Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa

czyli hobby, kultura, sztuka, wścieklizna i w ogóle offtopic...

Moderator: nicpon

Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4479
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa

Post autor: SmokEustachy »

Silna, dzielna, niezależna ni może się rozbierać.
Awatar użytkownika
Gregski
Posty: 964
Rejestracja: 2006-01-27, 21:47
Lokalizacja: Na Kociewiu albo na morzu

Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa

Post autor: Gregski »

Marmik pisze: To raczej wzmocnienie pozycji kobiet, ich niezależności, pewność siebie i siły.
No taka Angelina Jodie zawsze grała postacie pewne siebie i silne co nie przeszkadzało jej eksponować swe całkiem apetyczne wdzięki.
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4949
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa

Post autor: Marmik »

No widzisz... Jest zupelnie na odwrót tj. postać Lary Croft w ogóle zaistniała głównie dzięki seksualizacji (dla marketingu zatrudniano też modelki - ot choćby Rhona Mitra - by na różnych targach komputerowych pokazywaly swoje wdzięki odziane w obcisły strój Lary) konceptu Indiany Jonesa (początkowo bohaterem gry miał być mężczyzna w kapeluszu i z batem :wink: ). Bez tego byłaby to gra dobra, ale pewnie nie kultowa. Ciężko sobie wyobrazić by w raczej męskim świecie graczy (ale żeby nie było, nikt dziewuchom nie zabrania giercowania) przebiła się kobieca bohaterka, która wygląda pospolicie. Atrakcyjne piksele i kręcenie dupką sprawiły, że takie postaci jak Lara, Bloodrayne, czy Chun Li zdobyły status kultowych. Będąc spadkiem po grze film po prostu musiał trzymać ducha postaci, choć w nowszej wersji Alicia Vikander nie jest już taka "seksowna". To odcinanie kuponów od franczyzy pozwala na odejście od pierwowzoru, ale faktem jest, że Lara bez atrakcyjnosci nie doszłaby tu gdzie jest... i bez atrakcyjności daleko nie zajedzie, bo to filmy akcji raczej dla chłopaków.
Tak naprawdę Angelina ma jedną rolę, gdzie faktycznie gra twardzielkę z prawdziwego zdarzenia, ale wtedy praktycznie wcale się nie preży i nic nie eksponuje. Mówię o Evelyn Salt.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4479
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa

Post autor: SmokEustachy »

Ahsoka 1-2
Dobra to teraz kilka zdań bo nie chciałem spoilować:
SPOILER:
Rozumiem że to ciąg dalszy kreskówki, niemniej:
Mamy znowu Makafina, czyli poszukiwanie magicznej mapy. To już kolejny raz. Najpierw była mapa Luka, potem szukali planety w Odrodzeniu Skywalkera i wystarczy. Niech wymyślą coś nowego w końcu.
Chyba że po staremu Filoni pokazuje jak można dobrze zrobić to, co sekłele zrobiły źle. Czyli w danym momencie szukanie i rolę Makafina. Mało kto patrzy po latach przez pryzmat sekłeli i to się nie sprawdzi. Dalej mamy powtórną ucieczkę ważnego więźnia (Moff <baczność> Gideon <spocznij> uciekł wszak w Mando. Czyli też nuda. Ten schemat fabularny jest słaby: najpierw kogoś łapią a w następnym sezonie ucieka. Nuda światotwórcza nieusprawiedliwiona.
Dalej: Pojawia się dwójka indywiduów z mieczami świetlnymi i z kim się kontaktuje Ahsoka? Z jakąś Sabinką a nie z Lukiem Skywalkerem, którego powinnością jest zajęcie się sprawą i jej rozwijanie.
Filoni ma początki sklerozum i zapomniał o Luku. Jeśli w serialu nie pojawi się Luke i Grogu z Mando to będzie to porażka. Może jeszcze być krosower z Orville.
Dalej: mamy nową galaktykę, w sensie drugą. Ale co z tego skoro wszędzie jest blisko i nigdzie nie jest daleko.
Mamy tu nonszalancję scenariuszową typową dla F&F: niby założenia i przebieg fabuły OK, ale w szczegółach mamy chaos i uproszczenie i niedopracowanie. Mando się woził przez lata na krytyce sekłeli ale teraz to już za mało. Jak się nie wezmą za robotę to będzie źle.
Jest domysł, że finał 3 sezonu Mando był przepisywany na kolanie bo chcieli wykończyć klonerów w ogóle, co przekreślało rezurekcję Palpusia, ale studio kazało to zmienić na wykończenie klonowania Gideona tylko. I nie ma ślubu Mando na końcu.
Pozytywy:
1. Dużo jasnych planów filmowych.
2. Ta zielona co wygląda trochę jak Orionka może być.
3. Nawet się ogląda to jakoś znośnie. Nie jest tak zwichrowane fabularnie jak Kenobi czy Wiedźmin. Nie sadzą min w stylu Michasi Burnham czy tej Revy.
4. Dobrze przenieśli postacie kreskówkowe – nie gadajcie że nie bo tak.

