Ksenofont pisze: Strefę okupacyjną w Galicji, Litwie, Litwie Kowieńskiej, Łotwie, Estonii, Rumunii. Kontrolę nad rządem w Pradze, niezamarzający port na Bałtyku - to mógłby dostać przy włączeniu się do wojny w odpowiedniej chwili...
To ja się dalej pytam - a po co mu tylko tyle?
Nie zauważyłeś podstawowego założenia powstania i istnienia ZSRS? => "Gdy Związek nasz bratni ogarnie ludzki ród" nie bez kozery było sowieckim hymnem...
A czym się różni "Litwa" od "Litwy Kowieńskiej"?? Tym samym, czym "RP" od "Wileńszczyzny"??
Ksenofont pisze:M. Błuś pisze:
Z całości jego zachowania można wywieść tezę/hipotezę, że był gotów wejść jako nasz "sojusznik", gdyby Niemcy w pierwszych 2 tygodniach wojny doznali poważnych niepowodzeń.
Zgadzam się z Tobą w 100%.
Czyli, że co by dostał, gdyby wystąpił w roli naszego sojusznika? Nadbałtykę?
No bo raczej nie widzę okupacji Rumunii czy Galicji w przypadku walki po naszej stronie...
Cała resztę (z wyjątkiem kontroli nad Pragą) to dostał na dzień dobry włączając się w odpowiednim momencie, czyli 17 września. Tyle, ze to miał być dopiero początek przecież...
Natomiast nie widze żadnych korzyści dla Stalina i ZSRS w przypadku walki po stronie Aliantów przeciwko III rzeszy - wtedy wojna skończyłaby sie raczej szybko i znowu zapanowałby pokój... a to nie o to chodziło.
Sowieci byli na tyle nieuprzejmi, ze przed agresją nie wypowiedzieli układu o nieagresji - fakt, draństwo. Niemcy wypowiedzieli i są lepsi - niech będzie. Co najwyżej oznacza to, ze przestaliśmy być przyjaciółmi.
To, że obaj złamali choćby pakt Brianda-Kelloga to w sumie pikuś.
Z drugiej strony, to juz Lenin powiedział (a Stalin go wiernie słuchał), że traktaty są po to, żeby je łamać...
No i co można było pomyśleć w sytuacji, gdy Sowieci maja pakt o nieagresji jednocześnie z nami i z Niemcami? Ze zachowają "życzliwą neutralność" wobec obu swoich partnerów?
To raczej Rydzowi można było zacytować Marszałka... bo powinien był czytać Lenina i wyciągać wnioski...
Naprawdę się spodziewali, że Sowieci zostaną z boku i będą się przyglądać?
A wracając do tematu - skoro zdawano sobie w Warszawie sprawę, że wojna wybuchnie, i że może zacząć się w każdej chwili, a po 26 sierpnia tym bardziej, to czy pozostawienie naszych OP w bazach rzeczywiście miało sens i byo takie logiczne? Bo w naszej dyskusji chyba o to chodzi...
Niszczyciele odpływają do WB 30 sierpnia a OP siedzą i czekają nie wiadomo na co, zamiastv juz wtedy wyjść w odpowiednie sektory. Już nie mówiąc o tym, ze owe sektory powinny być wybrane cokolwiek inaczej (to oczywiście moja opinia). Desantowi można zapobiec równie dobrze topiąc jednostki desantowe pod ich własnymi portami, a przy okazji można ustrzelić coś ciekawszego też. Koło naszego wybrzeża niemieckie siły ZOP tropiły naszych równie (jeśli nie bardziej) zaciekle co "u siebie" i i tak nasi podwodniacy musieli w końcu zmienić pozycje, nie topiąc przy tym niczego. A tak to mieli chyba większe szanse.