: 2005-05-18, 19:40
Xeno!
w skrócie:
Doczekałem się kilku odpowiedzi, dziękuję. Dyskusja o brakach - spoko, tam można spokojnie pociągnąć nasze rozważania.
Brak rozkazu Rydza w sprawie dowodzenia GA P-P - o to mi chodziło; tu moja ocena Rydza idzie mocno na minus - trzeba było wskazać oficjalnie, kto dowodzi a kto komu podlega.
Gry wojenne - wiem, że były rozmaite studia itp. nawet sam Kutrzeba był autorem studiów nad obroną obszaru Wielkopolski; gry w skali armii też były, natomiast nie sprawdzono w praktyce "groweej" koncepcji dowodzenia przez NW CAŁOŚCIĄ frontu przeciwko Niemcom. Ja mam wrażenie, że cała ta koncepcja to był skutek pewnej kalki myslowej i przeniesienia rozwiązań z planu "Wschód" - tam tych związków miało być bodaj 8, z czego jeden w zasadzie zupełnie samodzielny (SGO "Polesie"); front w zasadzie linearny, bez jakichś naturalnych wybrzuszeń grożących oskrzydleniem niejako "od początku"; ustanwaiając np. jednego dowódcę załóżmy na południu NW mógł skupić się na dowodzeniu drugim odcinkiem + swoim odwodem w biciu jednej części wojsk npl-a (RKKA), oddzielonej obszarem Polesia. W wojnie przeciwko Niemcom ta koncepcja jednak nie mogła okazać się skuteczna, bo sytuacjabyła zbyt skomplikowana i związków operacyjnych było znacznie więcej, tudzież obszar działania jednak znacznie większy (długość linii frontu też). Grzechem Śmigłego było to, że nie sprawdził, czy koncepcja dowodzenia dobra na Wschód sprawdzi się też na Zachodzie. U mnie kolejny minus.
Jeszcze jeden minus wynika z lektury Porwita i Kutrzeby (mimo wszystko aż tak bym, go nie deprecjonował) - załozenie odwrotu bez bitwy było co najmniej ryzykowne; podobnie jak "obrona stała przez 7 dni" - niestety, wyznaczone odcinki obronne byly zbyt dlugie jak na możliwości dywizji WP. Jakby np. A Łódź miała oparcie choćby w takich umocnieniach jak 8 DP pod Młąwą, to sprawa mogłaby wyglądać lepiej. Podobnie 7 DP - ryzykownym jest założenie obrony stałej jednej DP gdy naprzeciwko stoi dwudywizyjny korpus z ciężką artylerią + dwie dywizje szybkie ze sporą liością czołgów; i to jeszcze przez 7 dni! IIRC z południowej grupy Armii Prosy dojechała w komplecie chyba tylko 12 DP - według mnie lepiej było dosłac ją do 7 DP żeby wypełnić trochę tą lukę między Rómmlem a Szyllingiem. Jednak dwie dywizje w obronie czy odwrocie to lepiej niż jedna. A co do odwrotu - jednak możliwości manewrowe wojsk szybkich znano chyba nieźle; w końcu tworzono własne związki szybkie, choć z oporami; można zatem było przewidzieć, że w odwrocie własna piechota może zostać doścignięta, a nawet przegoniona przez związki szybkie npl-a. Tu wlaśnie było miejsce dla owej bitwy "zaczepno-odpornej" - ani mnie ani Porwitowi nie chodziło o "wykrwawienie Niemców, by RKKA miała łatwiejszą drogę", tylko o coś w rodzaju bitwy, którą stoczyła sam Rydz! => odwrót z Kijowa w 1920 roku! Został prawie zamkniety w kotle, na tyly wyszedł już Budionny... a on zamiast li tylko maszerować ("odwrót") wydał bitwę odwrotową. wywalczając sobie swobodne odejście na zachód; właśnie przez to, ze zmusił Sowietów do rozwinięcia, zmiany kierunku marszu/pościgu... stracili czas a on mógł spokojnie iść dalej. Szkoda, ze zapomniał o własnym pomyśle.
I o takiej bitwie myślałem => bo przecież zobacz, że 9 IX Poznań i Pomorze były już praktycznie odcięte, a Łódź i Prusy - rozbite. Gdyby bitwę odwrotową wydano 4-5 września, w skoordynowanym działaniu trzech armii, z Pomorzem jako odwodem/drugim rzutem, to by nie było tak źle. Rydz tego jakoś nie zauważył, i za to ma kolejny minus.
