Okręty Royal Navy, XVII-XIX w. (5)
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Guachapin – pierwotnie bryg Guapachin albo Guet-apens, zbudowany w Bayonne w 1800 i wyposażony do służby korsarskiej pod hiszpańską banderą. Wymiary: 24,5 x 7,28 m. Tonaż około 150 ton. Dziesięć furt, 16 dział. Zdobyty przez Anglików na początku 1801 (wiem, że Colledge pisał o 1803 i stąd – pośrednio czy bezpośrednio – data ta trafiła do Pana pytania, ale się mylił) i wcielony do Royal Navy pod nazwą przekręconą na Guachapin, jako mały bryg (bryg-kanonierka). Wymiary: 80’5” x 23’1” x 11’0”, tonaż 176 ton. Załoga: 26. Uzbrojenie podawane bardzo różnie: a) formalnie 16 dział, zaś faktycznie 2 x 6-f i 12 karonad 12-f; b) formalnie 10 dział; c) 4 x 12-f; c) 4 x 18-f. W aktywnej służbie pod brytyjską banderą od lutego 1801 w Indiach Zach., jako tender tamtejszego flagowca Anglików. Zdobył hiszpański 18-działowy żaglowiec korsarski koło wyspy Św. Łucji 18.08.1801; w kwietniu/maju 1804 brał udział w zdobyciu Surinamu; we wrześniu 1806 klasyfikowany jako okręt strażniczy w St. John’s na Antigui. Został wyrzucony na brzeg Antigui (ściśle biorąc na Rat Island) przez huragan (czy cyklon) 29.07.1811. Potem wrak udało się ściągnąć, doprowadzić do Jamajki i tam sprzedać.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Hirondelle – francuski okręt korsarski, zdobyty przez Anglików 28.04.1804 na Morzu Śródziemnym i wcielony do Royal Navy bez zmiany nazwy jako mały bryg (bryg-kanonierka), 14-działowy. Tonaż 210 (lub 216) ton. W lutym 1808 wysłany z Malty do Tunisu z depeszami. Przyjął zły kurs i wpakował się na brzeg w pobliżu przylądka Bon 23.02.1808, przy silnych falach przyboju. Ocalało tylko 4 członków załogi.
Słowo „trunk” ma wiele znaczeń, lecz w konstrukcji tego silnika odnosi się do faktu poruszania się korbowodu wewnątrz tłoka, jak w „szybie” windy czy kopalni. Stąd ja dawniej pisałem o silnikach szybowych. Jednak tymczasem wyszły książki docenta Urbańskiego dotyczące historii napędów i pędników okrętowych i odtąd z wielu powodów staram się możliwie dokładnie (poza oczywistymi pomyłkami autora) powtarzać terminologię tam zastosowaną – docent Urbański był specjalistą od siłowni, polskim wykładowcą z tych zagadnień (a więc od bardzo dawna musiał zwracać uwagę na poprawność polskich tłumaczeń, kiedy ja jeszcze sobie czytałem po angielsku, rozpracowywałem konstrukcję, kinematykę i dynamikę, a mało dbałem jakby „toto” nazywać po polsku), hobbystą historii, no i w końcu szanowanym przeze mnie sąsiadem. Dla niego „trunk engine” to „silnik z tłokiem rurowym”, co niewątpliwie jest słuszne merytorycznie. Troszkę to dla mnie przydługawe, lecz odtąd nie używam już innej nazwy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Słowo „trunk” ma wiele znaczeń, lecz w konstrukcji tego silnika odnosi się do faktu poruszania się korbowodu wewnątrz tłoka, jak w „szybie” windy czy kopalni. Stąd ja dawniej pisałem o silnikach szybowych. Jednak tymczasem wyszły książki docenta Urbańskiego dotyczące historii napędów i pędników okrętowych i odtąd z wielu powodów staram się możliwie dokładnie (poza oczywistymi pomyłkami autora) powtarzać terminologię tam zastosowaną – docent Urbański był specjalistą od siłowni, polskim wykładowcą z tych zagadnień (a więc od bardzo dawna musiał zwracać uwagę na poprawność polskich tłumaczeń, kiedy ja jeszcze sobie czytałem po angielsku, rozpracowywałem konstrukcję, kinematykę i dynamikę, a mało dbałem jakby „toto” nazywać po polsku), hobbystą historii, no i w końcu szanowanym przeze mnie sąsiadem. Dla niego „trunk engine” to „silnik z tłokiem rurowym”, co niewątpliwie jest słuszne merytorycznie. Troszkę to dla mnie przydługawe, lecz odtąd nie używam już innej nazwy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
P.S. dla "trunk engine".
