To przedmówca używa schematycznego określenia "trzeciej drogi" a mi chodziło o coś zupełnie innego.
To o co chodziło?
"Trzecia droga" to pojęcie umowne. Mieszczą się w nim różne wizje państwa które łączy to, że proponują proste i szybkie (rzekomo) rozwiązania - czyli szybko i łatwo będziemy bogaci, szybko i łatwo będziemy mieć sprawne państwo, szybko i łatwo będziemy żyli w szczęśliwości. A to się nazywa populizm. Jedną z definicji populizmu to to, że proponuje on proste rozwiązania problemów, których prosto rozwiązać się nie da. Więc o co chodziło koledze?
Stanowczą też namawiam do odejścia od takich uproszczonych klasyfikacji
Tylko że nie ja upraszczam. Robię coś wręcz przeciwnego. Bo wyjaśniam, że budowa III RP po roku 1989 to bardzo skomplikowany proces. To kontestatorzy III RP upraszczają problemy proponując proste rozwiązania czy wyjaśnienia problemów. Typu "wystarczy nie kraść" czy że JOW-y to cudowny sposób na naprawę państwa. To jest, w zależności od tego czy mówi się to będąc świadomym tego fałszu czy nieświadomie, kłamstwo lub głupota.
Suweren więc pokazał dobitnie, że takiej formy ma zwyczajnie dość.
Mam wrażenie, że Kolega wyważa otwarte drzwi. Przecież o tym cały czas piszę. Z drobną uwaga - nie suweren ale jego połowa (to jednak stanowi różnicę). Ale pokazał - OK. Tylko co z tego? Ja tłumaczę, że ten suweren w tej części w jakiej pokazał niezadowolenie "z tego co było" grubo się myli. Sprowadzając sobie na kark dodatkowe problemy. I że nic nie będzie lepsze "od tego co było". Bez względu na to czy suwerenowi się to podoba czy nie.
Proponuję pamiętać coś co wyraźnie nie dociera do świadomości kolegi - poprzedni system za wielu ludzi pozostawiał poza kręgiem jakiejkolwiek możliwości realizacji ich aspiracji i oczekiwań - takiego dzyngsu nie zrównoważysz rosnącym poziomem wynagrodzeń czy rosnącym PKB bo najpierw to trzeba cokolwiek z tego mieć...

A konkretnie? Czyli po 1989 roku połowa Polaków straciła? Bez obrazy, ale trudno o większą bzdurę.
Zyskali WSZYSCY. I to znacznie. Rzecz w tym, że w PRL-u byliśmy przyzwyczajeni do względnej równości. A po 1989 roku zyskali wszyscy, ale jedni zyskali mniej a drudzy więcej, jeszcze inni z kolei znacznie więcej. Pojęcie bogactwa, zamożności czy biedy są względne - określa się je w stosunku do innych ludzi danej społeczności. To co Kolega pisze to wrażenie bardzo subiektywne, wynikające z tego, że część osób była sfrustrowana tym, że inni zyskali nieporównanie więcej niż oni. Ale od tego nie ma odwrotu. Można z tym walczyć, ale nierówności w naszym społeczeństwie wcale nie są aż tak wielkie. Gdzie indziej bywają znacznie większe. Co nie zmienia, że ludzi to frustruje. Kryzys 2008 stanowił zaś tu katalizator, podobnie jak proces globalizacji. Ten drugi - bo niesie zmiany. A zmiany, jak to zwykle bywa, powodują, że co prawda jedni zyskują, ale drudzy tracą - co potęguje niezadowolenie. To jest widoczne na całym świecie - a u nas tym bardziej.
Dochodzimy więc do sytuacji analogicznej do pozycji Białych w Rosji, którzy uważali, że rozwiązaniem jest powrót 1:1 do stanu z następnego dnia po obaleniu cara
Złe porównanie. Że tak powiem - uproszczone do bólu ( i kto to pisze!

