Historia niemieckiej floty wojennej do 1898 r.

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

W M Wachniewski
Posty: 181
Rejestracja: 2005-01-07, 13:05

Historia niemieckiej floty wojennej do 1898 r.

Post autor: W M Wachniewski »

Historia
niemieckiej floty wojennej do 1898 roku (1)

1. Od początków do Wojny Trzydziestoletniej
Chcąc przedstawić kompletny zarys dziejów niemieckiej floty wojennej od jej początków, musimy sięgnąć niemalże do prehistorii tego narodu. Odkąd bowiem Germanie zamieszkiwali swoją ojczyznę, odtąd też i pływali po morzach. Wojna morska zaś jest tak stara, jak i sama żegluga [1]. Nie trzeba przy tym sięgać aż do czasów przodków naszych sąsiadów z Północy – Wikingów, którzy w dawnych latach dosłownie trzęśli wybrzeżami Europy.
W tamtych czasach na morze wypływali jednak ludzie nie tylko skandynawskiego, ale i niemieckiego pochodzenia – przede wszystkim Fryzowie i mieszkańcy Dolnej Saksonii. Nie zważali na olbrzymie niebezpieczeństwa, jakie groziły ich prymitywnym jednostkom. Niejedna matka, żona, córka czy kochanka dzielnego żeglarza zanosiła gorące modły do Nehalennii – bóstwa opiekuńczego ludzi morza. Świadczą o tym poświęcone jej kamienie, których ponad dwadzieścia znaleziono na wyspie Walcheren u ujścia Schelde, a także pozostałości świątyni, poświęconej tej bogini, którą zniszczył był dopiero misjonarz imieniem Willibrord pod koniec siódmego wieku.
Należy wspomnieć także dzielnych Anglów, Sasów oraz Fryzów, którzy na swoich okrętach o dziobach i rufach wygiętych na kształt szyi łabędzia już w piątym wieku przepłynęli Morze Północne, by zgermanizować Brytanię, jak też niemiecką potęgę morską z czasów wypraw krzyżowych, która – jak świadczy o tym średniowieczna poezja niemiecka – już w dwunastym i trzynastym wieku rozbudziła we wszystkich warstwach narodu żywotne zainteresowanie sprawami morza i żeglugi.
Nie powinniśmy rzecz jasna zapomnieć dumnej floty hanzeatyckiej – przez całe stulecia pani wód Bałtyku, potrafiącej przeciwstawić się nawet potędze morskiej ówczesnej Danii.
Gdyby w owym czasie istniało już jednolite i silne państwo niemieckie – z floty Hanzy powinna była rozwinąć się flota wojenna Rzeszy, służąca interesom narodu niemieckiego. Wszyscy wielcy doby ówczesnej – wodzowie i mężowie stanu – zdawali sobie sprawę ze znaczenia floty wojennej dla potęgi politycznej i gospodarczej państwa, lecz brak jedności, nieustabilizowana sytuacja polityczna, a nade wszystko straszliwa nędza, jaką przyniosła tym ziemiom Wojna Trzydziestoletnia uniemożliwiły pospołu realizację ambitnych planów morskich. Armię lądową można od biedy nawet “wytrzasnąć spod ziemi”, ale budowa i utrzymanie floty wojennej jest bardzo kosztowne. Sławny Wallenstein, niedoszły dowódca “przyszłej” floty zdał sobie z tego sprawę, gdy w 1628 roku zabrakło mu okrętów, tak potrzebnych przy obleganiu Stralsundu.

2. Dwaj Wielcy – Elektor i Fryderyk
Pierwszym z dynastii Hohenzollernów, który kazał czerwonemu brandenburskiemu orłowi wzlecieć nad morza, był Fryderyk Wilhelm (1640-88) – Elektor, nazwany “Wielkim” już za życia, nawet przez wrogów. Wspomniany Fryderyk, walcząc przeciw Szwedom, którzy zabrali przypadające mu drogą dziedziczenia Pomorze – wynajął był w lipcu 1675 roku od holenderskiego armatora Benjamina Raulego trzy statki, uzbrojone w sumie w 48 dział oraz dwa mniejsze z szesnastoma działami. Tej małej flotylli, dowodzonej przez Jacoba Raulego (brata Benjamina), udało się już w pierwszym roku swego istnienia zdobyć szwedzką fregatę “Leopard”, która została pierwszym własnym okrętem floty Elektora.
Ten ostatni, rad z sukcesu, pracował dalej nad stworzeniem floty wojennej; nie stracił ducha nawet wtedy, gdy pokój w Saint-Germain-en-Laye (1679) pozbawił go niemal wszystkich, tak ciężko dotąd wywalczonych zdobyczy. O męstwie załóg młodej floty świadczą działania przeciw Hiszpanom, którzy zalegali Elektorowi ze spłatą długu w wysokości dwóch milionów talarów. Zdobyto szereg hiszpańskich jednostek – między innymi w Zatoce Meksykańskiej.
Jako że sukces jednych budzi czasem zawiść innych – pozostałe mocarstwa morskie nie szczędziły wysiłków, by możliwie skutecznie utrudnić życie flocie brandenburskiej i spowodować zawieszenie działań Elektora przeciw Hiszpanom. Od tego momentu flota brandenburska oddała się wyłącznie służbie handlowi, aby przyczynić się do poprawy bardzo złej wskutek wojny sytuacji ekonomicznej ludności Brandenburgii. Fryderyk Wilhelm zdawał sobie sprawę z tego, jak wielkie korzyści gospodarcze niesie z sobą posiadanie kolonii, więc już w 1680 roku wysłał swoje okręty do Gwinei i Angoli, by załogi ich podniosły na Czarnym Lądzie jego flagę i zawarły z miejscowymi władcami umowy, mocą których nad ziemiami tymi rozciągnąć się miała władza Elektora, a za banderą miał pójść handel. Tak Brandenburgia weszła w poczet potęg kolonialnych.
Flota brandenburska stopniowo urosła do 75 jednostek (w tym 35 dużych), uzbrojonych łącznie w 300 dział; mogła z powodzeniem wypełniać swe zadanie ochrony wybrzeży, ba – dałaby sobie zapewne radę w niejednej potyczce z Holendrami. Tymczasem jednak holenderska VOC [2], zazdrośnie strzegąca własnego stanu posiadania, spustoszyła brandenburską kolonię i obległa Friedrichsburg. Jednak do starcia już nie miało dojść, bowiem 29 kwietnia 1688 roku Wielki Elektor Fryderyk Wilhelm zakończył swoje pracowite i pełne chwały życie.
Po jego śmierci zarówno flota, jak i kolonie szybko upadły. Jeszcze w 1708 roku planowano wyposażyć i wysłać na pomoc dzielnym i wiernym Brandenburczykom na Czarnym Lądzie ekspedycję ratunkową, lecz zaledwie w dwadzieścia lat po śmierci Elektora żaden z dwudziestu istniejących jeszcze okrętów nie nadawał się już do tak dalekiej podróży. Musiano zatem, jak za dawnych dobrych lat, wynająć dwa statki holenderskie, lecz teraz załogi ich nie zgodziły się wypłynąć pod flagą brandenburską, obawiając się zajęcia na morzu przez siły morskie innych państw.
Król Prus, Fryderyk Wilhelm I, któremu armia pruska tak wiele zawdzięczała i którego nazwano “Królem Żołnierzy” – nie miał, niestety, horyzontów tak szerokich jak Elektor Brandenburski, więc sprzedał posiadane kolonie Holendrom za sumę ledwie 6000 dukatów. I to był niesławny koniec tak dobrze onegdaj rozpoczętego dzieła.
Fryderyk Wielki podczas Wojny Siedmioletniej, polecił w latach 1759 i 1761 zorganizować małą flotyllę z kilku uzbrojonych statków. Było to jednak zbyt mało, by stawić czoła daleko wówczas silniejszej flocie Szwecji. Po zakończeniu tej wojny król miał ręce zbyt zajęte ratowaniem swej armii, by móc przy niemal pustej kasie myśleć jeszcze i o flocie.
Tak oto myśl o flocie na długo zapadła w niepamięć. Dopiero w połowie bieżącego stulecia, wraz z ideą niemieckiej jedności, obudziła się w narodzie ponownie.