Przypomniałem sobie, że w słownikach technicznych angielsko-polskich "obowiązkowo" tłumaczy sie go na "silnik bezwodzikowy".
TO BARDZO ZŁE TŁUMACZENIE! Oczywiście silnik taki nie miał wodzika, a dzisiejsze silniki spalinowe (też bezwodzikowe) przypominają go z punktu widzenia rozkładu sił. Jednak w czasach, w których był stosowany, istniało PEŁNO INNYCH ODMIAN SILNIKÓW BEZ WODZIKA, czyli także "bezwodzikowych", a żadna z nich nie przedstawiała typu "trunk engine". To tak, jakby tłumaczyć "steam trunk engine" na "silnik parowy". Niby prawda, ale cóż ona daje.
Krzysztof Gerlach
Przypomniałem sobie, że w słownikach technicznych angielsko-polskich "obowiązkowo" tłumaczy sie go na "silnik bezwodzikowy".
TO BARDZO ZŁE TŁUMACZENIE! Oczywiście silnik taki nie miał wodzika, a dzisiejsze silniki spalinowe (też bezwodzikowe) przypominają go z punktu widzenia rozkładu sił. Jednak w czasach, w których był stosowany, istniało PEŁNO INNYCH ODMIAN SILNIKÓW BEZ WODZIKA, czyli także "bezwodzikowych", a żadna z nich nie przedstawiała typu "trunk engine". To tak, jakby tłumaczyć "steam trunk engine" na "silnik parowy". Niby prawda, ale cóż ona daje.
Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
Witam, dziękuję za odpowiedź.
Bardzo proszę o opis danych i losów okrętu HUMBER (zdobyty 1806).
Panie Krzysztofie, jeśli wolno zapytać, w 1845 roku Admiralicja zamówiła cztery fregaty śrubowe z kadłubami żelaznymi, ale wkrótce potem z zamiaru ich budowy wycofała się i okręty te ukończono jako transportowce wojska, dlaczego ? oraz jakie miały mieć uzbrojenie jako fregaty ?
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Bardzo proszę o opis danych i losów okrętu HUMBER (zdobyty 1806).
Panie Krzysztofie, jeśli wolno zapytać, w 1845 roku Admiralicja zamówiła cztery fregaty śrubowe z kadłubami żelaznymi, ale wkrótce potem z zamiaru ich budowy wycofała się i okręty te ukończono jako transportowce wojska, dlaczego ? oraz jakie miały mieć uzbrojenie jako fregaty ?
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Humber – jedna z tych jednostek używanych przez Royal Navy, których oficjalnie nie zarejestrowano, co jak zwykle powoduje brak bliższych danych. Niegdyś żaglowiec francuski, zdobyty przez Anglików w 1806 i wcielony jako slup 16-działowy. Wymieniany w źródłach do 1808. Niczego nie zdziałał.
Żelazne fregaty śrubowe 2 klasy miały mieć następujące uzbrojenie:
Greenock – 2 ciężkie, obracane działa 68-funtowe (8-calowe, o masie 112 cetnarów każde), cztery 8-calowe działa haubiczne (formalnie - ale nie faktycznie - 68-funtowe, o masie 65 cetnarów każde), 4 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde);
Vulcan – 8 dział 32 funtowych (standardowych, o masie 56 cetnarów każde), 2 ciężkie, obracane działa 68-funtowe (8-calowe, o masie 112/113 cetnarów każde), cztery 8-calowe działa haubiczne (formalnie - ale nie faktycznie - 68-funtowe, o masie 65 cetnarów każde), 2 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde);
Megaera - 4 działa 32 funtowe (standardowe, o masie 56 cetnarów każde), 2 działa 56-funtowe (o masie 87 cetnarów każde), cztery 8-calowe działa haubiczne (formalnie - ale nie faktycznie - 68-funtowe, o masie 65 cetnarów każde), 2 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde);
Simoom - 12 dział 32 funtowych (standardowych, o masie 56 cetnarów każde), 2 ciężkie, obracane działa 68-funtowe (8-calowe, o masie 112 cetnarów każde), cztery 10-calowe działa haubiczne (o masie 85 cetnarów każde), 2 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde).
