Ksenofont pisze:DeeSie - od niepamiętnych czasów twierdzę, że w 1935 roku GISZ zadecydował, że Wybrzeże nie będzie bronione od lądu. (Domyślnie - przeciw Niemcom). Bedzie mialo jedynie obronę skierowaną przeciwokrętowo i przeciwdesantowo. (Domyślnie - przeciw Sowietom).
No to skoro w 1939 roku spodziewano się wojny z Niemcami, to dlaczego wdrożono plan obrony „przeciwokrętowo-przeciwdesantowej” skierowanej przeciwko Sowietom? Czyżby DF/KMW zakładały, że Niemcy zaatakują od lądu (więc nie bronimy baz od lądu, co najwyżej stawiamy opór „opóźniający” i „manifestujący” – bo chyba tak w tym kontekście należy rozumieć przygotowywane [raczej – improwizowane] działania LOW), zaś Sowieci jednocześnie przeprowadzą desant z morza (zatem wdrażamy wariant obrony p.-okr./p.-des.)??
Czyli zakładali wojnę na dwa fronty?” No to nieźli wizjonerzy byli, zaiste...
Albo miałoby to wyglądać tak – niech Niemcy zajmą nasze bazy, zaś my powstrzymamy sowiecki desant, a potem Niemcy z naszych baz odeprą Sowietów...?? Bo taki obraz można by odczytać z decyzji KMW/DF czy nawet NW
Ksenofont pisze: W sierpniu nie wiedziano, jak będzie wyglądała wojna. Równie dobrze mógłby to być szybki skok Niemców na sporne terytoria i oczekiwanie na arbitraż Mussoliniego.
Pamiętano też o losie Kłajpedy
Tzn. jakie sporne terytoria? Czyżby Niemcy chcieli czegoś więcej niż Gdańska i drogi przez Pomorze? To jak taki skok by wyglądał – wjazd Wehrmachta od strony Malborka do WMG i z drugiej strony wjazd wzdłuż linii planowanej autostrady i to wszystko?
Chyba, ze za „sporne” uznajesz także Śląsk i Wielkopolskę, o których Adolf IIRC nic nigdy nie wspominał, ze ma na nie ochotę, czyli wyskoczyłby ponad to, czego oficjalnie się domagał, a poza tym to by oznaczało pełnoskalową wojnę, a nie ograniczoną akcję.
Kłajpeda – hmmmm... a czy rzeczywiście możliwa byłaby akcja w tym stylu, czyli nagły desant niemieckiej piechoty morskiej w środku portu w Gdyni? Bo z Gdańskiem nie byłoby problemu i bez desantu z morza.
Ksenofont pisze: Zatopienie jednego OP to utrata 20% polskiego potencjału.
crolick pisze: zamysłem KMW było hmm przetrwanie wojny z Niemcami przy jak najmniejszych stratach, ponieważ zakładało że wojna z Sowietami będzie prędzej czy później nieunikniona a wtedy nasze okręty jak najbardziej się przydadzą. Zatem należało zminimalizować straty - zarówno w sprzęcie jak i ludziach. Dlatego wysłano 3 [chcieli posłać 4 ale na to Rydz-Śmigły się nie zgodził] k-tt do Anglii. Dlatego pozostawione duże okręty od razu postawiono w porcie by zminimalizować straty wśród załóg i byc może uratować okręty [gdyby tonęły na pełnym morzu straty byłby znaczeni większe a i wraków nie podniesionoby z dna morza]. Dlatego nie wysłano o.p. pod bazy niemieckie gdzie pewnie zatopiły by 2 może 3 okręty wroga, tracąc przy okazji tyleż submaryn. Po prostu ich priorytety były inne, niż nam się wydaje.
Postawienie okrętów przy nabrzeżach było oczywistym proszeniem się o kłopoty i niemal pewne zatopienie – nawet, jeżeli siła niszcząca lotnictwa nie była jeszcze w pełni uświadomiona, to przykłady skutecznego atakowania okrętów przez lotnictwo już były (patrz choćby Hiszpania); a tu mielibyśmy cel nieruchomy, w który można walić jak do tarczy – co też Niemcy uczynili, z wiadomym skutkiem.
Nasze OP mogły pójść na dno (albo i nie) równie dobrze topiąc niemieckie okręty pod ich bazami jak i podczas szwendania się w „kałuży” czy wokół Helu – jak wskazuje choćby los trzech internowanych w Szwecji, naprawdę niewiele im chwilami brakowało, żeby poszły na dno. Jedna celniejsza seria bg i po ptokach...
Z drugiej strony, jeżeli rzeczywiście głównym celem było ocalenie naszych okrętów na przyszłą wojnę z Sowietami, to był sposób lepszy – po prostu „Wicher” i „Gryf” stawiają „Rurkę” i jeszcze tej samej nocy nie wracają do Gdyni/na Hel tylko pełną parą od razu do Szwecji. Nasze OP to samo – Wilki stawiają miny i do Szwecji, Orły prosto do Szwecji... ewentualnie niech spróbują przerwać się przez cieśniny duńskie a jak nie wyjdzie, to wtedy do Szwecji. I wtedy mamy w sumie 7 okrętów bezpiecznie czekających na zwycięski koniec wojny z Niemcami.
Czyż nie lepszy wariant niż moczenie się w „kałuży” albo czekanie przy molo na bomby?