Tak, mam na myśli działa 4,5" QF Mk.IV:
http://www.navweaps.com/Weapons/WNBR_45-45_mk1.php
Mnie również zastanawia (zakładam, że Ciebie też, Marniku) dlaczego lewostronni zdecydowali się na zupełnie nowy kaliber mając już w produkcji wspomniane 4,7", czyli po naszemy 120 mm. Jest to tym dziwniejsze, że armaty (nie stanowiska) wyglądają na niemal identyczne. Różnica, na oko sprowadza się do zscalonych nabojów w kalibrze 4,5" oraz rozdzielnych 4,7". Obie konstrukcje mają to samo przeznaczenie, czyli uniwersalne dla dużych jednostek oraz mniej uniwersalne dla niszczycieli. Dla mnie to swego rodzaju zagadka - te dwie konstrukcje niemal równolegle w linii..
Wracając jeszcze do tytułowych 130-tek;
Abstrahując już od tego czyje były "najsilniejsze" i co autor tego zwrotu miał na myśli, to kaliber 130 mm wydaje się górną granicą RACJONALNYCH kalibrów dla niszczycieli. Ale nie chodzi o zasięg ognia a o ciężar pocisków lub nabojów, które trzeba ładować do dział. Człowiek ma swoje ograniczenia. Taki granat kalibru 130 mm to już trochę ponad 30 kg (chyba 32?) a łuska z materiałem miotającym pewnie z 8-10 kg. Zscalać nie warto bo będzie za ciężkie i za długie do sprawnego podawania i ładowania. Dla odmiany, brytyjska amunicja 113 mm ma podobną masę ale w zscalonym komplecie. Ich łuski nie są też przesadnie długie (może o tę różnice pomiędzy nimi a 4,7" chodziło?). Do tego, brytyjczycy wymyślili dość prosty i bardzo przydatny dosyłacz nabojów do komory - sprężynowy, napinany odrzutem działa podczas wystrzału. Czyli, ładowniczy tylko układał scalone i duże naboje w rynnie dosyłacza a następnie wciskał wajhę i całość samoczynnie była wsuwana do komory zamkowej i ryglowana zamkiem. Ten mechanizm, montowany w pojedyńczych stanowiskach na niszczycielach i chyba też w podwójnych i otwartych stanowiskach na Ark Royalu, Scyla'i i jeszcze kilku innych okrętach, umożliwiał strzelanie z szybkością 12-14 strz/min - niezależnie od kąta podniesienia dział. To będzie dwukrotnie więcej od tego co rosyjskie i francuskie 130-tki z amunicją rozdzielną. Za to, granat kalibru 130 mm miał jednak spory ładunek materiału wybuchowego - tylko trzeba jeszcze trafić..
Ten kaliber mógł być atrakcyjniejszy do zastosowania na niszczycielach mniejszych flot gdzie brakowało cięższych okrętów typowo artyleryjskich.
Czyli dla Rosjan, Francuzów czy Polaków. Trochę, jakby w zamian lub by móc pogrozić większym jednostkom wrogich flot.
Być może tym tropem poszli Teutoni ze swymi 150-tka na Narwikach?
Mogadory, podobnie choć inaczej - one, jak wiemy, miały działać w osamotnieniu i ofensywnie.
Czyli liczono się ze spotkaniem czegoś niebezpecznego. I przy okazji nich, jeszcze uwaga;
Ja wcale nie wyśmiewam doktryny w myśl, której powstały francuskie super-niszczyciele!
Za to, mam wątpliwości czy działa 4" QF mogły uchodzić za najlepsze, choćby krótko.
W ich przypadku, właśnie zbyt lekki pocisk, a co za tym idzie o zbyt małej zawartości materiału wybuchowego jest wadą.
Nie przypadkiem, te działa pojawiły się na niszczycielach niejako "zamiast" 120/113-tek. I tylko na chwilę.
To taki "ersatz" lub zapchajdziura..
Amerykańskich nie bierzemy pod uwagę. Są zbyt słabe balistycznie.
Traktowałbym je raczej jako odpowiednik brytyjskich 4".
Po prostu, były i można było produkować.
Pozdrawiam,
Maciej