Re: Coronavirus disease (COVID-19) outbreak
: 2021-07-28, 20:39
Żeby się zbytnio nie rozwodzić na słowami p. Schetyny, bo szczerze mówiąc całkowicie nie warto, trzeba wyjść od podstawowych kwestii.
To katastrofalne zarządzenie kryzysem przez rząd i - oceniając po wypowiedziach głównej opozycji - wizja podobnie katastrofalnego zarzadzania kryzysem gdybyśmy mieli rzeczywistość alternatywną.
Jeśli ktokolwiek mówi cokolwiek o odpowiedzialności to przede wszystkim powinna to być odpowiedzialność władz, a nie emocjonalne zagrywki w stronę jednostki.
Jak nie wiem czy powszechnie wiadomo, koncernom farmaceutycznym udało się zepchnąć większość odpowiedzialności na rządy wielu krajów, które to organizując i prowadząc kampanie szczepień zgodziły się – w drodze wyjątku – wziąć na siebie ewentualnie konsekwencje finansowe rzadkich nieporządnych zdarzeń, solidarnie dzieląc odpowiedzialność z producentami w obliczu tej wyjątkowej sytuacji.
Najwyższą formą odpowiedzialności powinno być wprowadzenie obowiązkowych szczepień, ale tu na przeszkodzie stoi fakt, że szczepionki zostały dopuszczone warunkowo na podstawie przepisów, jakie w ogólnym zarysie przypominają jedynie te, które wcześniej stosowano dla leków ostatniej szansy. A ocena profilu bezpieczeństwa obecnie stosowanych szczepionek zakończy się do 2024 roku. W tej sytuacji, mając na uwadze, że nawet jeśli jest niewielkie ryzyko, iż może coś pójść nie tak, ale jednocześnie mając świadomość o jakich kwotach odszkodowań trzeba byłoby mówić (a w skali globalnej na pewno wielokrotnie wyższych niż te 100 mld dolarów, jakie docelowo pochłonie zakup szczepionek), nikt nie podejmuje się ryzyka wprowadzenia obowiązkowych szczepień dla większej grupy ludzi. Jakby jeszcze tego było mało to nasz rząd de facto nie przyjął na siebie odpowiedzialność finansowej, ani za nieporządne odczyny, ani za powikłania, bo choć wykonano już ponad 33 miliony iniekcji to nadal nie ma rozwiązań prawnych regulujących proces odszkodowawczy.
Mając "dupochorn" w postaci stwierdzenia, że przecież szczepienie jest dobrowolne zaczyna się realizowanie programu szczepień "obowiązkowych" poprzez stosowanie mechanizmów dobrowolnego przymusu. Innymi słowy tylnymi drzwiami wprowadza się obowiązek bez ponoszenia odpowiedzialności, a przy tym bezczelnie odwołując się do odpowiedzialności jednostek.
Działanie o tyle podłe co powszechne. O ile dla 60-latka, któremu statystycznie zostało jeszcze 16 lat życia, a ryzyko zachowania lub zgonu jest stosukowo duże to i może jest to działanie o stopniu podłości, na który przy pewnych deficytach moralności można byłoby przymknąć oko, o tyle dla 16-latka, przed którym statystycznie jeszcze 60 lat życia to już nie da się takiego działania niczym przypudrować. Taka osoba choć sama bezpieczna tak pod względem poważnego zachorowania, jak i zgonu, podejmuje ryzyko uszczerbku na całe swoje życie zawodowe i prywatne. Właśnie to stało się powodem zasądzania wysokich odszkodowań dla młodych Szwedów, którym narkolepsja ograniczyła możliwość normalnego zarobkowania i funkcjonowania w społeczeństwie. Innymi słowy - przekładając na znane już działania nieporządne szczepionek na COVID - jeśli ów 60-latek dozna obwodowego porażenia nerwu twarzowego o charakterze trwałym to zwyczajnie będzie po prostu źle wyglądał (+ potrzeba wycierania wyciekającej śliny, nawilżania oka etc), ale jeśli dotknie to 16-taka to nie dość, że poważnie ograniczy to szanse na znalezienie partnerki życiowej, to jeszcze wykluczy go z rynku pracy w kwestii niektórych zawodów. Jeśli ów 16-latek zachoruje na ciężką postać zespołu Guillaina-Barrego to może spędzić na wózku nie 16, a 60 lat, w tym najpiękniejsze lata młodości. Zresztą to bodaj widok dziewczyn na wózkach chyba w Danii doprowadził do rozpoczęcia stanowczej kampanii, której ostatecznym wynikiem było wprowadzenie nowszej szczepionki linii Gardasil, innych warunków wstępnych, a co istotniejsze do odrzucenia nawet tej nowocześniejszej dziewięciowalnetnej szczepionki z programu szczepień obowiązkowych.