3. Republikańska Reichsmarine i marynarka wojenna Szlezwiku-Holsztyna. 1848
Już w roku 1818 planowano odtworzyć pruską flotę wojenną, ale wykonanie tych planów musiano odłożyć na później z racji tego, że przedsięwzięcie takie jest z reguły bardzo kosztowne. Od początku lat czterdziestych XIX wieku coraz mocniej dawały się słyszeć głosy, podnoszące z naciskiem sprawę zdobycia przez Rzeszę kolonii i posiadania floty wojennej. Kiedy zatem w burzliwym roku 1848 doszło do zwołania Zgromadzenia Narodowego, które miało ustanowić jedność wszystkich ziem niemieckich, do jego najważniejszych zadań zaliczono też utworzenie floty wojennej Rzeszy. Sprawa floty była o tyle ważna, że właśnie wtedy mała Dania przystąpiła do blokady niemieckich wybrzeży w celu zdławienia tamtejszego handlu morskiego.
Utworzono Komisję d/s Reichsmarine, na której czele na życzenie austriackiego arcyksięcia Johanna stanął Książę Adalbert Pruski. Jednak nawet księciu Adalbertowi – przy braku jedności poszczególnych państw niemieckich, nie kwapiących się do płacenia na flotę – nie udało się “z niczego” stworzyć floty, zdolnej przeciwstawić się Duńczykom. Mimo to 4 czerwca 1849 roku flota trzech małych parowców pod dowództwem późniejszego admirała K R Brommy’ego zdecydowanie wystąpiła przeciw duńskiej eskadrze blokującej, lecz musiała odstąpić nie wykonawszy zadania, bowiem Duńczycy wycofali się zawczasu na wody terytorialne angielskiego podówczas Helgolandu.
Po wojnie wciąż trudniej było zdobyć pieniądze na flotę i pomimo zakupu przez Prusy dwóch kolejnych okrętów – resztę z nich jesienią 1852 roku sprzedano w Bremie na licytacji za pośrednictwem niejakiego Hannibala Fischera, uzyskując ledwie 432,800 ówczesnych talarów.
W wojnie z Duńczykami wzięła też udział oddzielna flota Szlezwiku-Holsztyna. Nie mogąc zbyt wiele zdziałać przeciw Duńczykom – zdołała przecież utrzymać żeglugę do Kilonii, udaremnić blokadę ujścia rzeki Schlei i dowieść bohaterstwa w boju.