Nie pękajcie bo np. taki SNW wolno się rozkręcał.

Dodano po 1 minucie 6 sekundach:
Tak się nie kończy sezonu. W dzisiejszych czasach nie robi się tzw klifczendżera (ang cliffhanger), czyli odcinka podwójnego, którego 1 część jest w jednym sezonie, a druga w następnym. Bo skancelują (ang cancel culture) serial i nie dowiemy się, jak się skończyło. Chyba że wydadzą komiks. A klifczendżerem zakończył się 2 sezon serialu Star Trek: Dziwne Nowe Światy. Sezonu nierównego. Zacznę zatem od wyliczenia największych wszeteczeństw:

1. Nie może tak być, żeby mężczyzna ratował kobietę. Tymczasem tutaj np. pkpt (przyszły kapitan) Kirk ratuje Uhurę, a kpt Pike ratuje La’an, co dodatkowo jest lejtmotywem odcinka. Tymczasem tylko silna, dzielna, niezależna może ratować mężczyznę, niczem GoGaladriel Saurona.



2. Płacz. Trochę tam płaczą, ale za każdym razem inna osoba, co rozmywa efekt. Np. La’an płacze z tęsknoty za Kirkiem, którego już nie ma i nigdy nie było. Nie walą minami jak Michasia Burnham w Discovery w ogóle. Od tych min kwaśnieje mi mleko w lodówce.

3. Serial ma formułę procedurala, czyli co do zasady odcinki stanowią zamkniętą całość, jak w Orville czy TNG. Łatwiej coś takiego pisać, bo te inne seriale to często film rozciągnięty do 10 godzin i przez to nudny. W Dziwnych Nowych Światach (SNW) scenariusze dają radę co do zasady, dla fanów jednak twórcy przygotowali odpowiednią dawkę absurdów, nonsensów i wszelakiej paranoi.

4. Odcinki są poświęcone poszczególnym bohaterom, którzy mają swoje pięć minut.

5. Liczne romanse są też wbrew. Widz oczekujący takiej Niewolnicy Isaury by był ukontentowany. Ale nie będzie on oglądał tego bo nie wie. Skąd ma wiedzieć o melodramacie który się rozgrywa?

image
**

W roku 1964 powstał pilot serialu Star Trek (The Cage). Załoga była tam inna niż ta nam znana. Kapitanem Enterprise był tam Krzysztof Pike, który przeżywał przygodę z iluzjonistami wyglądającymi jak ludzie z zadkiem na głowie. Wytwórnia stwierdziła bowiem, że tak, ale jednak nie i trzeba jeszcze jednego pilota. Weszła tam nowa obsada ze znanym nam kapitanem Kirkiem na czele. I to oni są pierwszą załogą kanoniczną. Z ekipy The Cage został tylko Spock. Serial Dziwne Nowe Światy (ang Strange New Worlds) opowiada o przygodach tej pierwszej załogi, z Pikiem, Uną, Spockiem, Uhurą, M,Bengą, Kaplicą na czele. Wprowadza tez nowe bohaterki: sternicę Ortegas, szefową ochrony (?!?) La’an. Jest jeszcze kmdr Pelia, która jest ufokiem. Ortegas mówi o sobie w trzeciej osobie. To chyba jakiś zaburzenie jest?

