Nikt nie jest wolny od emocji.
Oczywiście. Rzecz w tym, by nad emocjami panować. To się da zrobić. I to nie tylko w dyskusji przez internet (to jest banał) ale także w dyskusji twarzą w twarz. Jesli zas ktoś nie umie panować nad emocjami a łatwo im ulega, powinien się zastanowić czy dyskutować. A za politykę to już zupełnie nie powinien się brać
Rozmawiamy jednak o Polsce w obecnych czasach. I w tych warunkach są tematy nie do dogadania się.
Jedynym tematem może tu być kwestia ustroju. Bo nie można dyskutować o tym ile prawa można złamać - tu nie ma kompromisu.
Przy czym i tu jest płaszczyzna porozumienia. Każdy system demokratyczny dopuszcza zmianę ustroju poprzez zmianę konstytucji. Wystarczy więc mieć większość konstytucyjną. Po osiągnięciu tego progu nikt nie może zakwestionować tego, że zwycięzca może legalnie ustrój zmienić (ocena tego to już inna sprawa).
Z PiS-em problem był ten, że próbował to zrobić bez zdobycia większości konstytucyjnej.
Podajesz przykład Polski, ale już ci napisałem, że nawet w dzisiejszej Polsce kompromis na tak trudny temat jak aborcja został zawarty i trwał bardzo długo. Mógł też trwać nadal - na pewno nikt z centrum i z lewa by go nie ruszył (pomijam pojedyncze głosy). Czyli można? - można. Kompromis zerwano z powodów czysto politycznych by zaognić istniejące konflikty i wyraźniej "oddzielić" swoich wyborców od wyborców drugiej strony (by np. utrudnić "przepływ"). Tyle, że źle obliczono proporcje. Wyszło co wyszło. Ale to nie musiało mieć miejsca, więc nawet w tak trudnej sprawie kompromis mógł funkcjonować.
O to jeszcze moje rozumienie rozumiesz!
Nie muszę rozumieć - to pojęcie zawsze używasz w tym samym rozumieniu i już wcześniej wielokrotnie tłumaczyłeś co pod nim rozumiesz (bo o tym też dyskutowaliśmy). Chyba,że coś się zmieniło?
Jacyś "wodzusie" się pojawją. Może nie będą się tak zajadle się nienawidzić.
Po pierwsze, niechęć personalna ma tu znaczenie drugorzędne. Kaczyński może i nienawidzi Tuska, ale nie sądzę by Tusk nienawidził Kaczyńskiego. Ma o nim złe zdanie, ale to jest coś innego niż osobista niechęć czy wręcz nienawiść. Ta niechęć Kaczyńskiego do Tuska ma może i jakieś znaczenie dla naszej polityki, ale Kaczyński wielokrotnie pokazywał, że może rozmawiać praktycznie z każdym (zwracać się do każdego, nawet do "przyjaciół Moskali" - i to nie jest z mojej strony kpina) i o wszystkim. Więc sądzę, że wszelkie osobiste niechęci czy złe zdania o kimś nie mają tu pierwszorzędnego znaczenia. Po prostu Kaczyński i Tusk są spersonifikowanymi (lubimy utożsamiać idee z ludźmi) symbolami pewnych wizji Polski - wzajemnie się wykluczających. Na dobrą sprawę to jest to samo co jest w USA, Francji, Włoszech, Niemczech i w zasadzie prawie wszędzie. A ponieważ te wizje są wzajemnie się wykluczające, budzi to emocje. Taka jest moja ocena. Osobiste niechęci zawsze są do przezwyciężenia. Wizje, ideologie które nam nie odpowiadają, już niekoniecznie.
Więc niechęć "plemion" zostanie bez względu na to kto będzie nimi przewodził.
Nie odejdą. Tacy jak oni nie odchodzą.
Nikt nie jest nieśmiertelny

Więc odejdą. Aczkolwiek mogą się zgodzić, że mogą pozostać jako swego rodzaju symbole (szczególnie Kaczyński).