Akurat trochę się na tym znam - trochę, bo już dawno się tym nie zajmowałem, ale...
Nakład jest oczywiście przede wszystkim funkcją liczby potencjalnych czytelników - truizm, nieprawdaż.
Pomijając aberracje typu wspomnianych dzieł Lenina...
W serii BWW podawanej jako przykład przez Ksenofonta:
Skibiński
O sztuce wojennej 
, wyd. 1 z 1977: 5000 + 350 egz.
Orzechowski
Dowodzenie i sztaby, t.1: 5000 egz., t2.: 5000, t.3: 4000(!); t.4: 5000.
Ludendorf,
Wojna totalna, 1500 egz.
Rawski,
Piechota..., 5000 egz.
Błagowieszczeński,
Artyleria..., 5000 egz.
Rogalski, Zaborowski
Fortyfikacje..., 5000 egs.
Feret,
Polska sztuka wojenna, 3000 egz.
itd.
Jak na wydawnictwa tego typu nakłady w stosunku do dzisiejszych spore.
Tyle, że wtedy było sporo bibliotek, które te książki
musiały kupić.
Morskie... proszę bardzo:
Ptak,
Od Artemizjum do Okinawy, 5000 egz.
Gliński,
Morskie operacje desntowe, 10 000 egz.
Supiński,
100 lat okrętów wojennych, wyd. 3, 10 000 egz.
Piwowoński,
Niezwykłe okręty, 40 000 egz.
Rzepniewski,
Obrona wybrzeża..., wyd. 2, 5000 egz.
W dowolnej kategorii przeciętny nakład zapewne większy niż dzisiaj.
Tyle, że nie świadczy to o wspaniałości tamtych czasów.
Raczej o mizerii dzisiejszych.
Oferta wbrew pozorom jest dość uboga.
Za dużo rzeczy słabych i nazbyt popularnych. Często źle napisanych/przetłumaczonych i źle wydanych.
Z drugiej strony znane mi były przypadki (wybaczcie, ale tytułów już nie pamiętam) książek naukowych wydawanych w świecie w nakładach rzędu 100-150 egzemplarzy. I to na subskrypcję.