). Przeciwnicy bolszewików byli bardzo różni. Monarchiści to tylko ich część. Przy czym nawet monarchiści nie chcieli już w ogromnej większości powrotu do samodzierżawia. Byli też zwolennicy republiki i to w co najmniej kilku odmianach, także mocno lewicujących. Po rewolucji w Rosji nie było powrotu do tego co było, bo to co było nie przystawało do nowych czasów - nie zapewniało państwu stabilności i rozwoju, co dla ogromnej większości było oczywiste. Kontynuacja III RP zapewnia Polsce taką stabilność i gwarancję rozwoju. Tyle tylko, że jakaś połowa Polaków uważa, że ten rozwój można przyspieszyć i w krótszym czasie osiągnąć znacznie więcej mniejszym wysiłkiem. No i mamy co mamy.
Wychwalanie 500+ jest tego klasycznym przykładem. Tak jakby rozdawnictwo gwarantowało dobrobyt - przecież to jakaś paranoja! A tak myśli bardzo wielu ludzi! Mają rację? Przypomnę, że racji/prawdy nie da się przegłosować.
Obawiam się, że tzw. ogół bardzo dobrze wie, że opozycja tak naprawde nie ma niczego ciekawego do zaoferowania...
Co to znaczy "ciekawego"? Praca, pot i wyrzeczenia to oczywiście nie jest nic "ciekawego". Ale czy jest inny sposób na zbudowanie silnego państwa i dobrobytu? Ja innego sposobu nie znam. Ale może jest tylko o tym nie wiem?
Bo naprawdę nie widać ile czasu zajmie choćby jako tako legalne odbicie kluczowych konstytucyjnych bastionów na których - po demokratycznym zwycięstwie- zwyczajnie nie da się pozostawić urzędników z obecnego ugrupowania?
I to jest wina opozycji?! Już pisałem. Pomysły są różne a sytuacja jest dynamiczna. Nikt nie wie jak będzie wyglądała sytuacja gdy w końcu PiS władzę straci. Nie wiadomo nawet w jakich okolicznościach ją straci - bo to też może różnie wyglądać. Nie przeczę, będzie bajzel. Ale przecież dużej części wyborców on nie przeszkadza - więc na pewno nie zastanawiają się oni jak posprzątać sensownie po rządach PiS. To jest ogromny problem, ale raczej nie wyborców. Szczególnie tych mniej zdecydowanych w kwestii poparcia "dobrej zmiany", których głosy/poparcie mogą zapewnić zwycięstwo opozycji.
Prawdę powiedziawszy chyba nie zagłosowałbym na takich uprawiających "radosną twórczość" optymnistów...
I w tym nadzieja PiS. Dlatego propaganda PiS stara się ośmieszyć i zdezawuować opozycję. Bez względu czy są do tego podstawy czy nie. Propagandę mają dobrą, więc "ciemny lud to kupuje". I jeżeli więcej osób postąpi jak piszesz, PiS będzie mógł być spokojny o władzę. Bez względu jakie głupoty i niegodziwości by robił. I bez względu na to jak sensowne i rozsądne byłyby propozycje opozycji.
Zauważ, że w sprawie tej nieszczęsnej usatwy o zwierzętach, opozycja w senacie się dogadała i potrafiła zawrzeć sensowny kompromis. Sprawdziła się w praktyce. Bez fajerwerków, propagandy czy dokładania na siłę drugiej stronie - zrobili co do nich należy, choć przecież różniła się co do poglądów na tę ustawę. Widzisz to? nie widzisz, bo Cię to nie obchodzi. Dużej części wyborców też. Więc będziesz miał cyrk fundowany przez PiS - bo to jest alternatywą. I jak rozumiem, ten cyrk ci mniej przeszkadza niż może mało efektowna, ale efektywna polityka opozycji?
