Ale kompletnie nic nie świadczy o tym, że próbuje.
Jak to "nic nie świadczy"? Przecież broni się rękami i nogami przed wysłaniem swych żołnierzy na wojnę.
A to, że ostatnio stał się bardziej uległy wobec Putina... Efekt 2020 roku. Wcześniej miał autentyczne poparcie. Może nie aż takie jak oficjalnie, ale jednak dość wysokie. Teraz już nie ma. Podobno w 2020 roku Rosjanie byli gotowi do "bratniej pomocy". Gdyby Łukaszenka jednak władzę stracił. Teraz wie, że rządzi w dużym stopniu dzięki Rosji. A może raczej, że wbrew Rosji rządzić nie będzie. A mimo to, tam gdzie może, się opiera.
Fakty póki są takie, że Białoruś bierze udział w napaści na Ukrainę.
Ale biernie, nie czynnie. To jest jednak KOLOSALNA różnica.
Z tego co podawano jego wojska nawet przekroczyły granicę z Ukrainą i z niewyjaśnionych przyczyn nastąpiło równie nagłe ich wycofanie.
Są też informacje, że oddziałom rosyjskim towarzyszyli ludzie ze służb białoruskich. I co z tego? W działaniach wojennych, póki co, Białorusini nie uczestniczą.
Proces wasalizacji Białorusi został zasadniczo dokonany. Jaki cel osiągnęła w tym przypadku Polska?
Białoruś była wasalem Kremla już od dość dawna. De facto Rosja dotowała Białoruś. To ja się zapytam, jaki niby cel miałaby mieć Polska czy "Zachód" by utrzymywać reżim Łukaszenki? Dopłacać mu do energii czy coś podobnego? To i tak nie miałoby znaczenia, bo cokolwiek co przypominałoby wydarzenia 2020 roku odwróciłoby Łukaszenkę od Europy. Pomocy by bowiem NIE DOSTAŁ. A prędzej czy później musiałby wybory (uczciwe) przegrać. Więc "Zachód" straciłby środki nie mając w zamian nic. Bo w potrzebie i tak Rosja byłaby dla Łukaszenki użyteczniejsza.
Nie próbuj mi tu cisnąć kitu, że celem naszej polityki białoruskiej było krzewienie wartości europejskich, bo z tym UE sobie wyśmienicie radzi i nie potrzebuje naszej pomocy.

A co to są "wartości europejskie"? Celem, jeśli już, była demokratyzacja, co samo przez się nie nastawiało Łukaszenki życzliwie. Bo skierowane było przeciw niemu. Także wówczas, gdy miał autentyczne poparcie - bo oznaczałoby, że gdy je straci władzę musiałby oddać, co on wykluczał z góry.
Natomiast w naszym żywotnym interesie jest graniczyć z państwami demokratycznymi. Bo to daje najlepsze gwarancje bezpieczeństwa. O możliwościach handlu i inwestowania już nie wspomnę.
Co takiego udało się nam osiągnąć?
Na pewno nie to co na Ukrainie. Ale mam pytanie, co według ciebie powinniśmy osiągnąć? I jak?
Może troska o rodaków na Białorusi? No bo takie głosy też się kiedyś pojawiały. Tylko znów powstaje pytanie, czy im żeśmy pomogli, czy jednak zaszkodzili?
Pisanie, że zaszkodziliśmy naszym rodakom na Białorusi to trochę tak, jakbyśmy mówili iż ktoś został okradziony bo sam stwarzał okazję. I to wyłącznie jego wina, że został okradziony. Naszym rodakom na Białorusi zaszkodził Łukaszenko - tylko i wyłącznie. Nikt inny. A najbardziej pomogłaby im demokratyzacja tego kraju. Bo ta dawałaby gwarancje jednostkom, także utrzymania ich tożsamości narodowej. Inaczej Polacy na Białorusi pełniliby rolę zakładników. A my bylibyśmy szantażowani. To ma być "pomoc"? Wybacz, ale to bardzo prymitywny (i naiwny) sposób myślenia.
Niestety nasza polityka wschodnia to stek bzdur, rojeń i historia głupoty.
Nasza polityka wschodnia, przynajmniej do 2015 roku, miała duży wkład w to, że Ukraina jest tam gdzie jest. I wkład ten jest większy niż to niektórym mogłoby się wydawać. Nie można wykluczyć, że gdyby był to wkład taki jak piszesz (pogardliwie), to w tej chwili Rosjanie mieliby już zamontowaną swą marionetkę w Kijowie. I to od wielu lat. I wtedy byśmy dopiero mieli problem.
