Re: „Nie oddamy ani guzika”. Czy byliśmy gotowi do wojny❓ – cykl Geneza II wojny światowej
: 2021-07-02, 12:55
Warship Discussion Board
https://fow.pl/forum/
Dla tego co niedoczytal inne fragmenty z tego samego tekstu:AdrianM pisze: ↑2021-07-02, 12:51 Dla kogoś kto te brednie tutaj czyta, a chciałby się dowiedzieć choć trochę jak to wyglądało oczami ludzi z tamtej epoki i tacych co zamiast kapusty mózgi używali to polecam do poczytania, choćby to:
http://rcin.org.pl/ihpan/Content/44151/ ... Bulhak.pdf
I nie są to odosobnione opinie na temat naszej polityki czeskiej. Dla leniwych ciekawszy z fragmentów:
Ze wstydem muszę przyznać, że nigdy całkowicie nie rozumiałem naszej polityki
czeskiej. Z nas wszystkich jedynie Tadzio Kobylański udawał, że ją rozumie3. Ale Kobylański
upraszczał sobie zagadnienia polityki przez domorosły mistycyzm: dzielił on narody na Herren
i Sklavenvölker (do pierwszych zaliczał Anglików, Polaków i Węgrów), na złych, to jest
komunistów i lewicowych masonów i dobrych. W tym drugim podziale Niemcy znajdowały
pewne u niego względy. Zdaje się, że dominującym elementem tego światopoglądu było
absolutnie negatywne ustosunkowanie się Kobylańskiego do Rosji sowieckiej, które przysłaniało mu horyzont.
A najwazniejsze jest ze:
I tylko to sie liczy.
Franiu, ale ja oczywiście widzę, że nie potrafisz przeczytać tego tekstu jako całego. Tak jak i na wstępie, tak i na zakończeniu ocenia negatywnie naszą politykę wobec Czech. Tłumaczy z czego wynikały konkretne decyzje, ale ogólnie odpuszczenie sprawy czeskiej uważa za kolosalny błąd, który kosztował nas utratę niepodległości.Franek Wichura pisze: ↑2021-07-02, 13:20 Dla tego co niedoczytal inne fragmenty z tego samego tekstu:
To moze cos z konca:AdrianM pisze: ↑2021-07-02, 13:29Franiu, ale ja oczywiście widzę, że nie potrafisz przeczytać tego tekstu jako całego. Tak jak i na wstępie, tak i na zakończeniu ocenia negatywnie naszą politykę wobec Czech.Franek Wichura pisze: ↑2021-07-02, 13:20 Dla tego co niedoczytal inne fragmenty z tego samego tekstu:
Jak widać byli politycy, którzy sprawę widzieli inaczej niż Beck. Byli świadomi co nam grozi i dlaczego to Czechy są w tej całej układance najważniejsi. Moczulski może sobie czarować i żąglować wycinkami, ale nie zmieni tego, że żyjący wtedy byli świadomi jak istotne są dla naszego bezpieczeństwa Czechy i że dało się prowadzić z nimi wspólną politykę i zasadniczo jedyną kością niezgody było Zaolzie, które można było kompletnie odpuścić albo rozegrać w inny sposób. I to nie jakieś gdybania Moczulskiego po fakcie.Kierując się taką zasadą, opowiadał się za usunięciem wszystkich tarć między Warszawą, a Pragą. Jeszcze we wrześniu 1938 roku, na kilka tygodni przed Monachium, nie przestał marzyć o polsko-czechosłowackim przymierzu. Uniknięcie oskrzydlenia było warte każdej ceny. "Zarzucają nam, że chcemy walczyć za cudze interesy. Cóż to za straszna krótkowzroczność" - dziwił się pretensjom, że staje w obronie Czechów. "W najbardziej żywotnym naszym interesie leży, aby Niemcy nie usadowili się nad Wełtawą, bo wówczas na przełęczach karpackich zabłysną pikielhauby pruskie" - ostrzegał. A gdy te uwagi puszczono mimo uszu i Polska wiwatowałana wiadomość o zajęciu Zaolzia, przygnębiony pisał do Kiełpińskiego, że z niepokojem patrzy teraz w przyszłość: "za dwa powiaty, które można było w inny sposób dziesięć razy odzyskać, sprzedano bezpieczeństwo Polski. Kiełpiński utrzymywał, że by to bezpieczeństwo zapewnić, Korfanty gotów był się zgodzić nawet na porozumienie ze Związkiem Radzieckim. Mimo całej niechęci do Sowietów i ich ustroju zdawał sobie sprawę, że są oni bez porównania mniej groźni od Niemiec.
"Musimy pamiętać, że każdy nasz błąd w stosunku do Rosji wykorzystająnatychmiast dla swych celów Niemcy. Rosja nie ma ochoty sama angażować się w obronę Czechosłowacji, ale koalicję, która by w obronie tej Czechosłowacji wystąpiła, poprze" - taką podobno dawał radę przed Monachium, ale wtedy także nikt go nie słuchał.
Od kilku dni, kilka osob probuje ci wytlumaczyc ze do prowadzenia wspolnej polityki z Czechami potrzeba bylo checi wspolprace rowniez ze strony Czech - o tym ze takiej czeci nie bylo jest nawet w linkowanym przez ciebie tekscie. Czesi mieli nas w dupie bo woleli ZSRR - Francuzi sprzedali Czechow w Monachium - co ci sie wydaje ze w takim ukladzie mozna bylo ugrac bez wysilku?AdrianM pisze: ↑2021-07-02, 14:11 Krytyka samego zajęcia Zaolzia była zawsze głupia, krytyka naszej polityki wobec Czechów jak najbardziej właściwa, bo rozegraliśmy to jak skończone głupki. Ale prezentujesz ten sam poziom więc rozumiesz co głupki chciały osiągnąć, a nie jesteś w stanie pojąć co można było ugrać i to bez większego wysiłku. Tylko do tego to trzeba mieć jakieś rudymenty wiedzy, a nie plastusiowe pamiętniki.
Ślepy jesteś, że tego akurat fragmentu nie zauważyłeś? I masz jeszcze całe podsumowanie, byś sobie wbił do głowy co uważał o tej polityceToteż, gdy Hodża doszedł do władzy jako premier4, przygotowałem pewnego poranka referat
dla Ministra, w którym rozwinąłem możliwości polepszenia polsko-czeskich stosunków. Ale
Minister tylko spojrzał na mnie i zaraz przerwał: «Ależ mój drogi, my nie chcemy poprawy
stosunków z Czechami».
Wszystko co sobie tam umyślał Beck spełzło kompletnie na niczym. Możesz się śmiało produkować i dalej ośmieszać. Jak już tu pisałem. Mi tam rybka.Sprawa czeska za gładko się Niemcom udała, a Polska w tej sprawie nie przejawiła mocy,
która mogłaby być dla Niemiec przeciwwagą. Tak należy zreasumować przebieg sprawy
czeskiej.
Doplątał się tutaj drobny i śmieszny, a jakże bolesny zawód w sprawie słowackiej.
Oderwanie Słowacji od Czech nic nam nie dawało. Słowacy nie okazali się narodem zdolnym
do jakiejkolwiek samodzielności, a ich sfery kierownicze bardzo wkrótce znalazły się w kieszeni niemieckiej.
Na marginesie tej sprawy należy jeszcze powiedzieć słów parę o próbach Ministra Becka
załatwienia sprawy Rusi Przykarpackiej. Zarówno jego podróż do Rumuniil4, jak i moja misja
w Budapeszcie i trzydniowe konferencje z premierem Imredi i ministrem Kanyą spełzły na
niczym15. Węgrzy godzili się na okupowanie Rusi, ale żądali od nas mobilizacji 4-ch
korpusów, Rumuni w ogóle nie chcieli negocjować.
---- Toteż, gdy Hodża doszedł do władzy jako premier4, przygotowałem pewnego poranka referat dla Ministra, w którym rozwinąłem możliwości polepszenia polsko-czeskich stosunków. Ale Minister tylko spojrzał na mnie i zaraz przerwał: «Ależ mój drogi, my nie chcemy poprawy stosunków z Czechami». ---
Anglia i Francja wypowiedzialy wojne III Rzeszy z powodu Polski - Wegry i Rumunia (dopoki mogly) opieraly sie nienieckim zadania we wrzesniu 39 - kompletne fiasko polskiej polityki - szczegolnie w porownaniu do sukcesow dyplomatow z Czechoslowacji w 1938
Są to argumenty fałszywe, ponieważ Beckowi w 1938 roku wcale nie chodziło o Zaolzie i tamtejszych Polaków. Prowadził on wtedy politykę konsekwentnie proniemiecką i antyczeską nie z powodu Zaolzia, ale dlatego, że postrzegał Czechosłowację jako wroga Polski. Działo się tak z czterech powodów: (1) ponieważ osobiście nienawidził Czechów i prezydenta Edvarda Benesza, (2) ponieważ Czechosłowacja była sojusznikiem ZSRR, z którym podpisała traktat sojuszniczy w 1935 roku, a w Czechosłowacji działała legalnie partia komunistyczna, (3) ponieważ Czechosłowacja udzieliła schronienia polskim politykom opozycyjnym prześladowanym przez sanację (Wincenty Witos, Wojciech Korfanty i in.), (4) ponieważ z powodu nr 2 Czechosłowacja stała na drodze do utworzenia sojuszu państw Europy Środkowej pod egidą Polski, czyli sławnego także dzisiaj Międzymorza.
Beck jednakże nie wiedział, że Berlin znał jego plany odnośnie tzw. Międzymorza i skutecznie im przeciwdziałał. Już w czasie kryzysu czechosłowackiego Niemcy przeciągnęły na swoją stronę Węgry i Rumunię, czyniąc z nich – jeszcze wtedy dyskretnie – swoich przyszłych satelitów. Hitler łatwo zrozumiał, że Beck prowadzi politykę proniemiecką i antyczeską w celu realizacji planu w rzeczywistości antyniemieckiego, o którym nie informuje niemieckiego partnera. Już wtedy wódz III Rzeszy musiał nabrać przekonania, że sanacyjna Polska nie będzie dla niego wiarygodnym partnerem, co jest bardzo istotne w kontekście głoszonych współcześnie fantasmagorii na temat rzekomej konieczności „paktu Ribbentrop-Beck” i rzekomych korzyści, jakie Polsce miał przynieść status satelity III Rzeszy.
Bez tego wzmocnienia własnego potencjału militarnego III Rzesza nie byłaby w stanie rozpocząć wojny z Polską już 1 września 1939 roku. Tego jednakże nie pojmowano rok wcześniej ani w Londynie, ani w Paryżu, ani w Warszawie.
Franiu różnych ludzi spotykałem, ale takiego ciapostwa jeszcze tutaj nie widziano.List prezydenta Beneša do prezydenta Ignacego Mościckiego z 22 września 1938 roku, zawierający propozycję uregulowania sporu o Zaolzie w zamian za neutralność Polski wobec konfliktu czechosłowacko-niemieckiego, pozostał bez odpowiedzi na skutek intryg Becka. Przed północą 30 września rząd w Pradze otrzymał polskie ultimatum w sprawie Zaolzia z terminem odpowiedzi w ciągu 12 godzin. Brak odpowiedzi lub jej odmowa oznaczały wojnę.
Czy już rozumiesz jakie bzdury tutaj wypisywałeś? Czy nie rozumiesz i nie zamierzasz? I będziesz klepał jedno i to samo w kółko?Ambasador Francji w Warszawie Leon Noël tak ocenił politykę polską wobec Czechosłowacji w 1938 roku: „Skoro Czechosłowacja zobowiązała się formalnie przyznać Polakom status innej mniejszości najbardziej uprzywilejowanej, to wzywałem rząd polski, aby zachował przynajmniej ścisłą neutralność w sporze niemiecko-czeskim oraz w ewentualnej wojnie. Wszystko na próżno. Półurzędowa prasa, czyli w rzeczywistości prawie wszystkie dzienniki, nie była ani mniej niesprawiedliwa, ani mniej napastliwa niż prasa Rzeszy. Prowadziła gwałtowną kampanię przeciwko małemu słowiańskiemu krajowi zagrożonemu przez potęgę niemiecką. Żadne rozumowanie, żaden argument nie działały na Becka i tych, którzy szli za jego wskazówkami. Było widoczne, że Polska urzędowa życzy sobie rozkładu Czechosłowacji, w nadziei, że wyciągnie z tego korzyści”.
Wiadomo jaka role odgrywal Noël w Polsce i pozniej w Rumuni - wiadomo ze mu sie Beck nie podobal i chcial zmiany i Becka i najlepiej rzadu - nie to jest rola ambasadora - ciekawe czy jak bysmy mieli rzad ulegly wobec Francji to bysmy nie skoczyli tak samo jak Czesi. Byly juz w Polsce czasy ze "ambasadorowie" obcych krajow decydowali jak ma byc w Polsce - skonczylo sie rozbiorami.AdrianM pisze: ↑2021-07-02, 15:31
I teraz masz najciekawsze jak to widziała właśnie Francja (wg. wspomnianego już wcześniej przezemnie ambasadora):
Czy już rozumiesz jakie bzdury tutaj wypisywałeś? Czy nie rozumiesz i nie zamierzasz? I będziesz klepał jedno i to samo w kółko?Ambasador Francji w Warszawie Leon Noël tak ocenił politykę polską wobec Czechosłowacji w 1938 roku: „Skoro Czechosłowacja zobowiązała się formalnie przyznać Polakom status innej mniejszości najbardziej uprzywilejowanej, to wzywałem rząd polski, aby zachował przynajmniej ścisłą neutralność w sporze niemiecko-czeskim oraz w ewentualnej wojnie. Wszystko na próżno. Półurzędowa prasa, czyli w rzeczywistości prawie wszystkie dzienniki, nie była ani mniej niesprawiedliwa, ani mniej napastliwa niż prasa Rzeszy. Prowadziła gwałtowną kampanię przeciwko małemu słowiańskiemu krajowi zagrożonemu przez potęgę niemiecką. Żadne rozumowanie, żaden argument nie działały na Becka i tych, którzy szli za jego wskazówkami. Było widoczne, że Polska urzędowa życzy sobie rozkładu Czechosłowacji, w nadziei, że wyciągnie z tego korzyści”.
O właśnie! To zdanie pokazuje, że zupełnie nie rozumiesz sytuacji.
No ale dyskusja jest o czym innym. Chodziło od początku, że ten sojusz był dla nas najlepszym wyjściem w tamtej sytuacji. Łubieński wręcz twierdzi, że Niemcy totalnie blefowali, ja tego nie jestem pewien, ale on sugeruje, że jakbyśmy to dobrze rozegrali to oni by kompletnie odpuścili. Nie trzeba było puszczać żadnych Sowietów według niego.
Przepraszam, bo trochę przestałem śledzić wątek i się pogubiłem. Z Czechosłowacją? Ale cały w tym ambaras aby dwoje chciało na raz. Czesi nie chcieli z nami sojuszu. Liczyli, że niemiecki impet pójdzie na nas - nie na nich.Chodziło od początku, że ten sojusz był dla nas najlepszym wyjściem w tamtej sytuacji.