Okręty Royal Navy, XVII-XIX w. (1)
- Janusz Kluska
- Posty: 1160
- Rejestracja: 2006-05-14, 20:44
- Lokalizacja: Wodzisław Śląski
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
fregaty śrubowo-żaglowe
Fregaty śrubowo-żaglowe, uzbrojenie projektowane (faktyczne często się różniło, a wszystkie jednostki przechodziły z latami kolejne przezbrojenia połączone z redukcją sumarycznej liczby dział):
Severn (typu Raleigh), Leander, Phaeton, typ Constance, Phoebe (typu Indefatigable): na głównym pokładzie 30 dział haubicznych 8-calowych (po 65 cwt), na odsłoniętych pokładach 20 dział 32-funtowych (po 56 cwt) i 1 działo 68-funtowe (95 cwt).
Krzysztof Gerlach
Severn (typu Raleigh), Leander, Phaeton, typ Constance, Phoebe (typu Indefatigable): na głównym pokładzie 30 dział haubicznych 8-calowych (po 65 cwt), na odsłoniętych pokładach 20 dział 32-funtowych (po 56 cwt) i 1 działo 68-funtowe (95 cwt).
Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
Bocznokołowce
Witam, w temacie bocznokołowych jednostek Royal Navy chciałbym jeszcze zapytać o kilka okrętów zwanych Dispatch Vessel, co jak mam nadzieję określa okręt łącznikowy. Okręty te były wielkości slupów, i byłbym ogromnie wdzięczny za ich dane. Znalazłem takie jednostki : [29.03.1862] PSYCHE, [19.05.1863] SALAMIS, [31.01.1865] HELICON, [17.02.1871] VIGILANT, [10.12.1870] LIVELY, uzbrojone w dwa działa.
Chciałbym także, jeśli to możliwe, o objaśnienie jaką rolę pełniły (i jak to byłoby po polsku), wycofane okręty wojenne nazywane po angielsku station ship, receiving ship oraz mooring vessel. Z grubsza orientuję się jaka była ich rola, ale nijak nie mogę ich w ojczystym języku nazwać.
PS. Przepraszam Panie Krzysztofie za powtórzenie pytania o kanonierki Lightning etc. ale zabałaganiły mi się na starej kartce, zapomniałem je wykreślić.
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Chciałbym także, jeśli to możliwe, o objaśnienie jaką rolę pełniły (i jak to byłoby po polsku), wycofane okręty wojenne nazywane po angielsku station ship, receiving ship oraz mooring vessel. Z grubsza orientuję się jaka była ich rola, ale nijak nie mogę ich w ojczystym języku nazwać.
PS. Przepraszam Panie Krzysztofie za powtórzenie pytania o kanonierki Lightning etc. ale zabałaganiły mi się na starej kartce, zapomniałem je wykreślić.
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
bocznokołowce i wycofane okręty
Dispatch vessels to oczywiście awiza, czyli okręty łącznikowe. Chciałem jednak zauważyć, że w przypadku Royal Navy klasyfikacja małych jednostek pływających (zwłaszcza bocznokołowych) była dość umowna, zmienna, i często nie pokrywała się z rzeczywistymi funkcjami przez nie spełnianymi. Inaczej z okrętami stacjonarnymi, o które pyta Pan w dalszej części.
Wszystkie wymienione przez Pana z nazwy należały do tego samego typu Psyche z 1860, a uzupełniał je Enchantress zwodowany 2.08.1862 lub 2.02.1860. Długość między pionami 220 stóp, szerokość z poszyciem 28 stóp 2 cale, głębokość 14 stóp 6 cali, tonaż 835 ton (chociaż Helicon 837, a Lively – 842), wyporność c.985 ton. Uzbrojenie: 2 działa 20-funtowe. Dwucylindrowe silniki wahliwe o mocy 250 NHP były wykonane przez różnych wytwórców i osiągały różną moc indykowaną (Psyche – Penn, 1440; Enchantress – Penn, 1318; Helicon – Miller & Ravenhill, 1610; Salamis - Miller & Ravenhill, 1440; Lively – Penn, 1750; Vigilant – Watt & Co., 1815). Zaprojektowano je jako awiza i jachty parowe głównodowodzących, były jednymi z ostatnich bocznokołowców wcielonych do Royal Navy.
