naruszenia praw autorskich (nasze zdjęcia statków)

forum to dedykowane jest wszystkim jednostkom pływającym budowanym w celach cywilnych...

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
polsteam
Posty: 1552
Rejestracja: 2005-09-16, 21:03
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

naruszenia praw autorskich (nasze zdjęcia statków)

Post autor: polsteam »

Ostatnio spotkałem się z przypadkami naruszeń praw autorskich jednego polskiego shiplovera i fotografującego statki oraz conajmniej trzech shiploverów z zagranicy w jednym polskim czasopiśmie morskim, na websajcie jednej dużej polskiej firmy morskiej i na websajcie / w materiałach marketingowych innej znaczącej firmy morskiej, z innej "podbranży".

Na razie nie podaję nazw tych firm, bo albo sprawy zaczęły dopiero być z nimi wyjasniane i są w toku, więc można im dac trochę czasu na prawidłowe "załatwienie" przypadków tych naruszeń, albo jeszcze nie zaczęły być wyjasniane, ale będą w niedalekiej przyszłości...


Dodam, że w tych ostatnich dniach, gdy "zderzyłem" się z tym tematem - nie zauważyłem / nie wykryłem JAK MI SIĘ WYDAJE, na 1szy rzut oka, przypadków naruszeń praw autorskich wobec INNYCH polskich shiploverów / fotografujących statki, poza tym jednym, wspomnianym wyżej, który już zna sprawę.
Ale ja nie przeglądałem całego polskiego Internetu i materiałów marketingowych wszystkich polskich firm - rzecz jasna... więc jeśli ktoś ma pewne podejrzenia co do domniemanych przypadków naruszeń praw autorskich - niech się nimi tu podzieli...


W wątku mile widziane będa też opowieści o PRZESZŁYCH przypadkach naruszeń praw autorskich. I - zwłaszcza jeśli "naruszacz", jak to się mówi "walnął skruchę" i właściwie załatwił sprawę / sprawa została załatwiona polubownie - NIE CHODZI tu o podawanie nazw tcyh firm, a jedynie o OGÓLNY opis przypadku i sposób / tok załatwienia sprawy - jak się udało poszkodowanemu wyegzekwować swoje prawa.
Chodzi także o poznanie "ogólne" takich przypadków, żebyśmy mogli Z GRUBSZA poznac rozmiary zjawiska... na co zwracać uwagę... gdzie najczęściej można się spotkać z przypadkami naruszeń praw autorskich, etc.

Natomiast, gdy sprawa nie została uregulowana przez "naruszacza" satysfakcjonująco - myślę, że można "po nazwiskach", żeby inni wiedzieli, na kogo należy zwracać baczniejszą uwagę...


Warto tu przywołac przykład / przypadek (już chyba dawniejszy niż sprzed roku), w którym wykrycie użycia zdjęcia jednego z uczestników niniejszego forum w gazetce dla klientów pewnej znanej marki / producenta wyposażenia okrętowego z Niemiec skończyła się tym, że firma ta zapłaciła należne honorarium autorowi.


Na shipspotting.com ship-fociarze informują się (na tamtejszym forum) o podejrzeniach zaistnienia przypadków naruszeń praw autorskich.


Chciałbym zaapelować do uczestników forum, by (najlepiej na tym forum) informowali o przypadkach, w których mają podejrzenie, że jakieś zdjęcie mogło być uzyte bez zgody autora...

...również w przypadku podejrzenia użycia zdjęć ludzi z zagranicy (np. zdjęć z shipspotting.com) przez wydawców i firmy polskie, po to, by uczulić fotografujących w Polsce na zwracanie uwagi na te firmy, bo skoro naruszają one prawa autorskie "zagraniczniaków", to równie dobrze może im się przytrafić naruszenie praw autorskich kogoś z nas (uczestników niniejszego forum).
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6843
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Post autor: AvM »

OW i MISIO i inne polske , czy tez wschodnioeuropwjskie publikacje to nic a tylko naruszenie praw autorskich.

