Ale kto wie... może jakiś Ukrainiec wstawi jakiegoś MT-LB z "lekko zarysowaną karoserią" ?
Gdzieś przeczytałem, że już na początku wojny ukraińska skarbówka ogłosiła, że zdobyczy na Rosjanach (i wszystko co za tym idzie) można nie wpisywać do zeznań podatkowych. Więc kto wie.... ?
Jeśli niektórzy podważali istnienie spójnej narodowości ukraińskiej to mam dla nich dobrą wiadomość. Takie poczucie narodowości właśnie ostatecznie się wykuwa i definiuje. Co dla nas ważne definiuje się w opozycji do Rosji.
Dokładnie.
Może, nim ogarnie nas kolejna euforia wychwalania pod niebiosa zasadniczo dosyć mało u nas znanego aktora, który stał się prezydentem poczekamy jak to się wszystko dalej potoczy?
Tradycyjnie, nie rozumiem Cię do końca Marku8. Ale mogę się domyślać. I jeżeli dobrze się domyślam o co ci chodzi, to ci powiem, że Włodimir Zełenski już zarobił na swe miejsce w historii. Bez względu na to co się stanie. Jeżeli zginie - tym bardziej. Bo stanie się legendą (choć powoli staje się takową za życia). I to nie jest żadna euforia tylko stwierdzenie faktu.
Poza tym to nie jest wychwalanie. Osobiście bowiem uważam za nieco nierozsądne by głowa państwa narażała się w oblężonej stolicy. Co prawda Kijów jeszcze oblężony nie jest (i w sumie nie do końca jet takie pewne, że będzie) ale mimo wszystko. Życie Zełenskiego jest teraz zbyt cenne by je narażać. Ale nie wiem wszystkiego, więc być może podejmuje racjonalną decyzję. Co nie zmienia tego, że ta decyzja wymaga ogromnej odwagi. Zełenski nie przeżyje, jeżeli dostanie się w ręce Rosjan. I zapewne dostać się w ich ręce nie będzie chciał.
Jakby oni już czuli się zwycięzcami tej konfrontacji...
Też rzuciło mi się to w oczy. Może trochę przesadzasz z tym "czuciem się zwycięzcami" (moralnymi tak, ale militarnie jeszcze niekoniecznie), ale byli bez kompleksów, pewni siebie. Przyjechali rozmawiać ale nie za wszelką cenę. Malo wiemy o tej wojnie (i w sunie dobrze, że informacji o Ukraińcach za dużo nie ma), więc może ich sytuacja nie jest aż tak trudna jak się nam to wydaje. Oczywiście piszę o sytuacji militarnej, nie humanitarnej.
Putin nie próbował burzyć porządku gdy Polska wstępowała do EU, za to próbował w Gruzji i próbuje to robić odkąd Ukraina postanowiła wstąpić do EU. Ot taka subtelna różnica.
Inne realia. Gdyby mógł, zrobiłby to samo. To raz. Dwa, dlaczego my mogliśmy a Gruzja nie?
Już Ci napisałem. Akceptujesz sytuację, w której silniejszy może ze słabszym robić co chce. A taka postawa zawsze wiodła do tragedii. Wszystkich.
Dobrze prawisz, tak było... przynajmniej do czasu gdy ukraińcy pod wodzą niejakiego Chmielnickiego postanowili zgodnie ze swoimi prawami kultywować tradycje zmongolizowane i wypowiedzieli wojnę imperialistycznym terrorystom z Warszawy
Powstanie ukraińskie były uwarunkowane wieloma czynnikami. Problemem byli polscy wielmoże zajmujący ziemię na ziemiach ruskich Korony i zagrożenie, jakie to stwarzało dal kozaków. Kiedyś robiłem sobie zestawienie realiów poszczególnych powstań kozackich. Naliczyłem ich chyba 8 (? dokładnie teraz nie pamiętam) i poza pierwszym (jego przyczyny były nieco specyficzne) to wszystkie związane były z oczekiwaniami kozaków po zakończonych wojnach/wyprawach na których obiecywano im lub sugerowano wolności a potem następował zawód. Problem powstań rozwiązywałby rejestr połączony z gwarancją wolności osobistych i samorząd kozacki (jeśli mogę to tak ująć). Czyli nic specjalnie wielkiego. Ale dla magnatów to było za dużo... Ostatecznie ich interes przeważył a nie interes Rzeczypospolitej. W ostatecznym rozrachunku i my i kozacy wyszliśmy na tym jak Zabłocki na mydle...
Organizacja kozaczyzny, ich tradycje itp. z "mongolskimi" nie miały kompletnie nic wspólnego - było dokładnie przeciwnie. Wiele za to miał moskiewski absolutyzm.
Dużo byłoby o tym prawić, ale w tym co napisałeś, uwierz mi, nie ma krzty prawdy.
My jesteśmy jedną z kolejnych pozycji na liście Putina.
Jeśli poważnie traktować art. 5 NATO, to nie tylko my na tej liście jesteśmy. Pytanie, czy Putin nie chciałby tego sprawdzić - czy ten artykuł inne kraje NATO traktują poważnie. Choć jak sądzę, sprawdzałby to na krajach bałtyckich. My bylibyśmy dopiero kolejni (gdyby wszystko poszło po jego myśli - czyli gdyby Europa zachowywała się / myślała jak Jogi). Ale przy poważnym potraktowaniu art. 5 nie miałoby to żadnego znaczenia.
Wniosek prosty... i niestety nadal dość typowy dla SZ RP tj. że na ćwiczeniach "wojnę trzeba wygrać".
Tradycyjnie wywarzasz otwarte drzwi. Z tego co wiem (? ale to są dość ogólne informacje, więc 100 % pewności nie mam) te ćwiczenia dotyczyły pewnego wariantu strategii obronnej (daleko wysunięta obrona), innego niż rozważane wcześniej. Poniekąd narzuconego "politycznie". I skończyło się jak się skończyło (chyba nie powiesz , że satysfakcjonująco?). W mej wypowiedzi nie znajdziesz jakiejś krytyki. Na siłę szukasz zaczepki, ale jej nie znajdziesz, bo wiem co piszę. Do tematu odniosłem się zwracając uwagę, że nie chodziło o przegranie wojny w te 4 dni tylko o podejście do Warszawy. Co w teorii nie było efektem zamierzonym. I tyle.
A teraz wyjaśnij mi o co ci chodzi? Bo ja już nie wiem. To znaczy wiem, że cię denerwuję bo uważam, że gwiazdorzysz i od czasu do czasu się mylisz - jak to w dyskusji. Zarzucam Ci też w wielu sprawach symetryzm, który jest czymś złym i godnym krytyki. Ale poza tym - to o co chodzi?
Ćwiczenia sztabowe w wojsku, to trochę tak jak praca badawcza. Zakładasz jakąś hipotezę i przeprowadzasz badania. Hipoteza się sprawdza lub nie. Ale to przy ocenie pracy nie ma znaczenia. Znaczenie ma jakość badań i wnioski. Więc jeszcze raz - w czym problem?
Smoku - a jakiś komentarz? W niektórych mediach jesteś podobno bardzo wymowny, a tu tylko coś tam przeklejasz. Ja rozumiem, że tu nie płacą, ale mimo wszystko... Może jednak byś się postarał?

Tak nawiasem, czy uważasz, że konsekwentne stosowanie przepisów unijnych do ówczesnej sytuacji na granicy pogorszyłoby sprawę czy polepszyło? Gdybyś chciał na to pytanie odpowiedzieć, to prosiłbym z uzasadnieniem.