4. Flota Królestwa Prus do 1867 roku
Jak już wspominaliśmy, w Prusach już w 1818 roku myślano o flocie wojennej, jako o ewentualnej ochronie wybrzeży przed wrogimi atakami, lecz zamysły te upadły wskutek braku pieniędzy. Powrócono do tych planów w osiemnaście lat później, w 1836 roku, tworząc komisję doradczą, która miała zająć się przygotowaniem nowych odpowiedzi na liczne związane z tym pytania. Komisja ta zaleciła budowę odpowiednich umocnień brzegowych oraz utworzenie małej floty. Założono budowę pewnej liczby kanonierek wiosłowych oraz holowników w ilości po jednym na każdych sześć owych kanonierek, a także pewnej ilości żaglowych okrętów szkolnych. Na drodze do realizacji założeń – mimo, iż jak nigdy dotąd zdawano sobie sprawę z konieczności posiadania floty – stanął jednak po raz kolejny brak środków finansowych.
Pierwszy krok w kierunku morskiej potęgi zrobiono dopiero w latach czterdziestych XIX wieku. W roku 1842 zbudowano pierwsze okręty dla pruskiej floty wojennej: żaglowiec “Amazone”, który służyć miał do szkolenia sterników, podlegając Ministerstwu Handlu, i dwie tzw. Kanonenjollen. Te ostatnie, podobnie jak założone w Stralsundzie składy Marynarki Wojennej i sekcja morska przy Gwardyjskim Batalionie Saperów – podlegały administracji wojskowej.
Duszą wszystkich tych poczynań był wspomniany już wcześniej Książę Adalbert Pruski, podówczas Generalny Inspektor Artylerii. Zdolny ten człowiek już w swoich bardzo wczesnych latach zaczął był żywo interesować się sprawami Marynarki; podczas licznych podróży morskich i dogłębnych studiów poznał tę dziedzinę znakomicie, więc w 1848 roku to on stanął na czele Komisji ds. Marynarki.
Prusy nie mogły jednak jeszcze myśleć o utworzeniu floty tak silnej, by musiały się z nią liczyć morskie potęgi. Z drugiej strony nie chciano tam ograniczać się w tej mierze li tylko do wymagań chwili, lecz powzięto zamiar utworzenia marynarki wojennej, która mogłaby w przyszłości bronić portów Prus i innych państw północnoniemieckich, a także chronić niemiecki handel morski na wszystkich morzach. W tym celu, na polecenie Króla, rozpoczęto w dniu 23 maja 1848 roku budowę osiemnastu kanonierek, z których każda miała zostać uzbrojona w dwa ciężkie działa. Uzbrojono też okręt szkolny “Amazone” i parowiec “Preussischer Adler”[3], a w Ministerstwie Wojny utworzono Wydział Marynarki, na którego czele stanął Książę Adalbert. Niezbędnych oficerów przeniesiono z innych służb, w tym i częściowo z marynarki handlowej.
Nowe dzieło podjęto w całym kraju z wielkim zapałem, takież były też związane z nim nadzieje. W miastach portowych – Stralsundzie, Greifswaldzie, Danzigu [4] czy Stettinie – zaczęły powstawać specjalne komitety, które zbierały środki od prywatnych darczyńców, by wspomóc Rząd w realizacji przedsięwzięcia. Już szesnastego sierpnia 1848 roku, wśród wiwatów licznie przybyłych do miejscowej stoczni mieszkańców Stralsundu, spłynęła na wodę pierwsza z budowanych kanonierek, otrzymując nazwę “Strela-Sund”.
Młoda marynarka nie mogła jeszcze, rzecz jasna, wystąpić w wojnie przeciw Danii. Potyczka, stoczona 27 czerwca 1849 roku przez “Pruskiego Orła” z duńskim brygiem “St. Croix”, nie przyniosła rozstrzygnięcia, ale ukazała bojowego ducha pruskiej floty. W wydanym z tej okazji przez Księcia Adalberta Pruskiego rozkazie dziennym dla Marynarki Wojennej czytamy:
Dla wszystkich oficerów, podoficerów i marynarzy, którzy dotąd nie mieli okazji godnie dowieść swej dzielności w obliczu wroga, bohaterstwo kolegów będzie, jak mniemam, tym większą zachętą do wytrwałości i odwagi w walce, by nasza młoda flota zyskała szacunek w kraju i poza jego granicami.
Po wojnie lat 1848-51 Marynarka Wojenna Prus rozwijała się powoli, lecz nieustannie. W 1850 roku utworzono piechotę morską (nazywaną wtedy Marinekorps). W nowo utworzonej stoczni marynarki w Danzigu zbudowano “Danzig”, pierwszą korwetę parową napędzaną kołami łopatkowymi, zaś w Wolgast – szkuner “Frauenlob”, którego budowę wsparło kwotą dwudziestu trzech tysięcy ówczesnych talarów założone w 1848 roku Zrzeszenie Kobiet. Dwa dalsze okręty przejęto od Reichskriegsmarine; były to – zdobyty na Duńczykach koło Eckernfoerde “Gefion” i “Barbarossa”. Kolejne dwie kanonierki parowe – “Nix” i “Salamander” – zakupiono w Anglii, odsprzedając je zresztą wkrótce z powrotem w zamian za fregatę żaglową “Thetis”, pierwszy w pruskiej flocie wojennej okręt szkolny dla kadetów.
W 1852 roku flota pruska liczyła w sumie 50 rozmaitych jednostek: 3 okręty żaglowe, 5 parowych i 42 mniejsze jednostki artyleryjskie (tzw. Kanonenschaluppen i wspomniane już wcześniej Kanonenjollen).
Z kolei nadszedł czas ujęcia marynarki w trwałe ramy organizacyjne. W 1853 roku utworzono “Admiralicję”, na której czele stanął Książę Adalbert, zwany odtąd “Admirałem Pruskich Wybrzeży”. Stan osobowy marynarki podzielono na Matrosen-Korps (odpowiadający późniejszym Matrosen-Divisionen) i Werft-Korps (następnie Werft-Divisionen). Wprowadzono obowiązkowy pobór do służby we flocie, utworzono rezerwę i lokalne oddziały morskiej samoobrony (Seewehr), wzorowane na siłach lądowych.
Wielkie znaczenie dla dalszego rozwoju marynarki wojennej Prus miał podpisany w dniu 20 lipca 1853 roku układ, mocą którego w ręce pruskie przeszedł rejon ujścia Jade; powstał tam port wojenny Morza Północnego, uroczyście otwarty 17 czerwca 1869 roku, w obecności Króla i Książąt Oldenburga i Mecklenburga/Schwerina. Otrzymał nazwę Wilhelmshaven, a koszty całego przedsięwzięcia sięgnęły 9.6 miliona talarów.
Młoda marynarka miała bardzo szybko dowieść swej przydatności i poziomu wyszkolenia. Już bowiem 7 grudnia [5] 1852 roku marokańscy piraci napadli u tamtejszych brzegów na pruski statek handlowy [6]. W 1856 [7] roku książę Adalbert Pruski wyruszył na parowej korwecie “Danzig” na rozpoznanie owego rejonu. Podczas ekspedycji łódź okrętowa z Księciem na pokładzie została ostrzelana z brzegu. Tego było już za dużo; Książę Adalbert postanowił ukarać zbójeckie bractwo [8] i w niezwykle ciężkim terenie poprowadził desant swoich ludzi na ląd. Prusacy zadali piratom znaczne straty, gdy jednak ci ostatni ściągnęli znaczne posiłki – książę i jego mały oddział musiał się wycofać. Straty wyniosły siedmiu zabitych, zginął m. in. jeden oficer. 22 ludzi, w tym sam Książę Adalbert, odniosło rany.
Wydarzenie to odbiło się w świecie znacznym echem. Pewien francuski oficer, który niedługo później znalazł się na miejscu niedawnej potyczki, zapisał w swoim dzienniku:
Gdyby Prusacy rzeczywiście nie przeprowadzili tam lądowania – sądziłbym, że jest to niemożliwe.
Przyszły kolejne wyprawy. W latach 1852-53 pierwszy zespół okrętów pruskich, złożony z flagowego “Gefiona”, “Amazone” i “Mercura” pod dowództwem komodora Schroedera – pojawił się na Atlantyku. Okręty zawinęły m. in. na Maderę, do Rio, Montevideo i Buenos Aires w Ameryce Południowej oraz do licznych portów Indii Zachodnich.
W latach 1859-62 zorganizowano pierwszą ekspedycję do krajów Dalekiego Wschodu (Japonii, Chin i Syjamu [9]) w celu ożywienia handlu poprzez zawarcie rozmaitych układów i sojuszy. Dywizjonem pruskim dowodził komandor Sundewall z pokładu “Arkony”, prowadząc “Frauenloba”, “Thetis” i “Elbe”. Najpierw okręty wyruszyły po kolei do Singapuru, dokąd udał się też drogą lądową pruski poseł z delegacją, docierając na miejsce 2 sierpnia 1860 roku. W końcu 1862 roku jednostki powróciły do domu – niestety bez “Frauenloba”, który 3 września [10] 1860 roku padł pastwą tajfunu w pobliżu Dżiddy, zabierając ze sobą na dno całą załogę (4 oficerów, lekarza i 41 marynarzy). Dla młodej floty była to ciężka strata.
Los uderzył jeszcze mocniej 14 listopada 1861 [11] roku, gdy w huraganie u wybrzeży Holandii zatonął okręt szkolny dla kadetów “Amazone”. Wraz z nim zginęła cała załoga: komendant, kpt. mar. Herrmann, 4 oficerów, lekarz, 19 kadetów i 120 marynarzy.
Mimo ciężkich strat pruska marynarka wojenna pokazała, że wiązane z nią nadzieje nie są tak zupełnie płonne. Wyraził to król Prus, mówiąc w listopadzie 1861 roku w Breslau:
Flota nasza, choć jeszcze nieduża, z czasem stanie się, jak mniemam, godnym i wartościowym członem sił zbrojnych Prus. Nie służy ona li tylko wojnie, lecz winna i w czas pokoju chronić nasz handel i rozwój. Jak pokazały ostatnie miesiące – obecność naszych okrętów na morzach dalekich może (i będzie) nieść pożytek całej Ojczyźnie. Wszystkim, którzy wypełniają to wielkie, dalekosiężne dzieło – z serca za to, wyrazami szacunku i zachęty dziękuję.
Niestety – przedsięwzięta reorganizacja armii lądowej spowodowała, iż marynarkę wciąż traktowano po macoszemu. W przeciwnym wypadku flota na pewno odegrałaby znacznie większą rolę w wojnie 1864 roku, oszczędzając wiele krwi żołnierskiej, jednak w tym czasie wciąż nie dorastała jeszcze siłą do poziomu floty Danii, dysponującej już nawet jednostkami opancerzonymi! Mimo to marynarka wojenna Prus zdołała pokazać wrogowi, iż nie da się już tak łatwo blokować pruskich portów, a w bitwie koło Jasmund (17 marca) załogi jej okrętów dowiodły, że niestraszna im na morzu duńska przewaga. Jednostki pruskie uczestniczyły też w działaniach na Morzu Północnym, choć tam musiały w bitwie koło Helgolandu (9 maja) uznać wyższość silniejszego, austriackiego przeciwnika.
Wojna ta pokazała po raz kolejny, że praca nad powiększaniem siły floty postępuje zbyt wolno, a długoletnich zaległości na tym polu szybko nadrobić się nie da. Po wybuchu wojny zdecydowano się wprawdzie na zakupy okrętów w Anglii i we Francji, lecz było rzecz jasna już zbyt późno, bowiem działania dobiegły końca zanim kupione jednostki dotarły do nowych właścicieli.
Najważniejszym dla Marynarki Wojennej wydarzeniem, spowodowanym przez wojnę 1864 roku, było przeniesienie w 1865 roku głównej bazy na Bałtyku z Danziga do Kilonii, gdzie też utworzono artylerię morską.
Wojna roku 1866 skończyła się tak szybko, że flota w ogóle nie zdążyła wejść do akcji. Jedynie kilka jej jednostek, będących akurat w pobliżu Hamburga, zaatakowało twierdzę Stade i zajęło hanowerskie baterie u ujść rzek Łaby, Wezery i Ems.