Problem na ile jest to karalne ?
Problem na ile jest to scigalne ?
Czy komus na tym zalezy, czy nie ?

Zeby to scigac trzeba tez miec forse na adwokatow i koszty sadowe !

Te kilka zdjec to rzecz smieszna :-)

avm
Awatar użytkownika
polsteam
Posty: 1552
Rejestracja: 2005-09-16, 21:03
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: polsteam »

nie trzeba mieć pieniędzy na adwokatów, bo:

1. w większości przypadków udaje się polubownie i korzystnie dla autora załatwić sprawę, pod warunkiem, że się kiwnie palcem - napisze list do winowajcy, etc.

traktowanie problemu "en mass" i w związku z tym "machanie na niego ręką" ("eee... wszyscy kradną zdjęcia, to zjawisko na dużą skalę.. i tak się z nimi nie wygra, nie warto próbować") zamiast w konkretnych przypadkach interweniować (zwrócić się do winowajcy w swojej sprawie - w obronie własnych praw autorskich w każdym konkretnym przypadku, lub poinformować innego poszkodowanego, gdy się coś znalazło, co do czego istnieje podejrzenie, że jest materiałem wykorzystanym bez wiedzy (poszkodowanego) autora)...
...toruje jedynie drogę do zataczania przez omawiany tu proceder coraz większych kręgów...
bezkarność zachęca winowajców do recydywy... a bezkarność zaczyna się od braku interwencji (choćby zwrócenia winowajcy uwagi i próby polubownego załatwienia sprawy)

2. jeżeli list nie pomaga i samemu nie chce się wynajmować adwokata - zawsze zostaje ZPAF (nawet jeżeli nie jest się członkiem tej organizacji i nawet jeżeli nie jest się profesjonalnym fotografikiem)
http://www.zpaf.pl/pl/content/prawa_aut/zarzadzanie.php

3. jeżeli list nic nie dał, a naruszenie jest małe w opinii poszkodowanego ("nie chce mi się wszczynać procedur dla tego jednego zdjęcia, które mi ukradli i w niewielkim nakładzie, w mało popularnym wydawnictwie opublikowali"), to powinno się publicznie (np. na takim forum, jak to, a także na forach fotograficznych) o takim przypadku naruszenia informować:
- to może winowajcę przynajmniej odstraszać od dalszego uprawiania procederu, a w niektórych przypadkach nawet skłonić do polubownego załatwienia sprawy, której po pierwszym liście do niego, nie chciał załatwić...
- to ostrzeże innych fotografujących i uczuli na to, by "pilnowali" na przyszłość winowajcę
- każde publiczne napiętnowanie winowajcy - naruszacza praw autorskich (oczywiście z dokładnym opisem i udokumentowaniem konkretnego przypadku) przyczynia się do propagowania wiedzy i świadomości o prawach autorskich, a przez to zmniejsza na przyszłość potencjalne rozmiary tego zjawiska...



ważne jest też to, że:

Prawo autorskie i jego ochrona dotyczy wszystkich utworów fotograficznych. Utwór fotograficzny został wyszczególniony w ust. 2 art. 1 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Przedmiotem prawa autorskiego są wszelkie utwory fotograficzne, czyli zarówno utwory zawodowych fotografów jak i amatorów, niezależnie od tego czy są członkami Związku Polskich Artystów Fotografików (lub innych związków twórczych) czy nie są.




http://www.templetons.com/brad/copymyths.html

10 najczestszych, mylnych pogladow o prawie autorskim

Autor: Brad Templeton

Tlumaczenie: Adam Morawiec

Niniejszy tekst stanowi probe wyjasnienia pewnych blednych pogladow na temat prawa autorskiego, z ktorymi dosc czesto mozna spotkac sie w Sieci. Omowione zostaly rowniez kwestie dotyczace prawa autorskiego w odniesieniu do tekstow publikowanych w grupach dyskusyjnych USENETu.