Okręty wycofane do rezerwy pełniły różnorakie funkcje i łatwiej o nich opowiedzieć niż nazwać po polsku, skoro w czasach kształtowana się tych określeń my nie mieliśmy żadnej marynarki, a okresowo i państwa. Przyznam, że nie spotkałem terminu „station ship” – może chodzi o stationary ship, guard ship. Proszę sprawdzić pisownię, lub podać jakiś okręt z nazwy, to zaraz będzie można to rozstrzygnąć. „Receiving ship” służył do czasowego przyjmowania i zakwaterowania marynarzy skierowanych na pływające, aktywne okręty, na które z różnych względów nie mogli trafić natychmiast. Pełnił zatem rolę przejściowych koszar, można go więc nazwać hulkiem koszarowym lub pływającymi koszarami. Ta druga nazwa lepiej brzmi po polsku, ale mnie się kojarzy z czymś naprawdę pływającym, tzn. mogącym zmieniać miejsce. Tymczasem taki okręt pozbawiony był już środków napędu i stał zacumowany latami w tym samym miejscu, więc „pływał” o tyle, że nie stał na dnie, ani w suchym doku. Z tych względów ja preferuję gorszy chyba językowo, ale bardziej ścisły merytorycznie, hulk (czy okręt) koszarowy.
„Mooring vessel” to jednostka do obsługi kotwicowisk, odwożąca, opuszczająca kotwice lub podnosząca, przywożąca kotwice i liny (czy łańcuchy) kotwiczne. Nie pokuszę się o formułowanie polskiej nazwy („jednostka kotwicowiska”?).
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Wszystkie wymienione przez Pana z nazwy należały do tego samego typu Psyche z 1860, a uzupełniał je Enchantress zwodowany 2.08.1862 lub 2.02.1860. Długość między pionami 220 stóp, szerokość z poszyciem 28 stóp 2 cale, głębokość 14 stóp 6 cali, tonaż 835 ton (chociaż Helicon 837, a Lively – 842), wyporność c.985 ton. Uzbrojenie: 2 działa 20-funtowe. Dwucylindrowe silniki wahliwe o mocy 250 NHP były wykonane przez różnych wytwórców i osiągały różną moc indykowaną (Psyche – Penn, 1440; Enchantress – Penn, 1318; Helicon – Miller & Ravenhill, 1610; Salamis - Miller & Ravenhill, 1440; Lively – Penn, 1750; Vigilant – Watt & Co., 1815). Zaprojektowano je jako awiza i jachty parowe głównodowodzących, były jednymi z ostatnich bocznokołowców wcielonych do Royal Navy.
Okręty wycofane do rezerwy pełniły różnorakie funkcje i łatwiej o nich opowiedzieć niż nazwać po polsku, skoro w czasach kształtowana się tych określeń my nie mieliśmy żadnej marynarki, a okresowo i państwa. Przyznam, że nie spotkałem terminu „station ship” – może chodzi o stationary ship, guard ship. Proszę sprawdzić pisownię, lub podać jakiś okręt z nazwy, to zaraz będzie można to rozstrzygnąć. „Receiving ship” służył do czasowego przyjmowania i zakwaterowania marynarzy skierowanych na pływające, aktywne okręty, na które z różnych względów nie mogli trafić natychmiast. Pełnił zatem rolę przejściowych koszar, można go więc nazwać hulkiem koszarowym lub pływającymi koszarami. Ta druga nazwa lepiej brzmi po polsku, ale mnie się kojarzy z czymś naprawdę pływającym, tzn. mogącym zmieniać miejsce. Tymczasem taki okręt pozbawiony był już środków napędu i stał zacumowany latami w tym samym miejscu, więc „pływał” o tyle, że nie stał na dnie, ani w suchym doku. Z tych względów ja preferuję gorszy chyba językowo, ale bardziej ścisły merytorycznie, hulk (czy okręt) koszarowy.
