Wrzesien 1939

Czy pozytywnie oceniasz działania Rydza-Smiglego

Tak
2
10%
Nie
13
65%
Nie wiem
5
25%
 
Liczba głosów: 20

Awatar użytkownika
Woj
Posty: 146
Rejestracja: 2004-10-21, 18:59
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Woj »

Ksenofont pisze:Witam!
Woju, dyskusja z Tobą jest niezmiernie monotonna:
Ksenofont: Piłsudski pragnął niepodległości Polski.
Kseno. W nauce zasadniczo każdą postawioną tezę należy udowadniać - szczególnie jeśli znajdzie się ktoś, kto ją zechce podważać, lub po prostu zgłosi wątpliwość. Dotyczy to także kwestii niepodległościowych zamysłów Piłsudskiego (a co o nich pisał Dmowski w Polityce polskiej i odbudowaniu państwa? :wink:) Choć są oczywiście tezy, których bez mocnych kontrargumentów poważny historyk podważać się nie poważy. Każdy też argument można sprowadzić ad absurdum. I znów nie będzie to znaczyć, że się ma rację, ale że nad poważny spór przedkłada się erystyczne wybiegi. Szczególnie jeśli merytorycznych odpowiedzi się równolegle wyraźnie unika. :-)
Polemiką ad personam miast merytorycznej się nie param. I w przypadku, gdy adwersarz się do niej ucieka, od dyskusji wolę odstąpić. Do czasu więc, gdy do meritum wywodów zechcesz się ustosunkować, a nie do autorki, wszelką polemikę zawieszam. W wolnych chwilach lekturę DDF polecając.

Z niskim ukłonem,

Woj
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Witam!
Woj pisze: Polemiką ad personam miast merytorycznej się nie param. I w przypadku, gdy adwersarz się do niej ucieka, od dyskusji wolę odstąpić. Do czasu więc, gdy do meritum wywodów zechcesz się ustosunkować, a nie do autorki, wszelką polemikę zawieszam.
Woju, pisanie o teminologii, którą posługuje się autorka, nie jest argumentacją ad personam. Jest to jak najbardziej dyskusja merytoryczna. Uzywanie przez autorkę tego typu zwrotów o czymś świadczy. Albo o tym, że autorka głosi takie same tezy, jakie powtarzali historycy marksistowscy (przeciez posługuje się ich językiem!), albo o tym, że nie zdaje sobie sprawy z tego co pisze. [Co świadczy jedynie o mojej paranoi, ponieważ zakłada też, że i recenzenci nie zauważyli tego "rządu emigracyjnego";-) ]
Woj pisze:Choć są oczywiście tezy, których bez mocnych kontrargumentów poważny historyk podważać się nie poważy. Każdy też argument można sprowadzić ad absurdum.
Na szczyty erystyki, to wzniósłbym się, gdybym się Ciebie zapytał, czy każesz mi udowadniać tezę, że Francuzi chcieli wygrać wojnę ;-)
Woj pisze: W nauce zasadniczo każdą postawioną tezę należy udowadniać - szczególnie jeśli znajdzie się ktoś, kto ją zechce podważać, lub sobie po prostu zgłosi wątpliwość.
Jakąż tezę mam udowodnić? Że Francuzi planowali uderzenie na Niemców?
Gdzie tu jest unikanie odpowiedzi?
Może warto zrobić listę rozbieżności, żebyśmy wiedzieli, o co się spieramy. Bo zdaje się że jestesmy zgodni, że Francuzi nie przeprowadzili uderzenia 18 września. I jesteśmy chyba też zgodni, że takie uderzenie było planowane i obiecywane Polakom. Nie wiemy natomiast, kiedy zdecydowano się nie uderzać:
Według Smoka Eustachego - jeszcze latem 1939 roku, z powodów marazmu i tchórzostwa.
Według mnie - w drugim tygodniu września, (dokładnej daty nie jestem w stanie podać, być może 12 IX) z powodu zmiany sytuacji politycznej związane ze stanięciem Sowietów po Niemieckiej stronie.
A według Ciebie?

Nieco rozczarowany Twoimi oskarżeniami o unikanie dyskusji i wycieczki osobiste wobec autorki książki
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Milrek
Posty: 230
Rejestracja: 2004-01-30, 19:38
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Milrek »

Ksenofont pisze:WiKsenofont: Francuzi planowali uderzenie 18 września.
Woj: Jakie są na to dowody.
Ksenofont: Polsko- francuskie ustalenia sztabowe wyrażnie stwierdzają: ofensywa 15 dnia mobilizacji.
Wskazane powyżej ustalenia sztabowe nie zostały dotrzymane i to jest fakt bezsporny. W związku z powyższym ich prawdziwa wartość wynosiła tyle co cena papieru na których je spisano.
Awatar użytkownika
Woj
Posty: 146
Rejestracja: 2004-10-21, 18:59
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Woj »

Ksenofont pisze:Witam!
Woj pisze: Polemiką ad personam miast merytorycznej się nie param. I w przypadku, gdy adwersarz się do niej ucieka, od dyskusji wolę odstąpić. Do czasu więc, gdy do meritum wywodów zechcesz się ustosunkować, a nie do autorki, wszelką polemikę zawieszam.
Woju, pisanie o teminologii, którą posługuje się autorka, nie jest argumentacją ad personam. Jest to jak najbardziej dyskusja merytoryczna. Uzywanie przez autorkę tego typu zwrotów o czymś świadczy. Albo o tym, że autorka głosi takie same tezy, jakie powtarzali historycy marksistowscy (przeciez posługuje się ich językiem!), albo o tym, że nie zdaje sobie sprawy z tego co pisze. [Co świadczy jedynie o mojej paranoi, ponieważ zakłada też, że i recenzenci nie zauważyli tego "rządu emigracyjnego";-) ]
Woj pisze:Choć są oczywiście tezy, których bez mocnych kontrargumentów poważny historyk podważać się nie poważy. Każdy też argument można sprowadzić ad absurdum.
Na szczyty erystyki, to wzniósłbym się, gdybym się Ciebie zapytał, czy każesz mi udowadniać tezę, że Francuzi chcieli wygrać wojnę ;-)
Woj pisze: W nauce zasadniczo każdą postawioną tezę należy udowadniać - szczególnie jeśli znajdzie się ktoś, kto ją zechce podważać, lub sobie po prostu zgłosi wątpliwość.
Jakąż tezę mam udowodnić? Że Francuzi planowali uderzenie na Niemców?
Gdzie tu jest unikanie odpowiedzi?
Może warto zrobić listę rozbieżności, żebyśmy wiedzieli, o co się spieramy. Bo zdaje się że jestesmy zgodni, że Francuzi nie przeprowadzili uderzenia 18 września. I jesteśmy chyba też zgodni, że takie uderzenie było planowane i obiecywane Polakom. Nie wiemy natomiast, kiedy zdecydowano się nie uderzać:
Według Smoka Eustachego - jeszcze latem 1939 roku, z powodów marazmu i tchórzostwa.
Według mnie - w drugim tygodniu września, (dokładnej daty nie jestem w stanie podać, być może 12 IX) z powodu zmiany sytuacji politycznej związane ze stanięciem Sowietów po Niemieckiej stronie.
A według Ciebie?

Nieco rozczarowany Twoimi oskarżeniami o unikanie dyskusji i wycieczki osobiste wobec autorki książki
Ksenofont
Kseno! Nie sądzę, byśmy się aż tak bardzo nie rozumieli. Twój zarzut "terminologiczny" miał się nijak do meritum dyskusji. W dodatku do zasadniczej części wywodów autorki po prostu sie nie odniosłeś! Jesli to nie jest świadomy unik, to co to jest? Zostać "marksistą" na podstawie jednej użytej frazy? No chyba że mienisz się kolejnym wcieleniem "wielkiego językoznawcy". :wink: Inaczej - wybacz - to jest paranoja! A gdyby nawet autorka była choćby komunistką (o co jej nie podejrzewam :wink: ), to racji w kwestii badań nad francuską postawą z pierwszych tygodni wojny mieć nie może??? Zdumiewasz mnie!
Propozycję refleksji nad tym kiedy Francuzi od myśli pomocy Polsce odstąpili przyjmuję - choć zagadnienie czy ich oferta względem Kasprzyckiego formułowana była w dobrej wierze wciąż uważam za warte dyskusji. Że postawa Sowietów na paryskie koncepty wpłynąć musiała zdaje się oczywiste. Nie wiem jednak, czy określenie datą dzienną momentu ewentualnej reorientacji pierwotnych zamysłów jest możliwe. A w każdym razie ja się na to nie porwę nim będę mógł sięgnąć do literatury (jednak pani G-M) i dokumentów (DDF; mam trochę, ale nie całość), których w tej chwili pod ręką nie mam - i w trakcie weekendu nie uzyskam. Stąd proszę o zwłokę do początków przyszłego tygodnia.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4566
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Szanowny Xeno!

Oczywiście ja jestem za przedstawieniem przez Ciebie tych mitycznych źródeł świadczących o rzekomej najnowszej literaturze przedmiotu, potwierdzającej Twoje tezy. W istnienie której poważnie wątpię. Bardzo proszę, nie zasłaniaj się przy tym WC Kol. Mitoko. No i pamiętaj, że np. Woj. sprawdzić może je łatwo.

1.Jeszcze kilka uwag o pracy Zgórniaka. Czy na pewno widziałeś „Europę w przededniu wojny” rok wydania 1993? Ponieważ domniemuję, że słusznie pisałeś, że widziałeś to chciałbym, żebyś jakieś błędy w wyliczaniu polskiego sprzętu wytknął. Jak rozumiem, uważasz, że zaniża on ilości naszego sprzętu i zawyża etaty czechosłowackie? Że coś kręci przy okazji tajnego protokołu? Może Zgórniak przynudza na wykładach /pewnie Woj potwierdzi/ ale na robocie się znał. A braki były głównie w jakiejś egzotyce jak Finlandia, Bułgaria, Turcja, no podane są wszystkie dane o sprzedaży broni do Hiszpanii etc.
2.Twój poważny błąd w ocenie bolszewickiej propagandy polega na myleniu skutku z przyczyną. Bolszewicy wysunęli ją aby przypodobać się społeczeństwu, słusznie oburzonemu wyjątkową nawet jak na polskie warunki. Społeczeństwo przeżyło wstrząs bowiem, wstrząs załamania się państwa i dziadostwa strasznego. Więc oni podpinali się pod nastroje.
3.Wańkowicz dał relację z rozmowami z Rydzem i Beckiem w swojej xiążce:
Wańkowicz Melchior: „Droga do Urzędowa”
którą to pożyczyłem sobie z biblioteki parafialnej. Nie przyjął Rydz do wiadomości wielu spostrzeżeń o uchybieniach, jak łączność, zostawienie oficerów bez rozkazów, opuszczanie dobrych pozycji bez strzału etc. Beck zaś jeszcze na początku 1939 roku sądził, że Niemcy mogą pójść na południe. Polecam, bardzo interesująca pozycja. Szkoda, że nie mam skanera. Nie wiedzieli, czemu tak szybko nas Szwaby rozjechali. I nie są to bajki – Wańkowicz rozmawiał z Rydzem faktycznie i dał relacje. A Ty znasz jakieś rozmowy z Rydzem?
4.O tajnościach powołuję się na Andreva:
„To nie jest bajka bolszewicka. Kutrzeba wspomina we wspomnieniach, że jak jechał z kapitulacją Warszawy przez linie niemieckie, to ujrzał, że wszystko było dobrze oznakowane i tu mówi: “Wszędzie wskazówki orientacyjne, wszędzie wyraźne, nie szyfrowane napisy, gdy myśmy chorowali na manię konspiracji wszystkiego i przed wszystkim”
Można tu też wspomnieć o karabinie ppanc tak tajnym, że sami żołnierze często nie wiedzieli jak użyć go w boju.”
U nas żołnierze nie mogli trafić do jednostek, dotrzeć z zaopatrzeniem etc. Mogę wskazać kilka pozycji wspomnieniowych m. i. również znajdujących się w bibliotece parafialnej. A karabinu nie można było używać, bo nie było przećwiczonych koncepcji taktycznych.
5.
W obronie potrzebne jest jednoosobowe dowodzenie, w walkach manewrowych jedynie przeszkadza - stąd w ataku i odwrocie fronty, czt tez Grupy Wojsk.
Trudne do pojęcia to jest. Tzn jak jest obrona to NW se poradzi z bezpośrednim kierowaniem 11 armiami i wyrobami armiopodobnymi? Wyrobi się z czasem? I z wydawaniem rozkazów okrętom podwodnym?
6.Mokra:
Ekonomia sił - zrealizowała swoje zadanie

To raczej wiara w cuda. Bitwa pod Mokrą to cud Boski. Ale 2 dnia Niemcy poszli wszak dalej i nasze oddziały musiały się cofać w pośpiechu. Nie będę tu akurat cytował Andreva.
7.Radio Wrocław – z literatury wspomnieniowej.
8.Czemu nie miał zaufanych oficerów łącznikowych w sztabach armii?
A po cóż mu takie cudo? WP to nie Armia Czerwona, i nie trzeba dowódcom strzelać w łeb, gdy nie realizują rozkazów Stalina. Pozrzuć sowieckie postrzegania wojny 1939 roku!