5. Flota Północnoniemiecka i wojna francusko-pruska 1870-71
Po zakończeniu wojny flota pruska przeszła w posiadanie Związku Północnoniemieckiego. 1 października 1867 roku wszystkie jej jednostki podniosły nową, czarno-czerwono-złotą banderę.
Dopiero teraz przewidziano w budżecie i zatwierdzono większe sumy na obronę wybrzeża i budowę portów, opracowano też plan utworzenia floty wojennej, zakładający jej rozrost w ciągu lat dziesięciu do stanu obejmującego 16 jednostek pancernych, 20 fregat i korwet, 8 tzw. awiz [12], 22 kanonierki o napędzie parowym, 2 okręty artyleryjskie i 5 jednostek szkolnych. Przewidywano już wówczas możliwość (czy raczej prawdopodobieństwo) wybuchu wojny z Francją, gdy jednak to nastąpiło – Związek Północnoniemiecki dysponował ledwie 37 okrętami, z których jedynie 5 było opancerzonych. Marynarka wojenna Francji przewyższała tę wielkość ponad sześciokrotnie, dysponując 232 jednostkami, w tym 33 opancerzonymi.
Na szczęście sytuacja na lądzie rozwijała się pomyślnie dla strony niemieckiej – armia lądowa zdołała odnieść tak znaczące zwycięstwa, że Francuzi nie mogli sobie pozwolić na wycofywanie z frontu jakichkolwiek oddziałów z przeznaczeniem do ewentualnych desantów. Niemieckie porty i ujścia rzek chronione były zagrodami minowymi. Na wodach europejskich nie doszło w ogóle do znaczących bitew jednostek obu flot. Francuzi, nie mogąc dosłownie nic zdziałać na Bałtyku, opuścili go bardzo szybko, by połączyć siły z eskadrą Morza Północnego. Ta ostatnia tymczasem, nie mogąc przejść do ataku, bardzo szybko musiała się ograniczyć jedynie do blokady portów niemieckich.
Spośród załóg jednostek niemieckich, będących w czasie działań poza wodami Europy, prochu powąchali jedynie oficerowie i marynarze kanonierki “Meteor”. Oto bowiem w dniu 9 listopada 1870 roku w pobliżu Hawany wspomniany “Meteor” podjął walkę z silniejszym pod każdym względem francuskim awizem “Bouvet”. Okręt niemiecki, zręcznie manewrując i celnie strzelając ze swoich dział, zmusił silniejszego przeciwnika do ucieczki na hiszpańskie [13] wody terytorialne. Dowództwo “Meteora” składało się z następujących oficerów: kapitana mar. (dziś admirała i szlachcica) Knorra, porucznika mar. Kuhna, podporucznika mar. Bendemanna (dziś kontradmirała i szlachcica), młodszego lekarza dra Wiedemanna, intendenta Riemera i mechanika Pfeffera. Załoga okrętu liczyła 65 osób.
Marynarka wojenna nie wyniosła zbyt wielu laurów z wojny z Francją, choć wypełniła, podobnie jak armia, swój obowiązek. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, ile wysiłku wymagała wielodniowa służba na wyznaczonych stanowiskach i pozycjach, której celem były ochrona i patrole wzdłuż wybrzeży. Jednak praca i trudy, przez które musiały przejść załogi, a także ich służba pełniona dla ojczyzny, pozostają w cieniu świetnych zwycięstw naszych wojsk lądowych.

Przypisy tłumacza
1. ...oraz piractwo, jak bowiem pisał Goethe – Krieg, Handel und Piraterie dreieinig sind und nicht zu trennen (Wojaczka handel i piractwo trójcę stanowią niepodzielną, przekład mój, wmw).
2. VOC to Vereenigde Oostindische Compagnie, czyi sławna Kompania Wschodnioindyjska.
3. Dawna słynna, Cunardowska “Britannia”.
4. W całym tekście tłumacz używa nazw z oryginału niemieckiego.
5. U Israel i J Gebauer w swojej książce Kriegsschiffe unter Segel und Dampf (MV der DDR Berlin 1988, ss. 49 i 50) podają datę 7 lutego 1852.
6. ...bryg o nazwie “Flora” (zob. tamże).
7. Tamże inna wersja: data wyprawy na zbudowanej w 1851 roku w ówczesnym Danzigu korwecie tegoż imienia – to sierpień 1853 roku, zaś samej “potyczki pod Tres Forcas” – dokładnie 7 sierpnia 1853. P P Wieczorkiewicz (Historia wojen morskich, t II “Wiek pary”), w przypisie na str. 147 podaje datę potyczki, zgodną z wersją Autorów DKB (zob. DKB s. 296), to jest rok 1856.
8. Byli to Kabyle ze szczepu Beni-Julafa (zob. Israel/Gebauer, Kriegsschiffe..., s. 49).
9. Tj. dzisiejszej Tajlandii.
10. Dalej w tejże samej “Małej książce o Marynarce” (na “Liście okrętów skreślonych, sprzedanych i utraconych”, ss. 296 ff) jest inna data zatonięcia “Frauenloba”: 2 września 1860.
11. Dalej w tejże samej “Małej książce...” i na tejże samej liście (ss. 296 ff) jest inny rok zatonięcia “Amazone”: 1862.
12. “Awizo” to nie tylko pocztowe zawiadomienie o przesyłce, lecz także pomocnicza jednostka floty wojennej, używana głównie do celów łącznikowych.
13. Kuba, na której leży Hawana, była w tym czasie jeszcze kolonią hiszpańską.
Secretary to Mr Davy Jones
W M Wachniewski
Posty: 181
Rejestracja: 2005-01-07, 13:05

...a tu reszta tej historii

Post autor: W M Wachniewski »

Historia
niemieckiej floty wojennej do 1898 roku
(2)