1) "Jesli nie ma notki o prawie autorskim, to dany utwor nie jest chroniony tym prawem."

Nieprawda. Moze w przeszlosci tak bylo, ale obecnie wiekszosc liczacych sie panstw przestrzega tzw. Konwencji Bernenskiej o Prawie Autorskim. Na przyklad w USA wszystkie przejawy oryginalnej i indywidualnej tworczosci, ktore powstaly po 1 kwietnia 1989, sa objete ochrona prawa autorskiego bez wzgledu na to, czy widnieje na nich odpowiednia notka czy nie. Ilekroc wiec ma sie do czynienia z jakimkolwiek przejawami indywidualnej dzialalnosci innych osob, to nalezy zalozyc, ze nie wolno ich powielac, chyba ze wie sie, ze jest inaczej. Sa oczywiscie stare dziela, ktore niezauwazenie utracily ochrone w ramach prawa autorskiego [tzw. dziela martwej reki], ale szczerze mowiac nawet w takich przypadkach nie warto ryzykowac, jesli sie nie wie na pewno.

To prawda, ze umieszczenie odpowiedniej notki wzmacnia ochrone, ostrzegajac ludzi i pozwalajac ewentualnie uzyskac w sadzie wieksze lub dodatkowe odszkodowanie, ale umieszczanie jej nie jest konieczne. Jesli jakis material wyglada na chroniony prawem autorskim, powinno sie zalozyc, ze jest on tym prawem rzeczywiscie chroniony. Ma to na przyklad zastosowanie do wszelkiego rodzaju ilustracji. Nie wolno wiec skanowac zdjec z czasopism i umieszczac ich w Sieci. Nie powinno sie rowniez publikowac w Sieci materialow nieznanego pochodzenia.

Poprawna forma notki o prawie autorskim wyglada nastepujaco:


"Copyright [daty] by [autor/wlasciciel]"

Zamiast slowa "Copyright" mozna tez uzyc litery C w kolku, ©, natomiast znak "(C)" nie ma mocy prawnej. Zwrot "All Rights Reserved" ["Wszelkie prawa zastrzezone"] bywal wymagany w niektorych krajach, ale dzis nie jest juz potrzebny.



2) "Nie robie tego dla korzysci materialnej, wiec nie naruszam prawa autorskiego."

Nieprawda. Osiaganie korzysci moze wplywac na wysokosc odszkodowania przyznawanego przez sad, ale to wlasciwie jedyna roznica. Samo rozpowszechnianie bez zezwolenia narusza prawo autorskie -- a jesli przy tym cierpi wartosc handlowa oryginalu, to nalezy sie liczyc z wysokim odszkodowaniem.

3) "Materialy opublikowane w ramach USENETu stanowia wlasnosc publiczna."

Nieprawda. Dzisiaj nic juz nie jest wlasnoscia publiczna, o ile wlasciciel nie oswiadczy explicite inaczej(*). Explicite, a wiec np. w nocie, w ktorej autor/wlasciciel wyraznie stwierdza "Przekazuje niniejszy utwor na wlasnosc publiczna." To musza byc dokladnie te albo bardzo podobne slowa.

Niektorzy sadza, ze publikujac jakis material w ramach USENETu jego autor domyslnie udziela powszechnej zgody na kopiowanie go w bardzo szerokim zakresie. Inni uwazaja, ze USENET to siec do automatycznego przechowywania i przesylania, gdzie cale tysiace kopii sa wykonywane z polecenia (a nie tylko za zgoda) autora. Rzecz jest dyskusyjna, lecz nawet jesli tylko ci pierwsi maja racje (choc w opinii piszacego te slowa wszyscy powinnismy modlic sie o to, zeby tak nie bylo), to autorzy domyslnie udzielaja zgody na "takie kopiowanie, jakiego mozna sie spodziewac, gdy publikuje sie jakis material w USENECie" i w zadnym razie nie oznacza to, ze autor oddal swoj utwor do swobodnego uzytku publicznego. Co wiecej, trudno sobie wyobrazic, zeby domniemana zgoda miala byc wazniejsza od jawnie wyrazonego ograniczenia, znanego kopiujacemu.