To akurat jest proste. Żeby wiedzieć, że Dąb go okłamuje z Rómmlem.
9.
Rozpoznanie było akurat doskonałe!

Ciekawe, że poza Krakowem nie rozpoznano korpusów, a tylko dywizje 1 linii bez towarzyszek jak to suponuje kol Andrev:
„Jak mogło być doskonałe, skoro WN nie pozostawił sobie lotnictwa rozpoznawczego do swojej wyłącznej dyspozycji i nie zlecił dowódcom armii rozpoznania ugrupowania nieprzyjaciela na głębokość operacyjną i strategiczną? Poza tym dlaczego polskie sztaby (Za wyjątkiem sztabu armii Kraków) nie rozpoznawały korpusów tylko dywizje (jeśli gdzieś wykryto 4dPanc to znaczy, że w pobliżu jest jej “towarzyszka”, tylko się jeszcze nie ujawniła). Przez to w pierwszych dniach września nie bardzo wiedzieliśmy gdzie znajdują się wielkie jednostki szybkie.”
10. Andrev o pikusiu: „Nie pikuś. Tylko Bzura to pomysł Kutrzeby, a nie WN. Z rozkazów Rydza wynikało, że armie mają wycofywać się za linię wisły marszami bojowymi dywizji tak jakby nie istniał nieprzyjaciel, który zdążył już przeskrzydlić polskie armie. Poza tym o konieczności uderzenia odciążającego informował wodza Kutrzeba już 4 (to był dobry moment) a potem 6.IX (kiedy było już prawie za późno) i wtedy nie było na to zgody. To co stało się nad Bzurą 9.IX nie wynikało z genialności naszego WN, tylko z błędu dowództwa Niemieckiego, które mogło 6.IX niewielką częścią sił tylko ruszyć w kierunku przepraw na Wiśle, a resztą dokonać zwrotów na boki i tyły armii Łódź, Poznań i Kraków i dość szybko je zniszczyć. Tymczasem jednostki szybkie oderwały się od sił głównych w wyścigu do Warszawy i Wisły, a siły główne rozciągnęły się nadmiernie wystawiając się na uderzenie które dostali.”
11. Z ewakuacji się połowicznie wycofuję gdyż: „Nie tyle rozkaz WN co propaganda płk. Umiastowskiego do budowy barykad i wychodzeniu zdolnych do noszenia broni na wschód. Umiastowski został w końcu zdymisjonowany.”. Ale Rydz jako NW powinien przewidzieć problem i mu zapobiec. Problem utykania naszych wojsk w tłuszczy.
12. NW nie tyle wiedział, co miał do dyspozycji przedwojenne domysły, których nie zweryfikował to primo a nie wykorzystał to secundo.
13.Dżem? Może napisz, czym były opalane nasze 7 TP? Ile mieliśmy amunicji działowej 75 mm na działo 1 IX, ile z tego zostało 17 IX? I w wartościach bezwzględnych.
14.
Plan obrony - tak. Poszczególne odcinki były studiowane od początków lat dwudziestych.
Andrev: „Nie były “studiowane”. To były luźne pomysły 3 ofensywne (ekspedycje karne), i jeden defensywny w sensie odparcia wstępnego uderzenia z przejściem do ofensywy w drugim etapie działań. Wszystkie te plany zakładały przewagę własną w siłach. Dopiero w 1938 roku zaczęto coś analizować na poważnie a w marcu 1939 roku ostatecznie porzucono plan Wschód stwierdzając że strona Niemiecka jest groźniejsza i dopiero w marcu postawiono wytyczne do planu Zachód (dwukrotna przewaga przeciwnika itd).” W podobnym tonie wypowiada się Zgórniak, może dlatego też wieszasz na nim psy: „Jak już zaznaczono w rozdziale VIII, do początku roku 1939 polski plan operacyjny „Z” miał charakter ramowy, a jego założenia w związku z szybkim wzrostem potęgi militarnej Niemiec wymagały stałych korekt.” /str 477 tamże/. He, he. „miał charakter ramowy” - to dobre jest. Eufemizm znaczy się.
15. Nigdzie nie pisałem nic o zdradzie. To są jakieś Twoje omamienia wiosenne. Nie wchodzę w kwestię intencji ich, tylko możliwości. Francuzi nie mieli możliwości wystąpić ze znaczącą ofensywą odciążającą, nawet jakby chcieli. Brytyjczycy nie mieli możliwości wpłynięcia na Bałtyk. Granica francusko-niemiecka to coś 200 kilosów z hakiem z umocnieniami. Od czasu zajęcia Nadrenii Niemcy mieli tam wojska i umocnienia. Owszem – gdy Niemcy nie miały wojska w Nadrenii to Francja wjeżdżała do Rzeszy z marszu, a po 1936 roku było to nierealne kompletnie z czego nasza wierchuszka miała obowiązek zdać sobie sprawę. Na froncie zachodnim Niemcy mogły użyć nie tylko GACka ale i odwodów Ndow. na front zach. a jakby zaszła taka konieczność odwodów na front wschodni. Francja nie mogła zaatakować Belgii i Szwajcarii. O przeniesieniu pewnych jednostek lotniczych z zachodu na wschód pisze Zgórniak ale on łże jak domniemujesz.
16. Lotniska. Te co je Pawlikowski przeforsował a Rydz nie wymyślił. Co na nie samoloty przeprowadzono.
17. A z tym nieszczęsnym korytarzem to co Rydz wymyślił? W sytuacji kiedy zakres koncentracji niemieckiej wykluczał lokalną akcje.
18.Anatomia boju Andrzeja Wilczkowskiego: "Kierunek uderzenia niemieckiego ze Śląska Opolskiego poprzez Częstochowę, Piotrków na Warszawę nie był dla Polaków zaskoczeniem. Płk. dypl. Józef Szostak - długoletni pracownik oddziału Operacyjnego Sztabu Głównego - mówił mi osobiście, że jeszcze za życia marszałka Piłsudskiego odbyła się w GISZ-u gra wojenna, która miała dokładnie takie założenia: uderzenie szybkich jednostek niemieckich ze Śląska Opolskiego na Warszawę. Wówczas to jeszcze miała być kawaleria. W notatkach płk. Szostaka znalazłem dodatkowe wyjaśnienia odnosnie do tej gry. >>Grę wojenną prowadził gen. dyw. Orlicz-Dreszer. Była to gra dwustronna. Stroną niebieską (polską) dowodził gen. bryg. Karaszewicz-Tokarzewski, stroną czerwoną (niemiecką) gen. bryg. Zając. Korpus kawalerii wzmocniony brygadą pancerną płk. Roweckiego wchodził w skład armii gen. Zająca. Gra odbyła się w pierwszym kwartale 1934 r.<< Wiem jeszcze, że Szostak, już wówczas ppłk. dypl., brał w niej udział (bodaj jako szef sztabu u Roweckiego). Opowiadał mi, że Tokarzewskiemu z najwyższym trudem udało się zatrzymać nieprzyjacielski szybki związek dopiero pod Warszawą. Juz wtedy zdano sobie w pełni sprawę z niebezpieczeństwa."

Tzn. kto sobie zdał to zdał.

19. Wreszcie to nieszczęsne jednoosobowe dowodzenie, czyli precyzyjne zdefiniowanie znaczenia terminu i jego omówienie.
Muszę tu zastosować podpunkty. I tak:

A)Ambicje Rydza do dowodzenia każdym batalionem bezpośrednio. Mówię tak jak jestem złośliwy bo to lekka przesada. Rydz miał tylko ambicje do dowodzenia każdym pułkiem z osobna, żeby tylko armiami... :-( Dowództwa zaś miały transferować rozkazy jego mechanicznie, dlatego dowódcy armii mogli być niekumaci, bo za przekaźnik mieli robić, sztaby ich nie musiały znać planu obrony etc. Przy tak długim łańcuchu dowodzenia rozkazy od NW dochodziły zbyt późno, np. O zmianie sektorów OP etc.
B)Obojętnie jakby nie patrzeć, dowódca jest zawsze jeden w sensie decyzji ostatecznej i odpowiedzialności za rozkazy. Różnice są w organizacji sztabów. Albo jest to w dużej mierze bierny organ administracyjno biurowy jak w armii Polskiej 1939 roku. Wszystkie decyzje podejmuje dowódca bez współpracy w tej kwestii ze sztabem, a sztab służy do przekucia jego myśli na konkretne dokumenty wojskowe. Dodatkowo sztab zbierał informacje z frontu i przedstawiał je dowódcy. /Andrev/
C)Albo – w drugim modelu sztab pełni aktywną rolę operacyjną, w sposób stały analizując sytuację operacyjną i syntetyzując ją w postaci konkretnych propozycji walki i przewidywań. W tym modelu jest też aktywna analiza zamierzeń własnych. Innymi słowy sztab podpowiada dowódcy i go kontroluje – wszystko pod kątem, nazwijmy to, teoretycznym. Przykład bardzo dobrego sztabowca w Polskiej armii 1939 roku to gen. Kutrzeba – bardzo szybko i trafnie oceniał sytuację frontową, jednakże nie potrafił już wymusić np. na Bortnowskim wielu spraw które były konieczne. Dowódcami idealnymi byli generałowie Thomme (tylko jego postawa uratowała po 6.IX armię Łódź przed całkowitym zniszczeniem) i Bołtuć – nie chodzi o ich wspaniałe manewry czy genialne dowodzenie operacyjne, tylko o to, że siłą charakteru zmuszali podwładnych do największego wysiłku. /A/
D)Jeszcze inaczej mówiąc. Dowódca liniowy nie ma czasu na analizę i syntezę – to powinien robić sztab. Dowódca liniowy ma czas tylko na dowodzenie w oparciu o propozycję i analizy swojego sztabu (także swoje doświadczenie oczywiście). Np. Dowódca mówi do swojego sztabu – Oceńcie ile sił będziemy potrzebowali żeby zdobyć tą pozycję w takim i takim czasie, albo obronić tą. Sztab odpowiada za jakiś czas dodatkowo dołączając swoją własną propozycję. Dowódca akceptuje jedną opcję nanosi jedną lub dwie poprawki i kieruje do realizacji, równocześnie jadąc w najgorętszy odcinek by osobiście nadzorować wykonanie spokojny o to, że nad innymi odcinkami czuwa sztab /A/
E)Jeśli natomiast przyjmiemy model polski 1939 roku to godzimy się na przeciążenie dowódcy, który równocześnie musi nadzorować walkę aktualną, analizować siły przeciwnika (jego zdolności). Przewidywać co on zrobi, przygotowywać różne modele działania w różnych sytuacjach przyszłościowych, urządzać pogadanki telefoniczne czy telegraficzne z innymi dowódcami (tymczasem pogadanki powinny urządzać sobie sztaby) itd. Itp. – to nie do zrobienia przez jednego człowieka. /też A/
F)Ukaże to na modelu. Myślisz, że jak Ci idzie w Panzer Generalach to jednoosobowe jest możliwe? Ale to ejst turówka i zatrzymujesz grę na jak chcesz długo, myślisz, klikasz spokojnie swoją turę. A jak idziesz spać to wyłączasz i już. Nie ma _faktycznie_ gier strategicznych czasu rzeczywistego, bo samo klikanie powoduje, że gracz nie nadąża. A nie ma on sztabu od analizy, wskazywania możliwości etc. Klikanie jest tu odpowiednikiem realnych pogaduszek telefonicznych, wysyłaia rozkazów etc.

