mogą wtedy pobierać megawatów? Obojętnie jak na to patrzeć, świetlówki wypadały zdecydowanie lepiej od żarówek tradycyjnych lub nowoczesnych halogenowych. Inna sprawa to strumień świetlny (tego nie mierzyłem, ale opieram się na dostępnych danych), którego zadeklarowana wartość osiąga się po kilku minutach (po minucie około 60-70%) w typowych świetlówkach, choć są takie, które osiągają ponad 60% strumienia niemal natychmiast po zapłonie, ale pomińmy je na razie. W około 3/4 przypadków zastosowań domowych świetlówki świetnie sprawdza się pod warunkiem dobrania odpowiedniego modelu, a nie pierwszego lepszego z półki w markecie. W pozostałych przypadkach można zastosować żarówki halogenowe, które z grubsza dają oszczędności takie jak opisano na opakowaniach. Proszę też pamiętać, że klasyczne żarówki nadal będą wytwarzane, ale jako produkt specjalnego zastosowania.
Co do ceny zakupu, to ja nie zaobserwowałem by świetlówki zdrożały. Wręcz przeciwnie, teraz kosztują znacznie mniej niż kiedyś i wersje bez osłony, nawet renomowanych firm, można kupić za kilka złotych. Pierwszą świetlówkę kupowałem chyba za 50 złotych (jak nie więcej), dziś nawet "wypasione" modele z osłoną to jakieś 30-40 złotych, choć często można dostać w promocji za dwie dychy.
Oczywiście jest wiele innych komplikacji utrudniających określenie rzeczywistych oszczędności jakie wynikają z zastosowania takie jak choćby wspomniana rtęć i kwestie utylizacji, wydzielanie oparów podczas świecenia, promieniowanie UV, większe koszty produkcji i zakupu, drastyczny spadek żywotności w przypadku częstych włączeń i wyłączeń itd, itd.
Proszę jednak pamiętać, że od samego początku przyjęto, że jest to technologia przejściowa, do momentu gdy zastąpi ją coś innego (np. LED, OLED).
Przed modernizacją oświetlenia w moim salonie pobór wynosił 300W, dziś 80W. A to tylko jeden punkt świetlny, włączony przeciętnie około 2-3 godziny dziennie (zależnie od pory roku). W skali rocznej dawało to około 250 kW, dziś jest to około 70 kW. Przeliczając na złotówki daje to oszczędność na poziomie 108 PLN rocznie, o ile czegoś nie pokręciłem. Dużo, zważywszy, ze mam 33 punkty świetlne w domu (choć większość i dużo mniejszych i używanych nie tak często).
Być może w małych mieszkaniach nie ma takiej dysproporcji, ale proszę pamiętać, że w 4-5 mieszkaniach będzie to wyglądało tak samo jak u mnie.
Peperon pisze:Co więcej, świetlówki każdego typu poniżej krytycznej temperatury zewnętrznej, nigdy nie zapłoną całą mocą i będą stale "na rozruchu". Inne źródła światła (LEDy lub halogeny) jakoś nie są tak mocno promowane przez KE lub władze krajowe.
Nie będą na rozruchu tylko nie osiągną zdeklarowanego strumienia świetlnego. Pobierać będą tyle co zadeklarowano, a jedynie świecić z mniejsza jasnością (BTW ile żarówek sam używasz na zewnątrz?). Inne źródła światła są nadal w fazie rozwoju (LED), a co do promowania lub niepromowania halogenów to chyba problem leży w tym, że oszczędności nie są tak duże jak w przypadku świetlówek. Niemniej uważam, że liczba dostępnych żarówek halogenowych jest duża i nadal rośnie, bo to one zastępują żarówki tradycyjne w takich miejscach jak korytarze, łazienki, czy kuchnie.