6. Kaiserliche Kriegsmarine, czyli Cesarska Marynarka WojennaWspólna wojna przeciwko Francji dała wreszcie niemieckiemu narodowi to, co dla najlepszych jego synów przez całe dziesiątki lat stanowiło wytęskniony cel wszelkich dążeń – to jest zjednoczoną Rzeszę z Cesarzem z dynastii Hohenzollernów na tronie.
Marynarka Wojenna Związku Północnoniemieckiego stała się teraz Cesarską Marynarką Wojenną. Wkrótce po zakończeniu działań wojennych nastąpiło w niej szereg zmian. I tak – najwyższa jej władza, będąca zarówno dowództwem, jak i kierownictwem administracyjnym, podniesiona została do rangi Admiralicji. Na jej czele stanął generał Albrecht von Stosch. Wzrosła ilość personelu, rozdzielonego teraz pomiędzy dwa obszary z bazami w Kilonii i Wilhelmshaven. Utworzono też, wzorem sił lądowych, Akademię Marynarki, z którą połączono utworzoną wcześniej Szkołę Marynarki. Dla zapewnienia dopływu nowych kadr podoficerskich założono we Friedrichsort szkołę, zwaną “Schiffsjungenabteilung”.
Aby dotrzymać kroku rozwojowi techniki, zmieniającemu się układowi sił politycznych i nowym zadaniom, jakie stanęły przez Marynarką Wojenną – opracowano kolejny plan budowy floty, którego realizacja kosztować miała o 64 miliony talarów więcej, niż poprzedni z 1867 roku. Ów nowy plan przewidywał, że do 1877 zbudowanych zostanie dla marynarki jedenaście pancerników, tyleż samo korwet i trzy awiza.
Niestety plan ten nigdy nie został w pełni zrealizowany. Było to spowodowane w części zmiennymi poglądami na wartość bojową poszczególnych klas okrętów (na przykład – przez pewien czas przeceniano wartość bojową torpedowców, forując tę właśnie klasę kosztem innych), a z drugiej strony zbyt małą ilością pieniędzy w budżecie, przeznaczonych na rozbudowę floty.
6 czerwca 1873 roku zmarł Książę Adalbert Pruski. We wspomnieniu pośmiertnym, opublikowanym w Dzienniku Urzędowym Marynarki Wojennej, w ciepłych słowach podkreślono rolę, jaką Książę odegrał był w życiu tej części sił zbrojnych. W zakończeniu tego tekstu czytamy:
W osobie Zmarłego nasza Marynarka traci serce wierne Sprawie i jej ludziom, tak na najwyższych, jak i najniższych szczeblach hierarchii. – Całe jego dojrzałe życie poszło śladem dziecięcych i młodzieńczych marzeń, a wypełnione było pracą dla jednego celu: rozwoju ojczystej Marynarki.
Książę Adalbert był pierwszym przedstawicielem Hohenzollernów, który służył w Marynarce Wojennej. Od roku 1877 służy w niej kolejny przedstawiciel tego Rodu – Książę Henryk (Heinrich) Pruski. Już 14 sierpnia 1872 roku, w dniu swoich dziesiątych urodzin, został on mianowany podporucznikiem marynarki. Po pięciu latach wstąpił do wybranego sobie wcześnie i od serca zawodu oficera morskiego, stając się dla wszystkich wokół przykładem wierności w służbie. Przeszedłszy, jak każdy inny oficer, wszystkie szczeble drabiny służbowej, począwszy od kadeta – poznał gruntownie tajniki pracy na morzu, dowodząc między innymi szeregiem okrętów i w dniu 15 września 1895 roku otrzymał z rąk Jego Cesarskiej Wysokości awans na stopień kontradmirała.
Do roku 1893 na czele dowództwa Marynarki Wojennej stał generał A von Stosch. O nowo zbudowanych w tym czasie okrętach opowiadamy bardziej wyczerpująco w innym miejscu, jako, że większość z nich znajduje się wciąż w służbie. Tu wspomnijmy jedynie, że Niemcy stanęły w tym okresie całkowicie “na własnych nogach”, gdy chodzi o budowę morskich jednostek wojennych. Okręty liniowe “König Wilhelm”, “Kaiser” i “Deutschland” pochodzą jeszcze z Anglii, ale już pancerniki wieżowe “Preußen”, “Friedrich der Große” i “Großer Kurfürst”, jak również jednostki typu “Sachsen” i krążowniki powstały już tu na miejscu – częściowo w stoczniach cesarskich, częściowo zaś w prywatnych. Nikt już dziś nie podaje w wątpliwość faktu, iż to właśnie Cesarskiej Marynarce Wojennej okrętownictwo niemieckie zawdzięcza w znacznej części swoją wysoką pozycję w świecie.
W ciągu “kadencji” generała von Stoscha okręty nasze poniosły niemiecką flagę na wszystkie morza, pokazując rodakom żyjącym z dala od ojczyzny, że nowe państwo jest dostatecznie silne i gotowe, by chronić ich w razie jakiej potrzeby, a w ten sposób budząc i umacniając poczucie jedności wszystkich Niemców, rozrzuconych po całym świecie.
Niestety, los nadal nie szczędził flocie tragicznych katastrof. Wszyscy pamiętają zapewne jeszcze wstrząs, jaki wywołała hiobowa wieść o zatonięciu w dniu 31 maja 1878 roku naszego podówczas najnowszego okrętu liniowego, “Großer Kurfürst”, który koło Folkestone w Kanale Angielskim padł ofiarą zderzenia z pancernikiem “König Wilhelm”. Z załogi okrętu, liczącej 487 oficerów, podoficerów i marynarzy, śmierć w obcych wodach znalazło aż 269 osób.
17 września 1881 roku nieopodal Kilonii odbyła się pierwsza wielka parada niemieckiej floty wojennej, którą odbierał stary, lecz sławny Cesarz Wilhelm Wielki. Połączono ją z manewrami, podczas których “zaatakowano” z morza twierdzę Friedrichsort i przećwiczono operacje minowe, a torpedowce wykonały ćwiczebny atak na starą, wiosłową “kanonierkę”. Jego Cesarska Wysokość, całkowicie zadowolony z tego, co zobaczył, dał wyraz swoim uczuciom w specjalnym piśmie do Szefa Admiralicji, gdzie napisał m. in.:
Podczas Mojej wizyty dzisiejszej znalazłem zarówno ćwiczący zespół floty, jak i pozostałe elementy morskich sił zbrojnych w tak znakomitej kondycji, że z prawdziwą przyjemnością korzystam z okazji, by wyrazić Moje zadowolenie i przesłać słowa najwyższego uznania.
Tego samego dnia,
w uznaniu znakomitych zasług dla rozwoju Marynarki Wojennej,
generał von Stosch otrzymał Order Czarnego Orła.
W dniu 20 marca 1883 roku Szefem Admiralicji mianowany został następca generała von Stoscha – generał L von Caprivi. Piastował on to stanowisko do roku 1888, kładąc ogromne zasługi na polu organizacyjnego rozwoju Marynarki Wojennej, a szczególnie wzmocnienia jej sił torpedowych.
W tym czasie Cesarskiej Niemieckiej Marynarce Wojennej przybyło kolejne, ważne zadanie do wykonania: ochrona kolonii, w których zresztą zdobyciu tak wielki miała udział. 4 czerwca 1884 roku załoga “Möwe” uroczyście podniosła niemiecką flagę nad Togo, na zachodnim wybrzeżu Afryki, zaś 21 lipca tegoż roku – nad Kamerunem. Wkrótce potem, bo 6 sierpnia, załoga “Elisabeth” zrobiła to samo nad Angra Pequena, zaś w listopadzie – nad archipelagiem Nowej Brytanii i nad Nową Gwineą. Trudniej było we wschodniej Afryce, gdzie Deutsche Ostafrikanische Gesellschaft wynegocjowała panowanie nad Zanzibarem dopiero po długich rokowaniach z tamtejszą starszyzną. Miejscowy sułtan nie chciał nawet słyszeć o panowaniu jakichś przybyszów z Niemiec nad jego królestwem, lecz w obliczu niemieckiej eskadry, która pojawiła się u wybrzeży, poczuł się zmuszonym podpisać stosowny układ, ustępując tym samym żądaniom Niemców. Wspomnianą eskadrę tworzyły: “Bismarck”, “Gneisenau”, “Elisabeth”, “Stosch” i “Habicht”. Niestety, nie udało się skłonić większości Reichstagu, by parlament uchwalił pozyskanie dla Niemiec także wysp Samoa.
Los prześladował Cesarską Marynarkę także i za kadencji generała von Caprivi. 28 [14] października 1884 koło Agger u duńskich brzegów Morza Północnego wysztrandował szkolny bryg dla jungów “Undine”, zaś w czerwcu [15] 1885 roku w Zatoce Adeńskiej zaginęła bez śladu korweta “Augusta”. Załoga “Undine” została uratowana (z wyjątkiem jednego starszego marynarza [16]), zaś 9 oficerów i 214 podoficerów i marynarzy “Augusty” zginęło w straszliwym huraganie wraz ze swym okrętem.
W lecie 1887 roku Cesarz Wilhelm, nazywany Wielkim, zobaczył swą flotę po raz ostatni, gdy 3 czerwca kładł kamień węgielny pod budowę kanału, który po ukończeniu miał zostać nazwany przez jego wnuka “Kanałem Cesarza Wilhelma”. Dzień parady 23 okrętów wojennych i 14 torpedowców przed Jego Wysokością na wodach Kieler Föhrde [17] był po dwakroć sławnym dniem dla Marynarki. Po pierwsze – tego dnia stary a sławny Cesarz dokonał przeglądu swojej Floty po raz ostatni, po drugie zaś – tego samego dnia nasz obecny Cesarz, dotąd dowódca gwardyjskiego pułku huzarów, został oficerem Batalionu Morskiego.