Pierwsze żelazne okręty wojenne miały w Royal Navy wielu przeciwników. Niewielka część wysuwanych przez nich zarzutów wynikała ze zwykłego braku wiedzy i nieuzasadnionych uprzedzeń (coś w typie – chociaż nie dosłownie – przeświadczenia, że „żelazo, jako cięższe od wody, nie nadaje się do budowy jednostek pływających w ogóle, bo zatonie”). Jednak zdecydowana większość argumentów była merytorycznie słuszna i wynikała z ówczesnego stanu technologii. Żelazo pudlarskie charakteryzowało się niehomogennością, anizotropowością, przechodziło ze stanu ciągliwego w kruchy już przy temperaturze 20 stopni Celsjusza (czyli sprawowało dobrze na wodach zimnych, źle w tropikach), miało wielokrotnie niższą wytrzymałość od późniejszych stali. Do czasu wynalezienia metod kompensacji magnetycznej okręty żelazne było narażone ciągle na katastrofy, ponieważ ich kompasy „wariowały”. Admiralicja brytyjska, której ulubionym obrazem książkowym jest stado zramolałych konserwatystów, ochoczo rzuciła się do budowy małych okrętów żelaznych (kanonierek, slupów, fregat). Tymczasem pierwsze doniesienia z eksploatacji takich jednostek w warunkach bojowych dowiodły, że pękają przy użyciu na wodach tropikalnych, ich kadłuby są zdumiewająco łatwo przebijane („dziurawione jak sito”) przez zwykłe kulki kartaczowe – o kulach działowych nawet nie wspominając – a przy uderzeniu tworzy się deszcz żelaznych odłamków, które same stają się kolejnymi pociskami. Wtedy wszystkie pismaki i wszyscy krzykacze parlamentarni, którzy dotąd zawodzili, jak to marynarka wojenna marnuje szansę na zbudowanie nowoczesnej floty żelaznej, zaczęli wrzeszczeć o straszliwym marnotrawstwie wyrzucania pieniędzy na budowę tak wielkich okrętów żelaznych, jak fregaty, o które Pan pyta. Najprostszym wyjściem było przerobić je na jednostki transportowe, z natury rzeczy nie kierowane w podobnym stopniu pod ogień przeciwnika, jak bojowe.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Żelazne fregaty śrubowe 2 klasy miały mieć następujące uzbrojenie:
Greenock – 2 ciężkie, obracane działa 68-funtowe (8-calowe, o masie 112 cetnarów każde), cztery 8-calowe działa haubiczne (formalnie - ale nie faktycznie - 68-funtowe, o masie 65 cetnarów każde), 4 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde);
Vulcan – 8 dział 32 funtowych (standardowych, o masie 56 cetnarów każde), 2 ciężkie, obracane działa 68-funtowe (8-calowe, o masie 112/113 cetnarów każde), cztery 8-calowe działa haubiczne (formalnie - ale nie faktycznie - 68-funtowe, o masie 65 cetnarów każde), 2 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde);
Megaera - 4 działa 32 funtowe (standardowe, o masie 56 cetnarów każde), 2 działa 56-funtowe (o masie 87 cetnarów każde), cztery 8-calowe działa haubiczne (formalnie - ale nie faktycznie - 68-funtowe, o masie 65 cetnarów każde), 2 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde);
Simoom - 12 dział 32 funtowych (standardowych, o masie 56 cetnarów każde), 2 ciężkie, obracane działa 68-funtowe (8-calowe, o masie 112 cetnarów każde), cztery 10-calowe działa haubiczne (o masie 85 cetnarów każde), 2 lekkie, b. krótkie 32-funtówki (pośrednie między działami a karonadami, o masie 25 cetnarów każde).
