Re: Z życia flot.
: 2018-11-14, 13:21
I tak i nie Maciej. PKB mamy większe, wydatki na armie również. Całość wpływów z eksploatacji złóż idzieu nich na specjalny fundusz i to też jest ich
.
Inną sprawą jest natomiast ocena zagrożenia i przygotowanie całości SZ pod kątem jak najbardziej efektywnego wykorzystania zadanego budżetu. Kraj jest górzysty i nie ma tam wielkiego pola manewru dla zagonów pancernych. Mają niesłychanie długą linie brzegową i częściowo razem z GB kontrolują Duke co ma istotne znaczenie na rolę ich Navy na udział w ogólnej doktrynie NATO po przez zabezpieczenie własnych wód. Wojska lądowe mają słabe ponieważ ich rola w potencjalnym konflikcie będzie nikła, a dodatkowo demografia też im nie sprzyja. Główne ośrodki najłatwiej zająć przez desant morski i dodatkowo kontrola morza to zabezpieczenie ich głównych działów gospodarki oraz zasobów.
W Polsce natomiast największe zagrożenie widzimy w ataku lądem (gdyż najkorzystniejszy i najprostszy logistycznie). Naturalnie armia kierunkuje swój punkt postrzegania na przesmyk suwalski, bramę brzeską itd. Co my kontrolujemy na morzu? Chyba nie cieśniny duńskie? Co najwyżej nasz handel i transport. O tych życiodajnych złożach na Bałtyku nie chce mi się pisać, dobrze, że to się wogóle opłaca. Nie wiem czy wzorem oskarma masz wizję ataku na tankowce idące do Polski, bo to trochę takie naiwne skoro łatwiej wystrzelić jednego Iskandera w gazoport, a drugiego w naftoport i po sprawie na długie lata lub jeszcze 2 na nasze główne rafinerie i jesteśmy załatwieni na cacy. A taka plama na morzu to przecież dopiero kłopot na forum ONZ. Jestem zdania , że stać nas na flotę, bo te choćby zapisane 700mln PLN na rok 2018 w ramach programu "zwalczanie zagrożeń na morzu" to jest w gruncie rzeczy całkiem sporo i jeśli politycy byliby w stanie zagwarantować taką sumę w nowym okresie planistycznym do 2032 można byłoby coś stworzyć. Możemy się nie zgadzać z prof. Mickiewiczem co do roli MW, ale zabezpieczenie swobody żeglugi na naszych wodach to jest numero Uno i dzięki temu, możemy mieć gwarancje, że nasze okręty będą mogły pływać swobodnie po pozostałych akwenach sojuszników na tej samej zasadzie co ich po naszym Bałtyku. Środków nie ma wiele więc można podejść do tego tak jak Norwegowie do swoich sił lądowych i stworzyć coś małego, ale niezwykle przydatnego. Faktem jest, że obecnej patologi modernizacji MW po przez reanimacje trupów nie da się znieść. Wartość na wypadek wojny równy jest ZERO, my prawdopodobnie nie mamy nawet szans przy konflikcie hybrydowym, drobnej morskiej dywersji itd.
Pozdrawiam,
Adrian
Inną sprawą jest natomiast ocena zagrożenia i przygotowanie całości SZ pod kątem jak najbardziej efektywnego wykorzystania zadanego budżetu. Kraj jest górzysty i nie ma tam wielkiego pola manewru dla zagonów pancernych. Mają niesłychanie długą linie brzegową i częściowo razem z GB kontrolują Duke co ma istotne znaczenie na rolę ich Navy na udział w ogólnej doktrynie NATO po przez zabezpieczenie własnych wód. Wojska lądowe mają słabe ponieważ ich rola w potencjalnym konflikcie będzie nikła, a dodatkowo demografia też im nie sprzyja. Główne ośrodki najłatwiej zająć przez desant morski i dodatkowo kontrola morza to zabezpieczenie ich głównych działów gospodarki oraz zasobów.
W Polsce natomiast największe zagrożenie widzimy w ataku lądem (gdyż najkorzystniejszy i najprostszy logistycznie). Naturalnie armia kierunkuje swój punkt postrzegania na przesmyk suwalski, bramę brzeską itd. Co my kontrolujemy na morzu? Chyba nie cieśniny duńskie? Co najwyżej nasz handel i transport. O tych życiodajnych złożach na Bałtyku nie chce mi się pisać, dobrze, że to się wogóle opłaca. Nie wiem czy wzorem oskarma masz wizję ataku na tankowce idące do Polski, bo to trochę takie naiwne skoro łatwiej wystrzelić jednego Iskandera w gazoport, a drugiego w naftoport i po sprawie na długie lata lub jeszcze 2 na nasze główne rafinerie i jesteśmy załatwieni na cacy. A taka plama na morzu to przecież dopiero kłopot na forum ONZ. Jestem zdania , że stać nas na flotę, bo te choćby zapisane 700mln PLN na rok 2018 w ramach programu "zwalczanie zagrożeń na morzu" to jest w gruncie rzeczy całkiem sporo i jeśli politycy byliby w stanie zagwarantować taką sumę w nowym okresie planistycznym do 2032 można byłoby coś stworzyć. Możemy się nie zgadzać z prof. Mickiewiczem co do roli MW, ale zabezpieczenie swobody żeglugi na naszych wodach to jest numero Uno i dzięki temu, możemy mieć gwarancje, że nasze okręty będą mogły pływać swobodnie po pozostałych akwenach sojuszników na tej samej zasadzie co ich po naszym Bałtyku. Środków nie ma wiele więc można podejść do tego tak jak Norwegowie do swoich sił lądowych i stworzyć coś małego, ale niezwykle przydatnego. Faktem jest, że obecnej patologi modernizacji MW po przez reanimacje trupów nie da się znieść. Wartość na wypadek wojny równy jest ZERO, my prawdopodobnie nie mamy nawet szans przy konflikcie hybrydowym, drobnej morskiej dywersji itd.
Pozdrawiam,
Adrian