Powyzsze rozumowanie opiera sie w pierwszej kolejnosci na zalozeniu, ze osoba publikujaca dany material miala w ogole prawo to uczynic. Jesli tak nie jest, to wszystkie kopie sa pirackie i zadana domniemana zgoda czy teoretyczne ograniczenie prawa autorskiego nie moga miec zastosowania.

(*) Prawo autorskie moze wygasac po bardzo dlugim czasie, skutkujac przejsciem jakiegos materialu na wlasnosc publiczna, i moga sie tu pojawiac subtelne kwestie zwiazane z wczesniej obowiazujacymi wersjami prawa autorskiego. Tym niemniej, subtelnosci te na pewno nie pojawia sie w przypadku oryginalnego tekstu publikowanego w ramach USENETu.

Zauwazmy w tym miejscu, ze przekazanie jakiegos materialu na wlasnosc publiczna oznacza calkowita rezygnacje z przyslugujacych praw. Nie mozna przekazac czegos czesciowo na wlasnosc publiczna, np. jako "wlasnosc publiczna do niekomercyjnego wykorzystania". Jesli utwor zostal przekazany na wlasnosc publiczna, to wystarczy, ze ktos zmieni np. tylko jeden bajt i juz moze podpisac ten nowy utwor swoim nazwiskiem.

4) "To co zrobilem to byl dozwolony uzytek!"

Nie bedziemy tu wchodzic w szczegoly tego, czym jest tzw. dozwolony uzytek (szczegolowe dyskusje mozna znalezc w wielu innych miejscach), ale dobrze jest wiedziec, ze:

"Dozwolone uzycie" jest wyjatkiem w prawie autorskim, ktory stworzono po to, by umozliwic komentowanie, parodie, podawanie wiadmosci, badania naukowe i nauczanie dotyczace utworow chronionych prawem autorskim, bez wymagania zgody autora. Waznymi kwestiami tutaj sa intencja uzytkownika i ewentualny uszczerbek w wartosci komercyjnej utworu. Czy powodem, dla ktorego ktos zamieszcza artykul ze znanej gazety jest chec skrytykowania jakosci tej gazety, czy tez autor nie znalazl czasu, zeby napisac wlasny tekst? A moze chcial zaoszczedzic swoim czytelnikom koniecznosci skorzystania z platnego serwisu komputerowego, gdzie mozna znalezc ten artykul, czy tez po prostu kupienia papierowej wersji gazety? Prawdopodobnie tylko to pierwsze (tzn. krytyczne omowienie) kwalifikuje sie jako dozwolony uzytek, podczas gdy pozostale -- nie.

Dozwolony uzytek prawie zawsze polega na wykorzystaniu krotkiego fragmentu z podaniem zrodla i autorstwa. (Nie powinno sie przytaczac frgmentow wiekszych niz niezbedne dla komentarza.) W zadnym razie nie wolno narazac na szwank wartosci handlowej oryginalu -- np. przez spowodowanie, ze ludzie nie beda chcieli/musieli kupowac go (co jest jednym z powodow, dla ktorych generalnie nie wolno reprodukowac utworow w calosci).

Zauwazmy w tym miejscu, ze wiekszosc tekstow cytowanych w kolejnych glosach w dyskusjach toczonych w UESENECie jest tam wlaczana w celach polemicznych, i nie narusza handlowej wartosci oryginalu (zakladajac, ze ten ja w ogole posiadal), wiec z definicji miesci sie w granicach dozwolonego wykorzystania. Niestety formula dozwolonego uzytku nie jest zbyt precyzyjna. Dlatego sad musi kazdorazowo rozstrzygac, czy w konkretnym, pojedynczym przypadku prawo do komentarza bierze gore nad prawem autorskim czy nie. Zdarzaly sie sprawy, ktore wychodzily poza ogolnikowo nakreslone powyzej ramy, ale generalnie nie mialy one wiele wspolnego z typowymi dla Sieci nieporozumieniami co do dozwolonego wykorzystania. W kazdym razie obrona po linii dozwolonego wykorzystania jest zawsze dosc ryzykowna.