Pierwsze żelazne okręty wojenne miały w Royal Navy wielu przeciwników. Niewielka część wysuwanych przez nich zarzutów wynikała ze zwykłego braku wiedzy i nieuzasadnionych uprzedzeń (coś w typie – chociaż nie dosłownie – przeświadczenia, że „żelazo, jako cięższe od wody, nie nadaje się do budowy jednostek pływających w ogóle, bo zatonie”). Jednak zdecydowana większość argumentów była merytorycznie słuszna i wynikała z ówczesnego stanu technologii. Żelazo pudlarskie charakteryzowało się niehomogennością, anizotropowością, przechodziło ze stanu ciągliwego w kruchy już przy temperaturze 20 stopni Celsjusza (czyli sprawowało dobrze na wodach zimnych, źle w tropikach), miało wielokrotnie niższą wytrzymałość od późniejszych stali. Do czasu wynalezienia metod kompensacji magnetycznej okręty żelazne było narażone ciągle na katastrofy, ponieważ ich kompasy „wariowały”. Admiralicja brytyjska, której ulubionym obrazem książkowym jest stado zramolałych konserwatystów, ochoczo rzuciła się do budowy małych okrętów żelaznych (kanonierek, slupów, fregat). Tymczasem pierwsze doniesienia z eksploatacji takich jednostek w warunkach bojowych dowiodły, że pękają przy użyciu na wodach tropikalnych, ich kadłuby są zdumiewająco łatwo przebijane („dziurawione jak sito”) przez zwykłe kulki kartaczowe – o kulach działowych nawet nie wspominając – a przy uderzeniu tworzy się deszcz żelaznych odłamków, które same stają się kolejnymi pociskami. Wtedy wszystkie pismaki i wszyscy krzykacze parlamentarni, którzy dotąd zawodzili, jak to marynarka wojenna marnuje szansę na zbudowanie nowoczesnej floty żelaznej, zaczęli wrzeszczeć o straszliwym marnotrawstwie wyrzucania pieniędzy na budowę tak wielkich okrętów żelaznych, jak fregaty, o które Pan pyta. Najprostszym wyjściem było przerobić je na jednostki transportowe, z natury rzeczy nie kierowane w podobnym stopniu pod ogień przeciwnika, jak bojowe.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
Witam, dziękuję za odpowiedź.
Bardzo proszę o opis danych i losów okrętu CRAFTY (zdobyty 1804).
Panie Krzysztofie, jeśli wolno zapytać, podobno Anglicy zbudowali w 1674 lub 1676 okręt-pułapkę dla walki z piratami algierskimi, co to był za okręt ? i czym się ta pułapka objawiała ?
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
Bardzo proszę o opis danych i losów okrętu CRAFTY (zdobyty 1804).
Panie Krzysztofie, jeśli wolno zapytać, podobno Anglicy zbudowali w 1674 lub 1676 okręt-pułapkę dla walki z piratami algierskimi, co to był za okręt ? i czym się ta pułapka objawiała ?
Pozdrowienia, Krzysztof Nowak.
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Crafty – proszę wrócić do podanych przeze mnie losów szkunera Renara.
Tym okrętem-pułapką był Kingfisher, zbudowany przez Phineasa Pett Trzeciego w Woodbridge, zamówiony w 1674, a zwodowany w styczniu 1676. Miał wymiary początkowo określane na 136’0” x 33’8” x 13’0”, tonaż 663 tony, potem: 136’0” x 34’2” x 12’0”, tonaż 683 tony. Załoga: 220/185/140. Uzbrojenie pierwotne: 46/40 dział, w tym na dolnym pokładzie 22 kolubryny (potem 20 x 12-f), na górnym 20 x 6-f, na rufowym 4 sakery 5,25-funtowe (albo 4 miniony). Wg Ustalenia z 1677 miał mieć na okładzie dolnym 22 kolubryny, na górnym 20 x 6f, na rufowym 6 sakerów. Wg Ustalenia z 1685 winien był nieść na pokładzie dolnym 20 x 12-f, na górnym 20 x 6-f, na rufowym 6 x 3-f. W 1696 miał faktycznie na pokładzie dolnym 20 x 12-f, a poza tym 16 x 6-f i 4 x 3-f.