19.Wreszcie Czechosłowacja. Zgórniak podaje, że czechosłowacka dywizja piechoty miała 2 /słownie: dwa/ pułki artylerii na stronie 131 i następnych:
A)Pułk artylerii lekkiej: 3 dywizjony po 3 baterie po 4 działa: 36 dział, armat 80 mm i haubic 100 mm.
B)Pułk artylerii ciężkiej: 2 dywizjony po 2 baterie po 4 działa: 16 dział;
No ale Zgórniak to wszak Bolszewik. Tylko nie próbuj zniknąc pułku ciężkiego poprzez przeniesienie do korpusu.
C)We wrześniu 1938 roku zmobilizowano 213 dywizjonów artylerii, 110 w dywizjach, 72 w korpusach, 31 w armiach i Naczelnym Dowództwie. 110 dywizjonów w dywizjach starczy na ponad 36 3-dywizjonowych pułków
D)Piszesz o brakach przeciwpancernych, ale pomijasz, że oni mieli o 500 pepanców więcej niż my. Czyli byli lepsi pod względem przeciwpancernym.
E)Mieli też więcej pelotek i to:

5 baterii 90 mm – myśmy mieli jakąś?
35 baterii 83,5 mm -myśmy mieli jakąś?
21 baterii 81 mm - myśmy mieli jakąś?
1 baterię 75 mm - myśmy mieli jakąś?
Proszę o jednoznaczne odpowiedzi: TAK lub NIE,
W marcu 1939 roku w ręce niemieckie wpadło 501 czechosłowackich armat plot.

F)Mieć 3 dywizje szybkie skompletowane w 80% i nie mieć 3 dywizji szybkich skompletowanych w 80% to razem 6 dywizji szybkich skompletowanych w 80%.
G)Czy byli w stanie się bronić? Na pewno mieli większe szanse niż my, bo już w 1938 roku byli mocniejsi. A że byli to pokazuje proste porównanie ilości sprzętu. No imieli mimo wszystko szansę na wsparcie 500 I-16.
H)A ilość czołgów ich to chyba z 3xtyle co my. Czołgów poważnych dodam.

No chyba na wszytko odpowiedziałem. Na co nie? Zapoznaj się też z niemiecką presją na Rumunię i wykorzystywaniem Węgrów jako straszaka --> Rumuni kwiczeli już przed wojną i było wątpliwe, czy będą w stanie zrealizować swoje zobowiązania. Zostają jeszcze tory i zapasy.

Taka refleksja: „Narew” „Modlin” „Wyszków”, „Grodno” to razem cały front północny, 7 dywizji + 4 brygady + pozadywizyjne wzmocnienia, zamiast mnożyć pseudooperacyjne /dobrze mówię – operacyjne/ stołki dowodzące to jest to materiał na jedną armię z prawdziwego zdarzenia, podzialoną na 3 korpusy. „Grodno” to odpowiednik słabej dywizji terytorialnej.

„Pomorze” i „Poznań” to materiał na jedną armię, ukierunkowaną do przeciwuderzenia na południe. „Kutno” powinno być rozdzielone wedle przeznaczenia.
Łódź była zdeczka za słaba, ale wraz z „Krakowem” stanowiła materiał na front, wsparty „Karpatami”

Tak się mi wymyśliło na szybko.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4566
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Szanowny Xeno!

Oczywiście ja jestem za przedstawieniem przez Ciebie tych mitycznych źródeł świadczących o rzekomej najnowszej literaturze przedmiotu, potwierdzającej Twoje tezy. W istnienie której poważnie wątpię. Bardzo proszę, nie zasłaniaj się przy tym WC Kol. Mitoko. No i pamiętaj, że np. Woj. sprawdzić może je łatwo.

1.Jeszcze kilka uwag o pracy Zgórniaka. Czy na pewno widziałeś „Europę w przededniu wojny” rok wydania 1993? Ponieważ domniemuję, że słusznie pisałeś, że widziałeś to chciałbym, żebyś jakieś błędy w wyliczaniu polskiego sprzętu wytknął. Jak rozumiem, uważasz, że zaniża on ilości naszego sprzętu i zawyża etaty czechosłowackie? Że coś kręci przy okazji tajnego protokołu? Może Zgórniak przynudza na wykładach /pewnie Woj potwierdzi/ ale na robocie się znał. A braki były głównie w jakiejś egzotyce jak Finlandia, Bułgaria, Turcja, no podane są wszystkie dane o sprzedaży broni do Hiszpanii etc.
2.Twój poważny błąd w ocenie bolszewickiej propagandy polega na myleniu skutku z przyczyną. Bolszewicy wysunęli ją aby przypodobać się społeczeństwu, słusznie oburzonemu wyjątkową nawet jak na polskie warunki. Społeczeństwo przeżyło wstrząs bowiem, wstrząs załamania się państwa i dziadostwa strasznego. Więc oni podpinali się pod nastroje.
3.Wańkowicz dał relację z rozmowami z Rydzem i Beckiem w swojej xiążce:
Wańkowicz Melchior: „Droga do Urzędowa”
którą to pożyczyłem sobie z biblioteki parafialnej. Nie przyjął Rydz do wiadomości wielu spostrzeżeń o uchybieniach, jak łączność, zostawienie oficerów bez rozkazów, opuszczanie dobrych pozycji bez strzału etc. Beck zaś jeszcze na początku 1939 roku sądził, że Niemcy mogą pójść na południe. Polecam, bardzo interesująca pozycja. Szkoda, że nie mam skanera. Nie wiedzieli, czemu tak szybko nas Szwaby rozjechali. I nie są to bajki – Wańkowicz rozmawiał z Rydzem faktycznie i dał relacje. A Ty znasz jakieś rozmowy z Rydzem?
4.O tajnościach powołuję się na Andreva:
„To nie jest bajka bolszewicka. Kutrzeba wspomina we wspomnieniach, że jak jechał z kapitulacją Warszawy przez linie niemieckie, to ujrzał, że wszystko było dobrze oznakowane i tu mówi: “Wszędzie wskazówki orientacyjne, wszędzie wyraźne, nie szyfrowane napisy, gdy myśmy chorowali na manię konspiracji wszystkiego i przed wszystkim”
Można tu też wspomnieć o karabinie ppanc tak tajnym, że sami żołnierze często nie wiedzieli jak użyć go w boju.”
U nas żołnierze nie mogli trafić do jednostek, dotrzeć z zaopatrzeniem etc. Mogę wskazać kilka pozycji wspomnieniowych m. i. również znajdujących się w bibliotece parafialnej. A karabinu nie można było używać, bo nie było przećwiczonych koncepcji taktycznych.
5.
W obronie potrzebne jest jednoosobowe dowodzenie, w walkach manewrowych jedynie przeszkadza - stąd w ataku i odwrocie fronty, czt tez Grupy Wojsk.
Trudne do pojęcia to jest. Tzn jak jest obrona to NW se poradzi z bezpośrednim kierowaniem 11 armiami i wyrobami armiopodobnymi? Wyrobi się z czasem? I z wydawaniem rozkazów okrętom podwodnym?
6.Mokra:
Ekonomia sił - zrealizowała swoje zadanie

To raczej wiara w cuda. Bitwa pod Mokrą to cud Boski. Ale 2 dnia Niemcy poszli wszak dalej i nasze oddziały musiały się cofać w pośpiechu. Nie będę tu akurat cytował Andreva.
7.Radio Wrocław – z literatury wspomnieniowej.
8.Czemu nie miał zaufanych oficerów łącznikowych w sztabach armii?
A po cóż mu takie cudo? WP to nie Armia Czerwona, i nie trzeba dowódcom strzelać w łeb, gdy nie realizują rozkazów Stalina. Pozrzuć sowieckie postrzegania wojny 1939 roku!

To akurat jest proste. Żeby wiedzieć, że Dąb go okłamuje z Rómmlem.
9.
Rozpoznanie było akurat doskonałe!