5) "Prawa autorskiego trzeba ciagle bronic -- w przeciwnym razie mozna je utracic."

Nieprawda. Obecnie prawa autorskiego nie mozna wlasciwie utracic, o ile sie go wyraznie nie zrzec. Co innego znaki towarowe: te moga byc oslabiane lub tracone.

6) "Ktos ma juz prawa autorskie do tej nazwy!"

Nazwy, ani inne tego rodzaju krotkie okreslenia, nie sa chronione prawem autorskim. Tytuly zazwyczaj tez nie, ale watpie czy moglbys napisac piosenke zatytulowana "Everybody's got something to hide except for me and my monkey" (J. Lennon/P. McCartney)

Pojedyncze slowa nie podlegaja ochronie w ramach prawa autorskiego, ale moga byc chronione jako zastrzezone znaki towarowe. Dzieje sie tak najczesciej w stosunku do slow uzywanych jako nazwy towarow lub uslug. Wezmy na przyklad slowo "apple" [pol. jablko]. Mimo ze jest to najzwyklejszy rzeczownik pospolity, firma Apple Computer jest jego "wlascicielem", gdy uzywa sie go jako nazwy komputerow. Gdy slowo to jest uzywane w kontekscie muzyki, "nalezy" ono do firmy Apple Records. Samo slowo "apple" nie jest wylaczna wlasnoscia zadnej z tych firm: kazda z nich "posiada" to slowo tylko w okreslonym kontekscie. Tak wiec, posiadanie zastrzezonego znaku towarowego nie oznacza calkowitej kontroli nad danym slowem. Wiecej szczegolow mozna znalezc w podrecznikach prawa o znakach towarowych.

Nie wolno wykorzystywac cudzych znakow towarowych w sposob przynoszacy im szkode lub w sposob, ktory moglby sklaniac ludzi do brania kogos innego za prawowitego wlasciciela danego znaku, czy w koncu w sposob, ktory pozwalalby innym odnosic korzysci z dobrego imienia zwiazanego z danym znakiem towarowym. Na przyklad, gdybym zajmowal sie udzielaniem porad na temat muzycznych filmow wideo, to bylbym bardzo nierozsadny, probujac sygnowac swe prace skrotem "mtv". :-)

7) "Nic mi nie moga zrobic! Nawet oskarzonemu przysluguje w sadzie sporo praw."

Ochrona praw autorski podlega prawie wylacznie prawu cywilnemu. Jesli naruszysz prawo autorskie, to zostaniesz najprawdopodobniej pozwany przed sad cywilny, a nie oskarzony przed sadem karnym. "Niewinny do czasu udowodnienia winy", jak i "dowod ponad wszelka watpliwosc" to zasady prawa karnego. Przykro mi, ale w sprawach o naruszenie praw autorskich zasady te sa stosowane inaczej, jesli w ogole. I choc w poszczegolnych przypadkach moze to wygladac roznie, to sprawy takie sprowadzaja sie najczesciej do tego, ktora ze stron i czyje dowody bardziej przekonaja sad lub lawe przysieglych i komu beda oni sklonni bardziej uwierzyc. W sprawach cywilnych mozna tez nakazac osobie zeznawac wbrew jej wlasnemu interesowi.

8) "A wiec naruszenie praw autorskich to zadne przestepstwo ani nic takiego."