Mam nadzieję, że jest to wystraczająco obrazowe i innych powikłań nie trzeba tu przytaczać, bo mechanizm jest ten sam.
Nie wiem czy entuzjaści szczepienia dzieci zdają sobie sprawę jaki wpływ na program szczepień seniorów może mieć widok dziecka ze sparaliżowaną twarzą lub na wózku inwalidzkim? Skoro medialnie wystarczy żółw ze słomką w nosie by zastąpić plastikowe papierowymi to jakie skutki może mieć coś takiego? Zwyczajne rozwiązywanie sprawy od dupy strony spowodowane jedną z dwóch przyczyn: głupotą lub naciskiem lobby.
W tej sytuacji takie zarządzanie kryzysem trzeba nazywać po imieniu.
Najważniejsze jest by przekonać jak najwięcej seniorów, bo pomijając fakt, iż chorują na COVID częściej i ciężej to bardziej niż młodzi boją się śmierci (taka ogólnie znana przypadłość). Stąd może i paradoksalnie część z nich obawy o następstwa szczepienia też może przesadnie odczuwać. Tych ludzi można próbować przekonać i zapewnić, że otrzymają godziwe odszkodowanie, a nie że będą musieli przez 6 lat walczyć w sądzie (taki przypadek z okolic w kwestii innej szczepionki), a w międzyczasie żyć z renty coś tam koło 1200 zł czasami nie mogąc wysrać się bez czopka i pomocy drugiej osoby.
Pomijając fatalne zażądanie kryzysem w ogóle to na pierwszy plan wysuwa się katastrofa informacyjna. Bo przede wszystkim trzeba rzetelnie edukować (nawet jeśli komuś się wydaje, że wystarczy prymitywny, prosty przekaz). Tu takie cytaty, pod którymi się chętnie podpiszę.
W internecie jest pełno fake newsów o szczepionkach, których nikt nie dementuje. Przydałaby się zatem jednolita, przemyślana polityka informacyjna rządu oparta na danych popartych badaniami naukowymi. Wiedza ta w prosty sposób mogłaby być przekazywana społeczeństwu i stanowić alternatywę dla wielu sprzecznych i nieprawdziwych informacji pojawiających się w sieci.
Nie ma rządowego programu informacyjnego o szczepionkach, jednej przyjaznej strony, na której można łatwo znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania. Mamy jedynie mało czytelny i nieintuicyjny portal gov, gdzie z trudem można znaleźć informacje, a wiele z nich trzeba dodatkowo pobrać w pliku pdf. Nie ma także polskich, łatwo dostępnych danych o skuteczności szczepionek. Z powodu braku oficjalnych materiałów, ludzie szukają odpowiedzi na własną rękę i trafiają na wiele kłamstw, które rząd nieskutecznie dementuje.
Są poważne pytania o poważne sprawy, a rząd niepoważnie odpowiada na niepoważne, czasami wręcz absurdalne historie i teorie. Opozycja stuprocentowo kieruje przekaz, że jakby oni zarządzali tym kryzysem to byłoby inaczej, ale tak samo, albo gorzej.
Wszystko to trwa w najlepsze w gulaszu histerii, straszenia, obostrzeń słusznych mieszanych z absurdalnymi, teorii spiskowych, komunałów itd, itp.
To wszystko trwa w najlepsze, bo spora grupa ludzi już zaakceptowała, że wprowadzenie takich mechanizmów i tak jest nie do zatrzymania. A że na końcu drogi może nie czekać coś ładnego to już w sumie bez znaczenia. Głosy rozsądku nawet entuzjastów szczepień (KLIK! i KLIK!) o skierowanie wysiłku na właściwy front (a nie pozorne) giną gdzieś we wszechobecnym bełkocie.
