Wiesz jak brzmiał, jeżeli brzmiał inaczej? Konkret!Fereby pisze: Rozkaz mógł brzmieć nieco inaczej i zostać po prostu przekręcony.
Nie odnosiłem się do wspomnień Hary, który zresztą znał sprawę z drugiej ręki. Przyjmuję punkt widzenia Franka, którego szanuję za jego imponującą monografię o Guadalcanalu. Wątpliwości kogoś takiego mają dla mnie swoją wagę.Fereby pisze:No i słyszę niestety tak dobrze już wszystkim znaną śpiewkę: skoro jakaś relacja świadka jest niewygodna, dalejże więc podważać jego wiarygodność... A gdzie jakieś dowody, źródła, opracowania, cytaty? Czy też może zamiast tego wszystkiego są wyłącznie własne podejrzenia i domysły? Ale wtedy proponuję powiedzieć to jasno.
A nie robisz tego sam w sprawie rzekomego strzelania z pocisków burząco-zapalających przez pancernik Abe, podważając wiarygodność oficjalnych japońskich ustaleń tuż po bitwie? Wszyscy oficerowie ze sztabu Abe oraz on sam, jak jeden mąż twierdzili później, że pociski burząco-zapalajace "3", wymieniono na przeciwpancerne. Podobnie twierdzi Hara.
Patrzcie za to, jaki znany obrazek znowu widzimy: Hara pisze o wymianie pocisków - Hara jest OK; Hara krytykuje dowodzenie Kondo - nieee, w tym przypadku ten cały Hara się nie zna...

Fereby pisze:Kimura widział to niestety kompletnie inaczej - twierdził, że Kondo wydał mu tylko ogólne wytyczne, pozostawiając swobodę co do sposobu ich realizacji. Dlatego po rozpoznaniu sytuacji, zdecydował ogniem działowym po kolei eliminować zdolność bojową niszczycieli przeciwnika, a następnie, w razie konieczności, dobić je torpedami (i plan ten udało się zrealizować). Oznacza to, iż skorzystał z przewagi artyleryjskiej swych krążowników i niszczycieli.
Jakoś nikt w tym topicu nie przyjrzał się jak wyglądała ta kwestia, mimo iż sprawa amerykańskiej przewagi ogniowej, wcale nie jest taka oczywista. Otóż artyleria główna japońskich krążowników lekkich miała przewagę zasięgu ognia i masy pocisku, natomiast niszczycieli amerykańskich lepszą szybkostrzelność dzięki. Praktycznie więc, w nocnej walce na małą odległość, rozstrzygająca okazała się lepsza celność artylerzystów japońskich, dysponujących większym doświadczeniem w walce nocnej. Dlatego postawienie przez Kimurę na przewagę ognia artyleryjskiego, było słuszne i sprawdziło się - trzy z czterech niszczycieli przeciwnika zostały praktycznie wyeliminowane z walki ogniem artyleryjskim.
Niestety, powyższe to n-ty już melanż oczywistych faktów z wymysłami. Za Lundgrenem o Kimurze:
Jak więc widać, o żadnym "dobijaniu torpedami w razie konieczności" nie było mowy - zostały one odpalone na początku starcia, z miejsca, jako główna broń.His light cruiser and four destroyers launch 35-40 torpedoes and then engage with their main batteries.
Jasne, że gdyby nie dewastujące ciosy pociskami CL, Preston nie zginąłby. Jednak gdyby nie trafienia torped, nie poszedłby na dno Benham ani postrzelany Walke. Najgroźniejszą, rozstrzygającą bronią japońskich sił lekkich była Długa Lanca, czy to się komuś podoba, czy nie.
Fereby pisze:Halsey pisze:Fereby pisze: Owszem - to jest powszechnie znane i opisane u Okuna. Szkopuł w tym, że to bynajmniej nie dowodzi dostępności pocisków - załogi amerykańskich pancerników nie były wyszkolone do ognia wspierającego własne oddziały (procedury zresztą dopiero opracowywano w dowództwie sił desantowych), a ostrzeliwanie Francuzów (propaganda przedstawiała żołnierzy jako sojuszników, pragnących walczyć z nazistami, tyle że nie mogą, bo im zakazuje Darlan i starsi oficerowie), przez pancerniki byłoby niepożądane z punktu widzenia Departamentu Stanu.
Nieprawda. Amerykańskie pancerniki podczas operacji Torch ostrzeliwały Francuzów na lądzie - New York pod Safi, a Texas pod Mehdia. I specjalnie z myślą o tym nie dość, że zaopatrzono te okręty w odpowiednie pociski (Bombardment Mark 9, do dział kolejowych), to jeszcze w związku z gabarytami tych pocisków wprowadzono niezbędne modyfikacje w części wież artylerii głównej obu pancerników.
Tak się składa, że mam wspomnienia Pattona, który np. opisuje skuteczny ostrzał jednego z fortów. Mylisz "mapę", z "terytorium" - zarówno Departament Stanu, jak brytyjskie MSZ starały się, by do walk w ogóle nie doszło i by Brytyjczycy byli początkowo jak najmniej widoczni (dlatego np. malowano na brytjskich maszynach amerykańskie flagi). Gdy do walk jednak doszło, starano się umniejszyć ich znaczenie (dlatego II bitwa pod Guadalcanalem została okrzyknięta, pierwszą bitwą w której amerykańskie pancerniki wystrzeliły od 1898), winę ponownie zwalając na tych "starszych oficerów".
Procedur ognia wspierającego dla nowoczesnych pancerników jeszcze nie opracowano, a ich załogi nie miały wyszkolenia do takich misji, dlatego wyposażanie ich w pociski HC było pozbawione sensu.
Kolejny oftopowy potok słów... Tylko po to, by nie przyznać się do popełnienia błędu, którym było przeoczenie faktu ostrzału celów lądowych przez Texas i New York.