Chodzi o amerykański ścigacz artyleryjski (wodolot, stąd ozn.PGH) Flagstaff, pozostający w służbie w l. 1968-78. Artykuł o nim zamieszczony jest w Okrętach Wojennych nr 1/2025 (autor J. Palasek). Jako że projektowano go w pocz. l. 60. miał on być uzbrojony w rakiety, konkretnie przeciwpancerne pociski kierowane (PPK). Pomysł może wydawać się nieco dziwny, zważywszy donośność ówczesnych PPK (w większości rzędu 3-4 km) w porównaniu z typową morską artylerią. Z drugiej strony być może w przypadku starć pomiędzy podobnymi małymi jednostkami zapewne toczonymi właśnie wysokie prawdopodobieństwo trafienia PPK w porównaniu z typową bronią, małokalibrowymi działkami automatycznymi mogła wydawać się kusząca. Takie uzbrojenie miała francuska kanonierka La Combattante (P730, pierwsza z tej serii, w służbie 1964-94). Konkretnie była to taka francuska wieżyczka N.A2, instalacja podobna do tych na pojazdach opancerzonych. Obrotowa wieżyczka mieściła przyrządy celownicze i aparaturę kierowania, a po bokach miała 2 "ramiona" z pociskami. Można było załadować na nie 4 rakiety SS.11M (w wersji TCA Harpoon, z kierowaniem SACLOS) lub 2 większe SS.12M.
Auror ww. artykułu opisuje uzbrojenie Flagstaffa jako "po cztery wyrzutnie pocisków SS-11(M) na każdej burcie lub pojedynczy zestaw czterech wyrzutni pocisków SS-12(M)" - ciekawe co to miało oznaczać. Ta pierwsza kombinacja sugeruje 2 takie wieżyczki jak tamta francuska, druga - raczej jakąś inną instalację. SS.11 nie były całkiem obce Amerykanom, w 1959 wojskowi (USArmy) zakupili ich partię do prób i w 1961 wprowadzili jako uzbrojenie śmigłowców UH-1 pod lotniczym oznaczeniem AGM-22. Pozostawały w służbie do ok. 1975. Marynarka jednak nie miała z nimi doświadczenia i ostatecznie dali sobie spokój. Flagstaff otrzymał 1 działko 40 mm Boforsa, 4 wkm 12,7 mm (2xII) i 1 moździerz 81 mm Mk.2. Ten ostatni był bronią o oryginalnej konstrukcji. Ładowany był klasycznie odprzodowo, jednak miał oporopowrotnik, mechanizm spustowy i obrotową podstawę umożliwiającą ręczne naprowadzanie na cel za pomocą uchwytów z tyłu. Można więc było używać go jak klasycznego moździerza lub po załadowaniu naprowadzać ręcznie na cel, strzelając płaskotorowo nawet na wprost. Autor opisuje go jako miotacz pocisków oświetlających, jednak można było wystrzeliwać zeń dowolną standardową amunicję moździerzową tego kalibru - pociski odłamkowe, dymne i inne. W 1969 na potrzeby wojny wietnamskiej opracowano nawet pocisk typu kartaczowego zawierający 1300 strzałek rażących na odl. 180 m oraz instalację w której moździerz sprzężony był z karabinem masz. 12,7 mm zamontowanym nad lufą.
Pomysł z PPK powrócił w roku 1970. Flagstaff otrzymał wówczas do przetestowania oryginalną broń, 152 mm działowyrzutnię (armato-wyrzutnię) M81E1, służącą do wystrzeliwania PPK MGM-51 Shillelagh jak i klasycznej amunicji artyleryjskiej (klasycznej jak klasycznej, bezłuskowe naboje scalone z elektrycznym zapłonem). Mimo imponującego kalibru była to lekka broń o niskim ciśnieniu i niezbyt wysilonej balistyce - prędkość początkowa pocisku wynosiła 683 m/s (autor błędnie podaje 865 m/s, zapewne błąd drukarski). Skonstruowano ją dla lekkiego czołgu M551 Sheridan. Flagstaff otrzymał zamontowaną na dziobie wieżę z Sheridana, lekko przerobioną: górną pancerną część zastąpiono dachem z włókna szklanego dla przy oszczędzenia na masie. Próby prowadzone w latach 1970-71 wypadły pozytywnie, jednak projekt nie był kontynuowany.

Przypuszczam, że wpłynęły na to pewne rzeczy, jakie wyszły w czasie innych prób i eksploatacji czołgu Sheridan. W czasie prób w Europie okazało się, że w specyficznych warunkach meteo - przy ujemnej temperaturze i wysokiej wilgotności - dochodzi do kondensacji pary wodnej ze spalin silnika rakiety i wyrzucającego ją generatora gazu, co zakłóca sygnał kierujący (przesyłany był w wiązce IR). Można by się obawiać, że na morzu wilgotność 100% jest normą i częściej będzie z tym problem. Z kolei w czasie wojny wietnamskiej wyszły problemy z amunicją bezłuskową: materiał, z którego wykonano spalającą się łuskę (na bazie tkaniny nitrocelulozowej) źle znosił warunki tropikalne: upał i dużą wilgotność, co prowadziło do pękania łusek, wysypywania się prochu, wyłamywania się pocisku z łuski itd. W związku z tym zmodyfikowano materiał łuski, wprowadzono też plastykowe worki na naboje, zdzierane przed użyciem. Ale znowuż, można przypuszczać, że na morzu problemy takie mogłyby się nasilić.
Mam jednak pewną wątpliwość. Autor pisze o testach 152 mm działa, jak Flagstaff strzelał w różnych warunkach, w tym przy maksymalnej prędkości itd. Znalazłem podobne informacje w necie a nawet krótki filmik z tych strzelań. Ale nigdzie nie znalazłem informacji, czy strzelano tylko konwencjonalną amunicją, czy również pociskami kierowanymi Shillelagh. Na filmie widać strzelanie zwykłymi pociskami. Może ktoś z was zna takie szczegóły?