Ergo: zbyt optymistyczne założenia, tak obrony jak i odwrotu.
Nieutworzenie zawczasu dowództw "gotowych do użycia" - skoro topic dotyczy oceny Rydza, to kolejny minus na jego koncie, niestety. W ogóle sztaby armii też można było utworzyć wcześniej, i to kompletne! Bez czekania na mobilizacje. Żeby już od tego marca działały, zgrywały się itp.
Użycie Armii Prusy - żeby móc ją sensownie użyć trzeba koordynować działania w sumie trzech albo i nawet 4 armii; albo wyznaczamy do tego samodzielnego dowódcę (szczebel Frontu) albo niech się tym zajmie sam NW (skoro miał sam koordynowac wszystkie działania związków operacyjnych). Nie zrobił ani jednego ani drugiego - minus kolejny.
Jak już wpsominałem, właśnie w celu uratowania owych "jak największych sił" konieczne było stoczenie takiej "bitwy odwrotowej" - zgadzam się tu z postulatami Porwita. Tym bardziej, ze z uwagi na położenie przepraw na Wiśle, i tak większość tych armii ciążyłaby na rejon Warszawa-Góra Kalwaria => ergo, jakby cofały sie razem, zmusiwszy uprzednio npl-a do rozwinięcia i uniemożliwily swobodne rajdy wojsk szybkich na własnych tyłach - to odwrót byłby wykonany w znacznie lepszym porządku
Mówiłem o "posypaniu się systemu dowodzenia" właśnie na szczeblui strategicznym - gdzie w zasadzie wcale nie widać owej "koordynującej ręki NW" w decydujących działaniach, czyli tego, co miało być istotą calego systemu. Każdy idzie samopas, nikt tego nie koordynuje... tu właśnie się posypało. W ramach poszczególnych armii bywało w sumie całkiem nieźle; problemem był właśnie ów szczebel najwyższy; szczególnie, gdy NW pojechał do Brześcia. Jakby ten system dowodzenia i łączności działał należycie, to pewnie Armii Poznań i Pomorze wcale by nie stracono w wielkim kotle.
"Dwa systemy szyfrowania jednocześnie" - nie chodziło mi o jednoczesność stosowania, ale przygotowanie do użycia. Jeden komplet jest w jednostkach, zapasowy czeka w odpowiedniej liczbie w SG i czeka na ewentualne dowiezienie do wojsk. Zresztą w ogóle cała sprawa "paniki szyfrowej" po rozbiciu 7 DP (zwłaszcza jej sztabu0 jest dla mnie dość dziwna; chyba żołnierze łączności, zwłaszcza szyfranci, mieli obowiązek zniszczenia szyfrów w przypadku groźby wpadnięcia ich w ręce wroga? Więc skąd nagle ta panika, że jednak Niemcy je przejęli?? To mnie właśnie dziwi - chyba, ze NW założył, ze żołbnierze nie wykonali rozkazu i Niemcy mimo wszystko przejęli szyfry.
Tu w ogóle z chęcią dowiedziałbym się, w jaki sposób zabezpieczano tabele szyfrowe w WP, zwłaszcza w polu - jakieś kasetki z ołowiem umożliwiające wrzucenie do rzeki, łatwo palny papier? wiesz, coś, co umożliwia ci bezpowrotne zniszczenie tabel w razie niebezpieczeństwa.
Kończąc - osobiście uważam, że Kutrzeba był lepszym wodzem niż Rydz; ba, nawet Sosnkowski też byłby lepszy - ale to kwestia moich własnych przekonań (zapewne stwierdzisz, że może też i "autoreklamy" Kutrzeby) i lektury opracowań o Kampanii Wrześniowej (ot, choćby Porwita)
Przy czym uważam, że w naszych rozważaniach wypadałoby dokonywac ocen NIE BIORĄC POD UWAGĘ agresji Sowietów - bo rzeczywiście wtedy wszystko poszło w diabły. Natomiast sensowne jest przedyskutowanie kampanii właśnie pod kątem wojny z samymi Niemcami (bo wtedy też zdawano sobie sprawę, że jak wejdą obaj sąsiedzi to mamy przerąbane i to szybko), tak, jak ona była planowana i toczyła się przez 17 dni.
w skrócie:
Doczekałem się kilku odpowiedzi, dziękuję. Dyskusja o brakach - spoko, tam można spokojnie pociągnąć nasze rozważania.