Nieprawda. W kazdym razie nie zawsze i nie wszedzie. Na przyklad w Stanach, w przypadkach gdy chodzi o wiecej niz 10 kopii lub 2500 dolarow, naruszenie praw autorskich stalo sie od niedawna powaznym przestepstwem kryminalnym. Zalecalbym wiec ostroznosc. (Nawet jesli dzieki temu dostaje sie do reki srodki ochronne prawa karnego.) Z drugiej strony, nie ma co liczyc na to, ze ludzie beda od razu posylani do wiezien za opublikowanie cudzej korespondencji elektronicznej. Sady maja lepsze rzeczy do roboty niz zajmowanie sie takimi drobnostkami. Wyzej wspomniane prawodawstwo jest jeszcze zbyt swieze i nie sprawdzone.

9) "Przeciez to nikomu nie szkodzi -- w istocie jest to darmowa reklama."

Do wlasciciela nalezy decyzja, czy chce darmowej reklamy czy nie. Jesli zechce, to na pewno o nia poprosi. Nie nalezy wiec rozwazac, czy cos szkodzi wlascicielowi czy nie: nalezy go o to zapytac. Najczejsciej jest to dosc proste. Jakis czas temu ClariNet przedrukowywal zabawne felietony Dave Barry'ego. Byly one dostepne za oplata szerokiej i wdziecznej publicznosci USENTu, ale ktos bez pytania posylal je dalej do listy korespondencyjnej. Zostal przylapany, a wlasciciel czasopisma, dla ktorego pisal Barry, wycofal swoja zgode na publikowanie jego felietonow w Sieci. Zdenerwowalo to wszystkich tych, ktorzy je lubili. Nawet jesli nie przychodzi Ci do glowy, jak moglbys narazic na szwank autora czy wlasciciela, to pomysl o tym, ze piractwo w Sieci szkodzi wszystkim, ktorzy chca moc wykorzystac te nowa wspaniala technike do czegos wiecej niz tylko do czytania pyskowek innych ludzi.

10) "Dostalem swoj egzemplarz poczta elektroniczna, wiec moge go opublikowac."

Nieprawda. Posiadanie egzemplarza nie oznacza posiadania praw autorskich do utworu. Cala poczta elektroniczna, ktora pisujemy jest chroniona prawem autorskim. Z drugiej strony, poczta ta nie jest poufna, o ile nie zostalo to jawnie zastrzezone. Tak wiec, na pewno wolno omawiac cala poczte, ktora sie otrzymuje i informowac o czym ktos napisal. Mozna nawet cytowac frgmenty, jesli sa potrzebne do ilustacji. Szczerze mowiac, jesli ktos wniesie pozew w sprawie zwyklego listu elektronicznego, to moze w ogole nie dostac w sadzie zadnego odszkodowania, poniewaz zazwyczaj taka korespondencja nie przedstawia zadnej wartosci handlowej, ale gdyby chciec trzymac sie scisle litery prawa, nalezaloby najpierw poprosic o zgode autora listu. Z drugiej strony, nie ma co szalec, jesli ktos opublikuje nasza korespondencje. Jesli byl to zwykly, osobisty list nie zastrzezony klauzula poufnosci, o znikomej wartosci handlowej i nie zastrzezony nota oprawach autorskich (jak to jest w przypadku 99% calej korespondencji elektronicznej), najprawdopodobniej nie otrzymamy zadnego odszkodowania, nawet jesli skieruje sie sprawe do sadu.




Podsumowujac:

Obecnie prawie kazdy utwor jest chroniony prawem autorskim od momentu powstania, bez wzgledu na obecnosc noty o zastrzezeniu praw.

Fakt osiagania korzysci materialnych jest bez znaczenia dla powstania naruszenia prawa autorskiego, moze co najwyzej wplywac na wysokosc odszkodowania.

Publikacje w Sieci nie przechodza automatycznie na wlasnosc publiczna i nie mozna ich dowolnie kopiowac, poza byc moze wykonywaniem kopii w zakresie, jakiego autor utworu powinien sie spodziewac podczas normalnej pracy Sieci.

Dopuszczalny uzytek to dosc zlozona doktryna prawna stworzona po to, by umozliwic osiaganie pewnych istotnych celow spolecznych. Zawsze nalezy zadawac sobie pytanie, dlaczego rozpowszechniamy jakis nie nasz material, zamiast po prostu napisac go wlasnymi slowami.