Mamy tu do czynienia z tragedią antyczną. Wiemy bowiem co nie wypali, bo jest to prekłel. Stworzenie prekłela jest niezwykłym wyzwaniem twórczym z przyczyn oczywistych, których nie będę rozwijał. Bohaterowie wcześniej są mniej doświadczeni i wyrobieni niż później i trzeba to uwzględniać.

**

W dziewiątym odcinku Kosmiczna rapsodia mamy do czynienia z fenomenem na skalę kosmiczną. Fala podprzestrzenna, która może usprawnić komunikację galaktyczną powoduje powstanie fali technobełkotu, w której efekcie powstaje nieoznaczoność kwantowa w której panują zasady musicalowe: ludzie chcąc wyrazić emocje zaczynają śpiewać, a jak to nie wystarcza to tańczą. I tak jest tutaj. Bardzo dobre piosenki, śpiewane w stylu musicalowym. Załoga musi poradzić sobie z tym śpiewem. Dodatkowo wpadają Klingoni, dla których jest to obraza. Śpiewanie o uczuciach, emocjach jest bowiem dla nich niehonorowe. Odcinek ten spodoba się widzom przypadkowym i wg mnie jest najlepszym odcinkiem tego serialu i najlepszym odcinkiem serialowym w tym roku. Jest on oparty na rozumie: ktoś musiał skomponować i zaaranżować piosenki, dopasować je do fabuły itp. W odróżnieniu od takich tforów jak Ring of Pała i Wiedźmin wszystko opiera się tu na myśleniu. Jest na tyle nowatorski, że publiczność dojrzeje do niego za jakiś czas. Podobnie było z Blade Runnerem, który wyprzedził swój czas.




Drugim pomysłowym odcinkiem jest siódma część Ci starzy naukowcy gdzie mamy połączone z kreskówką Lower Decks (Niskie Pokłady): na Enterprise przez portal czasoprzestrzenny dostaje się dwójka przybyszów z przyszłości 120 letniej raz a z kreskówki dwa. Odcinek ma dlatego podwójna formę: kreskówkową w kreskówce i aktorską w części aktorskiej. Pomysł ten jest wykorzystany świetnie, mamy kontrast zachowań: ci późniejsi (Boimler i Mariner) są ekstrawertyczni i emocjonalni i roztrzepani i niezorganizowani. A ci wcześniejsi tacy bardziej normalni i stonowani.

W tej sytuacji na plan pierwszy wchodzą zasady temporalne, żeby nie zmienić nic co by zmieniło przyszłość. Oczywiście nie udaje się to i przybysze wprowadzają zmiany, które jednak prostują historię. Zmieniają przyszłość na taką, jaka ma być. Mamy tu jednak zaprezentowaną połowę pętli czasowej: informacja o podróży w przeszłość powinna trafić w przyszłości do Boimlera i Mariner i wpłynąć na ich działania tak, aby do tej podróży doprowadzić. Mamy tu nieskończoną rekurencję której graficznym elementem jest obraz powstały w wyniku skierowania kamery na ekran monitora.

**

Na czołowy plan wysuwa się tu romans Spocka z Kaplicą. Krystyna Kaplica pełni funkcję pielęgniarki i w TOS podkochiwała się w Spocku. Tam to jednak wygląda tak, jakby nigdy nie wyznała i to było takie niewypowiedziane. Tutaj jednak musi się przyznać co prowadzi do romansu. Spock ma tu dziewczynę na statku i oficjalną narzeczoną na planecie Wulkan. Odbiega jeszcze od prostolinijnej osobowości późniejszego Spocka. Kombinuje i lawiruje. Cios tej miłości zadaje natomiast przybysz z przyszłości, który oświeca Kaplicę: przyszłość potrzebuje Spocka drętwiaka co przekreśla szansę na jej szczęście.

Kpt Pike z kolei romansuje z kapitanicą Betel i cierpią oni na problemy z komunikacją. Dodatkowo Pike został przeniesiony w przyszłość i wie, kiedy zginie. Co za tym idzie wie, że nie zginie do momentu w którym zginie. Dlatego ma poważne argumenty za niewiązaniem się.