Brak rozkazu Rydza w sprawie dowodzenia GA P-P - o to mi chodziło; tu moja ocena Rydza idzie mocno na minus - trzeba było wskazać oficjalnie, kto dowodzi a kto komu podlega.
Gry wojenne - wiem, że były rozmaite studia itp. nawet sam Kutrzeba był autorem studiów nad obroną obszaru Wielkopolski; gry w skali armii też były, natomiast nie sprawdzono w praktyce "groweej" koncepcji dowodzenia przez NW CAŁOŚCIĄ frontu przeciwko Niemcom. Ja mam wrażenie, że cała ta koncepcja to był skutek pewnej kalki myslowej i przeniesienia rozwiązań z planu "Wschód" - tam tych związków miało być bodaj 8, z czego jeden w zasadzie zupełnie samodzielny (SGO "Polesie"); front w zasadzie linearny, bez jakichś naturalnych wybrzuszeń grożących oskrzydleniem niejako "od początku"; ustanwaiając np. jednego dowódcę załóżmy na południu NW mógł skupić się na dowodzeniu drugim odcinkiem + swoim odwodem w biciu jednej części wojsk npl-a (RKKA), oddzielonej obszarem Polesia. W wojnie przeciwko Niemcom ta koncepcja jednak nie mogła okazać się skuteczna, bo sytuacjabyła zbyt skomplikowana i związków operacyjnych było znacznie więcej, tudzież obszar działania jednak znacznie większy (długość linii frontu też). Grzechem Śmigłego było to, że nie sprawdził, czy koncepcja dowodzenia dobra na Wschód sprawdzi się też na Zachodzie. U mnie kolejny minus.
Jeszcze jeden minus wynika z lektury Porwita i Kutrzeby (mimo wszystko aż tak bym, go nie deprecjonował) - załozenie odwrotu bez bitwy było co najmniej ryzykowne; podobnie jak "obrona stała przez 7 dni" - niestety, wyznaczone odcinki obronne byly zbyt dlugie jak na możliwości dywizji WP. Jakby np. A Łódź miała oparcie choćby w takich umocnieniach jak 8 DP pod Młąwą, to sprawa mogłaby wyglądać lepiej. Podobnie 7 DP - ryzykownym jest założenie obrony stałej jednej DP gdy naprzeciwko stoi dwudywizyjny korpus z ciężką artylerią + dwie dywizje szybkie ze sporą liością czołgów; i to jeszcze przez 7 dni! IIRC z południowej grupy Armii Prosy dojechała w komplecie chyba tylko 12 DP - według mnie lepiej było dosłac ją do 7 DP żeby wypełnić trochę tą lukę między Rómmlem a Szyllingiem. Jednak dwie dywizje w obronie czy odwrocie to lepiej niż jedna. A co do odwrotu - jednak możliwości manewrowe wojsk szybkich znano chyba nieźle; w końcu tworzono własne związki szybkie, choć z oporami; można zatem było przewidzieć, że w odwrocie własna piechota może zostać doścignięta, a nawet przegoniona przez związki szybkie npl-a. Tu wlaśnie było miejsce dla owej bitwy "zaczepno-odpornej" - ani mnie ani Porwitowi nie chodziło o "wykrwawienie Niemców, by RKKA miała łatwiejszą drogę", tylko o coś w rodzaju bitwy, którą stoczyła sam Rydz! => odwrót z Kijowa w 1920 roku! Został prawie zamkniety w kotle, na tyly wyszedł już Budionny... a on zamiast li tylko maszerować ("odwrót") wydał bitwę odwrotową. wywalczając sobie swobodne odejście na zachód; właśnie przez to, ze zmusił Sowietów do rozwinięcia, zmiany kierunku marszu/pościgu... stracili czas a on mógł spokojnie iść dalej. Szkoda, ze zapomniał o własnym pomyśle.
I o takiej bitwie myślałem => bo przecież zobacz, że 9 IX Poznań i Pomorze były już praktycznie odcięte, a Łódź i Prusy - rozbite. Gdyby bitwę odwrotową wydano 4-5 września, w skoordynowanym działaniu trzech armii, z Pomorzem jako odwodem/drugim rzutem, to by nie było tak źle. Rydz tego jakoś nie zauważył, i za to ma kolejny minus.
