Pytasz i masz. Sam sobie odpowiedziałeś. Nie musisz już wracać do jakichkolwiek moich wcześniejszych wpisów. Sam doszedłeś do tego (nie)wątpliwie. Czyli na samym początku gdy pisałem, że:
W jaki sposób można było zareagować aż taką histerią jaką tu większość rozmówców zaprezentowała? No weź ty mi Napoleon wytłumacz. Pragnę zrozumieć ale nie nie jestem w stanie tego pojąć. Dochodzisz teraz na samym końcu do tego samego wniosku, że taki sojusz niewątpliwie nas wzmacniał, a nie pamiętam, że była jakaś opcja takiego sojuszu z pominięciem Francji, a zwłaszcza, że ona była łącznikiem w tych kwestiach od samego początku. Sprawa GB nie była, aż taka skomplikowana, bo generalnie przy wyborze Niemcy vs Francja stawiali się cały czas jako sojusznik tego drugiego. Militarnie nie koniecznie może byli skorzy do rzucania dywizjami po Europie, ale politycznie to sprawa była nader prosta.Na logikę wsparcie Czechosłowacji miało sens największy ze wszystkich innych opcji i tylko taki układ pozwalał uniknąć wojny na własnym terytorium.
No, ale po dojściu Hitlera do władzy to i nam, i Francuzom i wszystkim w Europie perspektywa się zmieniła. Do polsko-niemieckiego układu to wrócę, bo widzę ,że Wojciech ma tam jakiś problem ze zrozumieniem dość prostego łańcucha zdarzeń.
Według dostępnej wiedzy to robili i starali się przełamać te stereotypy. Nie jest to proste i do tanga znów trzeba dwojga. Zaolzie było na stole, tylko nikt po naszej stronie nie chciał rozwiązania kwestii Zaolzia. Nie rozumiem jak bez naszego udziału i naszych choć minimalnych chęci mieliby oni sami stworzyć propozycję, którą nagle my z w podskokach mieliśmy przyjąć. Przecież to jakaś dziecinna naiwność, że to tak można i tak to działa w polityce międzynarodowej. Nasz polsko-niemiecki układ o nieagresji był takim ruchem rodzimej dyplomacji, szukaniem jakiejś wspólnej płaszczyzny porozumienia i normalizacji stosunków, a z Czechosłowacją nawet to się nie udało! Teraz spytam czy ty to rozumiesz?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmm. To będzie ogólnie do całego wywodu o Noelu. Niczego nie prowadzono z pominięciem ambasadora. Strona Polska oczywiście mogła żyć jakimiś rojeniami, że tak można, ale ocena sytuacji przez dyplomację Francuską odbywała się w oparciu o informacje zbierane od Noela. Grotoskowym jest twierdzenie, że polegali na czymkolwiek Łukasiewicz trajkotał. Już ci chyba pisałem, że jest to bzdura.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-15, 12:00 A z "jdgo trzeźwej oceny sytuaci" to odleciałeś kompletnie. Podawałem Ci informacje od innych dyplomatów, tak polskich jak i zagranicznych odnośnie działań i deklaracji Becka. I podawałem Ci znacząco większą ilość źródeł.
Problem z nastawieniem Noela to mają zawsze obrońcy sanacji, bo im się nie mieści w głowie, że w polityce zagranicznej znajdują się ludzie, którzy mogą mieć prywatne animozje. Noel jest postacią historyczną i źródłem jak inne. Zwróciłem ci uwagę, że taką samą ocenę jak on przedstawiły 4 inne źródła z epoki w tym derektor gabinetu Becka, M. Łubieński (no to on nie miał trzeźwej oceny sytuacji?!). Jeśli naprawdę interesujesz się historią powinieneś zwracać na takie rzeczy uwagę. Bo i faktycznie czasami możemy mieć do czynienia z opiniami skrajnymi i dlatego staramy się pewne "fakty" lub opinie potwierdzić w kilku źródłach jednocześnie. Tu nam się udało odnaleźć takowe więc zgodnie ze sztuką, bez względu na to czy Noel lubił lub nie lublił Becka, ocenę sytuacji przez niego możemy uznać za trzeźwą, bo zgodną z powszechnym przekonaniem innych stron w tym polskiej.
Dlatego zwróć uwagę na Kaminiskiego którego tak ochoczo cytujesz - choć nie wiadomo ci pewnie dlaczego?