La’an z kolei zostaje wciągnięta w awanturę temporalną z motywem alternatywnej rzeczywistości. Oto Romulanie intrygują i zmieniają linię czasową, ranny funkcjonariusz policji czasowej trafia na La’an i przekazuje jej te hiobowe wieści. W nowej rzeczywistości kapitanem Enterprise jest Kirk i ogólnie jest gorzej. La,an i Kirk przenoszą się niechcący w przeszłość i ruszają na ratunek naszej linii czasu. La’an zakochuje się w tym Kirku, niestety misja się kończy sukcesem i on znika. Dramat jak u Szekspira.

Jak widać dominują tu tematy miłosne zanurzone w sosie fizycznym. Mamy jeszcze słaby początek sezonu. Już mogliby tam dać nieamerykański przewód sądowy, Np. nasz z prawem do odmowy zeznań, przekładaniem rozpraw itp. Innowacyjne by to było.



**

Dziwne Nowe Światy są przedsięwzięciem w dużym stopniu komercyjnym. Liczne klęski serialu Discovery zmusiły wytwórnię do rezygnacji ze znacznej części ideologicznego rozpasania. Owszem, jest to i owo, najbardziej postępową postacią jest sternica Ortega. Przeżywa ona jednak przygody niezgodne z duchem wokizmu. Mamy liczne grono załogantek, które nie są jednak porąbane. I to się chwali. W Ringach of Pała była taka irytująca maniera, że silna, dzielna, niezależna od razu drze mordę . Normalny człowiek jak chce pożyczyć od sąsiada kosiarkę to bierze flaszkę i idzie po dobroci. A Go Galadriel od razu z mordą: co to ja jestem i nie wiecie, kogo znam i zobaczycie. To nie jest nasza cywilizacja a SNW jest. Dlatego ogląda się to w miarę bo to serial dla widzów. Wyraźnie ściga się z takim Orville na piosenki i romanse.

https://www.filmweb.pl/serial/Star+Trek ... 0/season/2
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4479
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa

Post autor: SmokEustachy »