Ciekawe, że poza Krakowem nie rozpoznano korpusów, a tylko dywizje 1 linii bez towarzyszek jak to suponuje kol Andrev:
„Jak mogło być doskonałe, skoro WN nie pozostawił sobie lotnictwa rozpoznawczego do swojej wyłącznej dyspozycji i nie zlecił dowódcom armii rozpoznania ugrupowania nieprzyjaciela na głębokość operacyjną i strategiczną? Poza tym dlaczego polskie sztaby (Za wyjątkiem sztabu armii Kraków) nie rozpoznawały korpusów tylko dywizje (jeśli gdzieś wykryto 4dPanc to znaczy, że w pobliżu jest jej “towarzyszka”, tylko się jeszcze nie ujawniła). Przez to w pierwszych dniach września nie bardzo wiedzieliśmy gdzie znajdują się wielkie jednostki szybkie.”
10. Andrev o pikusiu: „Nie pikuś. Tylko Bzura to pomysł Kutrzeby, a nie WN. Z rozkazów Rydza wynikało, że armie mają wycofywać się za linię wisły marszami bojowymi dywizji tak jakby nie istniał nieprzyjaciel, który zdążył już przeskrzydlić polskie armie. Poza tym o konieczności uderzenia odciążającego informował wodza Kutrzeba już 4 (to był dobry moment) a potem 6.IX (kiedy było już prawie za późno) i wtedy nie było na to zgody. To co stało się nad Bzurą 9.IX nie wynikało z genialności naszego WN, tylko z błędu dowództwa Niemieckiego, które mogło 6.IX niewielką częścią sił tylko ruszyć w kierunku przepraw na Wiśle, a resztą dokonać zwrotów na boki i tyły armii Łódź, Poznań i Kraków i dość szybko je zniszczyć. Tymczasem jednostki szybkie oderwały się od sił głównych w wyścigu do Warszawy i Wisły, a siły główne rozciągnęły się nadmiernie wystawiając się na uderzenie które dostali.”
11. Z ewakuacji się połowicznie wycofuję gdyż: „Nie tyle rozkaz WN co propaganda płk. Umiastowskiego do budowy barykad i wychodzeniu zdolnych do noszenia broni na wschód. Umiastowski został w końcu zdymisjonowany.”. Ale Rydz jako NW powinien przewidzieć problem i mu zapobiec. Problem utykania naszych wojsk w tłuszczy.
12. NW nie tyle wiedział, co miał do dyspozycji przedwojenne domysły, których nie zweryfikował to primo a nie wykorzystał to secundo.
13.Dżem? Może napisz, czym były opalane nasze 7 TP? Ile mieliśmy amunicji działowej 75 mm na działo 1 IX, ile z tego zostało 17 IX? I w wartościach bezwzględnych.
14.
Plan obrony - tak. Poszczególne odcinki były studiowane od początków lat dwudziestych.
Andrev: „Nie były “studiowane”. To były luźne pomysły 3 ofensywne (ekspedycje karne), i jeden defensywny w sensie odparcia wstępnego uderzenia z przejściem do ofensywy w drugim etapie działań. Wszystkie te plany zakładały przewagę własną w siłach. Dopiero w 1938 roku zaczęto coś analizować na poważnie a w marcu 1939 roku ostatecznie porzucono plan Wschód stwierdzając że strona Niemiecka jest groźniejsza i dopiero w marcu postawiono wytyczne do planu Zachód (dwukrotna przewaga przeciwnika itd).” W podobnym tonie wypowiada się Zgórniak, może dlatego też wieszasz na nim psy: „Jak już zaznaczono w rozdziale VIII, do początku roku 1939 polski plan operacyjny „Z” miał charakter ramowy, a jego założenia w związku z szybkim wzrostem potęgi militarnej Niemiec wymagały stałych korekt.” /str 477 tamże/. He, he. „miał charakter ramowy” - to dobre jest. Eufemizm znaczy się.
15. Nigdzie nie pisałem nic o zdradzie. To są jakieś Twoje omamienia wiosenne. Nie wchodzę w kwestię intencji ich, tylko możliwości. Francuzi nie mieli możliwości wystąpić ze znaczącą ofensywą odciążającą, nawet jakby chcieli. Brytyjczycy nie mieli możliwości wpłynięcia na Bałtyk. Granica francusko-niemiecka to coś 200 kilosów z hakiem z umocnieniami. Od czasu zajęcia Nadrenii Niemcy mieli tam wojska i umocnienia. Owszem – gdy Niemcy nie miały wojska w Nadrenii to Francja wjeżdżała do Rzeszy z marszu, a po 1936 roku było to nierealne kompletnie z czego nasza wierchuszka miała obowiązek zdać sobie sprawę. Na froncie zachodnim Niemcy mogły użyć nie tylko GACka ale i odwodów Ndow. na front zach. a jakby zaszła taka konieczność odwodów na front wschodni. Francja nie mogła zaatakować Belgii i Szwajcarii. O przeniesieniu pewnych jednostek lotniczych z zachodu na wschód pisze Zgórniak ale on łże jak domniemujesz.
16. Lotniska. Te co je Pawlikowski przeforsował a Rydz nie wymyślił. Co na nie samoloty przeprowadzono.
17. A z tym nieszczęsnym korytarzem to co Rydz wymyślił? W sytuacji kiedy zakres koncentracji niemieckiej wykluczał lokalną akcje.
18.Anatomia boju Andrzeja Wilczkowskiego: "Kierunek uderzenia niemieckiego ze Śląska Opolskiego poprzez Częstochowę, Piotrków na Warszawę nie był dla Polaków zaskoczeniem. Płk. dypl. Józef Szostak - długoletni pracownik oddziału Operacyjnego Sztabu Głównego - mówił mi osobiście, że jeszcze za życia marszałka Piłsudskiego odbyła się w GISZ-u gra wojenna, która miała dokładnie takie założenia: uderzenie szybkich jednostek niemieckich ze Śląska Opolskiego na Warszawę. Wówczas to jeszcze miała być kawaleria. W notatkach płk. Szostaka znalazłem dodatkowe wyjaśnienia odnosnie do tej gry. >>Grę wojenną prowadził gen. dyw. Orlicz-Dreszer. Była to gra dwustronna. Stroną niebieską (polską) dowodził gen. bryg. Karaszewicz-Tokarzewski, stroną czerwoną (niemiecką) gen. bryg. Zając. Korpus kawalerii wzmocniony brygadą pancerną płk. Roweckiego wchodził w skład armii gen. Zająca. Gra odbyła się w pierwszym kwartale 1934 r.<< Wiem jeszcze, że Szostak, już wówczas ppłk. dypl., brał w niej udział (bodaj jako szef sztabu u Roweckiego). Opowiadał mi, że Tokarzewskiemu z najwyższym trudem udało się zatrzymać nieprzyjacielski szybki związek dopiero pod Warszawą. Juz wtedy zdano sobie w pełni sprawę z niebezpieczeństwa."

Tzn. kto sobie zdał to zdał.

19. Wreszcie to nieszczęsne jednoosobowe dowodzenie, czyli precyzyjne zdefiniowanie znaczenia terminu i jego omówienie.
Muszę tu zastosować podpunkty. I tak:

A)Ambicje Rydza do dowodzenia każdym batalionem bezpośrednio. Mówię tak jak jestem złośliwy bo to lekka przesada. Rydz miał tylko ambicje do dowodzenia każdym pułkiem z osobna, żeby tylko armiami... :-( Dowództwa zaś miały transferować rozkazy jego mechanicznie, dlatego dowódcy armii mogli być niekumaci, bo za przekaźnik mieli robić, sztaby ich nie musiały znać planu obrony etc. Przy tak długim łańcuchu dowodzenia rozkazy od NW dochodziły zbyt późno, np. O zmianie sektorów OP etc.
B)Obojętnie jakby nie patrzeć, dowódca jest zawsze jeden w sensie decyzji ostatecznej i odpowiedzialności za rozkazy. Różnice są w organizacji sztabów. Albo jest to w dużej mierze bierny organ administracyjno biurowy jak w armii Polskiej 1939 roku. Wszystkie decyzje podejmuje dowódca bez współpracy w tej kwestii ze sztabem, a sztab służy do przekucia jego myśli na konkretne dokumenty wojskowe. Dodatkowo sztab zbierał informacje z frontu i przedstawiał je dowódcy. /Andrev/
C)Albo – w drugim modelu sztab pełni aktywną rolę operacyjną, w sposób stały analizując sytuację operacyjną i syntetyzując ją w postaci konkretnych propozycji walki i przewidywań. W tym modelu jest też aktywna analiza zamierzeń własnych. Innymi słowy sztab podpowiada dowódcy i go kontroluje – wszystko pod kątem, nazwijmy to, teoretycznym. Przykład bardzo dobrego sztabowca w Polskiej armii 1939 roku to gen. Kutrzeba – bardzo szybko i trafnie oceniał sytuację frontową, jednakże nie potrafił już wymusić np. na Bortnowskim wielu spraw które były konieczne. Dowódcami idealnymi byli generałowie Thomme (tylko jego postawa uratowała po 6.IX armię Łódź przed całkowitym zniszczeniem) i Bołtuć – nie chodzi o ich wspaniałe manewry czy genialne dowodzenie operacyjne, tylko o to, że siłą charakteru zmuszali podwładnych do największego wysiłku. /A/
D)Jeszcze inaczej mówiąc. Dowódca liniowy nie ma czasu na analizę i syntezę – to powinien robić sztab. Dowódca liniowy ma czas tylko na dowodzenie w oparciu o propozycję i analizy swojego sztabu (także swoje doświadczenie oczywiście). Np. Dowódca mówi do swojego sztabu – Oceńcie ile sił będziemy potrzebowali żeby zdobyć tą pozycję w takim i takim czasie, albo obronić tą. Sztab odpowiada za jakiś czas dodatkowo dołączając swoją własną propozycję. Dowódca akceptuje jedną opcję nanosi jedną lub dwie poprawki i kieruje do realizacji, równocześnie jadąc w najgorętszy odcinek by osobiście nadzorować wykonanie spokojny o to, że nad innymi odcinkami czuwa sztab /A/
E)Jeśli natomiast przyjmiemy model polski 1939 roku to godzimy się na przeciążenie dowódcy, który równocześnie musi nadzorować walkę aktualną, analizować siły przeciwnika (jego zdolności). Przewidywać co on zrobi, przygotowywać różne modele działania w różnych sytuacjach przyszłościowych, urządzać pogadanki telefoniczne czy telegraficzne z innymi dowódcami (tymczasem pogadanki powinny urządzać sobie sztaby) itd. Itp. – to nie do zrobienia przez jednego człowieka. /też A/
F)Ukaże to na modelu. Myślisz, że jak Ci idzie w Panzer Generalach to jednoosobowe jest możliwe? Ale to ejst turówka i zatrzymujesz grę na jak chcesz długo, myślisz, klikasz spokojnie swoją turę. A jak idziesz spać to wyłączasz i już. Nie ma _faktycznie_ gier strategicznych czasu rzeczywistego, bo samo klikanie powoduje, że gracz nie nadąża. A nie ma on sztabu od analizy, wskazywania możliwości etc. Klikanie jest tu odpowiednikiem realnych pogaduszek telefonicznych, wysyłaia rozkazów etc.

19.Wreszcie Czechosłowacja. Zgórniak podaje, że czechosłowacka dywizja piechoty miała 2 /słownie: dwa/ pułki artylerii na stronie 131 i następnych:
A)Pułk artylerii lekkiej: 3 dywizjony po 3 baterie po 4 działa: 36 dział, armat 80 mm i haubic 100 mm.
B)Pułk artylerii ciężkiej: 2 dywizjony po 2 baterie po 4 działa: 16 dział;
No ale Zgórniak to wszak Bolszewik. Tylko nie próbuj zniknąc pułku ciężkiego poprzez przeniesienie do korpusu.
C)We wrześniu 1938 roku zmobilizowano 213 dywizjonów artylerii, 110 w dywizjach, 72 w korpusach, 31 w armiach i Naczelnym Dowództwie. 110 dywizjonów w dywizjach starczy na ponad 36 3-dywizjonowych pułków
D)Piszesz o brakach przeciwpancernych, ale pomijasz, że oni mieli o 500 pepanców więcej niż my. Czyli byli lepsi pod względem przeciwpancernym.
E)Mieli też więcej pelotek i to:

5 baterii 90 mm – myśmy mieli jakąś?
35 baterii 83,5 mm -myśmy mieli jakąś?
21 baterii 81 mm - myśmy mieli jakąś?
1 baterię 75 mm - myśmy mieli jakąś?
Proszę o jednoznaczne odpowiedzi: TAK lub NIE,
W marcu 1939 roku w ręce niemieckie wpadło 501 czechosłowackich armat plot.

F)Mieć 3 dywizje szybkie skompletowane w 80% i nie mieć 3 dywizji szybkich skompletowanych w 80% to razem 6 dywizji szybkich skompletowanych w 80%.
G)Czy byli w stanie się bronić? Na pewno mieli większe szanse niż my, bo już w 1938 roku byli mocniejsi. A że byli to pokazuje proste porównanie ilości sprzętu. No imieli mimo wszystko szansę na wsparcie 500 I-16.
H)A ilość czołgów ich to chyba z 3xtyle co my. Czołgów poważnych dodam.

No chyba na wszytko odpowiedziałem. Na co nie? Zapoznaj się też z niemiecką presją na Rumunię i wykorzystywaniem Węgrów jako straszaka --> Rumuni kwiczeli już przed wojną i było wątpliwe, czy będą w stanie zrealizować swoje zobowiązania. Zostają jeszcze tory i zapasy.

Taka refleksja: „Narew” „Modlin” „Wyszków”, „Grodno” to razem cały front północny, 7 dywizji + 4 brygady + pozadywizyjne wzmocnienia, zamiast mnożyć pseudooperacyjne /dobrze mówię – operacyjne/ stołki dowodzące to jest to materiał na jedną armię z prawdziwego zdarzenia, podzialoną na 3 korpusy. „Grodno” to odpowiednik słabej dywizji terytorialnej.

„Pomorze” i „Poznań” to materiał na jedną armię, ukierunkowaną do przeciwuderzenia na południe. „Kutno” powinno być rozdzielone wedle przeznaczenia.
Łódź była zdeczka za słaba, ale wraz z „Krakowem” stanowiła materiał na front, wsparty „Karpatami”

Tak się mi wymyśliło na szybko.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4566
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Milrek pisze:
Ksenofont pisze:WiKsenofont: Francuzi planowali uderzenie 18 września.
Woj: Jakie są na to dowody.
Ksenofont: Polsko- francuskie ustalenia sztabowe wyrażnie stwierdzają: ofensywa 15 dnia mobilizacji.
Wskazane powyżej ustalenia sztabowe nie zostały dotrzymane i to jest fakt bezsporny. W związku z powyższym ich prawdziwa wartość wynosiła tyle co cena papieru na których je spisano.
A polsko-francuskie. A skad pewnosc, ze traktowali oni je powaznie?