Jest dla mnie coś absurdalnego w pogardzie jaką żywimy (część z nas) dla własnej władzy, dla własnego kraju i chyba dla samych siebie. I w kompleksach jakimi jesteśmy obciążeni. U niektórych pogarda dla Polski, dla naszych władz (w sumie każdych po kolei), nawet chyba dla samych siebie wręcz się uszami wylewa. Dla mnie jest to niezrozumiałe. Bo mamy kolosalne osiągnięcia i gospodarcze i polityczne, jesteśmy ważnym elementem w europejskiej i światowej polityce, a tu .... Lepiej już dalej nie komentować.
Marmik pisał o ruchach otwierających długą drogę do poprawy stosunków między naszymi państwami.
To ja się zapytam czy robiliśmy coś, co przeszkadzało w tym rozwoju stosunków? Bo ja nic takiego nie zauważyłem.
Natomiast prawdą jest, że nasze działania mogły się nie podobać Łukaszence. Bo nie mogliśmy poprzeć jego reżimu - a tylko to gwarantowałoby dobre stosunki z jego rządem.
Przy czym te dobre stosunki skończyłyby się błyskawicznie, gdyby np. doszło do czego doszło w 2020 roku a my zachowalibyśmy przyzwoitość i nie uznali zwycięstwa Łukaszenki.
Inaczej mówiąc, z reżimem autokratycznym/autorytarnym można utrzymywać dobre stosunki tylko wówczas, gdy BEZWARUNKOWO uznaje się jego działania.
I tu powinniśmy nawiązać do przykładu rosyjskiego. Czy Niemcy utrzymywały dobre stosunki z Rosją? Odpowiedź jest chyba oczywista. Czerpali z tego korzyści, ale Rosjanie chyba jeszcze większe. Czy Niemcy starali się by te stosunki były jak najlepsze, wręcz serdeczne? Jw. - odpowiedź też jest oczywista. Czy dla dobra sprawy przymykali oczy na niektóre działania Rosji? Chyba wszyscy się zgodzą, że tak. Akceptowali je w praktyce bezwarunkowo (trochę tylko pomarudziwszy od czasu do czasu, dla pozorów). Czy zrobili co mogli? Wydaje mi się, że tak - złej woli trudno im zarzucić. I co z tego mają?
A mają to co mają TYLKO DLATEGO, że na czele Rosji stoi samowładca, który ma takie a nie inne widzi-mu-się. To jest cecha reżimu autokratycznego. KAŻDEGO.
I to, że Białorusini to nie Rosjanie (choć dla Rosjan to są Rosjanie, może nawet dla Łukaszenki też), że Białoruś to nie Rosja, że inna mentalność, inne możliwości, nie ma tu NIC do rzeczy. Bo mechanizmy podejmowania decyzji przez władzę będą takie same. Łukaszenko nie będzie miał ambicji imperialnych (choć gdyby rządził Rosją pewno by i je miał) ale jego priorytety będą podobne do putinowskich. Celem nadrzędnym zawsze będzie władza i utrzymanie się przy niej. Współpraca możliwa będzie tylko z tymi, którzy będą akceptować to co on robi.
Tak zawsze działają systemy autokratyczne/autorytarne. Rozumiem, że uważasz w tej sytuacji politykę Orbana za rozsądną i właściwą? Bo tak powinieneś uważać. Zwróć uwagę, że w konflikcie ukraińsko-rosyjskim państwa demokratyczne biorą mniej lub bardziej stronę Ukrainy. Autokratyczne zaś i autorytarne stronę Rosji. To nie jest przypadek. Wartości (czy jak kto woli priorytety, bo i tak można to ująć) w polityce mają kolosalne znaczenie. Bo wpływają na mechanizmy działania.
Jak już wspomniałem, w środowiskach prawicowych jest modne takie "cyniczno-egoistyczne" pojmowanie polityki. Altruizmu w polityce nie ma. Interesy są, ale takie spojrzenie jest naiwne. I świadczy tylko o tym, że ktoś kto tak myśli kompletnie polityki nie rozumie. Przestrzeganie pewnych zasad, lub jak kto woli wartości, jest bowiem ważne. A jest ważne bo jest opłacalne.
I to bardzo.
Tłumacz sobie jak chcesz...
Marmik, tłumaczę tak a nie inaczej, bo Ty nie chcesz. Proste. By to zmienić powinieneś podjąć dyskusję. Takie są zasady.