Teraz się odnieść kolego do często potwierdzanego przez was kłamstewka, że Benes nienawidził wręcz Polaków? Po pierwsze należy zwrócić uwagę, że Kamiński odnosi się do papierów, które ja tutaj w pełni przedstawiłem i dotyczyły one krytyki Becka i jego polityki czeskiej, czemu daje tam upust. Łubieński wprowadził tam tą swoją wstawkę o politykach czeskich jakoby rozumiał ogólną naszą/Becka do nich niechęć. Nader merytoryczny to argument o usługiwaniu Niemcom i Moskalom przeciw Polakom, a zwłaszcza, że nic takiego nie miało nigdy miejsca. Skoro ten fragment przywołałeś to znaczy, że znasz takie okoliczności gdy Benes spiskował przeciwko Polsce i możesz to uzasadnić. Niemniej ja nie o tym, bo to tylko pokazuje że Kaminiski wykorzysta wszelki wyrywek by tylko przylepić jakąś gębę Benesowi o czym oczywiście dalej. Zapomniałeś oczywiście wkleić:Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-15, 12:00 To jak z tym Beneszem? I z potwierdzaniem przez Łubieńskiego?
No ciekawe ta konkluzja, może sam powiesz co uważasz o niej? Napoleon twierdził, że Czesi powinni trzymać się utrzymania stosunków z Polską, ale tylko na bazie wspólnego sojuszu opartego o mocarstwo Francję. Benes zwraca uwagę o wpływie tej decyzji na system wersalski i okazuje się to obrazem złej woli w sotunku do Polski - powiedz mi jak bardzo się mylił? Przy czym to nie koniec bo całość sytuacji znamy dopiero z opracowania Dejmeka i tam jak leci:Kaminiski pisze:W rozmowie 27 I 1934 r.
z posłem polskim w Pradze Wacławem Grzybowskim oświadczył: „uważam podpisanie
waszej umowy z Niemcami za poważny cios zadany dzisiejszej polityce europejskiej”,
gdyż „oznacza to, iż pomożecie Niemcom, aby o rozbrojeniu już w ogóle nie rokowały
i przeszły definitywnie do otwartych zbrojeń”. Beneš wystąpił też z zarzutem, że strona
polska przyczynia się do tego, iż „cały tzw. francuski system europejskiego bezpieczeństwa
jest pozbawiony wartości i nasz wspólny wschodni front przeciwko niemieckiej agresywności uniemożliwiony”1
W wypowiedziach Beneša nietrudno było dopatrzyć się złej woli w stosunku do Polski
.
po czym kilka dni później zostaje sprowadzony do parteru:Dejmek pisze:eszcze 20 stycznia 1934 r. minister Benes znowu (już po raz ostatni) spotkał się w Genewie
ze swym polskim odpowiednikiem, aby jeszcze raz stanowczo mu powiedzieć, że stosunki
czechosłowacko-polskie albo mogą nadal rozwijać się w istniejącej postaci, tj. jako stosunki
poprawne „całkowicie z obu stron z pewnym indyferentyzmem", albo — po rozproszeniu
występujących nieporozumień i podejrzeń — iść „dalej ku wzajemnej współpracy, jak mówiłem Panu podczas naszych pierwszych rozmów"115
Jesteś w stanie rozróżnić klasę opracowań historycznych i gdzie kto kiedy robi pod tezę, czy łykasz wszystko jak leci, byle odpowiadało twoim tezom? ALE wracając do meritum. Mamy znów do czynienia z pominięciem istotnych szczegółów w opracowaniu Kamińskiego, gdzie Dejmek jednak zwraca uwagę na emocjonalny charakter całego zajścia, jak i emocjonalną reakcję Benesa, który i później daje temu upust:Dejmek pisze:Mimo że Benes pisał później w swoich wspomnieniach, iż o rozmowach między Berlinem
a Warszawą był informowany, w praskich kołach dyplomatycznych deklaracja niemiecko-polska wywołała niemałe poruszenie. Sam minister bez wątpienia był podpisaniem dokumentu
zaskoczony i chyba zdezorientowany, z pewnością także dlatego, że krążyło sporo pogłosek
o tajnych porozumieniach, w których rzekomo Polska dawała wyraz swojemu désintéressement
w sprawie dalszego istnienia Austrii albo Czechosłowacji116
Przypis1116
O zasadność pogłosek Benes spytał posła Grzybowskiego, który jednak nie potrafił natychmiast ich
zdementować, twierdząc, że nie otrzymał instrukcji! Por. AAN, MSZ, Wydział Wschodni, t. 5504.
Grzybowski z Pragi 28 stycznia. Poseł polski pisał, że nie widział dotąd Benesa „w stanie takiego
zgaszenia, przytłoczenia i dezorientacji"
No jednak sytuacja oraz kontekst w jakim padła ta wypowiedź wyglądała chyba jednak kompletnie inaczej niż to Kamiński próbował przedstawić, nieprawdaż? Teraz widzisz kto z tych dwóch panów bardziej manipuluje informacją? I dlaczego z większą przyjemnością wkleję opinie Dejmka, a ty z jakichś nieznanych mi powodów postanowiłeś KamińskiegoDejmek pisze:. Swojemu niezadowoleniu z poczynań dyplomacji polskiej dał jak na niego niezwykle emocjonalny wyraz również w rozmowach z dyplomatami zagranicznymi117
117 Por. np. jego wypowiedzi skierowane do posła brytyjskiego J. Addisona, które cytuje m.in. T Piszczkowski, Anglia a Polska, 1914-1939, Londyn 1975, s. 378-379.