„Mooring vessel” to jednostka do obsługi kotwicowisk, odwożąca, opuszczająca kotwice lub podnosząca, przywożąca kotwice i liny (czy łańcuchy) kotwiczne. Nie pokuszę się o formułowanie polskiej nazwy („jednostka kotwicowiska”?).
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
- Janusz Kluska
- Posty: 1160
- Rejestracja: 2006-05-14, 20:44
- Lokalizacja: Wodzisław Śląski
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
Witam i dziękuję za informacje. Faktycznie ENCHANTRESS jest tego samego typu, tylko miałem go wyszczególnionego jako jacht Admiralicji. Zapewne dopiął swego i nim został.
Przy okazji umknął mi jeszcze jeden bocznokołowiec tego samego przeznaczenia, zakupiony w 1855 roku COROMANDEL (303 BM), szczególnie interesujący, bo sprzedany w 1866 roku Japonii = NARUTO. Byłbym wdzięczny za szczegóły jego konstrukcji i dziejów.
Jeśli chodzi o station ship, to oczywiście jest to termin amerykański, w DANFS jest tego pełno. Chodzi o okręty wycofane, zacumowane w porcie i do czegoś przeznaczone, pewnie chodzi o barak portowy albo coś w tym rodzaju, właśnie tego nie wiem.
Dla mooring vessel jest konieczna jakaś polska wersja, bo nie wiadomo jako o tym pisać, szczególnie, że Brytyjczycy budowali to już później jako jednostki specjalne i dalej to budują.
Serdeczne pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Przy okazji umknął mi jeszcze jeden bocznokołowiec tego samego przeznaczenia, zakupiony w 1855 roku COROMANDEL (303 BM), szczególnie interesujący, bo sprzedany w 1866 roku Japonii = NARUTO. Byłbym wdzięczny za szczegóły jego konstrukcji i dziejów.
Jeśli chodzi o station ship, to oczywiście jest to termin amerykański, w DANFS jest tego pełno. Chodzi o okręty wycofane, zacumowane w porcie i do czegoś przeznaczone, pewnie chodzi o barak portowy albo coś w tym rodzaju, właśnie tego nie wiem.
Dla mooring vessel jest konieczna jakaś polska wersja, bo nie wiadomo jako o tym pisać, szczególnie, że Brytyjczycy budowali to już później jako jednostki specjalne i dalej to budują.
Serdeczne pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
Bocznokołowce
Witam, nikt się nie obrazi za taką piękną karteczkę. Faktycznie to był TARTAR zbudowany dla obsługi linii detaszowanej P&O Kanton - Szanghaj i odsprzedany Admiralicji w 1855.
Gdyby jeszcze Mr. pothkan można było coś wymyślić na ten mooring vessel, coo ?
Serdeczne pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Gdyby jeszcze Mr. pothkan można było coś wymyślić na ten mooring vessel, coo ?