Bo Amioty tez byly ustalone i Francuzi nie dotrzymali grubo przed 17 IX
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4566
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Woj - jesli chodzi Ci o styl rozmowy Xeno: czepieie sie jakiegos szczegulu i pomijanie 99% wypowiedzi interlokutora, to cos jest na rzeczy.
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

P.P.S. Wejdź w jeden ze swoich podwójnych postów, i wyrzuć z nich wszystko oprócz "Szanowny". (Bo zdaje się postu jeuż nie możesz usunąć) Ekran mi rozsadza!!!!
X

O....
Też mi się przytrafiło
Ostatnio zmieniony 2005-05-07, 13:24 przez Ksenofont, łącznie zmieniany 1 raz.
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Witam!
@Woj - dyskutowaliśmy o sprawach zobowiązań sojuszniczych. Napisałem, że powtarzanie słów o planowanej i wyrachowanej zdradzie Francuzów to teza historiografii marksistowskiej dośc trudna do obronienia. Odwołałeś się do książki Gmurczyk-Wrońskiej. Uważam, że książka ta jest po prostu powtórzeniem tego, co mówiło sie przez poprzednie sześćdziesiąt lat, a podczas lektóry niektóre opinie przez autorkę przyjmowane wydawały się dość... powtarzalne. Najlepszym dpowodem na wykorzystywanie przez autorkę dorobku historiografii PRL jest terminologia uzywana przez autorkę. Tak więc mój zarzut terminologiczny jest jak najbardziej zarzutem merytorycznym:
Odwoływanie się do wspomnianej ksiązki nie przekonuje mnie bowiem, tak, jak nie przekonuje mnie odwoływanie się do politycznych ustaleń u Zgórniaka.
Niestety, po lekturze tej książki doszedłem do wniosku, że nie jest ona warta 90 złotych i jej nie kupiłem. Nie podobała mi się terminologia peerelowska - o czym wspomniałem; oraz dość nikłe wykorzystanie źródeł - odniosłem wrażenie, że strasznie dużo tam wody: jeden przypis na dwie strony. Książki jednak nie kupiłem, w związku z tym być może nie mam racji względem bazy źródłowej, Pozwalam sobie uciec od szczegółowej dyskusji na jej temat - po roku nie pamiętam szczegółów. A niestety zajęty jestem czymś innym, żeby powracać do 700 stronicowej pozycji.
Proponuję zatem zakończyć dyskusję o w/w pozycji książkowej: Parafrazując słowa Cata:
"Masz nade mną przewagę, Ty tę książkę przeczytałęś, a ja nie" :-)

Zgadzam się ze słowami:
Milrek pisze:
Ksenofont pisze: Polsko- francuskie ustalenia sztabowe wyrażnie stwierdzają: ofensywa 15 dnia mobilizacji.
Wskazane powyżej ustalenia sztabowe nie zostały dotrzymane i to jest fakt bezsporny.
Nie wiem, czy określenie datą dzienną momentu ewentualnej reorientacji pierwotnych zamysłów jest możliwe, i przykro mi, że Ty Woju napisałeś podobnie. Z chęcią dowiedziałbym się o tym, kiedy podjęto taką decyzję. Nawet, jesli musiałbym zweryfikowac moją opinię.
jareksk pisze:Moim skromnym zdaniem i tak ofensywy na zachodzie by nie było. Francja nie ruszyłaby wojsk niezależnie od sytuacji, choćbyśmy bronili się do zimy. Syndrom I wojny światowej był silny, a Francuzi (dziś też) bohaterami nie są (4 wsteczne biegi w czołgach).
JarkuSK, nie chodzi nam o opinię, tylko o wiedzę. Czy by była, czy nie jest sprawą drugorzędną - przypominam, że dyskusja o całej tej ofensywie, pojawiła się w kontekście oceny Śmigłego. A on wiedział jedynie, że Francuzi planują ofensywę. Ale mogę dodać - miał równie poważne wątpliwości, co i Ty.

Między innymi dlatego też zdecydował się właśnie na takie, a nie inne ustawienie WP: siły główne tuż przy granicy. Chodziło przede wszystkim, o zaakcentowanie oporu polskiego już od pierwszego dnia wojny. Można sobie łatwo wyobrazić, co by się stało, gdyby na Zachód od Wisły stały jedynie osłonowe brygady kawalerii. Sojusznicy w ogóle nie musieliby występować w obronie Polski. Nie wypowiedzieliby wojny. Tak więc decyzja Śmigłego o takim ugrupowaniu wyjściowym, jest zwycięstwem wytycznych polskiej polityki zagranicznej: wojna z niemiecko-polskiej musi się zamienić w wojnę europejską. To jest opinia Piłsudskiego, której wierny był Beck. Śmigły – ustawiając armię w ten sposób, doprowadził do realizacji wytycznych ministra sprawa zagranicznych. Czyli podporządkował działania militarne działaniom politycznym – postąpił nie tylko zgodnie z polską racją stanu, ale nawet z naukami Clausewitza.
Tak więc dlatego cenię Śmigłego – za umiejętność podporządkowania się władzom politycznym.
Cenie go dlatego też, że był w stanie podjąć taką trudną decyzję. Wielu innych przywódców wojskowych nie było zdolnych do decydowania. W ten sposób właśnie – przez niezdecydowanie wodzów naczelnych – upadła Holandia, Norwegia, Dania. Z tego powodu właśnie – z braku woli walki u wodzów – upada Czechosłowacja, Francja, Singapur.
Tak więc dlatego cenię Śmigłego – za odwagę cywilną i wzięcie za siebie odpowiedzialności nawet za te decyzje, które były złe.

Bo dobrych decyzji nie można było podjąć: Machalski, Porwit, Kutrzeba studiowali ugrupowanie armii „gros sił za Wisłą”. Militarne skutki były dokładnie takie same, jak rzeczywistego ustawienia. Co więcej, nie zajmowali się politycznymi skutkami:
1 IX uderzenie (real)
2 IX włoska propozycja kongresu pokojowego (real – Być może siwadczy o tym,że Hitler był przygotowany na taki „alternatywny” scenariusz)
3 IX z powodu braku oporu Wojska Polskiego Francja namawia RP do rokowań (gdy na zachód od Wisły są jedynie oddziały osłonowe)
5-25 IX konferencja pokojowa
Październik – Zapasy polskie (gospodarcze) są po stronie niemieckiej, Na wschód od Wisły głód, zmęczenie, znużenie, dezercje, strajki, załamanie gospodarki, bunty mniejszości narodowej, zamachy stanu:
Listopad – Polska wpada w ręce II Rzeszy jak śliwka w kompot.
I trzeci argument: gdyby Polacy inaczej rozstawili swoje wojska, Niemcy zrobiliby to samo.


I jeszcze wracając do terminologii:

"Wojna obronna" jest terminem wprowadzonym przez organa propagandowe Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – Wojskową Akademię Polityczną imienia Feliksa Dzierżyńskiego oraz Wojskowe Biuro Historyczne imienia Wandy Wasilewskiej. Naukowcom z tych instytucji zależało na podkreśleniu odrębności dwóch wydarzeń – wojny 1939 roku oraz tak zwanej wojny wyzwoleńczej narodu polskiego 1944–1945. Miało to dowodzić przerwania ciągłości legalnej władzy w ówczesnej Polsce – przegrana wojna umożliwiała poddanie w wątpliwość legalności Rządu Rzeczpospolitej gen. Władysława Sikorskiego, a tym samym zainstalowanie władzy podległej Sowietom.
Również termin „kampania wrześniowa” został rozpropagowany przez ludzi wywodzących się z tego środowiska, choć nie był ich autorstwa – ukuty przez przeciwników sanacji (Sikorski, Kukiel, Modelski) miał podkreślać krótkotrwałość polskiej obrony – argumentu przemawiającego za przejęciem władzy przez zwolenników Sikorskiego. Nazwa „kampania wrześniowa” została później przejęta przez propagandzistów sowieckich, doskonale bowiem popierała ich tezę: „niepodległość Polski przyczyną klęski wrześniowej” i umożliwiała krytykę władz Rzeczypospolitej, które „nie przygotowały się do wojny”. Przede wszystkim chodziło jednak o usprawiedliwienie wkroczenia Sowietów do Polski. Dlatego bardziej poprawne są terminy „kampania wrześniowo-październikowa” czy też „kampania jesienna”, które kładą mniejszy nacisk na walki wojsk generała Kleeberga, obronę Helu i przebijanie się Polaków na Węgry, a przede wszystkim zaprzeczają sowieckiej tezie o rozpadzie państwa polskiego już przed 17 września. Warto zwrócić uwagę, że Niemcy używali określenia „wojna siedemnastodniowa”, które z oczywistych względów było w okresie PRL całkowicie zakazane – zbyt wyraźnie stwierdzało, kto jest winny klęski Polaków.
Wydaje się, że jedyną właściwą nazwą jest użyta przez Leszka Moczulskiego „wojna polska” (czy też „wojna 1939 roku”). Ma ona przewagę nad – także poprawną – „kampanią polską” gdyż wojna stanowi pewną zamkniętą całość, czymś się kończy (rozejmem, pokojem kapitulacją itp.), kampania zaś jest częścią, etapem wojny, a wydarzenia jesieni 1939 roku zadecydowały o utracie przez Polskę suwerenności na pół wieku; dalszy przebieg II wojny światowej nie miał na to już żadnego wpływu...

Pozdrawiam
Ksenofont

P.S.
SmokEustachy pisze:Woj - jesli chodzi Ci o styl rozmowy Xeno: czepianie sie jakiegos szczegółu i pomijanie 99% wypowiedzi interlokutora, to coś jest na rzeczy.
Smoku - jestes niesprawiedliwy. Czegóż ja się uczepiłem? Sposród dwóch tuzinów tez zaprezentowanych przez Ciebie przedyskutowaliśmy jedną, o numerze 16, i doszliśmy do wspólnych wniosków. Odwołaj natychmiast o powiedziałeś, albo będziesz miał do czynienia z zamaskowanym mścicielem!
X

P.P.S. Wejdź w jeden ze swoich podwójnych postów, i wyrzuć z nich wszystko oprócz "Szanowny". (Bo zdaje się postu jeuż nie możesz usunąć) Ekran mi rozsadza!!!!
X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Awatar użytkownika
Darth Stalin
Posty: 1202
Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
Lokalizacja: Płock

Post autor: Darth Stalin »

Smoku, chyba Ci wwaliło podwójny post - wywale jeden zbędny egzemplarz, będzie czytelniej.

Co do Twoich tez - hmmm... podpisuję się wszystkimi 4 kończynami...

Już nie mówiąc, że w WP A.D. 1939 nie było Sztabu Generalnego WP tylko Sztab Główny - niby różnica w nazwie niewielka, ale w kompetencjach i zakresie odpowiedzialności - potężna.
Już nie mówiąc o niemal notorycznym lekceważeniu w WP oficerów dyplomowanych (po WSWoj.), traktowanych przez "praktyków" z góry...
Dopiero w walce okazało się, że tam, gdzie byli "dyplomowani", to jakoś tak wiele rzeczy szło lepiej... => bo sztab działał sprawnie.

Dla mnie najlepszym przykładem jest Maczek i jego dyplomowany Skibiński - zobacz, Xeno, co potrafi zrobić dobry operator z kompetentnym sztabowcem do spółki.

A jak było z Rydzem? Wprost przeciwnie.

I zanim napiszesz o przewagach systemu jednoosobowego wodza wszystkiego bez szczebli pośrednich nad innymi, to pomyśl, dlaczego we wszystkich innych armiach wojny (poza narawdę drobnymi wyjątkami) przyjęto strukturę ogniw pośrednich z własnym zakresem kompetencji? I jakoś sprawdzała się ona znacznie lepiej?
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów

Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Awatar użytkownika
Darth Stalin
Posty: 1202
Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
Lokalizacja: Płock

Post autor: Darth Stalin »

Xeno: tobie też zrobiło post podwójny - lepiej wywal jeden, bo się powtarza.

