Agenci na najwyższych pozioma władzy są znani w każdej erze historii. Decyzje polityczne, czy militarne podejmowane na wskutek machinacji takich agentów to też nic nowego.
Gregski, mimo wszystko popadasz w skrajności tak uogólniając. Bo tak się zdarza, ale to nie jest absolutnie żadną reguła.
Natomiast w przypadku Niemiec... z tego co wyczytałem wynikałoby, że są tarcia w samej SPD. SPD należała do tych ugrupowań, które opowiadały się jednoznacznie za "ostpolitik" (zresztą, tą "ostpolitik" zapoczątkowała!). W ChD też byli jej zagorzali zwolennicy, ale socjaldemokraci byli tu chyba nawet "lepsi". Być może więc chodzi po prostu o jakieś "przyzwyczajenie" - część polityków SPD ma politykę prorosyjską "we krwi". I teraz mają takie czy inne opory. Ale ze względu na ich różne kontakty nie można też wykluczyć jakichś zakulisowych nacisków agenturalnych.
Doprawdy, trudno mi powiedzieć. Być może, mamy do czynienia ze swoistą mieszanką jednego i drugiego. Ale nie sądzę, by Niemcy byli w stanie powrócić do polityki sprzed 24.02.2022.
Twierdzę jednak, że ich centra decyzyjne były (a pewnie i nadal są) oplecione ruską siecią.
To jest prawdopodobne. Pytanie tylko w jakim stopniu.
Po aneksji Krymu i rozpoczęciu wojny w Donbasie i Ługańsku) Mimo silnych sygnałów, że coś jest mocno "nie tak" Niemcy energetycznie ochoczo oddawali się w ręce Putinowi demontując przy tym swoja armię.
Wbrew pozorom, te posunięcia Putina mogły być odpierano na swój sposób jako racjonalne. Po wydarzeniach 2014 Putin, w opinii Zachodu, chciał zablokować Ukrainie drogę do UE i NATO. Doprowadzenie do sytuacji, w której status części terytorium Ukrainy stał się niejasny (rząd nie miał nad nim kontroli) był takowym rozwiązaniem. Ani UE ani NATO nie przyjęłoby państwa mającego taki problem. I tak to odbierano na Zachodzie. Jako na swój sposób "racjonalne" (choć bandyckie) działanie Rosji. Gdyby wszystko się do tego ograniczyło, to Zachód mógłby nad tym przejść do porządku. Konflikt bowiem byłby ograniczony, nie byłoby niebezpieczeństwa jego rozprzestrzenienia, a Ukraina, powiedzmy sobie to szczerze, i tak daleka była od spełnienia formalnych wymogów, które pozwalałyby jej starać się o przyjęcie do UE.
Tak nawiasem, teraz tym bardziej tych wymogów nie spełnia i Niemcy są w tej kwestii bardzo sceptyczne. W sumie,mimo całej sympatii dla Ukrainy, słusznie. Bo przystąpienie do wspólnego rynku, musi wymagać spełnienia pewnych wskaźników - dla dobra wszystkich. Zobaczymy jak to zostanie rozwiązane. W każdym razie to co zdarzyło się w 2014 roku nie musiało budzić jakiegoś dużego niepokoju. To jednak, co zdarzyło się 24 lutego - już tak. Tu jednak jest kolosalna różnica. Stąd nie zgodzę się z taką oceną jaką prezentujesz Gregski.
Osobną kwestią jest tu niemiecki pacyfizm. Ale to już inny temat.
Dlatego od zawsze byłem przeciwny federalizacji Europy.
A to błąd. Bo akurat w tym wypadku federalizacja Europy pozwoliłaby szybciej przełamać opór Niemców - jakikolwiek by on nie był.
Tak na koniec to chyba źle oceniłem zwykłych Niemców. Wydać że przy tym wszystkim zachowali przyzwoitość.
Z tym, że zwykłym ludziom zawsze łatwiej zachowywać przyzwoitość. Niemcy (i nie tylko oni) muszą dokonać transformacji energetycznej. Do tego czasu pole ich manewru jest ograniczone. Możemy na to psioczyć, ale przy naszych powiązaniach gospodarczych, problemy Niemców szybko przerzucą się do nas. Więc zachowajmy spokój. Powinni być konsekwentni w tym co zapowiadają. Ale co nagle to po diable. Wiem, że punktu widzenia Ukraińców może to wyglądać inaczej, ale Niemcy i inne kraje pogrążone w kryzysie będą dla Ukrainy gorszym wsparciem.
A w Rosji też szykują się zmiany
Nie przejdzie. Putin ma większy sentyment do Rosji niż do ZSRR. Ale oczywiście nie można wykluczyć, że facet naprawdę zwariował.
Ale cokolwiek na potwierdzenie twojej tezy? No nie wkroczyli faktycznie.
Sam potwierdzasz. To, że nie wkroczyli jest tu najlepszym dowodem.
Co Łukaszenka im podpowiedział, że mają się zbuntować?
A ukarał kogoś? Zrobił jakieś czystki? Jeśli nie, to masz odpowiedź.