Serdeczne pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
moździerzowce i brandery
„Bomb vessels” to moździerzowce, względnie jednostki moździerzowe, okręty moździerzowe. Często, chociaż niesłusznie, używa się też w stosunku do nich nazwy „kecze moździerzowe”, którymi istotnie były kiedy je wymyślono w XVII wieku, ale absolutnie nie w zaawansowanym wieku XIX. Moździerze okrętowe były nie tylko działami wielkiego kalibru, ale przede wszystkim potwornej masy, wielkiej siły odrzutu i strzelały granatami w czasach, gdy stosowanie wybuchających pocisków było na zwykłych okrętach zabronione ze względów bezpieczeństwa. Z uwagi na bardzo krótką lufę moździerze strzelały wyłącznie stromotorowo, nie mogły więc wystawać z żadnej furty, a ustawione na najwyższym pokładzie typowego żaglowca groziłyby odstrzeleniem własnego takielunku. Ich skierowanego ostro w dół odrzutu nie wytrzymałby zwykłe pokładniki. W efekcie do używania ciężkich moździerzy (nie mówię to o lżejszych wersjach tej broni, które czasem dawało się nawet nosić w rękach) trzeba było budować specjalne okręty, właśnie moździerzowce, a do ich obsługi zatrudniano wykwalifikowanych artylerzystów, a nie marynarzy. Jednostki moździerzowe służyły do ostrzeliwania dużych celów lądowych, jak porty, twierdze, miasta, stocznie itp. Na morzu ich uzbrojenie nie mogło przydać się do niczego, więc jeśli przewidywano dłuższy okres eksploatacji takich okrętów w jakimkolwiek innym charakterze, zdejmowano moździerze, demontowano lub co najmniej zasłaniano ich stanowiska, wstawiano garść lżejszych dział i zmieniano załogę – z reguły stawały się wtedy slupami. Dwa konkretnie wymienione należały do dwóch różnych typów. Vesuvius wraz z Terror i Belzebub tworzyły typ Vesuvius o projektowanych wymiarach 102 stopy x 27 stóp x 12 stóp 6 cali, tonaż 325 ton, 1 moździerz 13-calowy, 1 moździerz 10-calowy, 2 dział 6-funtowe i 8 karonad 24-funtowych, 67 ludzi. Hecla nadał nazwę 8-jednostkowemu typowi o projektowanych wymiarach 105 stóp x 28 stóp 6 cali x 13 stóp 10 cali, tonaż 372 tony, 1 moździerz 13-calowy, 1 moździerz 10-calowy, 2 dział 6-funtowe i 8 karonad 24-funtowych, 67 ludzi. Wszystkie były „normalnymi” trójmasztowcami.
Natomiast „fireships” to brandery, czyli okręty specjalnie przystosowane do podpalania nieprzyjacielskich jednostek, głównie stłoczonych na kotwicowiskach. W czasach Drake, kiedy naprawdę odgrywały wielką rolę, brano po prostu stare i kiepskie żaglowce handlowe lub najgorsze wojenne, ładowano na nie pełno materiałów łatwopalnych, podpalano i puszczano z wiatrem lub prądem. Potem zaczęto takie okręty specjalnie i przemyślnie konstruować, by zapewnić maksymalny ciąg powietrza podtrzymujący płomienie, by maszty nie zawaliły się przed dotarciem do celu, by sterociągi nie przepalały się przedwcześnie, by nie dało się takich branderów już ugasić itd. Im były lepsze i bardziej wyspecjalizowane, tym jednak mniejsze znajdowały zastosowanie, bowiem z czasem znaleziono proste i skuteczne sposoby na obronę przed nimi. W efekcie, chociaż Anglicy bardzo długo utrzymywali oficjalnie kategorię branderów, niemal wszystkie jednostki należące do tej grupy de facto budowano, uzbrajano i eksploatowano jako slupy, nigdy niczego nimi nie podpalając. Thais nadał nazwę typowi liczącemu razem z nim 6 żaglowców wodowanych w latach 1806 i 1807, a już w 1808 wszystkie przeklasyfikowano na slupy, z czasem nawet na okręty 6 rangi. Wymiary 108 stóp 9 cali x 29 stóp 7 cali x 9 stóp, tonaż 422 tony, 55 ludzi; uzbrojenie pierwotne: na głównym pokładzie 16 karonad 24- lub 32-funtowych, na pokładach odkrytych 2 działa 9-f i 8 karonad 18-f; potem na pokładzie głównym 14 karonad 18-funtowych, na pokładzie dziobowym 2 działa 9-f.