Peperon pisze:To samo dotyczy termometrów. Elektroniczne niby fajne i szybkie, ale rtęciowe są dokładniejsze. Poza tym ile takich termometrów było "zużywanych" w ciągu roku ?
Czy do większości zastosowań domowych potrzebna jest dokładność? Chodzi o to, że rtęć jest trucizną nawet w małych ilościach, a w jednym termometrze było jej więcej niż w świetlówkach dla całego miasta. Być może jest to popadanie w przesadę, ale zastanawia mnie ile rtęci trafiałoby dziś do termometrów w Polsce. Skoro bez problemu można było to zastąpić innym elementem pomiarowym to nie doszukiwałbym się tu teorii spiskowej.
Peperon pisze:A segregacja śmieci ? Kolejne ciekawe działanie, które utwierdza obywateli o bezsensie "inicjatyw proekologicznych". Czasem wystarczy umożliwić ludziom działanie i nie utrudniać życia. A odbiór segregowanych śmieci robić tak, żeby ludzie widzieli szacunek dla "własnego wysiłku". Wbrew pozorom z drugiego piętra widać wyraźnie jak są traktowane segregowane odpady. Nawet z poziomu ulicy widać czy samochód jest przystosowany do odbioru, bo jest widoczna siatka dzieląca przestrzeń na boksy.
Jak wspomniałem, wszystko zależy od perspektywy z jakiej się patrzy. Być może to co jest niewidoczne z drugiego pietra, widać z bramy wjazdowej na posesję? Nie piszę tego, by Ci dogryźć tylko zwrócić uwagę, że jest wiele perspektyw.
Choć rozumiem Twoją irytację i jak mi się wydaje (?) ogólną "obojętność" to uwierz mi, że "obrażenie się", bo ktoś nie docenia czyjegoś działania raczej nie jest tu korzystne.
Peperon pisze:A teraz jeszcze o temacie nie poruszanym w tym wątku - szamba
Ile miejscowości w Polsce ma kanalizację ? Będzie 40 % ? Obawiam się, że nie.
Jeżeli chodzi o miasta i miasteczka to sądzę, że jest to zdecydowanie więcej niż 40%. W 2009 roku stopień skanalizowania miast wynosił 85,8%, zaś wsi jedynie 23,5%. Łącznie dostęp do sieci kanalizacyjnej miało 61,5% społeczeństwa. To bardzo zły wynik, ale nie tak tragiczny jak przypuszczasz w powyższym cytacie. Oczywiście na terenie różnych województw jest różnie. W woj. pomorskim i zachodniopomorskim było to 75% (najlepszy wynik w kraju).
Peperon pisze:Temat jest niestety dosłownie śmierdzący, zwłaszcza w nocy i w pobliżu dróg. Ile władz samorządowych prowadzi kontrolę opróżniania szamb przydomowych przez firmy wywozowe ? No i czy ułatwiają życie ludziom to czyniącym. Niejednokrotnie nos alarmował mnie o przykrej atmosferze panującej w przepięknym zakątku. Ale tak to już jest, że to temat śmierdzący lecz nie medialny, więc mało kto mówi o tym głośno.
To jest dokładnie to samo co pisałem o spalaniu odpadów. Przecież nieczystości można bezpiecznie oczyścić w oczyszczalni, nieprawdaż?
O ile nie wiem jak rozwiązać problem opróżniania szamba, bo się tym nie interesowałem (czyli - z mojej perspektywy nie widzę tego co widzą inni), o tyle wiem, że segregacja odpadów pozwala na to, by mój nos nie alarmował mnie o przykrej atmosferze, a mój mózg nie informował mnie o tym jak toksyczne jest to co wdycham.
W tym kontekście powtórzę, że nie ma nic gorszego niż chocholi taniec. Jeżeli każdy patrzyłby na problem na zasadzie, że skoro inni mają to w nosie to ja też będę miał to w nosie to czy wówczas mogłoby się cokolwiek zmienić? Nawet za dwie dekady?