Myślisz, że jest zwyczajnie moda na Nawrockiego?
Nie na Nawrockiego ale na prawicę. A może bardziej moda na sprzeciwianie się rządzącym. Tak bym to raczej widział. To bardziej głosowanie "przeciw" niż "za". Przy czym powody tego głosowania "przeciw" są niekiedy kuriozalne.
On jest tak samo beznadziejny...
To nie ma znaczenia. Dla różnych osób z różnych powodów, ale nie ma.
Dla wielu osób nie są to żadne afery.
O tym piszę. Wyborcy są tacy sami jak wybierani przez nich politycy, lub jak kto woli odwrotnie (wszystko jedno). Ktoś nie będzie uważał za aferę to co sam robi lub co by zrobił na miejscu tego wybieranego.
bo przecież w R-today nie mówili
Sprawa kawalerki, tych "intensywnych stosunków międzynarodowych" czy kibolskiej albo alfonsowskiej przeszłości Nawrockiego na tyle się "rozlała", że wyszła poza bańki. Wiedza jest, ale liczy się reakcja. A reakcja jest taka, że: 1) to nie było nic złego (każdy - czyli ja - też by tak postąpił), 2) naszych biją, więc musimy im pomóc. Reszta się nie liczy.
Jak ktoś ma taki system wartości, to nawet zastrzelenie kogoś na środku ulicy nic nie zaszkodzi, a pomóc może.
Dokładnie, Macieju3. O tym piszę.
Aczkolwiek znam wielu ludzi, którzy teoretycznie powinni nie ulegać takiemu spojrzeniu. Ale i tu to co zrobi Nawrocki (czy ogólnie kandydat z prawicy) nie ma znaczenia. Byłem ostatnio na spotkaniu w PAU w Krakowie i w prywatnej dyskusji usłyszałem takie rzeczy, że włosy mi dęba stanęły. Klasyczny, bezrefleksyjny, propagandowy przekaz pisowski w ustach szanownych panów profesorów (no, może głównie jednego, ale za to mojego dobrego znajomego, skądinąd miłego faceta i dobrego fachowca). I aby było jasne, on zaczął temat. O jego przekonaniach wiem, ale zaskoczyła mnie skala. I co ciekawe, jego chyba też - w odbiorze odwrotnym. Szczególnie gdy rozmowa zeszła na Trumpa, o którym gość miał bardzo dobre zdanie i uważał, że facet ma jakiś wysublimowany diaboliczny plan i prowadzi skomplikowaną grę. Był totalnie zaskoczony gdy usłyszał, że ja uważam iż gość jest po prostu kretynem i nie doszukiwałbym się w jego zachowani niczego więcej.
Dlatego uważam, że dzieje się z nami (ale i nie tylko z nami, to samo dzieje się wszędzie w Europie, Ameryce, pewno w Azji też, tylko nie mam takiej orientacji) coś bardzo złego. Przewidziałem sporo rzeczy (kilka lat temu zaledwie śmiano się ze mnie gdy tłumaczyłem, że rozpoczyna się proces kwestionowania nasze obecności w UE i że choć on trochę potrwa, to polexit jest bardzo prawdopodobny itd.) i mam nadzieję, że teraz się mylę. Ale jeśli to pójdzie dalej w tym kierunku którego się obawiam, to nie chciałbym dożyć finału. I żeby było jasne - nie dramatyzuję.
Mogą przeszkodzić co najwyżej w zdobywaniu głosów niezdecydowanych, którzy bonżura nie lubią, ale alfons jest absolutnie nie akceptowalny.
Macieju3, ja to jestem w stanie zrozumieć. Rzecz jednak w tym, że ten Alfons ma się stać głową państwa - naszego!
Przy czym znowu, jestem nawet w stanie zrozumieć to, że tak myśli wyborca PiS. Że to jak Polska będzie postrzegana na świecie go nie obchodzi, nie obchodzi go też jakość sprawowanej władzy ani żadne wartości. Ale gdy np. zbierałem podpisy dla Trzaskowskiego to całkiem sporo osób przychylnych PO (i ogólnie aktualnej koalicji) nie podpisało mi listy, bo to nie Sikorski startował. Tłumaczyłem, że to przecież rzecz drugorzędna - obaj mają bardzo zbliżone poglądy, reprezentują tą samą siłę na którą ci ludzie wcześniej głosowali. Ale nic nie pomogło - nie bo nie. Znam wyborców Zandberga, którzy głosować będą na Nawrockiego. Znam konfederatów, którym UE się całkiem podoba i ją doceniają, podchodząc do niej bardzo racjonalnie i z sensem. Ale najpierw głosowali na Mentzena a teraz się wahają (pomiędzy Nawrockim i nie pójściem). Gdy im tłumaczę, że Konfederacja to w perspektywie w praktyce jest polexit, Nawrocki/PiS też, to się śmieją i wzruszają ramionami. Jeden powiedział, że uwierzy gdy na granicy zastanie celników. Gdy mu tłumaczę, że wtedy to już będzie za późno cokolwiek zrobić, wzrusza ramionami. Ludzie nie wierzą w rzeczy, które się ewidentnie zapowiadają. Nie rozumieją pewnych zjawisk, nie wierzą w słowa ani nawet w czyny(!). I dlatego Nawrocki może w praktyce przejechać na pasą tą ciężarną zakonnicę (i to po pijanemu) - jego zwolennicy i potencjalni zwolennicy w to po prostu nie uwierzą. Ot, w TV podawali, ale jak to było naprawdę? Kto tam wie i kogo to obchodzi. Poza tym, każdemu się może zdarzyć itd.
M.in. dlatego naprawdę chętnie przeczytałbym wyjaśnienie Piotra S. Zawsze to jakaś opinia, może zrozumiem coś więcej? Co prawda ostatni raz kandydowałem i wycofam się z polityki, ale przede mną jeszcze te 4 lata i takie opinie niekiedy się przydają. Też się cały czas uczę (w trakcie takich dyskusji również).