Krzysztof Gerlach
Natomiast „fireships” to brandery, czyli okręty specjalnie przystosowane do podpalania nieprzyjacielskich jednostek, głównie stłoczonych na kotwicowiskach. W czasach Drake, kiedy naprawdę odgrywały wielką rolę, brano po prostu stare i kiepskie żaglowce handlowe lub najgorsze wojenne, ładowano na nie pełno materiałów łatwopalnych, podpalano i puszczano z wiatrem lub prądem. Potem zaczęto takie okręty specjalnie i przemyślnie konstruować, by zapewnić maksymalny ciąg powietrza podtrzymujący płomienie, by maszty nie zawaliły się przed dotarciem do celu, by sterociągi nie przepalały się przedwcześnie, by nie dało się takich branderów już ugasić itd. Im były lepsze i bardziej wyspecjalizowane, tym jednak mniejsze znajdowały zastosowanie, bowiem z czasem znaleziono proste i skuteczne sposoby na obronę przed nimi. W efekcie, chociaż Anglicy bardzo długo utrzymywali oficjalnie kategorię branderów, niemal wszystkie jednostki należące do tej grupy de facto budowano, uzbrajano i eksploatowano jako slupy, nigdy niczego nimi nie podpalając. Thais nadał nazwę typowi liczącemu razem z nim 6 żaglowców wodowanych w latach 1806 i 1807, a już w 1808 wszystkie przeklasyfikowano na slupy, z czasem nawet na okręty 6 rangi. Wymiary 108 stóp 9 cali x 29 stóp 7 cali x 9 stóp, tonaż 422 tony, 55 ludzi; uzbrojenie pierwotne: na głównym pokładzie 16 karonad 24- lub 32-funtowych, na pokładach odkrytych 2 działa 9-f i 8 karonad 18-f; potem na pokładzie głównym 14 karonad 18-funtowych, na pokładzie dziobowym 2 działa 9-f.
Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
okręty w stanie spoczynku
1) Względem okrętu Coromandel już mnie wyręczono, za co mogę tylko podziękować.
2) Dla mnie nie ma nic oczywistego, że „station ship” to termin amerykański, ale przyjmuję to do wiadomości. Pomimo że – jak Pan twierdzi – w DANFS „jest tego pełno”, chętnie widziałbym Pańskie wskazanie jakiejkolwiek konkretnej jednostki z epoki żagla lub wczesnej pary, gdzie zamieszczono rzeczony termin – przejrzałem pobieżnie wszystkie liniowce w mojej wersji drukowanej i nie znalazłem takiego określenia. Jeśli poda Pan konkretną nazwę (nazwy) będę mógł zajrzeć do wielu innych opracowań dotyczących dawnej floty amerykańskiej i porównać, co powinno dać jednoznaczne wyjaśnienie.
3) Nie twierdziłem, że dla „mooring vessel” nie jest potrzebna polska nazwa (jeden dziwoląg zresztą przecież zaproponowałem – jednostka kotwicowiska), tylko że ja nie mam zamiaru być jej autorem. Proponowane przez Panów nazwy sugerują, że chodzi tylko o hulk pełniący rolę zastępczego nabrzeża z polerami na cumy. Tymczasem większość mooring vessels całkiem aktywnie po tym kotwicowisku pływała i nikt do nich nie cumował – trudno znaleźć wspólną nazwę na jedne i drugie. Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
2) Dla mnie nie ma nic oczywistego, że „station ship” to termin amerykański, ale przyjmuję to do wiadomości. Pomimo że – jak Pan twierdzi – w DANFS „jest tego pełno”, chętnie widziałbym Pańskie wskazanie jakiejkolwiek konkretnej jednostki z epoki żagla lub wczesnej pary, gdzie zamieszczono rzeczony termin – przejrzałem pobieżnie wszystkie liniowce w mojej wersji drukowanej i nie znalazłem takiego określenia. Jeśli poda Pan konkretną nazwę (nazwy) będę mógł zajrzeć do wielu innych opracowań dotyczących dawnej floty amerykańskiej i porównać, co powinno dać jednoznaczne wyjaśnienie.