Tu drobna uwaga. PiS osiąga takie sukcesy w wyborach i w zapewnianiu sobie popularności z prostego powodu - wyznaczonych priorytetów. Każde ugrupowanie takowe ma.
Do tej pory poszczególne partie poważnie traktowały państwo i jego interes, nazwijmy to "dobrostan państwa" traktowały priorytetowo (aczkolwiek sposoby na jego osiągnięcie mogły być przez nie różnie uznawane). Oczywiście partie musiały też dbać o własny interes, własną popularność, ale ten problem jednak nie dominował albo nie dominował wyraźnie. PiS ma jeden cel - władzę. Państwo jako takie PiS nie interesuje. Poza tym, że ma nim rządzić i czerpać korzyści (materialne, ale nie tylko). Więc wszystko temu podporządkowuje - politykę bezpieczeństwa, gospodarczą, budżetową, socjalną... wszystko. Jest mu łatwiej osiągnąć swój cel, bo może więcej sił i środków nań przekazać. Nie przejmuje się tym czym przejmowali się poprzednicy. Więc w realizacji wytyczonych celów są lepsi i sprawniejsi - ich władza cały czas jest silna, choć państwo staje się coraz słabsze. Tylko czy to jest powód do podziwiania ich? Albo czy to świadczy o tym, że opozycja jest nieudolna? To my nie rozumiemy zachodzących procesów. Imponuje nam (suwerenowi) siła PiS. Zasłania nam interes państwa. Tylko czy to dobrze o nas świadczy czy nie?
Reasumując - powrót do przeszłości to hasło z gatunku przekonywania przekonanych - poza zwolennikami jakiegoś sentymentalnego mirażu, który dawno przeminął nikogo to nie przekona bo wszyscy wiedzą, że to w obecnych realiach bzdura...
A dlaczego? Więc może konkretnie: jaka jest alternatywa dla III RP - demokratycznego państwa prawa z wolnorynkową gospodarkę, zakorzenionego w UE? Czekam z ciekawością na odpowiedź. Bo propozycje są, tylko co jedna to głupsza od drugiej.
Ja rozumiem, że demokracji u nas dawno nie ma, bo ludzie głosują nie za PO.
Jesteś niepoprany Karolu. Raz dlatego, że chyba nie czytasz moich postów a je komentujesz - i piszesz głupoty. Dwa, ponieważ chyba nie rozumiesz na czym polega demokracja.
Zauważ, że odnoszę się do III RP - do państwa, jego modelu, który budowaliśmy po 1989 roku. PiS ten model kontestuje. Jak kiedyś Kaczyński powiedział: "idziemy w kierunku przeciwny o 180 stopni". Ja bronię modelu państwa III RP. Nie wnikam kto rządził. Jedni mi odpowiadali, inni nie. Ale muszę przyznać,że wszyscy, którzy rządzili do 2015 roku, z grubsza trzymali jedną linię i uznawali model demokratycznego państwa prawa z gospodarką wolnorynkową. Wszyscy. Do 2015 roku.
Dwa. Demokracja nie ogranicza się do głosowania. Głosowanie to proces końcowy. Który, jeżeli ma przynieść obiektywny wynik, musi się odbywać w określonych warunkach. W państwach autorytarnych, takich jak Rosja czy Białoruś, wybory są. Jest nawet opozycja. Tyle tylko, że wybory nie są takie same dla wszystkich - rządzący mają fory. Niekiedy na tyle duże, że choćby chcieli, wyborów przegrać nie mogą. Zawłaszczenie wymiaru sprawiedliwości, mediów, ograniczenie roli samorządu, centralizacja państwa - to wszystko gwarantuje taką sytuację. Już wybory 2019 demokratyczne do końca nie były. Choćby ze względu na sytuację w mediach i wykorzystanie funduszy państwowych przez rządzących. Aczkolwiek to dopiero nieśmiałe początki.
Jeżeli się nie zgadzasz z tym co piszę, to napisz KONKRETNIE dlaczego.