Następny rok okrył naród niemiecki ciężką żałobą: 9 marca 1888 roku zmarł Cesarz Wilhelm; 15 czerwca zmarł też jego syn Friedrich, ulubieniec całego narodu, jak kraj długi i szeroki. Na tronie niemieckim zasiadł Cesarz Wilhelm II, obejmując zwierzchnictwo m. in. nad flotą wojenną. W edykcie, wydanym z tej okazji na zamku Friedrichskron, napisał, jak wielkie znaczenie ma dla niego Marynarka Wojenna, która
...wie, jaką radością napełnia Mnie zewnętrzna przynależność do niej, lecz także, jakie więzy łączą Mnie z nią od najmłodszych lat, podobnie, jak Mego kochanego Brata, księcia Henryka Pruskiego.
Poznałem głębokie poczucie honoru i obowiązku, jakim żyje Marynarka Wojenna. Wiem, że każdy i na każdym stanowisku gotów jest poświęcić życie z radością dla chwały niemieckiej bandery.
W tej zatem godzinie poważnej gotów jestem wyrazić Moją pewność, iż wytrwamy razem, w dniach dobrych i złych, w sztormie i w ciszy, mając zawsze na względzie dobro niemieckiej Ojczyzny i zawsze gotowi nie szczędzić krwi serdecznej dla chwały bandery.
Niechaj nam Bóg w staraniach naszych dopomoże.
Zainteresowanie Jego Cesarskiej Mości towarzyszy Marynarce w dniach dobrych i złych, których niestety ostatnio nie brak. Pierwsze z nieszczęść dotknęło okręty “Olga”, “Adler” i “Eber” – te same, których załogi jeszcze w grudniu 1888 roku dzielnie walczyły z krajowcami na Samoa. Oto 16 marca 1889 roku straszliwy huragan spowodował rozbicie się “Adlera” i “Ebera” na rafach w porcie Apia, zaś załodze “Olgi” udało się wprowadzić okręt na miękką plażę. W katastrofie zginęło 5 oficerów i 88 podoficerów i marynarzy. Z małego “Ebera” uratował się (jedynie cudem!) porucznik Gädecke.
Katastrofy nie oszczędzały niemieckiej marynarki także później. Oto bowiem 16 lutego 1894 roku, na nowo zbudowanym okręcie liniowym “Brandenburg” pękł w czasie prób główny rurociąg parowy, powodując natychmiastową śmierć 41 osób. 2 sierpnia tegoż samego roku podczas ćwiczeń artyleryjskich, doszło na pancerniku III klasy “Baden” do eksplozji lufy jednego z dział, wskutek czego zginęło dziewięciu, zaś rany odniosło dalszych szesnastu członków jego załogi.
28 sierpnia 1895 roku w Jammerbucht koło Skagen przewrócił się torpedowiec “S-41”; z życiem z katastrofy uszli jedynie: dowódca okrętu, porucznik mar. Langemaack, i dwaj starsi sternicy. Reszta załogi w liczbie 13 ludzi, zginęła wraz z okrętem.
Jedną z największych katastrof, jakie kiedykolwiek dotknęły naszą Marynarkę, była utrata parowej kanonierki “Iltis”, która zatonęła 23 lipca 1896 roku u wybrzeży chińskich. Okręt ten, odbywający jeden ze swoich rutynowych rejsów, znajdował się w gęstej mgle na wodach pomiędzy Kiautschou i Weihaiwei w pobliżu wzgórz Shantungu, kiedy nagle rozszalał się tajfun. Żywioł w pewnej chwili cisnął niewielkim okrętem o pobliskie skały z taką mocą, że “Iltis” natychmiast poszedł na dno, zabierając ze sobą dowódcę, wszystkich oficerów i niemal całą załogę. Tylko jedenastu marynarzy zdołało się uratować. Żadne inne nieszczęście nie wywarło tak wielkiego i trwałego wrażenia na narodzie niemieckim, ba – na całej ludzkości: pokazało ono światu, zarówno przyjaciołom jak i wrogom, że tak Cesarz, jak i cały naród mogą spokojnie polegać na bohaterstwie wszystkich, którzy służą w naszej Marynarce – bez względu na okoliczności. Widok dzielnego kapitana marynarki Otto Brauna, wznoszącego w obliczu śmierci trzykrotne “Hurra!” na cześć Cesarza, podchwycone wśród wycia wichru przez całą ginącą załogę – naprawdę podnosi na duchu: pozostali wierni aż po morski grób...
Jego Cesarska Wysokość w specjalnym edykcie, skierowanym do dowódcy Marynarki Wojennej, dał wyraz swemu bólowi po stracie okrętu i niemal całej załogi, składając równocześnie hołd poległym:
Wielkim bólem przepełniła Moje serce wieść o utracie kanonierki “Iltis”, która zatonęła wraz ze wszystkimi oficerami i większością załogi podczas pełnienia służby u wybrzeży Chin. Zginęło wielu dzielnych ludzi morza, dowodzonych przez wspaniałego i zdolnego oficera. Cała Ojczyzna wraz ze Mną pogrążona jest w żałobie, a Marynarka będzie ciepło wspominać tych, dla których wierność w służbie aż po śmierć pozostała najwyższym nakazem.
Wreszcie ostatnia w naszym rejestrze katastrofa wydarzyła się 22 września 1897 roku w ujściu Łaby, poniżej Cuxhaven: torpedowiec “S-26” został przewrócony do góry dnem przez wielką falę, nadbiegającą od strony rufy. Morze zabrało sześciu ludzi z jego załogi, w tym dowódcę, por. mar. Księcia Fryderyka (Friedricha) Wilhelma Meklemburskiego, człowieka z którym zarówno sam Cesarz, jak i cała Marynarka wiązała wielkie nadzieje, a którego przymioty charakteru cenił sobie wysoko każdy, kto tylko zetknął się z nim w życiu (jak choćby piszący te słowa [18], który był jego nauczycielem). Książę Fryderyk osobistym przykładem dowiódł, iż dowódca niemieckiego okrętu nawet w chwili śmierci bardziej troszczy się o swą załogę, niż o siebie samego.
Oby te tragiczne wydarzenia na długo pozostały ostatnimi w dziejach naszej Marynarki! Gdyby jednak miały nastąpić kolejne nieszczęścia, to bynajmniej nie osłabią one jej ducha, bowiem każdy w jej szeregach wie, że jest na świecie rzecz od życia cenniejsza, że rzeczą tą jest Ojczyzna, która nie może istnieć bez floty: nie musisz żyć, ale skoro już żyjesz – to musisz żeglować [19]!
Ludzie Marynarki Wojennej dowiedli swej odwagi, wytrwałości i zdecydowania w służbie zarówno w ciężkich chwilach katastrof, jak i w działaniach ściśle bojowych, na przykład w latach 1888-89 w Afryce Wschodniej, gdzie załogi niemieckich okrętów musiały w pocie czoła pracować na liniach morskich blokad, a nierzadko z bronią w ręku walczyć o utrzymanie kolonii, czy podczas wspomnianych już walk na Samoa.
Marynarka nasza okazała się ze wszech miar godnym reprezentantem Narodu, zdobywając sobie szacunek i podziw nawet u cudzoziemców. Tak było m. in. podczas wojny domowej w Chile w 1891 roku, gdzie eskadra niemieckich okrętów wojennych, dowodzona przez kontradm. Valois, odegrała tak znaczącą rolę.
W najnowszych dziejach Marynarki nie brak i chwil radosnych, by wymienić tylko uroczyste objęcie w posiadanie wyspy Helgoland w dniu 10 sierpnia 1890 roku, rozpoczęcie w dniu 24 czerwca 1894 roku służby w Marynarce przez Księcia Adalberta Pruskiego [20], uroczyste zakończenie budowy Kanału im. Cesarza Wilhelma i połączoną z nim – największą w dziejach świata! – rewię morską na wodach Kieler Föhrde 21 czerwca 1895 roku. Wzięło w niej udział 27 niemieckich i 53 obce okręty wojenne z 16 flot, a także dwa dywizjony niemieckich torpedowców.
Teraz wspomnijmy o ludziach, którzy od roku 1888 piastowali najwyższe stanowiska dowódcze w Marynarce Wojennej. Wtedy właśnie miejsce generała von Caprivi jako Szefa Admiralicji zajął wiceadm. hrabia von Monts, który niestety zmarł już 19 stycznia 1889 roku; kolejnym Szefem Admiralicji został wiceadm. baron von der Goltz.
30 marca 1889 roku w miejsce Admiralicji utworzono dwa naczelne organy Marynarki Wojennej: Naczelne Dowództwo, które przejęło dowodzenie, oraz Ministerstwo Marynarki Wojennej, w którego gestii znalazły się sprawy administracyjne. Szefem Naczelnego Dowództwa pozostał wiceadm. von der Goltz. Zastąpił go później adm. von Knorr, który 18 stycznia 1896 roku otrzymał z rąk Cesarza dziedziczny tytuł szlachecki. Admirał von Knorr do dziś pozostaje Naczelnym Dowódcą Marynarki Wojennej.
Pierwszym Ministrem Marynarki Wojennej został adm. Heusner, drugim – admirał Hollmann, wreszcie trzecim – w 1897 roku – kontradm. Tirpitz, mianowany na to stanowisko w uznaniu zasług, jakie położył on w dziele przygotowania i uchwalenia Ustawy o Flocie.