3) Nie twierdziłem, że dla „mooring vessel” nie jest potrzebna polska nazwa (jeden dziwoląg zresztą przecież zaproponowałem – jednostka kotwicowiska), tylko że ja nie mam zamiaru być jej autorem. Proponowane przez Panów nazwy sugerują, że chodzi tylko o hulk pełniący rolę zastępczego nabrzeża z polerami na cumy. Tymczasem większość mooring vessels całkiem aktywnie po tym kotwicowisku pływała i nikt do nich nie cumował – trudno znaleźć wspólną nazwę na jedne i drugie. Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
moździerzowce
Moździerzowiec, okręt moździerzowy, jednostka moździerzowa to nazwy ogólne, nie sugerujące ani określonej budowy kadłuba, ani wielkości, ani takielunku. Jeśli chcemy jednak właśnie podkreślić jakąś cechę szczególną, to oczywiście możemy używać – w ramach zdrowego rozsądku – nazw przybliżających daną podklasę. Anglicy nazywali „normalne”, duże moździerozwce „bomb vessels”, a małe – „mortar boats”, Francuzi stosowali do tych pierwszych nazwę „galiote a bombes” (póki były keczami, potem wiele innych określeń), dla drugich – canonnieres bombardes”. Z rysunków przez Pana załączonych pierwszy przedstawia całkiem spory kecz moździerzowy (zwany też keczem bombowym, jako że granaty ciężkich moździerzy nazywano bombami). Drugi to rzeczywiście maleństwo, z jednym tylko moździerzem (wszystkie typowe niosły po dwa) i to prawdopodobnie nie największego kalibru. Ciężkie pociski przechowywano na takich okrętach nie tylko osobno, ale nawet postarano się o pewną mechanizację w ich przemieszczaniu. Ze względów statecznościowych znajdowały się bardzo nisko i podniesienie ich do wylotów luf moździerzy nie było prostą sprawą. Zastosowano więc (nie twierdzę, że w każdej marynarce i na każdym okręcie) specjalne poziome płyty osadzone obrotowo na czopach; w gniazdach tych płyt leżały granaty. Podczas akcji płytę obracano, dzięki czemu pocisk dawało się łatwo wyjąć i podczepić do talii specjalnego dźwigu, którym podnoszono go na właściwą wysokość. Moździerzowce to w ogóle bardzo ciekawe jednostki – obrotowe platformy działowe instalowano na nich jeszcze przed urodzeniem się Colesa.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
- Darth Stalin
- Posty: 1202
- Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
- Lokalizacja: Płock
Odnośnie mooring vessel - może po prostu "kotwicowiskowiec"?
(jeden wyraz i ma już analogiczne wyrazy polskie - patrz "śmigłowcowiec" czy "lotniskowiec")
(jeden wyraz i ma już analogiczne wyrazy polskie - patrz "śmigłowcowiec" czy "lotniskowiec")
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
Witam, panie Krzysztofie, ma pan rację, podane przeze mnie określenie station ship (którego jest w DANFS rzeczywiście pełno), nie odnosi się do okresu omawianego w tym temacie. Przepraszam za kłopot.
Pytania o interpretacje nazw okrętów i statków nie mających odpowiedników w języku polskim są spowodowane frustracją Polaka, który nie może się prawidłowo wysłowić w swoim języku.
Może "okręt do obsługi kotwicowisk" byłby odpowiedni.
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Pytania o interpretacje nazw okrętów i statków nie mających odpowiedników w języku polskim są spowodowane frustracją Polaka, który nie może się prawidłowo wysłowić w swoim języku.
Może "okręt do obsługi kotwicowisk" byłby odpowiedni.
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.