Ergo: zbyt optymistyczne założenia, tak obrony jak i odwrotu.
Nieutworzenie zawczasu dowództw "gotowych do użycia" - skoro topic dotyczy oceny Rydza, to kolejny minus na jego koncie, niestety. W ogóle sztaby armii też można było utworzyć wcześniej, i to kompletne! Bez czekania na mobilizacje. Żeby już od tego marca działały, zgrywały się itp.
Użycie Armii Prusy - żeby móc ją sensownie użyć trzeba koordynować działania w sumie trzech albo i nawet 4 armii; albo wyznaczamy do tego samodzielnego dowódcę (szczebel Frontu) albo niech się tym zajmie sam NW (skoro miał sam koordynowac wszystkie działania związków operacyjnych). Nie zrobił ani jednego ani drugiego - minus kolejny.
Jak już wpsominałem, właśnie w celu uratowania owych "jak największych sił" konieczne było stoczenie takiej "bitwy odwrotowej" - zgadzam się tu z postulatami Porwita. Tym bardziej, ze z uwagi na położenie przepraw na Wiśle, i tak większość tych armii ciążyłaby na rejon Warszawa-Góra Kalwaria => ergo, jakby cofały sie razem, zmusiwszy uprzednio npl-a do rozwinięcia i uniemożliwily swobodne rajdy wojsk szybkich na własnych tyłach - to odwrót byłby wykonany w znacznie lepszym porządku
Mówiłem o "posypaniu się systemu dowodzenia" właśnie na szczeblui strategicznym - gdzie w zasadzie wcale nie widać owej "koordynującej ręki NW" w decydujących działaniach, czyli tego, co miało być istotą calego systemu. Każdy idzie samopas, nikt tego nie koordynuje... tu właśnie się posypało. W ramach poszczególnych armii bywało w sumie całkiem nieźle; problemem był właśnie ów szczebel najwyższy; szczególnie, gdy NW pojechał do Brześcia. Jakby ten system dowodzenia i łączności działał należycie, to pewnie Armii Poznań i Pomorze wcale by nie stracono w wielkim kotle.
"Dwa systemy szyfrowania jednocześnie" - nie chodziło mi o jednoczesność stosowania, ale przygotowanie do użycia. Jeden komplet jest w jednostkach, zapasowy czeka w odpowiedniej liczbie w SG i czeka na ewentualne dowiezienie do wojsk. Zresztą w ogóle cała sprawa "paniki szyfrowej" po rozbiciu 7 DP (zwłaszcza jej sztabu0 jest dla mnie dość dziwna; chyba żołnierze łączności, zwłaszcza szyfranci, mieli obowiązek zniszczenia szyfrów w przypadku groźby wpadnięcia ich w ręce wroga? Więc skąd nagle ta panika, że jednak Niemcy je przejęli?? To mnie właśnie dziwi - chyba, ze NW założył, ze żołbnierze nie wykonali rozkazu i Niemcy mimo wszystko przejęli szyfry.
Tu w ogóle z chęcią dowiedziałbym się, w jaki sposób zabezpieczano tabele szyfrowe w WP, zwłaszcza w polu - jakieś kasetki z ołowiem umożliwiające wrzucenie do rzeki, łatwo palny papier? wiesz, coś, co umożliwia ci bezpowrotne zniszczenie tabel w razie niebezpieczeństwa.
Kończąc - osobiście uważam, że Kutrzeba był lepszym wodzem niż Rydz; ba, nawet Sosnkowski też byłby lepszy - ale to kwestia moich własnych przekonań (zapewne stwierdzisz, że może też i "autoreklamy" Kutrzeby) i lektury opracowań o Kampanii Wrześniowej (ot, choćby Porwita)
Przy czym uważam, że w naszych rozważaniach wypadałoby dokonywac ocen NIE BIORĄC POD UWAGĘ agresji Sowietów - bo rzeczywiście wtedy wszystko poszło w diabły. Natomiast sensowne jest przedyskutowanie kampanii właśnie pod kątem wojny z samymi Niemcami (bo wtedy też zdawano sobie sprawę, że jak wejdą obaj sąsiedzi to mamy przerąbane i to szybko), tak, jak ona była planowana i toczyła się przez 17 dni.