.
Ale i z merytorycznego punktu widzenia Benes tę deklarację oceniał negatywnie. Nie wierzył, że Niemcy będą wywiązywać się z przyjętych
zobowiązań „pod względem treści oraz czasu i jest pewne, że Warszawa myli się, jeśli sądzi,
że ma na dziesięć lat spokój w kwestii granic". Ponadto deklaracja umożliwiła Berlinowi
wyjście z izolacji, w której znalazł się w poprzednich miesiącach. „Niemcy, które potrzebują
czasu na wewnętrzne umocnienie się i na zbrojenia, zyskują ten czas w większym stopniu niż
Polska". Za kolejną konsekwencję deklaracji o poważnym znaczeniu szef dyplomacji czechosłowackiej uważał, „że będzie to użyte przeciwko Francji w rokowaniach rozbrojeniowych jako
dowód pokojowości Niemiec, a zatem jako presja we Francji"118
.
Czyli trzeźwa ocena przez Benesa (w dodatku jakże prorocza) o układzie polsko-niemieckim według twojego mentora jest jaskrawym przykładem antypolskiej postawy Benesa. Zresztą tak jak i jego "sługusowska" postawa wobec mocarstw takim też była

No niestety był człowiekiem i reagował jak każdy normalny człowiek po dość sporym zaskoczeniu, a zwłaszcza gdy jeszcze 20 stycznia nastawiał się, że może uda mu się nakłonić Becka do nowej formy zbliżenia między państwami, słyszał niepokojące plotki, którym nasz nieprzygotowany ambasador nie był w stanie zaprzeczyć i dodatkowo nie dawał wiary trwałości tego mezaliansu w porównaniu do traktatu wersalskiego.
Wojciech otrząśnij się. Miał po prostu w tamtej sytuacji prawo dać sobie upust, a zwłaszcza że nie robił tego w oficjalnej formie w stronę Polaków, a w dość prywatnej rozmowie. Klasą tego człowieka było ciągle to, że jednak i po kopniaku w jaja potrafił nie tracić kursu, który wydawał mu się właściwy:
Czyli jednak wbrew emocją, były ciągle cele w jego polityce, które pomimo animozji planował realizować. Kamiński natomiast potrafił tak tą informacją manipulować jak i cytatem z Grzybowskiego, że aż mdło się robi od tej jednostronnej narracji, że tam wszystko musiało być przesiąknięte spiskami i nienawiścią do Polaków. Słowa którymi Kamiński cynicznie żongluje odnoszą się jednak do braku zaufania Benesa w zapewnienia Niemiec i wbrew co insynuuje Kamiński to Benes zasadniczo przewidział cały szereg wydarzeń i konsekwencji dla Polski. Mimo dość ostrych słów do Addisona to powiedział jak jest i jak to będzie, ale jak widać Brytyjczycy mieli inną i zawsze słuszną perspektywę jak to ładnie zauważył Łubieński:Dejmek pisze:Również teraz Benes zapewniał wprawdzie, że charakter stosunków czechosłowacko-polskich nie zmieni się i że „akcja zbliżenia się z Polską trwa", ale niezwykle ostra kampania prasy
polskiej w związku z rocznicą walk o Śląsk Cieszyński wnet dała do zrozumienia, że zmienia
się kurs polityki polskiej wobec Pragi.
Czyli przedstawiłeś tekst będący manipulacją faktów historycznych, z pominięciem niewygodnej dla autora chronologii zdarzeń i teraz oczekujesz jakiejś merytorycznej debaty na ten temat? Ty chyba sobie żarty ze mnie robisz?Zachowywali się oni trochę bez godności, na powitanie Hitlera podnosili rękę i tak dalej, tak że nawet zły na nich trochę byłem.
A propos. Mógłbyś okrasić jakimś własnym komentarzem co chciałeś przedstawić na bazie oceny amerykańskiego ambasadora? Miałem dość męczący dzień plus na koniec przejście przez twój równie męczący komentarz i jakoś odeszła mi chęć do dalszego czytania między wierszami o co ci chodzi? Dalej dyskutujemy o niechęci Benesa do Polski, czy tym razem o co innego ci chodzi? Bo z tekstu jaki wkleiłeś jest to taki poziom ogólników, że ciężko mi się wyznać o co mogło ci naprawdę chodzić.