Kingfisher był praprzodkiem brytyjskich „Q-ships” z I wojny światowej i dokładnie o to samo w nim chodziło, chociaż raczej nie walczył z okrętami podwodnymi. Miał wyglądać na słabo uzbrojony statek handlowy, obsadzony nieliczną i kiepską załogą, by swoją aparycją wabić algierskich korsarzy, a w ostatnim momencie ujawniać prawdziwy charakter i ruszać do walki, gdy napastnicy nie mogli już uciec. Na górnym pokładzie ustawiono lekkie, fałszywe ścianki (nadające się do szybkiego składania) zasłaniające zainstalowane tam działa, przedsięwzięto wiele innych działań maskujących, jak chowaną figurę galionową itp.
Znajdował się w aktywnej służbie od 11.04.1676, najpierw na wodach angielskich, od 1678 na Morzu Śródziemnym, gdzie walczył z okrętami algierskimi (w starciu z siedmioma ich jednostkami koło Sardynii 22.05.1681 zginął dowódca tego żaglowca) przynajmniej do 1683. W 1685 lekko przebudowany, bił się u wybrzeży Szkocji, Ameryki Pn., na kanale la Manche, wodach irlandzkich, w Indiach Wsch., chronił statki rybackie, ale na Morze śródziemne już nie powrócił, więc cały ten czas służył jako okręt konwencjonalny. Przebudowany w latach 1698-99 w Woolwich na zupełnie nowy żaglowiec tej nazwy, dwupokładowiec 46-działowy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Tym okrętem-pułapką był Kingfisher, zbudowany przez Phineasa Pett Trzeciego w Woodbridge, zamówiony w 1674, a zwodowany w styczniu 1676. Miał wymiary początkowo określane na 136’0” x 33’8” x 13’0”, tonaż 663 tony, potem: 136’0” x 34’2” x 12’0”, tonaż 683 tony. Załoga: 220/185/140. Uzbrojenie pierwotne: 46/40 dział, w tym na dolnym pokładzie 22 kolubryny (potem 20 x 12-f), na górnym 20 x 6-f, na rufowym 4 sakery 5,25-funtowe (albo 4 miniony). Wg Ustalenia z 1677 miał mieć na okładzie dolnym 22 kolubryny, na górnym 20 x 6f, na rufowym 6 sakerów. Wg Ustalenia z 1685 winien był nieść na pokładzie dolnym 20 x 12-f, na górnym 20 x 6-f, na rufowym 6 x 3-f. W 1696 miał faktycznie na pokładzie dolnym 20 x 12-f, a poza tym 16 x 6-f i 4 x 3-f.
Kingfisher był praprzodkiem brytyjskich „Q-ships” z I wojny światowej i dokładnie o to samo w nim chodziło, chociaż raczej nie walczył z okrętami podwodnymi. Miał wyglądać na słabo uzbrojony statek handlowy, obsadzony nieliczną i kiepską załogą, by swoją aparycją wabić algierskich korsarzy, a w ostatnim momencie ujawniać prawdziwy charakter i ruszać do walki, gdy napastnicy nie mogli już uciec. Na górnym pokładzie ustawiono lekkie, fałszywe ścianki (nadające się do szybkiego składania) zasłaniające zainstalowane tam działa, przedsięwzięto wiele innych działań maskujących, jak chowaną figurę galionową itp.
Znajdował się w aktywnej służbie od 11.04.1676, najpierw na wodach angielskich, od 1678 na Morzu Śródziemnym, gdzie walczył z okrętami algierskimi (w starciu z siedmioma ich jednostkami koło Sardynii 22.05.1681 zginął dowódca tego żaglowca) przynajmniej do 1683. W 1685 lekko przebudowany, bił się u wybrzeży Szkocji, Ameryki Pn., na kanale la Manche, wodach irlandzkich, w Indiach Wsch., chronił statki rybackie, ale na Morze śródziemne już nie powrócił, więc cały ten czas służył jako okręt konwencjonalny. Przebudowany w latach 1698-99 w Woolwich na zupełnie nowy żaglowiec tej nazwy, dwupokładowiec 46-działowy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
tam jest masa starych nagrobkow na tym cmentarzu na Barbados.czesc mam udokumentowana,ale oczywiscie nei wszystkoKrzysztof Gerlach pisze:Jest to prawdopodobne, ale pewności nie mam. Przybliżenie tego starcia posłuży za wyjaśnienie.
