Dyskusja nie dotyczy tego czy aborcja jest złem czy nie. To rzecz oczywista. Ale, jak uczył św. Tomasz z Akwinu, nie każda rzecz, która jest naganna moralnie musi być zabraniana przez prawo.W walce ze złem (tak - złem...
Rozwiązaniem idealnym byłoby, gdyby aborcja była dozwolona i nikt jej nie wykonywał. To oczywiście utopia, ale tego typu podejście dotyczy wielu rzeczy kontrowersyjnych. Które np. dawniej były karane a obecnie już nie. System prawny musi uwzględniać zmieniającą się rzeczywistość i poglądy. Od tego nie uciekniemy. Tak jak pisałem, są pewne wymogi niezbędne do utrzymania ładu społecznego, ale wszystko to co jest poza tym podlega dyskusji.
Nie. Pozbawia szansy powstania człowieka. To trochę zmienia postać rzeczy.Aborcja jak najbardziej ogranicza prawo do życia człowieka wewnątrz swej matki.
Przykład zły, nieadekwatny do treści dyskusji. Zabójstwo człowieka jest czymś zupełnie innym niż aborcja płodu w jego wczesnym stadium. Przypomnę, że nawet obecnie płód, który został poroniony, ma status "odpadu medycznego". Czy się to komuś podoba czy nie, to są kompletnie inne sprawy.Dokładnie to samo pewnie mogliby powiedzieć panowie w czarnych mundurach w czasie dyskusji z kimś na temat człowieczeństwa niektórych grup etnicznych w 1942 roku.
Dokładnie. Innego nie widzę. Ale może Ty widzisz? Ja jestem otwarty na dyskusję. Wyjaśniłem, dlaczego moją propozycję uważam za kompromis. Ty ani nic nie zaproponowałeś, ani nie wyjaśniłeś. Przedstawiłeś tylko swoje stanowisko.Ty zaproponowałeś "Twój kompromis" i innego nie widzisz...
Czy kiedykolwiek w życiu próbowałeś wypracować jakiś kompromis? Skoro piszesz tak jak powyżej zacytowałem, to chyba nie. Mam wrażenie, że Ty w ogóle słowa "kompromis" nie rozumiesz. Poza tym znów logika się kłania. Jeśli ja proponuję jakiś kompromis, to jest bez sensu oczekiwanie, że zaraz, bez przedstawienia propozycji drugiej strony, zaproponuję jakiś nowy kompromis (bo chyba o to Ci chodzi?). Abym mógł cokolwiek powiedzieć, muszę znać propozycję drugiej strony - to chyba oczywiste? Wiem, z logiką u Ciebie jest kiepsko, ale tyle chyba rozumiesz?więc teraz wskaż jakie ustępstwa w Twoim kompromisie
Przypomnę więc jeszcze raz. Spór dotyczy tego, czy prawo ma pozwalać na aborcję czy nie. W pierwszym przypadku ma tylko określać kiedy (do kiedy) można ją uskutecznić uwzględniając względy medyczne i bezpieczeństwo kobiety. W drugim przypadku prawo zakazuje pod karą dokonywania aborcji i pomocnictwa. W drugim przypadku oczywiście nie ma mowy o żadnym kompromisie. W pierwszym, kompromisem jest to, iż decyzję pozostawia się zainteresowanym i nikt nikogo do niczego ani nie zmusza ani nie zabrania. To naturalny kompromis, możliwy do przyjęcia dla WSZYSTKICH.
Spór o to czy aborcja to "morderstwo" (implikujący podejście do kwestii prawa) związany jest ze sporem o to "kiedy człowiek staje się człowiekiem". Zdania na ten temat są BARDZO RÓŻNE i kształtowane są przez światopogląd (nauka nam wyjaśnienia nie jest w stanie dać, jeśli zaś ktoś tak twierdzi, to też jest to efekt podejścia światopoglądowego). To tym bardziej uzasadnia podejście liberalne, gdyż pozwala zminimalizować spór (pamiętajmy, że poglądy się zmieniają w społeczeństwie - patrz kwestia owego "kontekstu historycznego"). A prawo ma spory minimalizować a nie podgrzewać. Dla społeczeństwa jest to rozwiązanie korzystniejsze, łagodzące napięcia i pozwalające łatwiej utrzymać ład. Przy wolności słowa zaś nic nie stoi na przeszkodzie by przeciwnicy aborcji prowadzili swoją agitację i przekonywali innych do rezygnacji z niej (ale nie wykorzystując działań politycznych!). Jak dla mnie jest to rozwiązanie do przyjęcia, rozwiązujące problem.
Za to wypominałeś wiele innych rzeczy Marmik. Próbując też ordynarnie hejtować (choć jesteś moderatorem a "szlachectwo zobowiązuje"). Nie zauważyłem by Dobra Zmiana przekroczył granice dobrego smaku. Ty, swego czasu, czyniłeś to nagminnie. To tak nawiasem, skoro powołujesz się na konflikt ze mną.Nawet w największym konflikcie słownym z Napoleonem żaden z nas nie wypominał sobie profesji...