Ahsoka Biała

W Piśmie Św znajdziemy wyzwanie i wezwanie:
>>Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście.<< Pwt 30,15-20. Jest to tekst ogólnie znany i znaczący. Mamy przed sobą dwie drogi: albo drogą Pańską, która da szczęście i drogę zaprzaństwa, która przyniesie nieszczęście i śmierć. Przenieśmy się teraz do strefy satanizmu, elgiebeta i wszelakiej dewiacji [1]:
W piątym odcinku serialu Ahsoka pojawia się duch mocy Anakina Skywalkera, który znany był wcześniej pod mianem Lorda Vadera. Jak wiemy z Powrotu Jedi zakończył on panowanie Sithów w Odległej Galaktyce spuszczając Imperatora Palpatine do szybu wentylacyjnego i ratując w ten sposób swojego syna Luka Skywalkera [2]. Teraz pojawia się on przed Ashoką, która w poprzednim odcinku przegrała walkę z Baylanem i wpadła do wody. Przypuszczalnie w tej wodzie znalazła się w niesamowitym elemencie świata przedstawionego jakim jest Świat Między Światami [3]. Świat ten jest co do swej istoty jedną z patologii tzw Filoniverse, obok rezurekcji Maula, wielorybów z silnikiem w zadku i innych. Poszlaki, jakie znajdujemy w odcinku wskazują, że Ahsoka wpadła tam cała, w sensie cieleśnie. Anakin jest zaś duchem mocy bo umarł w Powrocie Jedi, co było słuszną decyzją fabularną.
W każdym bądź razie Anakin stawia przed Ahsoką podobny wybór: żyj, albo umrzyj! Jest to ewidentna inspiracja wspomnianą Księgę Powtórzonego Prawa (Deuteronomium). W tym przypadku życie oznacza podążanie drogą Jedi, a śmierć niepodążanie. Jest też interpretacja taka, że śmierć oznacza śmierć zwykłą, czyli Ahsoka rezygnuje z ratunku, który jest niezbędny, aby przeżyła. Wpadła bowiem do morza po przegranej walce z Baylanem, który ją pokonał.
Sam Anakin, który jest zainspirowany tzw. Dobrym Łotrem, nie jest tu bez winy, bo sam ostro nabroił jako Vader. Ahsoka ma przez niego traumy gdyż obwinia się z powodu przejścia Anakina na Ciemną Stronę. Obawia się, że jako jego uczennica ma skłonność do owej Ciemnej Strony, uważa, że po Anakinie odziedziczyła tylko okrucieństwo, śmierć i zniszczenie. Że nie ma nic wartościowego do przekazania swojemu ewentualnemu padawanowi, czyli uczniowi. Padawan to taki uczeń Jedi, który pobiera nauki towarzysząc rycerzowi w rutynowej działalności. Taki giermek na nasze. Filoni w swej patologii wysłał padawanów na wojnę i kazał tym dzieciom dowodzić oddziałami klonów [4]. Cały ten absurd widać w całej jego okazałości dopiero teraz – przy okazji aktorskiego serialu a nie kreskówki. Ahsoka ma poczucie winy z powodu śmierci dowodzonych przez nią żołnierzy też.
Serial wprowadzał te wątpliwości w poszczególnych odcinkach, stąd brały się zarzuty o grę aktorską, o to, o sio. Uważnie trzeba oglądać, to się pojawi niezakończenie szkolenia, obawa przed nauczaniem itp. Baylan ma tu dużą rolę, bo ma zdolność przenikania umysłów i wyciąga na wierzch wiele obaw Ahsoki , dzięki czemu wygrywa. Ale jak ją teraz przeczyta to powinien pojąć, że nie ma szans i ewakuować się pośpiesznie, nawet w sposób niezorganizowany. Konstrukcja serialu jest koronkowa (nie to co Andor): we wcześniejszych odcinkach Filoni umieszcza strzelby, które następnie wypalają.
Anakin tłumaczy Ahsoce, że nie miała szans zapobiec jego przejściu na Ciemną Stronę i nie jest za nie odpowiedzialna, że czasy są ciężkie, że jego dziedzictwo to jest dziedzictwo wszystkich poprzednich Jedi, że ma co przejmować. Że ma czego uczyć padawana, czyli ucznia, czyli giermka. Ahsoka odrzuca pokusy Ciemnej Strony [5] i wybiera życie. Następuje figura chrztu, a więc zanurzenie w wodzie, z niej wynurza się już inna Ahsoka: Ahsoka Biała. Jest to nawiązanie do Gandalfa, który został przywrócony do życia jako Gandalf Biały po jego walce z Balrogiem. Dalej mamy nawiązanie do Jonasza, gdyż rozpoczyna się podróż w brzuchu wieloryba niczym Jonasz.
Pojawia się tu pytanie: czy taka konstrukcja serialu powoduje odpływ publiki? Ludzie zniechęcali się objawami kryzysu Ahsoki, że to niby słaba gra aktorska, że nie umiom, że scenariusz nieudany, etc. Dlatego wydaje się, że zarysowanie problemu powinno zająć góra jeden odcinek (epizod), aby nie zniechęcić widza. Podobnie było w Star Treku Dziwne Nowe Światy, gdzie z kolei bohaterowie odbiegali od tego, co zastaliśmy 60 lat temu w serii TOS. I w trakcie serialu nabierają zgodności, głównie dzięki przybyszowi z innego serialu, Niskie Pokłady, Boimlerowi. Też na początku były narzekanie na emocjonalnego Spocka i jego przerysowane uśmiechy. Ale romansu z Kaplicą nie odkręcą bo był.
Jakby to był film to by zarysowali problem w pierwszym akcie i ludzie by go przesiedzieli, skoro kupili bilety. A tu 4 odcinki to trwało 3 tygodnie, czyli miesiąc, bo 4 odcinki w 3 tygodnie wychodziły i jeszcze dodatkowy tydzień oczekiwania na 5. Odcinki wychodzą o 3 nad ranem i moje wrażenie po obejrzeniu 5 odcinka były takie:
Obejrzałem własnie szereg obrazów, które są głębokie, ale ich znaczenie jest niejasne. Jak na 3:50 no nawet nawet. Moje domysły z recki 1 połowy sezonu się spełniają. Zielona słaba, fabuła w połowie przewidywalna, a w połowie jw.
Niestety kilka razy trzeba to obejrzeć aby zatrybić o co idzie. Ale to bez gwarancji sukcesu. Jestem przerażony brakiem recepcji powyższych odniesień i oczywistych inspiracji w szerokich kręgach odbiorców, którzy nie znają tematyki niestety. W przypisach będą ciekawe linki interpretacyjne dlatego. [6]
ODPOWIEDZ