Pierwsza uwaga dotyczy tego czy nie przeceniamy co nieco możliwości tych okrętów? Flota rosyjska, czego nie można powiedzieć o armii lądowej ma obronę plot taką sobie choć w stosunku do naszej czy nawet szwedzkiej to super/hiper możliwości. Okręty te zaś samodzielnie są w praktyce niezdolne do jakiejś większej akcji - no chyba, że działają w realiach gdzie nic na poważnie im ze strony atakowanego przeciwnika nie grozi.
Czy więc nie przesadzamy i to mocno w kontekście realnego zagrożenia jakie takie okręty mogłyby spowodować czy na Bałtyku czy na Czarnym Morzu? Owszem - jak ktoś Rosji nie lubi to taka "pokazówka siły" może go drażnić - pytanie jednak czy pomijając względy emocjonalno-sentymentalne Mistrale faktycznie stanowią jakiekolwiek realne zagrożenie. Bo stan rosyjskiej floty - faktycznie bladego cienia dawnej potęgi ZSRR jakoś wydaje się tu dosyć mało widoczny w kontekście takiego prostego problemu jak z czego wystawić niezbędną eskortę dla tych jednostek...
Druga uwaga dotyczy nieco innego problemu a jest nim swoista "podatność" naszej polityki na opinie jej aktualnego "lidera, autorytetu czy jak tam sobie kto to nazwie". Przypomnę, że nawet "starożytne" czyli XVII wieczne zalążki floty de facto złożono na ołtarzu naszych ówczesnych sojuszy i niestety takich choć nie morskich przykładów możnaby trochę znaleźć. Krótko mówiąc - czy nie obawiacie się, że po raz kolejny mogliśmy się znaleźć w swoistej i to obcej "machinie propagandowej" gdzie jakiemuś krajowi zależało aby ktoś "inny" też zaprotestował w jakiejś konkretnej sytuacji a my dosyć automatycznie zaczęliśmy ciągnąć ten wątek i tak już po prostu zostało?
Jeden z kolegów zauważył, że być może Rosji chodziło o pozyskanie wraz z okrętami systemów dowodzenia - istotnie ten wątek choć naprawdę groźny jakoś mało kogo niepokoi. I pal licho, że w takiej sytuacji nasze "protesty" byłyby zupełnie bez sensu - osobiście coraz bardziej skłaniam się ku opinii, że całe zamieszanie z tytułowymi okrętami to najprawdopodobniej to po prostu chwytliwy wątek propagandowy, gdzie zbyt wiele nie trzeba robić a można "wizerunkowo" sporo zyskać. Problem w tym, że jak się wydaje nasze "czynniki" mają problem z tym, że nie wiedza kiedy coś takiego skończyć bo już nie jest śmieszne...