7. Kiautschou
Każdy Niemiec z dumą, zaś cudzoziemiec z zazdrością patrzył od dawna na rozwój niemieckiego przemysłu, handlu i żeglugi. Wśród Niemców nie brakło jednak i takich, których martwiło to, że Cesarskiej Marynarce coraz trudniej stanąć na wysokości nowych zadań, niesionych przez rozwój handlu i żeglugi. Wszystkie inne mocarstwa morskie poczyniły wielkie wysiłki, by utrzymywać swe floty wojenne na odpowiednim poziomie, ba – nawet je rozwijać! Tymczasem w Niemczech nastąpił w początkach lat osiemdziesiątych XIX wieku zastój w rozwoju eskadr liniowych i floty krążowników Cesarskiej Marynarki Wojennej. Stare porzekadło mówi, że “kto stoi w miejscu, ten się cofa” i nigdzie nie jest to bardziej widoczne, jak właśnie tu, na morzu; w razie jakiejś wojny mogłoby to stać się nawet niebezpieczne dla państwa.
Dlatego Jego Wysokość Cesarz Wilhelm II od samego początku swego panowania starał się nadrobić utracony czas i wzmocnić Marynarkę Wojenną do stanu godnego Rzeszy Niemieckiej. Miedzy innymi polecił przygotować projekt nowej ustawy o flocie wojennej, aby w ten sposób zapewnić Marynarce trwały fundament rozwoju.
Podczas, gdy nad owym projektem trwały jeszcze dyskusje – jesienią 1897 roku doszło do dwóch incydentów, które bardzo wyraźnie wskazały, jak wielkie znaczenie ma potęga morska państwa. Najpierw pewien Niemiec padł ofiarą aktu przemocy na Haiti. Niedługo potem dwa “pływające gimnazja” – okręty szkolne “Stein” i “Charlotte” – przybywając na redę Port-au-Prince wymusiły na rządzie “czarnej” Republiki wypłatę odszkodowania w wysokości dwudziestu tysięcy dolarów, opublikowanie specjalnej noty z przeprosinami oraz oddanie honorowego salutu armatniego na cześć Marynarki Wojennej Niemiec.
Drugim ze wspomnianych incydentów, który do głębi poruszył całe społeczeństwo i znacznie wzmógł przychylność Reichstagu dla spraw floty – było zamordowanie w dniu 1 listopada 1897 roku dwóch niemieckich ojców-misjonarzy, Niesa i Henlego, pracujących w prowincji Schantung w Chinach. Wszyscy aż nadto dobitnie przekonali się, że niemieckim misjonarzom w Chinach potrzebna jest skuteczniejsza niż dotąd ochrona w postaci placówki, mogącej ponadto reprezentować w tym kraju niemieckie interesy polityczne i wojskowe.
Kolejne rządy niemieckie już od dawna starały się o otwarcie swemu przemysłowi i handlowi jakiejś bramy do “Państwa Środka”. Już w 1869 roku Baron von Richthofen, profesor geologii, powróciwszy ze studialnej podróży do Chin – zwrócił uwagę na znaczenie Zatoki o nazwie Kiautschou. Od czasów owej podróży Barona zwracano też uwagę na szereg innych portów, jako wartych pozyskania przez Niemcy, lecz po rejsie kontradmirała von Tirpitza, dowódcy Dywizjonu Krążowników (a dzisiejszego Ministra Marynarki Wojennej), który odwiedził był wspomnianą Zatokę i zdecydował o jej wyborze – powrócono do pierwotnego projektu. Na wniosek von Tirpitza wysłano do wschodniej Azji inżyniera Franziusa, starszego Tajnego Radcę ds. Budownictwa, kierującego budową portu wojennego w Kilonii, by na miejscu i dokładnie zbadał panujące tam warunki. Tenże inżynier w swojej książce, zatytułowanej “Kiautschou”, tak opisał rezultaty swej podróży:
Przez cztery miesiące odwiedzaliśmy tamtejsze porty, szczególniej te, które można byłoby w jakikolwiek sposób pozyskać. W połowie czerwca rozpoczęliśmy podróż powrotną – przez Japonię i Amerykę – do kraju. Przekonałem się, że Zatoka Kiautschou na głowę bije pozostałe wchodzące w grę miejsca, tak pod względem ekonomicznym, jak i technicznym. Są tam również dogodne warunki do obrony, a ewentualne umocnienia można zbudować znacznie taniej, niż w innych portach, więc w dyskusji nad miejscem na niemiecką bazę mogłem bez wahania oddać swój głos na Kiautschou. Miejsce to miało się wkrótce okazać dogodnym również dla naszych tamtejszych misji. [...]
Natychmiast rozpoczęto stosowne rokowania o pozyskanie przez Niemcy zatoki Kiautschou. Rozmaite trudności, czynione przez chińskie władze, opóźniały ich bieg, gdy nagle wspomniane morderstwo, popełnione 1 listopada 1897 roku na misjonarzach, nadało sprawie nowy impuls. Jedynym obok Niemiec krajem, jaki mógłby wnieść pewne pretensje do Kiautschou – była Rosja, więc Cesarz Wilhelm II zwrócił się osobiście do Cara Rosji [21], by usunąć ewentualne trudności, po czym wydał wiceadmirałowi von Diederichsowi, dowódcy dywizjonu złożonego z okrętów “Kaiser”, “Prinzeß Wilhelm” i “Cormoran”, rozkaz wyjścia z Szanhgaju w morze i objęcia Zatoki Kiautschou w posiadanie w imieniu Niemiec.
W niedzielę 14 listopada 1897 roku oddział desantowy wspomnianego Dywizjonu, złożony z 30 oficerów, 77 podoficerów i 610 marynarzy – wylądował na brzegu zatoki i nie natrafiając na opór objął ją w posiadanie. Podniesiono czarno-biało-czerwoną flagę, po czym rozbrzmiało trzykrotne, gromkie “Hurra!” na cześć Jego Wysokości Cesarza Niemiec.
Żądania, postawione przez rząd Niemiec władzom chińskim, a mające zadośćuczynić zabójstwu obu ojców-misjonarzy, zostały przyjęte bez sprzeciwu. Równocześnie zawarto stosowny układ o dzierżawie, mocą którego Zatoka i tereny niezbędne do budowy portu przeszły na 99 lat we władanie Niemiec. Rząd chiński zobowiązał się ponadto nie prowadzić bez zgody rządu Niemiec żadnych prac ani działań w promieniu 50 kilometrów od Zatoki, a także pozwolił na budowę kolei oraz na eksploatację złóż węgla.
Trafność dokonanego wyboru miejsca lokalizacji bazy potwierdziło zwłaszcza “zgrzytanie zębami”, dobiegające spoza granic Niemiec. Jego Wysokość Cesarz, chcąc raz na zawsze je uciszyć i pokazać światu, że Niemcy nie wypuszczą ze swych rąk nowego nabytku – wysłał był do Kiautschou kolejny dywizjon krążowników pod dowództwem swego jedynego Brata, Księcia Henryka Pruskiego.
Przebieg wyprawy owego dywizjonu i niespotykane dotąd przyjęcie niemieckiego Księcia w stolicy Chin dowodzą pospołu, jak wielkim szacunkiem blisko i daleko cieszy się Rzesza Niemiecka pod silnym berłem młodego Cesarza, i pozwalają wierzyć w całkowite spełnienie się nadziei, jakim Cesarz dał wyraz w swoim pożegnalnym wystąpieniu, skierowanym do Księcia Henryka w dniu 16 grudnia 1897 roku.
To przemówienie, wygłoszone w Kilonii, wywarło wielkie wrażenie na całym narodzie niemieckim i pogłębiło jego zrozumienie dla przyszłych zadań, stojących przed Rzeszą. Cesarz jasno i pięknie przedstawił w nim o wagę i znaczenie floty wojennej dla całego kraju:
Drogi Henryku!
Przyjeżdżając dziś do Kilonii, wspominałem Moje poprzednie, tak liczne i radosne wizyty w tym mieście już to dla sportu, już to dla uczestnictwa w przedsięwzięciach wojskowych u Twego boku. Dziś jednak Moje serce pełne jest powagi, ponieważ zdaję sobie sprawę z ciężaru zadania, jakie stawiam przed Tobą: umacniać i rozwijać spuściznę Moich Przodków. Rejs, który Cię czeka i powierzone Ci zadanie – nie są bynajmniej niczym nowym, lecz jedynie logicznym następstwem sukcesu, którego polityczne podstawy stworzyli pospołu Mój Świętej Pamięci Dziad i jego wielki Kanclerz, a który mieczem wywalczył na polu chwały nasz Ojciec. Nic to zaiste nowego, jak tylko pierwsze wystąpienie zmartwychwstałej niemieckiej Rzeszy, realizującej w ten sposób swe zadania za morzami. Rozkwit niemieckich interesów handlowych przybrał dziś takie rozmiary, że obowiązkiem Moim jest zapewnić nowej Hanzie tę ochronę, której ma ona prawo od Rzeszy i od Jej Cesarza oczekiwać. Niemieccy Ojcowie-Misjonarze, którzy udali się za morza, by tam w pokorze pracować i nie szczędząc własnego życia szerzyć naszą wiarę na obcej ziemi i wśród obcych ludów – oddali się pod Moją ochronę, więc powinienem już na zawsze otoczyć ich opieką w chorobie i bronić przed przemocą. Dlatego operacja, na którą z Mojego polecenia wypływasz i służba, jaką wraz z towarzyszami pełnić będziesz tam za morzem – to zadanie przede wszystkim ochronne. Ma ono zapewnić handlowi ochronę tarczą wojennej bandery, a kupcom i statkom takie same prawa, jakie mają tam wszyscy cudzoziemcy.
Nie jesteśmy w handlu nowicjuszami, bo przecież Hanza była jednym z największych przedsięwzięć handlowych w historii całego świata, a miasta niemieckie wystawiały onegdaj floty, jakich wcześniej nie widywano. Lecz Hanza upadła, bo musiała; zabrakło jej istotnego elementu, a to wsparcia w Cesarstwie. Dziś jest inaczej, bowiem spełnione są dwa niezbędne warunki: istnieje Rzesza, a jej handel rozkwita. Może rozkwitnąć jeszcze bardziej, mając za sobą potęgę Państwa. Owa potęga to potęga morska. Obie są ze sobą powiązane tak ściśle, że jedna bez drugiej istnieć nie zdoła.
Jako część tej morskiej potęgi występować odtąd będzie nasza eskadra, wzmocniona Twoim dywizjonem. Jej załogi mają wspólnie i w przyjaźni z towarzyszami z innych flot bronić naszych interesów przed zakusami każdego, kto tylko chciałby nam przeszkodzić. Jako oficer Marynarki Wojennej, jesteś do tego przygotowany i takie otrzymujesz zadanie. Niechaj zatem narodowie postronni, nasi kupcy za morzem, a przede wszystkim gospodarze, z którymi przyjdzie nam mieć tam do czynienia – znają, iż niemiecki kupiec, duchowny, czy przedstawiciel innego zawodu, zawsze może liczyć na ochronę pod znakiem naszego Orła.
Wznoszę zatem tym pucharem toast za Twoje zdrowie w przekonaniu, że pomny na chwałę przodków, której ci Bogu dzięki w naszym domu dostatek, staniesz na wysokości zadania i spełnisz Moje nadzieje. Życzę Ci też szczęśliwej podróży, wypełnienia zadania i bezpiecznego powrotu. Niech żyje Jego Królewska Wysokość Książę Henryk! Hurra! Hurra! Hurra!