Walkę stoczono na 14 stopniu 48 minutach szerokości północnej oraz 59 stopniach 14 minutach długości zachodniej, czyli – na moje oko – gdzieś w granicach 144 mil morskich na północny wschód od wybrzeży Barbados. Odległość ma tu duże znaczenie, ponieważ określa potencjalny czas, jaki był potrzebny na zawinięcie do portu, a to z kolei rzutowało na postępowanie ze zwłokami.
3.12.1807 Curieux natknął się tam na francuskiego korsarza Revanche, zdaniem Anglików uzbrojonego w 24 długie działa (w tym większość w postaci angielskich 9-funtówek) oraz jedną długą francuską 18-funtówkę na obracanej podstawie na forkasztelu (aczkolwiek warto zauważyć, że Francuzi przypisują tej jednostce, wyposażonej do służby korsarskiej na Gwadelupie we wrześniu 1807, tylko 1 działo 18-f i 6 dział 9-f). Był to ex-brytyjski statek niewolniczy Tar z Liverpoolu. Teraz jego 200-osobową załogą dowodził kapitan Vidal. Dowódca Curieux, commander John Sherriff, nie był pewny przynależności narodowej napotkanej jednostki, która koło 11 rano mijała go po zawietrznej w odległości nieco przekraczającej donośność dział. Ponieważ jednak nie odpowiedziała ona na tajny sygnał rozpoznawczy, rozpoczął pościg. Pierwszy strzał, z działa dziobowego Curieux, padł o godzinie 13. Francuzi odpowiedzieli ogniem z dział rufowych, wywiesili banderę i usiłowali oddalić się na południe. Walka burtę w burtę, kiedy bryg ustawił się po lewej, nawietrznej burcie ściganego, rozpoczęła się godzinę później i trwała przez następną godzinę. Curieux odniósł w niej takie uszkodzenia takielunku, które chwilowo pozbawiły go zdolności manewrowania. Korzystając z tego, Revanche o godzinie 15.15 zrobił zwrot i uderzył przeciwnika w sterburtę trochę przed grotmasztem. Z tej pozycji przeczesał pokład brygu ogniem z dziobowego działa i muszkietów swej bardzo licznej załogi. Wtedy właśnie zginął John Sherriff i kilku innych Brytyjczyków, a Curieux odniósł dalsze uszkodzenia. Francuzi nie zdobyli się jednak na abordaż, tylko zadowalali ostrym ostrzałem z muszkietów. Dowództwo na brytyjskim okręcie przejął porucznik Thomas Muir, który próbował ze swej strony poprowadzić abordaż, lecz Anglicy, których było mniej niż 100, nie kwapili się do ataku na dwukrotnie liczniejszego przeciwnika. Wsparty jedynie przez 10 ludzi, Muir musiał zrezygnować. Wkrótce potem jeden z załogi Curieux wyrzucił za burtę kotwiczkę abordażową korsarza (czy inne elementy, które sczepiały żaglowce – słowo nie jest jednoznaczne; stracił przy tym rękę, którą mu odstrzelono) i oba okręty się rozdzieliły. Nie zakończyło to walki, bowiem Revanche przeszedł za rufę brygu i stamtąd jeszcze ostrzelał przeciwnika z dział i muszkietów, po czym odpłynął na północny zachód. Curieux, mając zerwane wanty, baksztagi, uszkodzone stengi oraz odstrzelony bom, nie był w stanie podjąć pościgu.
I tu dochodzimy do kwestii pochówku. Zwyczajem ówczesnym było wyrzucanie zwłok za burtę, często jeszcze w czasie walki, a przynajmniej krótko po niej. Nie chodziło przy tym o żaden „romantyzm” spoczywania w morzu, tylko o czysty pragmatyzm. Na żaglowcu nigdy nie było za dużo miejsca, ułożone na pokładzie zwłoki przeszkadzałyby w obsłudze okrętu, zaś na pozostawienie ich na dole, wśród śpiących, nie zgadzali się zabobonni marynarze. Poza tym przechowywanie szybko rozkładających się (zwłaszcza w tropikach) szczątków groziło wybuchem epidemii. Zawsze dawało się zrobić wyjątek dla jednego człowieka, takiego Nelsona "na ten przykład", lecz to nie mogła być normalna praktyka. Jeśli jednak okręt znajdował się bardzo blisko brzegu i mógł tam szybko powrócić, nie istniały powody dla pozbywania się zabitych. Curieux, po uporządkowaniu takielunku, powrócił na Barbados, gdzie zakotwiczył następnego dnia w zatoce Carlisle (czyli po przeciwnej stronie wyspy). Nie potrafię powiedzieć, czy to oznaczało „blisko” i „szybko”, czy też nie. Oczywiście znalezienie nagrobka Johna Sherriffa na tamtejszym cmentarzu dałoby jasną odpowiedź przynajmniej co do jego ciała.