Prawa autorskiego nie trzeba bronic przed utrata: to jest zasada rodem z prawa o znakach towarowych. Rowniez posiadanie nazw pochodzi z tamtego prawa, wiec nie ma sensu mowic, ze ktos ma prawa autorskie do jakiejs nazwy.

Prawo autorskie prawie w calosci nalezy do prawa cywilnego, i nie maja tu zastosowania specjalne prawa podsadnych w sprawach karnych, o ktorych tyle sie slyszy. Tym niemniej nalezy byc ostroznym, gdyz nowe prawodawstwo w coraz szerszym zakresie poddaje naruszenia prawa autorskiego prawu karnemu.

Nie nalezy tlumaczyc sobie, ze rozpowszechniajac utwor tylko pomaga sie wlascicielowi prawa autorskiego. Otrzymanie zgody czesto nie jest znow az takie trudne.

Rozpowszechnianie cudzego listu elektronicznego stanowi scisle rzecz biorac naruszenie, ale ujawnienie tresci takiego listu -- nie. Ponadto, nalezy watpic, czy w przypadku rozpowszechnienia typowego listu elektronicznego komukolwiek udaloby sie uzyskac jakies odszkodowanie na drodze sadowej.

Niniejszym udziela sie zgody na swobodne kopiowanie tego dokumentu tak w formie elektronicznej, jak i drukowanej, w celach innych niz handlowe. Gdyby ten tekst nie zawieral powyzszej notki musialbys zalozyc, ze skopiowales go bezprawnie. Bo pomimo, iz nie widnieje na nim nota o zastrzezeniu praw autorskich, to jest on chroniony.
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6843
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Post autor: AvM »

Czy byl juz chociaz jeden proces (sprawa) w towarzystwie polskich autorow shiplowerskich ?

Nie slyszalem !

avm
Awatar użytkownika
dessire_62
Posty: 2033
Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
Lokalizacja: Głogów Małopolski

Post autor: dessire_62 »

Proszę przeczytać nowy numer Militarii XX,przeprosiny za korzystanie z cudzej pracy na pół strony,chodzi o osobę nie wydawnictwo,żeby była jasność.
Może więcej osób weźmie sobie do serca sprawy poruszone przez polsteam.
Awatar użytkownika
polsteam
Posty: 1552
Rejestracja: 2005-09-16, 21:03
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: polsteam »

AvM pisze:Czy byl juz chociaz jeden proces (sprawa) w towarzystwie polskich autorow shiplowerskich ?

Nie slyszalem !

avm

nie wiem, czy był proces, ale wiem o więcej niż jednym przypadku polubownego załatwienia sprawy...

ale żeby uzyskać honorarium + zadośćuczynienie ("nawiązkę") - trzeba się upomnieć o swoje prawa...


tak, jak wcześniej wspominałem - w przypadku takich pozytywnie załatwionych spraw nie trzeba koniecznie wspominać nazwy firmy (winowajcy), ale warto opisać przypadek ogólnie i tryb załatwienia sprawy ("na wzór", w celach edukacyjnych, by innym pomóc w dochodzeniu swoich praw)...

natomiast jeśli mamy do czynienia z uporczywym uchylaniem się od odpowiedzialności (w konkretnych przypadkach) za bezprawne opublikowanie zdjęć - należy takie przypadki publicznie piętnować, czemu może służyć np. niniejszy wątek...


jestem (jak niejeden na tym forum) autorem i staram się bardzo dopilnowywać, żeby "nie prześliznęło się" przy okazji moich publikacji jakiekolwiek zdjęcie o nieuregulowanym statusie...
może mam ułatwione zadanie, bo najczęściej piszę o współczesnych statkach handlowych, a te: 1) sam fotografuję, 2) pokazane są na dość licznych dostępnych zdjęciach będących "wprost" materiałami PR-owskimi, czyli z założenia udostępnianymi celowo z przeznaczeniem do użycia przez media i bezpłatnie...

