http://zbiam.pl/nasze-wydawnictwa/wojsk ... -historia/
W artykule Bitwy morskie o Guadalcanal (2) – Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński jest cenne spostrzeżenie.
Po przeczytaniu tego akapitu trochę inaczej spojrzałem na Bitwę pod Midway i Bitwę na Morzu Filipińskim. Ogólnie Japończycy mieli zamiłowanie do bardzo subtelnych i skomplikowanych planów. Tym czasem Amerykanie działali zwartą grupą według taktyki prostej jak konstrukcja cepa. Co o tym sądzicie?Zamiast skoncentrować siły morskie w jeden silny zespół, bądź w zespoły działające w ścisłej korelacji, w niewielkiej odległości, adm. Yamamoto podzielił flotę na kilka grup taktycznego przeznaczenia, które miały działać samodzielnie, w znacznej odległości od siebie. Taki podział nie sprawdził się na Morzu Koralowym, nie sprawdził się pod Midway i miał się nie sprawdzić pod Guadalcanalem. Skąd więc to przywiązanie do tradycyjnej doktryny mającej na celu rozproszyć siły przeciwnika? Przypuszczalnie dlatego, że obecni dowódcy przed wojną ją lansowali i przekonali do niej zarówno przełożonych jak i podwładnych. Mieliby się teraz przyznać do błędu? Flotę dzielono na części w celu "zmylenie" przeciwnika i odciągnięcia jego sił a tym czasem taktyka powodowała, że poszczególne zespoły mogły być łatwiej niszczone w kolejnych atakach