Już bez związku z pochówkiem, ale jako ilustracja podejścia Brytyjczyków do służby – porucznik Thomas Muir stanął przed sądem wojennym, który uznał, że tymczasowy dowódca nie zrobił wszystkiego, co było w jego mocy, by zdobyć nieprzyjacielską jednostkę. Chociaż został tylko upomniany, to pozbawiono go pięciu lat starszeństwa (był porucznikiem od 1801) i w rezultacie nigdy już nie awansował (zmarł w 1836). W opisanych okolicznościach trzeba uznać ten wyrok za skrajnie niesprawiedliwy, ale wystarczająco bezwzględny dla wskazania drogi innym oficerom.
Krzysztof Gerlach
ten Sheriff to chyba przez jedno R wystepuje czasem w necie ale tu jest 2 r
John Sherriff
John Sherriff (1769-1807)
John Sherriff was born on 28 September and baptised on 01 November 1769 at Leith near Edinburgh in Scotland, the son of Alexander and Margaret Sherriff. He joined the Chatham from the Bellona. John Sherriff joined on 04 March 1791 as master's mate. He spent the whole voyage on Chatham in that position. Sherriff kept a log (Adm 53/334 Chatham 18 Aug. 1791-06 Jun. 1795). It includes seven views and eight surveys.
After the Vancouver voyage, Sherriff was made a lieutenant on 09 December 1795. He was further promoted commander on 22 January 1806.
On 03 December 1807, Sherriff was in command of the brig-sloop Curieux. They were sailing to the east of Martinique in the West Indies at latitude 14? 48' N, longitude 59? 14' W when they encountered the French privateer Revanche. The Curieux attacked the Revanche but the larger French vessel prevailed. The brig's main boom was shot away and Captain Sherriff and several of the men were killed while several others were wounded. The Curieux, even in its debilitated state, made sail for Barbados, and anchored there the next day. Sherriff left no will.
http://pages.quicksilver.net.nz/jcr/~vancouver24.html
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Czekamy zatem na sprawdzenie.
Natomiast co do pisowni nazwiska. Formę John Sherriff podają wszystkie znane mi opracowania brytyjskie, które opisują albo bitwę, albo podają biografię tego dowódcy. Wiem też prawie na pewno, że tak był zapisany w księgach parafialnych, co oznacza, iż taką pisownią posługiwał się jego ojciec. Być może sam Sherriff opuścił sobie jedno "r", ponieważ te rzeczy nie zależały w tamtej epoce od urzędasów, tylko od zainteresowanych. Może też nie opuścił sobie niczego, ale pomylił się np. kamieniarz wykonujący nagrobek, bądź pisarz marynarki spisujący poległych. Możliwości jest wiele.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Natomiast co do pisowni nazwiska. Formę John Sherriff podają wszystkie znane mi opracowania brytyjskie, które opisują albo bitwę, albo podają biografię tego dowódcy. Wiem też prawie na pewno, że tak był zapisany w księgach parafialnych, co oznacza, iż taką pisownią posługiwał się jego ojciec. Być może sam Sherriff opuścił sobie jedno "r", ponieważ te rzeczy nie zależały w tamtej epoce od urzędasów, tylko od zainteresowanych. Może też nie opuścił sobie niczego, ale pomylił się np. kamieniarz wykonujący nagrobek, bądź pisarz marynarki spisujący poległych. Możliwości jest wiele.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
jak wiedzieli ze doplyna do Barbados w 1 dzien to mysle ze kapitana pochowali na ladzie.Krzysztof Gerlach pisze:Czekamy zatem na sprawdzenie.