Tak jakby komuś zależało, żeby paliwem spalanym w pandemii było wszystko to do czego ludzie doszli.
To katastrofalne zarządzenie kryzysem przez rząd i - oceniając po wypowiedziach głównej opozycji - wizja podobnie katastrofalnego zarzadzania kryzysem gdybyśmy mieli rzeczywistość alternatywną.
Jeśli ktokolwiek mówi cokolwiek o odpowiedzialności to przede wszystkim powinna to być odpowiedzialność władz, a nie emocjonalne zagrywki w stronę jednostki.
Jak nie wiem czy powszechnie wiadomo, koncernom farmaceutycznym udało się zepchnąć większość odpowiedzialności na rządy wielu krajów, które to organizując i prowadząc kampanie szczepień zgodziły się – w drodze wyjątku – wziąć na siebie ewentualnie konsekwencje finansowe rzadkich nieporządnych zdarzeń, solidarnie dzieląc odpowiedzialność z producentami w obliczu tej wyjątkowej sytuacji.
Najwyższą formą odpowiedzialności powinno być wprowadzenie obowiązkowych szczepień, ale tu na przeszkodzie stoi fakt, że szczepionki zostały dopuszczone warunkowo na podstawie przepisów, jakie w ogólnym zarysie przypominają jedynie te, które wcześniej stosowano dla leków ostatniej szansy. A ocena profilu bezpieczeństwa obecnie stosowanych szczepionek zakończy się do 2024 roku. W tej sytuacji, mając na uwadze, że nawet jeśli jest niewielkie ryzyko, iż może coś pójść nie tak, ale jednocześnie mając świadomość o jakich kwotach odszkodowań trzeba byłoby mówić (a w skali globalnej na pewno wielokrotnie wyższych niż te 100 mld dolarów, jakie docelowo pochłonie zakup szczepionek), nikt nie podejmuje się ryzyka wprowadzenia obowiązkowych szczepień dla większej grupy ludzi. Jakby jeszcze tego było mało to nasz rząd de facto nie przyjął na siebie odpowiedzialność finansowej, ani za nieporządne odczyny, ani za powikłania, bo choć wykonano już ponad 33 miliony iniekcji to nadal nie ma rozwiązań prawnych regulujących proces odszkodowawczy.
Mając "dupochorn" w postaci stwierdzenia, że przecież szczepienie jest dobrowolne zaczyna się realizowanie programu szczepień "obowiązkowych" poprzez stosowanie mechanizmów dobrowolnego przymusu. Innymi słowy tylnymi drzwiami wprowadza się obowiązek bez ponoszenia odpowiedzialności, a przy tym bezczelnie odwołując się do odpowiedzialności jednostek.
Działanie o tyle podłe co powszechne. O ile dla 60-latka, któremu statystycznie zostało jeszcze 16 lat życia, a ryzyko zachowania lub zgonu jest stosukowo duże to i może jest to działanie o stopniu podłości, na który przy pewnych deficytach moralności można byłoby przymknąć oko, o tyle dla 16-latka, przed którym statystycznie jeszcze 60 lat życia to już nie da się takiego działania niczym przypudrować. Taka osoba choć sama bezpieczna tak pod względem poważnego zachorowania, jak i zgonu, podejmuje ryzyko uszczerbku na całe swoje życie zawodowe i prywatne. Właśnie to stało się powodem zasądzania wysokich odszkodowań dla młodych Szwedów, którym narkolepsja ograniczyła możliwość normalnego zarobkowania i funkcjonowania w społeczeństwie. Innymi słowy - przekładając na znane już działania nieporządne szczepionek na COVID - jeśli ów 60-latek dozna obwodowego porażenia nerwu twarzowego o charakterze trwałym to zwyczajnie będzie po prostu źle wyglądał (+ potrzeba wycierania wyciekającej śliny, nawilżania oka etc), ale jeśli dotknie to 16-taka to nie dość, że poważnie ograniczy to szanse na znalezienie partnerki życiowej, to jeszcze wykluczy go z rynku pracy w kwestii niektórych zawodów. Jeśli ów 16-latek zachoruje na ciężką postać zespołu Guillaina-Barrego to może spędzić na wózku nie 16, a 60 lat, w tym najpiękniejsze lata młodości. Zresztą to bodaj widok dziewczyn na wózkach chyba w Danii doprowadził do rozpoczęcia stanowczej kampanii, której ostatecznym wynikiem było wprowadzenie nowszej szczepionki linii Gardasil, innych warunków wstępnych, a co istotniejsze do odrzucenia nawet tej nowocześniejszej dziewięciowalnetnej szczepionki z programu szczepień obowiązkowych.
Mam nadzieję, że jest to wystraczająco obrazowe i innych powikłań nie trzeba tu przytaczać, bo mechanizm jest ten sam.
Nie wiem czy entuzjaści szczepienia dzieci zdają sobie sprawę jaki wpływ na program szczepień seniorów może mieć widok dziecka ze sparaliżowaną twarzą lub na wózku inwalidzkim? Skoro medialnie wystarczy żółw ze słomką w nosie by zastąpić plastikowe papierowymi to jakie skutki może mieć coś takiego? Zwyczajne rozwiązywanie sprawy od dupy strony spowodowane jedną z dwóch przyczyn: głupotą lub naciskiem lobby.
W tej sytuacji takie zarządzanie kryzysem trzeba nazywać po imieniu.
Najważniejsze jest by przekonać jak najwięcej seniorów, bo pomijając fakt, iż chorują na COVID częściej i ciężej to bardziej niż młodzi boją się śmierci (taka ogólnie znana przypadłość). Stąd może i paradoksalnie część z nich obawy o następstwa szczepienia też może przesadnie odczuwać. Tych ludzi można próbować przekonać i zapewnić, że otrzymają godziwe odszkodowanie, a nie że będą musieli przez 6 lat walczyć w sądzie (taki przypadek z okolic w kwestii innej szczepionki), a w międzyczasie żyć z renty coś tam koło 1200 zł czasami nie mogąc wysrać się bez czopka i pomocy drugiej osoby.
Pomijając fatalne zażądanie kryzysem w ogóle to na pierwszy plan wysuwa się katastrofa informacyjna. Bo przede wszystkim trzeba rzetelnie edukować (nawet jeśli komuś się wydaje, że wystarczy prymitywny, prosty przekaz). Tu takie cytaty, pod którymi się chętnie podpiszę.
W internecie jest pełno fake newsów o szczepionkach, których nikt nie dementuje. Przydałaby się zatem jednolita, przemyślana polityka informacyjna rządu oparta na danych popartych badaniami naukowymi. Wiedza ta w prosty sposób mogłaby być przekazywana społeczeństwu i stanowić alternatywę dla wielu sprzecznych i nieprawdziwych informacji pojawiających się w sieci.
Nie ma rządowego programu informacyjnego o szczepionkach, jednej przyjaznej strony, na której można łatwo znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania. Mamy jedynie mało czytelny i nieintuicyjny portal gov, gdzie z trudem można znaleźć informacje, a wiele z nich trzeba dodatkowo pobrać w pliku pdf. Nie ma także polskich, łatwo dostępnych danych o skuteczności szczepionek. Z powodu braku oficjalnych materiałów, ludzie szukają odpowiedzi na własną rękę i trafiają na wiele kłamstw, które rząd nieskutecznie dementuje.
Są poważne pytania o poważne sprawy, a rząd niepoważnie odpowiada na niepoważne, czasami wręcz absurdalne historie i teorie. Opozycja stuprocentowo kieruje przekaz, że jakby oni zarządzali tym kryzysem to byłoby inaczej, ale tak samo, albo gorzej.
Wszystko to trwa w najlepsze w gulaszu histerii, straszenia, obostrzeń słusznych mieszanych z absurdalnymi, teorii spiskowych, komunałów itd, itp.
To wszystko trwa w najlepsze, bo spora grupa ludzi już zaakceptowała, że wprowadzenie takich mechanizmów i tak jest nie do zatrzymania. A że na końcu drogi może nie czekać coś ładnego to już w sumie bez znaczenia. Głosy rozsądku nawet entuzjastów szczepień (KLIK! i KLIK!) o skierowanie wysiłku na właściwy front (a nie pozorne) giną gdzieś we wszechobecnym bełkocie.
Tak jakby komuś zależało, żeby paliwem spalanym w pandemii było wszystko to do czego ludzie doszli.