Co do Śmigłego - ale nawet w ustawieniu "kordonowym" można było wojsko lepiej rozmieścić.

Akurat tzw. "plan Porwita" nie zakłada "gros sił za Wisłą" - może na Mazowszu Północnym, gdzie zamiast startować od Mławy, granicę osłaniają BK a DP szykują porządną osłonę stałą na Narwi

Natomiast w centralnej Polsce masz całkiem poważną koncentrację sił, z osłoniętymi skrzydłami, nie pozwalającą na łatwe oskrzydlenie i wymuszającą atak czołowy na obronę "warstwową".
Do tego jeszcze pomysł Porwita ataku na Słowację i jej zajęcie dla osłony skrzydła płudniowego - gdzie tu masz koncentrację za Wisłą od początku?
Czytałeś go? Kiedy? Spojrzyj sobie na mapki to zobaczysz, o czym mówię.

BK robiły za osłonę na Mazowszy na pn od Wisły i na Pomorzu. Siły z rejonu Toruń-Bydgoszcz i Poznań miały się cofać na Warszawę, wiążąc w walkach siły niemieckie, podczas, gdy silne zgrupowanie w rejonie Łódź-Częstochowa-Górny Śląsk mogło całkiem udanie co najmniej opóźniać niemieckie uderzenia.

No i nie gadaj, ze przy odmiennym ustawieniu sytuacja rozwinęłaby się tak samo... zauważ, że Niemcy znacznie gorzej rozpoznali nasze siły niż my ich...
Jeżeli według Ciebie obrona pojedynczej dywizji (7 DP) daje taki sam skutek jak obrona pięciu dywizji w przygotowanych umocnieniach... no to wybacz, ale opowiadasz głupoty.

Już nie mówiąc o tym, że można było rozpocząć budowę umocnień wcześniej niż w połowie lata - na przykłąd w marcu... i wtedy możnaby zamiast Mławy ładnie umocnić linie Warty pod Częstochową... i Sieradz... i może też kierunek Pszczyny - a jakbu tam siedziała w bunkrach od razu pełna dywizja (a nie jeden pułk "w szczerym polu") to 5 DPanc nie miałaby tak ładnie...
Chociaż ja (raczej z sentymentu, ale nie tylko) uważam, że Maczek nie powinien się marnować na Pomorzu - raczej szaleć aktywnie na południu.

Już nie mowiąc o tym, że Roweckiego WBP-M zorganizowałbym wcześniej i każdej z tych 2 brygad przydielił po batalionie 7 TP - wtedy mogłyby naprawdę coś zdziałac.
Do tego produkcja czołgów - można bylo mieć 2 razy więcej 7 TP, gdyby tylko nasze władze o tym pomyślały, po moce produkcyjne były całkiem spore... (patrz artykuł Magnuskiego w nTW o 7 TP i jego produkcji) - a to też była działka Rydza...
itd.itp.

I sytuacja mogłaby wyglądać następująco -
na Pomorzu - oddziały osłonowe niszczą przeprawy na Wisle (jak w realu) i odchodzą na południe. Jako, że to głownie kawaleria, to są znacznie szybsi; wchodzą 2/3 IX na przedmoście bydgoskie, dokonują kolejnych zniszczeń i idą dalej. Po czym następuje połączenie ze zgrupowaniem wielkopolskim.
Mazowsze - tutaj kawaleria (+ ON + samodzielne bataliony strzelcó, być może częściowo też w umocnieniach) prowadzą działania opóźniające; ciężkie straty, ale na linii Narwi/Bugu czekają już dywizje piechoty w przygotowanych umocnieniach, wykorzystujące również elementy dawnych fortyfikacji rosyjskich (Różan, Osowiec, Łomża) - w sumie dość oważna sprawa; tak samo twierdza Modlin.
Centrum - masa niemiecka uderza - i niestety czołowo na polskie linie umocnień; może niezbyt potężnych, ale zauważ, jak skończył się atak DPanc Kempf na bunkry pod Mławą... zaczyna się "przegryzanie" obrony, a obrońcy mogą się przegrupować i ewentualnie odskoczyć na kolejne linie; takie opóźnianie to mogłyby być nawet kilka dni - i to przy znacznie mniejszych stratach polskich. W tym czasie zbiera sie odwód - DP z mobilizacji powszechnej, + dochodzi zgrupowanie poznańsko-pomorskie, i w momencie odwrotu (zakładam, że "schodkowego") - cofające się oddziały są luzowane odwodem albo też mamy kontruderzebnie tegoż odwodu połączone ze skrzydłowym uderzeniem tej grupy poznań-pomorze. Skutek - zelżenie nacisku i możliwośc uporządkowanego odwrotu za Wisłę.
Na południu - mocna zapora w górach, walki opóźniające, dywizje rezerwowe budują (jeżeli nie przygotowano ich wcześniej) umocnienia na Sanie. Odwrót ze Śląska - uporządkowany, w jednej grupie, południowym brzegiem Wisły po zerwaniu wszystkich mostów, na linię Sanu, równolegle do odwrotu sił głównych z rejonu Łodzi. Powstaje front na linii wielkich rzek.
W sumie trwałoby to co najmniej 10 dni, ale nie doszłoby do takiego oskrzydlenia jak w "realu". Wehrmacht już miałby spore straty (pewnie większe niż naprawdę) i stałby przed koniecznością forsowania dużych przeszkód wodnych bronionych w dogodnych miejscach przez nadal zorganizowane związki WP. + mobilizacja trwa i straty są uzupełniane + wystawiane nowe jednostki. Może nie nowe dywizje, ale można by uzupełnić wojska pierwszego rzutu rezerwistami i sprzętem - zapasy były, chocby w Stawach i nie tylko.
Wiesz, jakoś inaczej się broni takiej np. przeprawy pod Górą Kalwarią dwoma improwizowanymi szwadronami spieszonej kawalerii niż DP, nawet o 2/3 pierwotnej siły... już nie mówiąc o tym, że ta DP mogłaby wtedy być całkiem nieźle uzupełniona.
W samej Warszawie można wystawić z rezerwistów terytorialną DP, nawet z własną artylerią (sporo tego było w magazynach).
tak mamy drugi tydzień września, a WP broni się nieźle, za to Wehrmacht musi zrobić chwile pauzy na naprawę sprzetu, podciągnięcie tyłów itp. (tak jak w realu) - a my reorganizujemy wojsko, uzupeniamy, ośrodki zapasowe na Wschodzie dosylają nowych żołnierzy, z magazynów mamy broń dla nowych i na uzupełnienie strat...

Oczywiście, wielka niewiadoma to zachowanie Stalina.
Tyle,że w takiej sytuacji jego twierdzenie o "rozpadzie państwa" nie miałoby podstaw, bo 17 września pewnie wciąż trwałyby walki o ewentualne przełamanie linii wielkich rzek, wiec jego agresja byłaby oczywistym dowodem na sojusz sowiecko-niemiecki. A to by mu najmniej pasowało. Ergo - zapewne poczekałby na decydujący sukces Wehrmachtu... a to daje nam czas - i Francuzom też, żeby się rusdzyli i walnęli mocno na zachodzie.

Tak BTW Smoku - Linia Zygfryda" nie była ąaż tak potężna, jak się ją przedstawia. Mocne uderzenie np. 60 francuskich dywizji byłoby naprawdę ciężkim ciosem dla Wehrmachtu - i zapewne szybko odczulibyśmy zelżenie nacisku. A to już byłby duży plus.

Sama "odwaga podjęcia decyzji" to raczej za mało. Jak się jest Marszałkiem i Naczelnym Wodzem to chyba trzeba się wykazać czymś więcej, nie sądzisz? A onn posłał wojsko na granicę "żeby walczyło", i w sumie zostawił je samemu sobie.
Juz Smok wskazywał sprawę kontruderzenia Kutrzeby - Bzura była wymiuszona, bo już-już by mu odcieli drogę odwrotu. Rydz w ogóle nie zauważył, że jego pomysł na odwrót padł już drugiego dnia wojny - bo nogi piechura przegrywają z silnikiem... I w ogóle się nie przejął rozpadem Armii Prusy tudzież ciężką porażką Armii Łódź - tyle, że 7 września zabrał d... w troki i pojechał do Brześcia "dowodzić" - a nie ąłska była wcześniej?

Wiesz, czasami się z Tobą zgodzę, gdy masz jakieś konkretne argumenty albo pytania... ale może w tym topicu ustosunkujesz sie do jego tematu i moich/naszych zarzutów wobec Rydza?

Terminologia - może to i wymysł marksistowski, ale z drugiej strony pojęcie np. "kampania wrześniowa" w moim odczuciu dobrze oddaje znaczenie tej fazy wojny światowej, zwłaszcza wobec Polski; "wojna obronna" - prawdę mówiąc dla mnie z tym określeniem jest tak samo. Po prostu pewne określenia przyjęły się jako zwyczajowe, i pewnie większość ich używających nie ma nawet pojęcia o ich rzeczywistej genezie. Za to obecnie chyba zmieniły swój charakter, stając się po prostu zwyczajowymi, utrwalonymi w tradycji nazwami pewnego, dla Polski - najważniejszego, fragmentu II WŚ. Tak samo jest np. z Kanałem Anguielskim/La Manche - to samo ale dwie zupełnie ine nazwy. Jak dla mnie takie określenia nie maja konotacji negatywnej, ktora obecnie zanikła. Ale to moje zdanie.
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów

Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Awatar użytkownika
Woj
Posty: 146
Rejestracja: 2004-10-21, 18:59
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: Woj »

Ksenofont pisze: dyskutowaliśmy o sprawach zobowiązań sojuszniczych. Napisałem, że powtarzanie słów o planowanej i wyrachowanej zdradzie Francuzów to teza historiografii marksistowskiej dośc trudna do obronienia. Odwołałeś się do książki Gmurczyk-Wrońskiej. Uważam, że książka ta jest po prostu powtórzeniem tego, co mówiło sie przez poprzednie sześćdziesiąt lat, a podczas lektóry niektóre opinie przez autorkę przyjmowane wydawały się dość... powtarzalne. Najlepszym dpowodem na wykorzystywanie przez autorkę dorobku historiografii PRL jest terminologia uzywana przez autorkę. Tak więc mój zarzut terminologiczny jest jak najbardziej zarzutem merytorycznym:
Odwoływanie się do wspomnianej ksiązki nie przekonuje mnie bowiem, tak, jak nie przekonuje mnie odwoływanie się do politycznych ustaleń u Zgórniaka.
Niestety, po lekturze tej książki doszedłem do wniosku, że nie jest ona warta 90 złotych i jej nie kupiłem. Nie podobała mi się terminologia peerelowska - o czym wspomniałem; oraz dość nikłe wykorzystanie źródeł - odniosłem wrażenie, że strasznie dużo tam wody: jeden przypis na dwie strony. Książki jednak nie kupiłem, w związku z tym być może nie mam racji względem bazy źródłowej, Pozwalam sobie uciec od szczegółowej dyskusji na jej temat - po roku nie pamiętam szczegółów. A niestety zajęty jestem czymś innym, żeby powracać do 700 stronicowej pozycji.
Proponuję zatem zakończyć dyskusję o w/w pozycji książkowej: Parafrazując słowa Cata:
"Masz nade mną przewagę, Ty tę książkę przeczytałęś, a ja nie" :-)
1. Juz sie pogubiłem... Kto powtarza "słowa o planowanej i wyrachowanej zdradzie Francuzów"? Ja? Gmurczyk-Wrońska? Zgórniak?
2. Jeśli się formułuje tak poważny w naszym cechu zarzut, jak ten że ktoś nie jest fachowym historykiem, ale propagandzistą (i to mało udolnym - bo tylko powtarza znane od lat kilkudziesięciu tezy), to należy go jednak jakoś udowodnić. Tu chyba się zgodzimy? Jeżeli dowodem na to ma być jeden użyty termin, dla problematyki zresztą poboczny - to dyskutować z Tobą rzeczywiście strach. A pamiętaj, że metody "wielkiego językoznawcy" bywają obosieczne. :wink:
3. W jednym miejscu napisałeś, że książkę G-M przeczytałeś, choć dawno, w innym, że wogóle. Jak więc było w istocie?
4. Jakakolwiek byłaby odpowiedź na kwestię 3, i tak pamięć Cię chyba zawodzi. Przypisów było na niektórych stonicach aż nadto- a spora część tyczyła się archiwaliów francuskich i faracuskojęzycznej literatury przedmiotu. Sama zaś książka kosztowała nieco ponad 50 złotych (u wydawcy 54). Jeśli widziałeś ją po 90, to kupujesz u zdzierców. :wink:
5. Dyskusji o w/w pozycji zasadniczo nie prowadziliśmy. Chodziło tylko o Twój zasadniczo emocjonalny do niej stosunek. Trudno dyskutować o czymś, czego nikt z nas nie ma na podorędziu. Nie bardzo natomiast widzę możnośc dyskusji o meritum tego wątku bez odniesienia się do najnowszej literatury. Poza Krakowem coś takiego robią? ;)
Awatar użytkownika
Darth Stalin
Posty: 1202
Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
Lokalizacja: Płock