Natomiast co do pisowni nazwiska. Formę John Sherriff podają wszystkie znane mi opracowania brytyjskie, które opisują albo bitwę, albo podają biografię tego dowódcy. Wiem też prawie na pewno, że tak był zapisany w księgach parafialnych, co oznacza, iż taką pisownią posługiwał się jego ojciec. Być może sam Sherriff opuścił sobie jedno "r", ponieważ te rzeczy nie zależały w tamtej epoce od urzędasów, tylko od zainteresowanych. Może też nie opuścił sobie niczego, ale pomylił się np. kamieniarz wykonujący nagrobek, bądź pisarz marynarki spisujący poległych. Możliwości jest wiele.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
na Barbadosie bede najwczesnie jza 2 lata
czytajac ten wierszyk mam takie wrazenie ze dowiezli go
http://www.rc.umd.edu/editions/warpoetr ... 808_5.html
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Leocadia – pierwotnie hiszpański żaglowiec Santa Leocadia, zbudowany w 1802. Zdobyty przez Anglików na Atlantyku 5.06.1805, kiedy działał jako korsarz, doprowadzony do Plymouth 22.06.1805 i wcielony do Royal Navy pod nazwą Leocadia, w charakterze 14-działowego małego brygu (brygu-kanonierki). Wymiary: 85’6” x 24’6,25” x 12’0”, tonaż 215 ton. Załoga: 70. Uzbrojenie: 2 x 6-f i 14 karonad 12-f. W rzeczywistości jednak wcale nie wprowadzony do aktywnej służby, przestał sobie w Plymouth aż do sprzedaży 21.07.1814.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
-
- Posty: 2316
- Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
- Lokalizacja: Częstochowa
-
- Posty: 4475
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
Crane – nie mam informacji o takiej jednostce. W 1809 Brytyjczycy zwodowali własny bryg-slup (typu Cruizer) o nazwie Crane i nic o tym nie wiem, by zdobyli inny.
Ów Phoenix zdobyty w 1665 r. to w oryginale holenderski żaglowiec wschodnioindyjski Vergulde Phenix, 60-działowy, zbudowany w 1653 w Amsterdamie. Zdobyty przez Anglików na Morzu Północnym 3.09.1665 i zakupiony dla marynarki angielskiej rozkazem Admiralicji z 14.11.1665, po czym wcielony naprawdę pod nazwą Golden Phoenix, jako 60-działowy okręt 3 rangi. Wymiary: długość stępki 113’0”, szerokość 36’0”, głębokość 16’6”. Tonaż 779 ton. Załoga: 260/230/200. Uzbrojenie rzeczywiste dokładnie wg Ustalenia z 1666 r., tzn. 60/54 działa, w tym 24 pół-kanony, 2 kolubryny, 24 działa 12-f, 10 półkolubryn. W aktywnej służbie pod angielską banderą od 10.03.1666, walczył w Bitwie Czterodniowej 1-4.06.1666, w bitwie Dnia Św. Jakuba 25.07.1666. Osadzony na dnie w Woolwich 13.06.1667 dla zablokowania przejścia, podniesiony w sierpniu 1667 i rozebrany.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Ów Phoenix zdobyty w 1665 r. to w oryginale holenderski żaglowiec wschodnioindyjski Vergulde Phenix, 60-działowy, zbudowany w 1653 w Amsterdamie. Zdobyty przez Anglików na Morzu Północnym 3.09.1665 i zakupiony dla marynarki angielskiej rozkazem Admiralicji z 14.11.1665, po czym wcielony naprawdę pod nazwą Golden Phoenix, jako 60-działowy okręt 3 rangi. Wymiary: długość stępki 113’0”, szerokość 36’0”, głębokość 16’6”. Tonaż 779 ton. Załoga: 260/230/200. Uzbrojenie rzeczywiste dokładnie wg Ustalenia z 1666 r., tzn. 60/54 działa, w tym 24 pół-kanony, 2 kolubryny, 24 działa 12-f, 10 półkolubryn. W aktywnej służbie pod angielską banderą od 10.03.1666, walczył w Bitwie Czterodniowej 1-4.06.1666, w bitwie Dnia Św. Jakuba 25.07.1666. Osadzony na dnie w Woolwich 13.06.1667 dla zablokowania przejścia, podniesiony w sierpniu 1667 i rozebrany.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach