Ministerstwo cały czas przekonuje - no może już nie, że szczepionka w 100% chroni przed śmiercią - ale że zgony w pełni zaszczepionych to jakiś tam niewielki odsetek zgonów od czasu rozpoczęcia podawania szczepionek. Jak zwykle statystyki nie kłamią, ale kłamią statystycy, w tym wypadku minister Niedzielski. Trudno bowiem, by w lutowo-marcowej fali był pogrom zaszczepionych jak ich prawie wcale nie było.
Na całe szczęście dowód na kłamstwo publikowany jest regularnie na stronach Ministerstwa Zdrowia.
Ot np.:

- 1632998279161.jpg (76.69 KiB) Przejrzano 3839 razy
O matko! Epatując liczbami to ci niezaszczepieni mrą jak muchy!
Ale jakby cofnąć się o miesiąc to...

- 1632998301778.jpg (51.95 KiB) Przejrzano 3839 razy
O ile jeszcze kojarzę zasady matematyki to mamy stosunek zgonów 218:43, czyli już czysto statycznie, w ciągu miesiąca liczba zgonów osób w pełni zaszczepionych to nie zero przecinek ileś tam, jak to wieszczy ministerstwo, ale 16,5%. Ktoś powie, ale to i tak korzystny stosunek. Oczywiście, że tak. Nawet jeśli kompletnie nie mamy pojęcia o strukturze wiekowej i obciążeniu innymi schorzeniami, to jest to stosunek korzystny. Problem tylko taki, że 43 to więcej niż zero. Czyli problemem jest wytworzenie fałszywego poczucia bezpieczeństwa w oparciu o długotrwałą narrację kłamstw.
Osobiście nie znam nikogo kto podważałby skuteczność szczepień, więc taki fakt, że ograniczają i śmiertelność i liczbę zachorowań nikogo z moich znajomych (czy to optymistów, czy sceptyków) nie dziwi. Nie to jest przedmiotem sceptycyzmu. Nigdy nie było. Przedmiotem jest stopień w jakim ograniczają (i jego wpływ na segregację sanitarną), zasadność szczepień bez względu na to jaką grupę się uwzględnia, a także długoterminowe skutki szczepienia i kwestie odpowiedzialności finansowej za pozbawianie osoby zdrowej (niezakażonej wirusem SARS-CoV-2 i niechorującej na CoViD-19) zdrowia lub życia w następstwie szczepienia.
Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi oraz niektórych innych ustaw dotyczący m.in.: utworzenia Funduszu Kompensacyjnego Szczepień Ochronnych wpłynął do sejmu 2 sierpnia 2021 roku (po prawie 8 miesiącach od głośnego ogłoszenia). Niby procedowanie trwa, ale de facto leży sobie gdzieś tam pod kołderką z napisem "spokojnie to i tak potrwa miesiące".
Jednak jakby dobrze się zastanowić to ustawa jest wręcz genialna, bo po wsze czasy zdejmuje z firm farmaceutycznych odpowiedzialność sądową. Wypłaty będą realizowane przez organ powołany przez rząd (a wiadomo, że taki pośrednik to po prostu marzenie), a środki będą pozyskiwane z wpłat podmiotów, które zawarły ze Skarbem Państwa umowę na realizację dostaw szczepionek do przeprowadzania szczepień ochronnych. Ich wysokość to 1,5% wartości brutto umowy (jak nic trzeba sobie tyle doliczyć w negocjacjach ceny, nawet nikt nie zauważy

). I koniec! Nie ma już ryzyka wielomilionowych procesów. U nas i tak nie praktykowanych, ale przecież takich regulacji nie robi się na teraz, tylko na przyszłość, a być może kiedyś system prawny w naszym kraju zacznie masowo chronić dobro obywatela, a nie np. koncernu?
W tym kontekście na całe szczęcie to dotyczy w zasadzie tylko NOPów, więc jak ktoś umrze lub zostanie kaleką po upływie wyznaczonego terminu to "na szczęście" droga sądowa nie jest zamknięta. Choć ze skromnego doświadczenia wiem, że dla polskiego sądownictwa to sprawa na długie lata i bez gwarancji, że zasądzone zostaną środki, które i tak nie wystarczą nawet na mocno spóźnioną rehabilitację. Tu nie Ameryka.
A, zapomniałbym... zapisów o tym 1,5% wartości umowy "nie stosuje się do szczepionek zakupionych na podstawie porozumienia dotyczącego wczesnego zakupu szczepionek przeciwko chorobie COVID19 wywoływanej przez wirusa SARS-CoV-2, zawartego między Komisją Europejską i państwami członkowskimi Unii Europejskiej w dniu 16 czerwca 2020 r.", czyli KE została zwolniona ze zrzutki, nawet jeśli sama coś od koncernów wyciągnie.
Żeby tego było mało... "złożenie wniosku o przyznanie świadczenia kompensacyjnego podlega opłacie w wysokości 200 zł."
To wszystko przypomina nieco potańcówkę na cmentarzu i tańczący nie widzą w tym nic niestosownego.