a z drugiej strony - nie mam zamiaru puszczać płazem przypadków naruszenia moich praw autorskich, jeśli do takiej sytuacji dojdzie...


ale sąd to ostateczność (od której tez mnie oczywiście "odrzuca"), jednak - jak wspominałem - często udaje się uzyskać korzystne, polubowne załatwienie sprawy bez korzystania z adwokata...
Awatar użytkownika
RyszardL
Posty: 2937
Rejestracja: 2004-05-18, 13:58
Lokalizacja: Perth, Australia

Post autor: RyszardL »

często udaje się uzyskać korzystne, polubowne załatwienie sprawy bez korzystania z adwokata...
Ja nie bardzo rozumiem to zdanie. Czy to znaczy, że posługujemy się szantażem? Odczuwam pewien niesmak, kiedy coś takiego czytam.
Kasę mi zapłacił, to ja go nie nazwę po imieniu, bo on już jest cacy. Może jeszcze raz coś takiego zrobi, i jakąś tam foteczkę zeskanuje, to więcej do kieszonki wpłynie... bez podatku, rzecz jasna.
Przepraszam, ale tak ja rozumiem tę część wpisu.

I czy "Autor" zdjęć uzyskał potrzebne zezwolenia na publikowanie ich w celach komercyjnych. Przepraszam, jeżeli przeoczyłem, ale jakoś nie dopatrzyłem się takiego akapitu.
Przykładowo, w Australii takie zezwolenie jest konieczne. Ja mogę fotografować wszystko to, co nie jest objęte tajemnicą, wyraźnie zaznaczoną na tle danego obiektu. I mogę sobie publikować to wszystko pod warunkiem, że nie będę tego robił w celach komercyjnych. Jeżeli, jednak, opublikuję i mam zamiar czerpać korzyści, muszę uzyskać odpowiednie zezwolenie na publikację. W przeciwnym razie zapłaci się tyle, że hej.
UWAGA!
Od 2024 konto prowadzone przez Żonę RyszardaL (Małgorzatę).

====================

http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
Adam
Posty: 1774
Rejestracja: 2005-09-06, 12:58

Post autor: Adam »

Tak tylko chciałem zauważyć, że w najnowszym Raporcie zamieszczono to zdjęcie (to ze stoczni Peene Werft). Niekoniecznie właściwie podpisane ;)
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Marek T »

RyszardL pisze:... Przykładowo, w Australii takie zezwolenie jest konieczne. Ja mogę fotografować wszystko to, co nie jest objęte tajemnicą, wyraźnie zaznaczoną na tle danego obiektu. I mogę sobie publikować to wszystko pod warunkiem, że nie będę tego robił w celach komercyjnych. Jeżeli, jednak, opublikuję i mam zamiar czerpać korzyści, muszę uzyskać odpowiednie zezwolenie na publikację. W przeciwnym razie zapłaci się tyle, że hej.
W Polsce nie ma możliwości zastrzeżenia publikacji fotografii obiektu, o ile nie wynika to z przepisów o tajnościach itp. Instytucja publiczna nie może zastrzec sobie prawa do decydowania o publikacji wizerunku tylko na zasadzie "prawa własności".
Dlatego mogę zrobić w publicznie dostępnym miejscu fotgrafię dowolnego statku albo okrętu (albo budynku lub krajobrazu) i publikować do woli, komercyjnie albo nie.
Awatar użytkownika
polsteam
Posty: 1552
Rejestracja: 2005-09-16, 21:03
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Post autor: polsteam »

w większości miejsc POZA Polską jest podobnie...

zastrzeżony może być wizerunek osoby, dla której ten wizerunek jest jednym z istotnych składników źródła dochodu (np. aktor, gwiazda muzyki pop, modelka, etc.)
podobnie jest z przedmiotami...
statek towarowy nie zarabia wyglądem, a ładowniami...
ODPOWIEDZ