Decyzje Baćki raczej są jasne, chciał wysłać, ale mu nie wyszło. Próbujesz jakiejś karkołomnej logiki.
to by było sprzeczne z jego oficjalną narracją. Swe postępowanie tłumaczył koniecznością "ochrony" zachodniej flanki. Brednie, ale świadczące o tym, że wysłać armii na Ukrainę nie chciał. Nie z miłości do Ukraińców, ale ze strachu. Klęska jego wojsk mogła oznaczać dla niego kolosalne problemy.
Formalnie bez różnicy. Sankcjami jest tak samo obejmowany. I słusznie.
Sankcje nie są takie same. A w praktyce to jest KOLOSALNA różnica.
A kto powiedział, że mielibyśmy go utrzymywać? Tworzysz własne tezy po czym gorąco z nimi sam sobie dyskutujesz. Śmieszny jesteś.
Moment. To wyjaśnij mi jak mielibyśmy "pozyskiwać" Białoruś pod rządami Łukaszenki, jednocześnie go nie wspierając w taki czy inny sposób?
Handlujemy teraz mocno z Saudami i wieloma innymi reżimami.
I co z tego? Saudowie są daleko. Chiny są daleko. Białoruś czy Rosja są blisko. Reżimy autokratyczne są niebezpieczne gdy są blisko. Nie gdy są daleko.
Na pewno to na Ukrainie to nie nasze dzieło.
Błąd w rozumowaniu. To na Ukrainie jest m.in. naszym dziełem. Bardzo zręcznie wykonanym. Poprzez oddziaływanie na UE. Na tym m.in. polega dobra polityka, że działania nie rzucają się w oczy a efekt już tak. Znów widać u Ciebie jakieś kompleksy. Mieliśmy bardzo dobrą dyplomację i bardzo skutecznie wpływaliśmy na działania Unii. Bez nas mogło to wszystko wyglądać zupełnie inaczej.
Co do tego co powinniśmy to z pewnością stworzyć warunki do zbliżenia zaczynając od kultury i sztuki, dalej rozszerzyć naukową współpracę i co najważniejsze otworzyć możliwości handlu i dla biznesu. To było do osiągnięcia. Niestety nas takie sprawy nie interesują.
Piszesz bzdury. Bo proponujesz to, co Niemcy robili wobec Rosji - z wiadomym skutkiem. Nic cię 24 luty nie nauczył.
Takie działania były zresztą prowadzone. Tyle tylko, że inwestowanie w kraju autokratycznym jest ZAWSZE bardzo ryzykowne. Nie ma w nim bowiem wolnego rynku. Jest natomiast widzi-mi-się władzy, która może wszystko. Co odczuli niektórzy inwestorzy w Rosji. Wybory 2020 roku byłyby na Białorusi czymś podobnym. Trzeba by dokonać wyboru. Kontynuowanie takiej polityki jaką proponujesz oznaczałoby wspieranie autokratycznego reżimu Łukaszenki. A to byłaby decyzja kompromitująca - taka jak zachowanie Węgier wobec wojny w Ukrainie.
To co proponujesz nie było do osiągnięcia.
Nie musieliśmy popierać jego reżimu, tak samo jak nie musieliśmy go zwalczać.
Widać u Ciebie kompletny brak rozeznania. Milczenie w przypadku niegodziwości jest akceptacją niegodziwości. To tak samo jak w przypadku symetryzmu: wyciąganie średniej z kłamstwa i prawdy zawsze będzie dalej kłamstwem. Nie opowiadanie się przeciw Łukaszence po tym co się stało w 2020 roku oznaczałoby poparcie dla niego.
Twórz sobie dowolne teorie o uniwersalności reżimów, bo mnie to kompletnie nie interesuje.
Więc wyjaśnij mi, dlaczego obecnie Rosję popierają kraje autokratyczne lub autorytarne, za Ukrainą opowiadają się zaś demokracje?
Wspominałem już o tym. W prawicowych środowiskach popularne jet takie "cyniczno-nacjonalistyczne" rozumienie polityki. Rozumienie bardzo głupie. I zabójcze, bo negujące wartości, które mają znaczenie. Coś na ten temat mogę powiedzieć. Ale Ty Adrianie M wiesz przecież lepiej - prawda? Więc wyjaśnij mi skąd taki podział przy zajmowaniu stanowisk wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej?
...i/lub w to że nowiutkie rosyjskie Su-34 latają z bombami z lat 70.
A to chyba jest już rzecz oczywista? z tego co słyszałem, z nowoczesnego uzbrojenia się już w dużym stopniu "wystrzelali". Więc wykorzystują to co mamy. Zdjęcie rzeczywiście budzi "dreszczyk". Ale informacja o samolotach i ich uzbrojeniu mnie nie jakoś zaskakuje.
Efektywnie karzemy społeczeństwa, a tutaj różnica pomiędzy Rosjanami a Białorusinami jest ogromna.
Ale my też tak swego czasu byliśmy traktowani. I per saldo wyszło nam to na dobre. Sankcje muszą być odczuwalne, także przez społeczeństwo. Zgodzę się, że Białoruś (społeczeństwo) nie "zasłużyła" na tak surowe sankcje jak Rosja. Ale one też powinny boleć Białorusinów. Inaczej nie miałyby sensu.