Przypisy tłumacza
14. Dalej w DKB... jest data o jeden dzień wcześniejsza, tj. 27 października.
15. Dla uściślenia – okręt ten zaginął po 2 czerwca 1885 roku, w drodze do Australii (zob. H J Hansen, Die Schiffe der deutschen Flotten 1848-1945, Urbes Verlag, Gräfelfing vor München, s. 46). Zanim się to stało, zdążyła i “Augusta” dać się we znaki Francuzom, działając podczas sławnej Wojny, jako okręt korsarski. W dniu 4 stycznia 1871 roku, przy samym ujściu Loary załoga “Augusty” zagarnęła jako pryz francuski bryg “St. Marc”; potem, przy ujściu Garonny – zagarnięto bark “Pierre Adolphe” i rozstrzelano francuski parowiec rządowy “Mars” (zob. Israel/Gebauer, Kriegsschiffe unter Segel und Dampf, MV der DDR 1988, s 52).
16. Dalej w DKB... wspomina się o uratowaniu całej załogi “Undine”.
17. Pisownia oryginalna; dziś pisze się to Kieler Förde.
18. ...to jest Dr Heinrich Schröder, wykładowca w Cesarskiej Szkole Oficerskiej MW w Kilonii [współautor DKB...].
19. Łac.: “Navigare necesse est...”, przekład mój, wmw.
20. Był to drugi już książę tego imienia w niemieckiej Marynarce Wojennej.
21. Mikołaja II Romanowa (1868-1918), panującego wtedy ledwie od trzech lat.
Secretary to Mr Davy Jones
ODPOWIEDZ