Post autor: Darth Stalin »

Acha, jeszcze jedna sprawa: czy tylko "fachowi historycy" (co właściwie oznacza ten termin? => pytanie do Xeno i Woj-a) maja prawo i kompetencje do oceny Rydza (i kogokolwiek innego)??
Jeżeli tak, to zamykamy to Forum, bo chyba w większości są tu "amatorzy" (patrz: zapaleńcy-hobbyści), którzy formalnie z historią nie mają nic wspólnego, jeno czasami siedzą w niej zagrzebani po uszy ;)

Ja "fachowym historykiem" chyba nie jestem (i raczej nie zamierzam się nim stawać), za to szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania i wątpliwości.

Ale to tak BTW OT ;)
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów

Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4566
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Witam wszystkich,
Ostatnio zmieniony 2005-05-08, 15:15 przez SmokEustachy, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4566
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Witam wszystkich, a w szczególności mego (i nie tylko mego :) ) wiecznego oponenta oraz miłośnika i obrońcę polskiej armii dwudziestolecia międzywojennego - Ksenofonta. Przy okazji chcę się podzielić własnym zdaniem - "Likwidacja" kolegi Ksenofonta z forum DWS była dla tego forum wielką stratą (nie wnikam w to czy Xeno na nią sobie zasłużył).

Do rzeczy.

Korzystając z uprzejmości Smoka chcę podeprzeć swoją wypowiedź którą on wcześniej na tym forum zamieścił.

Napisałem: 1. Wojnę zaczęliśmy niezmobilizowani czyli bez pełnego rozwinięcia
Odpisałeś: Wojnę zaczęliśmy zmobilizowani. Fakt, że niektóre dywizje miały późny termin rozwinięcia mobilizacyjnego.

Możemy się w tym miejscu zgodzić z faktami. W wyniku częściowej mobilizacji 1.IX.1939 roku na swoich pozycjach znalazły się 31 wielkich jednostek, całość lotnictwa, 56 baonów ON oraz większość pozadywizyjnych jednostek KOP i artylerii. Niezmobilizowane, w toku przemarszów, lub w trakcie koncentracji itp. Było wciąż 21 wielkich jednostek. Faktycznie oznacza to, że wojnę rozpoczynaliśmy z 1/3 jednostek w trakcie mobilizacji (fakt, że rezerwowych i drugoliniowych). Przypominam, że:
1 rzut mobilizacji powszechnej osiągał gotowość bojową nie wcześniej niż 3 dnia i nie później niż 6 dnia od ogłoszenia mobilizacji (transporty rozpoczynano więc od 4 dnia).
2 rzut osiągał gotowość w ciągu 10-12 dni - transporty od dnia 11.
Mobilizację ogłoszono 30.VIII. więc żadna z jednostek mobilizacji powszechnej nie osiągnęła gotowości bojowej do rozpoczęcia wojny.
Tymczasem nieprzyjaciel osiągnął pełną gotowość bojową. A więc trzeba się pogodzić z faktem, że Niemcom udało się osiągnąć zaskoczenie strategiczne.

W tym miejscu trzeba podkreślić również trudną sytuację transportową (kolejową) armii polskiej:
1. Brak odpowiedniej liczby węzłów komunikacyjnych (w sensie węzłów rezerwowych które mogłyby zastąpić węzły już zbombardowane).
2. Przewaga powietrzna nieprzyjaciela, który mógł się skupić (i częściowo to robił) w danej sytuacji na misjach izolacji pola walki. Dodatkowo sytuację pogarszała słaba obrona p-lot węzłów komunikacyjnych.

Np.
- 6.IX zatrzymano w Warszawie transport kolejowy 3 pac.
- Płk. Tadeusz Tomaszewski pisze we wspomnieniach:
"(...) 3 września (...) Wzywał mnie gen. Sawicki (...) z rozkazu ministra wojny Mam natychmiast wyjechać na Pomorze i zorganizować ewakuację 150 000 rezerwistów (...) ponieważ koleje są zajęte transportami koncentracyjnymi i mają już trudności w ruchu z powodu bombardowań, ewakuacja tej masy ludzkiej ma się odbyć marszem pieszym. (...)". Pułkownik nie ze swojej winy rozkazu tego nie wykonał.
- Płk. Julian Janowski pisze we wspomnieniach:
"(...) 3 września (...) Gdy gen. Sosnkowski dowiedział się o słabych siłach do obrony Warszawy, wspomniał o możliwości zatrzymania przejeżdżających przez Warszawę transportów 5DP (26 i 40 pp) oraz części artylerii tej dywizji (...)" - Jednostki te faktycznie zatrzymano w Warszawie i wzięły one udział w obronie Warszawy.

Itd. Zgodzisz się że udział w walce wzięło zaledwie 1 mln żołnierzy z planowanych 1 355 000 według planu mobilizacyjnego W2, przy czym do 17.IX cała armia Polska powinna być już zmobilizowana i skoncentrowana (w sensie koncentracji jednostek taktycznych) i w najgorszym wypadku nieprzetransportowana. Jednakże utrata w tym czasie ogromnych połaci terenu na zachodzie oraz działalność niemieckiego lotnictwa uniemożliwiły to.


Napisałem: 2. Wojnę zaczęliśmy bez zakończonego planu obrony
Odpisałeś. Wojnę zaczęliśmy z bardzo wyraźnym planem obrony.


Moje stwierdzenie to prawda obiektywna, natomiast Twoje to tylko określenie, z którym ciężko się sprzeczać bo może znaczyć wszystko i nic (bo co tak naprawdę oznacza hasło: "wyraźny plan obrony"?)

- Za opracowywanie planu zachód "wzięto się" 4 marca 1939 roku. W toku wstępnej analizy bardzo szybko i bardzo trafnie określono nieprzyjacielskie siły, główne kierunki uderzeń nieprzyjaciela, a więc w konsekwencji można powiedzieć, że prawidłowo "domyślono się" nieprzyjacielskiego planu ataku. Ten początkowy sukces zmarnowano. Wynikły opóźnienia. 2 miesiące z powodu rozplanowywania odwodów, oraz opóźnienia związane z kończeniem planu mobilizacyjnego W2. Nie opracowano prawidłowo i nie dopracowano systemu łączności (np. nie były w ogóle przewidziane rezerwowe stanowiska łączności). Nie opracowano szczegółowo planu logistycznego. Nie opracowano planu współdziałania lotnictwa z wojskami lądowymi. Źle (albo może lepiej powiedzmy - nie dobrze) rozplanowano rozłożenie sił (nadmiernie silna armia Poznań, Częstochowa będąca w pasie działania armii Łódź a obsadzona przez armię Kraków, nieprzemyślane rozłożenie odwodów, bezsensowny korpus interwencyjny) i co ważniejsze w ogóle nie pomyślano o zabezpieczeniu jeszcze przed wojną linii Wisły i Sanu (a także Bugu). I najważniejszy zarzut - niedokończonego planu w ogóle nie poddano jakiemukolwiek krytycznemu sprawdzeniu, który musiałby unaocznić sztabowi jakie zagrożenie dla armii polskiej niesie za sobą zaangażowanie przez Niemców kilkunastu wielkich szybkich jednostek osłanianych przez panującą w powietrzu Luftwaffe. Poza tym w planie zachód wódz naczelny nie wziął pod uwagę, że będzie musiał dowodzić aż 11 związkami operacyjnymi, co oznacza wielki wysiłek rozkazodawczy i co w połączeniu z organizacją Polskich sztabów prawie na pewno musiało doprowadzić do chaosu dowodzenia i nadmiernej improwizacji (tak też się stało). Innymi słowy Polska armia była zbyt rozproszona co zmuszało głównodowodzącego do zajmowania się sprawami operacyjnymi a nie strategicznymi, natomiast dowódców pierwszego po nim niższego szczebla (dowódców armii) do zajmowania się taktyką, zamiast problemami operacyjnymi.

Napisałem: 3. Wojnę zaczęliśmy z błędnym rozstawieniem wojsk przy skrajnie niekorzystnie ukształtowanej linii frontu
Odpisałeś: Ukształtowanie granic było, jakie było, rozstawienie wojsk nie mogło być inne - było optymalne.

Ukształtowanie granic było jakie było. To prawda. Jest to jednak argument na to, że już na starcie mieliśmy przechlapane i że interwencja sowiecka 17.IX niewiele już zmieniała. Winy armii w tym, że musiała bronić ponad 2 tysięcy km granicy nie było. Wina natomiast leżała po stronie krótkowzrocznych polityków, którzy w 1938 roku nie byli w stanie przewidzieć dalszego toku wypadków. Mówiąc skrótowo można było się domyślić, że po Sudetach Niemcy zgarną całe Czechy, a z kolei po upadku Czechosłowacji następna jest Polska.
Zgodzę się, że Czesi byli be i nie byli wobec nas fair i dostało im się za swoje. Niemniej jest to klasyczny przykład sytuacji w której "dwóch się bije a trzeci korzysta". Gdyby Polska w 1938 roku odpuściła sobie (chociażby chwilowo) i twardo stanęła po stronie Czechów wiążąc ich tym samym ze sobą ścisłym paktem wojskowym, to rok później armia Niemiecka najprawdopodobniej nie odważyłaby się pomyśleć o wojnie, lub odważyłaby się, lecz nie w warunkach wszystkich możliwych przewag.

Po drugie rozstawienie wojsk musiało być inne. Nie w sensie takim że za linią rzek (to faktycznie bez sensu). Diabeł tkwił w szczegółach (rozmieszczenie odwodów, pasy działania armii, liczba armii itp)

Napisałem: 3. Wojnę zaczęliśmy źle zorganizowani operacyjnie (brak przynajmniej jednego szczebla dowodzenia, zbyt małe armie pozbawione szczebla korpusu)
Odpisałeś: Nie, organizacja początkowa była optymalna, później - w momencie odwrotu, gdy naprawdę potrzebne były pośrednie ogniwa dowodzenia, zostały one zorganizowane.

Organizacja początkowa była zła. Pisałem o tym powyżej. Wódz naczelny musiał wchodzić w szczegóły walki 11 relatywnie małych związków operacyjnych. W związkach operacyjnych znowuż brakowało korpusów (czy też GO - w sensie takim, że one oczywiście były, ale było ich zbyt mało). Doraźna organizacja nie była już w stanie naprawić sytuacji. Polecam Twojej uwadze bitwę nad Bzurą, w której gen. Stachiewicz twierdzi, że Kutrzeba miał być dowódcą grupy armii, a gen. Kutrzeba sobie tego nie przypomina. W toku bitwy gen. Kutrzeba potrzebował od Gen. Bortnowskiego odciążenia w sprawach taktycznych, ale go nie otrzymał ponieważ gen. Bortnowski czuł się bardziej partnerem gen. Kutrzeby, niż jego podwładnym. Tych nieporozumień nie byłoby, gdyby nie improwizowano. Co więcej armie polskie były zbyt małe z dwóch jeszcze przyczyn. Problemów z łącznością która w armii Polskiej bardzo kulała (o tym za chwilę) i z powodów najważniejszych bo operacyjnych. Od początku wiedziano w Polskim sztabie, że polskie armie po stoczeniu bitwy granicznej będą musiały się wycofywać za linię rzek. Ponieważ jednak nie zadano sobie trudu pomyślenia oraz (lub) rozegrania kilku gier wojennych nie domyślono się, że przy tak dużym rozciągnięciu frontu i przy takiej dysproporcji sił niemieckie związki szybkie będą wychodzić na skrzydła i tyły Polskich armii. W tej sytuacji jedynym wyjściem było "zwijanie" skrzydeł przez związki operacyjne i odchodzenie w tył w skupieniu. Aby to skupienie było efektywne Armie musiałyby mieć dość sił, aby osłaniać się od czoła, przed naporem piechoty, bronić skrzydła przed uderzeniami zawiązków szybkich i w krytycznej sytuacji móc przebijać się przez wychodzące na jej tyły wielkie jednostki szybkie. Tak więc należało się osłonić przed niemiecką piechotą wzmocnionym korpusem (2 - 3 dywizje) bronić skrzydeł (po jednym korpusie na skrzydło) i przebijać 1 korpusem przy 1 korpusie pozostającym w odwodzie w centrum ugrupowania wycofującej się armii - daje to około 10 - 12 DP plus 2 - 4 Bkaw użytych do rozpoznania i zabezpieczania pasa odwrotowego oraz w sensie odwodu alarmowego. Dodatkowo w tym wybitnie manewrowym okresie Polskich działań odwrotowych konieczne były zmotoryzowane (lub mieszane konno - zmotoryzowane) bataliony (może osiem może dziesięć) lub (i) brygady (może dwie) zaporowe saperów wzmocnione bronią przeciwpancerną działać one powinny w przewidywanym pasie działania niemieckich związków szybkich ograniczając ich ruchliwość. Jednostki takie istaniały (bataliony zaporowe) ale "mądrze" rozwiązano je w 1938. We wrześniu próbowano coś wykombinować, ale na improwizację było już za późno.
Tymczasem Wódz naczelny wyobrażał sobie (co uwidaczniają jego rozkazy), że armie będą się cofać marszami bojowymi poszczególnych dywizji, a więc we względnym rozproszeniu (czy też inaczej mówiąc bez planowego skupiania sił) - pozwolę sobie pozostawić to bez komentarza i cieszyć się, że generałowie tacy jak Thomme wiedzieli, że to bzdura.

Napisałem: 5. Wojnę zaczęliśmy ze zbyt małymi zapasami amunicji (można różnie szacować, ale do walk o pełnej intensywności pełną siłą mieliśmy może na miesiąc amunicji, z czego połowa przy armiach i wiele w składach na zachód od Wisły co się z nimi stało sami wiecie)
Odpisałeś: Wojnę zaczęliśmy z zapasami na 6 miesięcy. Niestety trwała kilka tygodni, więc nie możemy powiedzieć, że zapasy były niewystarczające: w późniejszej fazie wojny intensywność walk zmalałaby i wtedy możnaby użyć zapasów ze składów.

Mylisz niestety pojęcia. Po kontroli armii w 1936 roku wysunięto wiele postulatów w tym konieczność zwiększenia ilości amunicji do poziomu pozwalającego prowadzić działania bojowe przez 6m-cy (jak piszesz). Tego stanu niestety nie osiągnięto. Według planu zachód (poszperaj sobie w źródłach) Polskie armie miały przy sobie zaopatrzenie na 15 dni walki, potem miały pobierać zaopatrzenie z magazynów a po upływie miesiąca potrzeby armii miała pokrywać bieżąca produkcja wojenna. Nie mam danych ale może ktoś wie ile np. nabojów artyleryjskich do haubic 100mm posiadała polska armia 1.IX?
Fakt, że Polska armia nie wyczerpała amunicji nie uzasadnia stwierdzenia, że było jej dość na 6m-cy walk. Zwracam też uwagę, że nie poczyniono żadnych przygotowań w celu przyszłego przyjmowania ogromnych transportów wojskowych przez rumuńską granicę (Czy zdajesz sobie sprawę ile tysięcy ton zaopatrzenia dziennie potrzebuje 500 tyś żołnierzy piechoty w boju?)

Napisałem: 6. Wojnę zaczęliśmy bez dopracowanych procedur łączności (większość szyfrów i kodów wpadła w ręce niemieckie już na początku wojny więc nasze armie nie używały radia!!!)
Odpisałeś Szyfry 7. DP nie wpadły w ręce Niemców, choć tego się obawiano. Łączność funkcjonowała jako tako do 17 września.

Nie wiem co Twoja odpowiedź tak naprawdę znaczy. Przyjrzyjmy się tej działającej jako tako łączności
Armia Łódź między 6 a 13.IX działała całkowicie pozbawiona łączności. Gen. Thomme przez cały ten czas nieświadomy zmian jakie zachodzą na mapie operacyjnej próbował wykonać rozkazy gen Rómmla z nocy 5-6.IX które nakazywały armii wyjście w oś działania niemieckich dywizji pancernych. Oczywiście gen. Rómmel nie wiedział, że jego rozkaz de facto do tego się sprowadził, ale gdy to już się okazało to niestety tego rozkazu nie miał kto zmienić. Tymczasem gen. Thomme uparcie próbował wykonać rozkaz - co należy poczytać mu za wielki plus ponieważ zbyt wielu dowódców Polskich w 1939 roku samowolnie zmieniało rozkazy dowódców wyższego szczebla.
Ze wspomnień płk Stanisława Roli - Arciszewskiego:
"(...) Podsłuchiwano wprawdzie od czasu do czasu jej (armii "Poznań" przyp. Andrev) rozkazy, z których wynikało, że zbliża się do Warszawy , ale na ponawiane uporczywie szyfrem i kodem nie otrzymano odpowiedzi. Widocznie w armii "Poznań" nie dowierzano nikomu i obawiano się poinformować niepowołanych."
W dniu 8.IX gen. Kutrzeba w telefonicznej rozmowie z gen. Stachiewiczem nazywał Ozorków "bydlęcym językiem".
Oddaję głos gen. Stachiewiczowi: "(...) Nie mogąc uzyskać połączenia z Naczelnym Wodzem (8.IX przyp. Andrev) drogą telefoniczną ani juzem, postanowiłem wysłać samolotem do Brześcia oficera sztabu (...) Liczyłem, że odpowiedź będę mógł uzyskać przed wieczorem. (...)" i dalej " (...) Depeszę radiową do gen. Kutrzeby było bardzo trudno zredagować ze względu na obawę odczytania szyfru przez nieprzyjaciela", a specjalnego kodu umówionego z gen. Kutrzebą nie miałem. (...) głowili się nad nią wszyscy oficerowie sztabu obecni ze mną w Warszawie. Pamiętam (...) że np. lasy skierniewickie były określone >>tam, gdzie pan ostatnio polował<<. (...) nie mogąc (gen. Kutrzeba przyp Andrev) z omawianej depeszy zrozumieć gdzie ta armia (chodzi o armię "Łódź" - przyp. Andrev) się znajduje, nie zwrócił się drogą radiową z odnośnym zapytaniem do Naczelnego Dowództwa. (...)"

Gdyby ktoś nie zwrócił uwagi na to co jest uderzające w tych cytatach to już pomagam. W pierwszym widzimy, że nawet szef sztabu miał kłopoty z porozumieniem się z Wodzem Naczelnym i to już 8.IX. Z drugiego wnioskujemy, że nie jest ważne czy nasze szyfry wpadły przed 8.IX w nieprzyjacielskie ręce, lecz ważne jest to, że nasi oficerowie byli wtedy o tym przekonani i nie polegali już na łączności radiowej. Dalszym wnioskiem z tego cytatu powinno być stwierdzenie, że nie było rezerwowego systemu szyfrów, czy metod, które pozwoliłyby porozumiewać się drogą radiową dowódcom armii! To skandal, do którego otwarcie przyznaje się (pośrednio) szef sztabu. Przy czym należy zauważyć, że Polska matematyka a w szczególności kryptografia (że wspomnę złamanie ENIGMY na UAM w Poznaniu) stały na tak wysokim poziomie, że gwarantowały stworzenie w 100% pewnego systemu kodowania (zakładającego kilka rezerwowych zestawów czy metod, lub wręcz umożliwiającego szyfrowanie wiadomości każdego dnia innym kluczem itd. Itp.) na szczeblu armii i wyżej. Nie doszłoby do wielu nieporozumień i błędów.

Napisałem: 7. Wojnę zaczęliśmy z bardzo źle działającymi i często niekompetentnymi sztabami.
Odpisałeś: A to już odsyłałem do artykułu w WPH. Stwierdzenie to (szczególnie o niekompetencji) jest zdaje się niemożliwe do obronienia.

No to przykłady:
Koncepcja bitwy pod Wągrowem która zrodziła się w umyśle Rómmla wynikała z jednej strony, z jego niechęci do gen. Kutrzeby (nie chciał z nim współdziałać) z drugiej zaś z niedoinformowania. Otóż dowódca tak ważnego odcinka nie wiedział o XIX Kpanc gen. Guderiana o którym Polskie Naczelne dowództwo wiedziało już od 6.IX (tymczasem Rómmel nie wiedział o nim do 13.IX i łudził się możliwością uderzeń w kierunku północno wschodnim zaniedbując kierunek zachodni i wydatnie przyczyniając się do klęski nad Bzurą). Czyja wina?
Płk Stanisław Rola - Arciszewski we wspomnieniach pisze: "(...) rozkaz , otrzymany jeszcze ze Sztabu Głównego, a opiewający, że: >>W Garwolinie zebrał płk Komorowski już kilkaset szabel. Natychmiast zarządzić obsadzenie Wisły i obronę od góry Kalwarii po Warszawę<< (...) Kategorie kordonowo - policyjne opętały myśl operacyjną naszego Sztabu Głównego, chcącego Polskę zabezpieczyć obroną stałą (podkreślenie autora) od Suwałk, przez Gdynię do Krynicy. Był on (rozkaz przyp. Andrev) z tej samej kategorii płodów strategii, co rozkazy wymagające od dywizji obrony stałej (podkreślenie autora) na 30 i wielu więcej kilometrach frontu. Rozkazy wprowadzające w zdumienie dowódców dywizji , którym właśnie w zimie z 1938 na 1939 r. Kazano przeszkalać wojska według nowej instrukcji głoszącej, że 10km frontu obronnego to za dużo dla dywizji, której nie stać na więcej niż 8 km obrony stałej. (...)" i dalej "(...) Rozkaz Naczelnego Wodza z dnia 13 września (...) aby: >>... armie Kutrzeby i Bortnowskiego, razem ze zbędnymi częściami armii "Warszawa", manewrowały wzdłuż Wisły do rejonu Lwowa, gdzie będzie wydana bitwa rozstrzygająca<< - był, oczywiście, niewykonalną fantazją. (...)" - tu pozwolę sobie skomentować. Jak można było sobie wyobrazić, że wobec uchwycenia przez Niemców przyczółków na Wiśle, wobec znacznej przewagi manewrowej i siłowej na lądzie, wobec całkowitego panowania w powietrzu, wobec uwikłania wspomnianych w rozkazie armii polskich w boju z przeważającym przeciwnikiem będą one zdolne po szczęśliwym wywalczeniu sobie drogi do przepraw na Wiśle przejść jeszcze do rejonu Lwowa (tak jakby Niemcy mieli w tym czasie wziąć przynajmniej 10 dni wolnego, bo to przecież ponad 300 km), a tam wziąć udział w rozstrzygającej bitwie???.

...

Z poważaniem
Andrzej Witkowski
Zablokowany