Wlasnie dziws w radju mowili o rekunstrukcji wsi celtyckiej, gdzzie ma byc cas 150,000 tursystow rocznie ,. Naukowuiiec przedtem , ze nie ma prawie wykopaliski, ani nic. A buirmistrze ze to nic, po przemysl juz sie zdecydowal, i miasto tezDo tego można się przyzwyczaić (choć przyznaje że z trudem Mruga 2 ) - niejednoznaczności dotyczą nie tylko żeglarstwa ale również innych dziedzin życia w tamtym okresie. Jednak gdybyśmy znali odpowiedzi na wszystkie pytania to poszukiwania nie były by tak fascynujące
Polska flota żaglowa
Wracając do poszukiwań i wiarygodności Sztychu Filipa Janssena – od pewnego czasu intryguje mnie pewna zagadka. A mianowicie:
Jakiś czas temu natrafiłem w „Architektura Navalis” Furttenbacha na następującą ilustrację:

Wyraźnie widać na niej na rufowym flagsztoku „Nasz” proporzec. Jednak trochę mi tu nie pasowały 3 polowe (2 lub 3 kolorowe) bandery na masztach. Różnią się zasadniczo od bander przedstawionych np. przez Pana Koczorowskiego. Przyjąłem że taki proporzec mógł być również wykorzystywany przez Kaprów innych nacji (gdzieś o tym czytałem, ale niestety nie mogę sobie przypomnieć gdzie).
Przy okazji rekonstrukcji Pinki w OW, zacząłem się jednak dokładniej przyglądać obrazom przedstawiającym Bitwę pod Oliwą. I tu niespodzianka, na dwóch z nich: Sztychu Filipa Janssena i obrazie nieznanego malarza holenderskiego również wyraźnie widać trzypolowe bandery!
Poniżej Sztych Janssena:

oraz nieznanego mistrza holenderskiego:

Dodatkowo przeglądając w antykwariacie album z herbami/flagami napotkałem informację że bandera przedstawiona przez Koczorowskiego (czerwona z białym orłem) pochodzi z końca XVII wieku.
Czy może to oznaczać że w okresie Bitwy pod Oliwą (lub bezpośrednio przed nią) okręty polskie nosiły bandery czerwono-biało-czerowone (spotkałem się kiedyś z taką flagą z orłem )? Jeżeli Janssen nie koniecznie musiał znać zasady konstrukcji okrętów to banderę chyba jednak musiał dobrze zapamiętać. To samo dotyczy Holendra.
I od razu drugie pytanie – jeżeli tak, to czy Furttenbach przedstawia na ilustracjach polski okręt (np. z eskadry Weyhera)?
pozdr
Jakiś czas temu natrafiłem w „Architektura Navalis” Furttenbacha na następującą ilustrację:

Wyraźnie widać na niej na rufowym flagsztoku „Nasz” proporzec. Jednak trochę mi tu nie pasowały 3 polowe (2 lub 3 kolorowe) bandery na masztach. Różnią się zasadniczo od bander przedstawionych np. przez Pana Koczorowskiego. Przyjąłem że taki proporzec mógł być również wykorzystywany przez Kaprów innych nacji (gdzieś o tym czytałem, ale niestety nie mogę sobie przypomnieć gdzie).
Przy okazji rekonstrukcji Pinki w OW, zacząłem się jednak dokładniej przyglądać obrazom przedstawiającym Bitwę pod Oliwą. I tu niespodzianka, na dwóch z nich: Sztychu Filipa Janssena i obrazie nieznanego malarza holenderskiego również wyraźnie widać trzypolowe bandery!
Poniżej Sztych Janssena:

oraz nieznanego mistrza holenderskiego:

Dodatkowo przeglądając w antykwariacie album z herbami/flagami napotkałem informację że bandera przedstawiona przez Koczorowskiego (czerwona z białym orłem) pochodzi z końca XVII wieku.
Czy może to oznaczać że w okresie Bitwy pod Oliwą (lub bezpośrednio przed nią) okręty polskie nosiły bandery czerwono-biało-czerowone (spotkałem się kiedyś z taką flagą z orłem )? Jeżeli Janssen nie koniecznie musiał znać zasady konstrukcji okrętów to banderę chyba jednak musiał dobrze zapamiętać. To samo dotyczy Holendra.
I od razu drugie pytanie – jeżeli tak, to czy Furttenbach przedstawia na ilustracjach polski okręt (np. z eskadry Weyhera)?
pozdr
-
Krzysztof Gerlach
- Posty: 4492
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
„Nasz” proporzec bojowy na rufowym flagsztoku.
Ramię z bułatem (lub podobną bronią), wyłaniające się z obłoków, to bardzo częsty motyw chorągwi na morzu (i nie tylko). W zbiorze bander Williama Downmana z 1685-6, taki symbol występuje na bojowej banderze Ostendy, w katalogu chorągwi Lensa z c. 1700 jest na fladze cara Moskwy, w przewodniku po banderach z 1737 występuje na banderze korsarskiej. Ramię zbrojne w szablę, wyłaniające się z obłoku, było też herbem austriackiej prowincji Bośni i Hercegowiny. W okresie bitwy pod Oliwą taki sam proporzec bojowy nosiły niekiedy także okręty szwedzkie (tyle, że barwy były podobno inne).
To był ogólny, przyjęty na morzach – chociaż oczywiście stosowany tylko przez niektórych – znak gotowości bojowej okrętu, nie związany z żadną cechą narodową. Odnośnie posługiwania się takim proporcem akurat na polskich żaglowcach z XVI i początku XVII w. istnieją dwie hipotezy: wg jednej (nieco bajkowej, ale za to patriotycznej, więc ulubionej) miał to być element herbu Pogonia, wzięty przez królów z dynastii Jagiellonów i nadany szyprom okrętów kaperskich walczących w imię polskich interesów. Druga, znacznie bardziej prozaiczna - więc pewnie prawdziwa, chociaż tępiona przez „patriotów” - przypomina, że chodzi o powszechnie znany symbol podjęcia walki (Soldatenflag), używany już od XV w. na okrętach hanzeatyckich i holenderskich.
Furtenbach nie musiał więc malować żaglowca polskiego, by pokazać taki proporzec.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Ramię z bułatem (lub podobną bronią), wyłaniające się z obłoków, to bardzo częsty motyw chorągwi na morzu (i nie tylko). W zbiorze bander Williama Downmana z 1685-6, taki symbol występuje na bojowej banderze Ostendy, w katalogu chorągwi Lensa z c. 1700 jest na fladze cara Moskwy, w przewodniku po banderach z 1737 występuje na banderze korsarskiej. Ramię zbrojne w szablę, wyłaniające się z obłoku, było też herbem austriackiej prowincji Bośni i Hercegowiny. W okresie bitwy pod Oliwą taki sam proporzec bojowy nosiły niekiedy także okręty szwedzkie (tyle, że barwy były podobno inne).
To był ogólny, przyjęty na morzach – chociaż oczywiście stosowany tylko przez niektórych – znak gotowości bojowej okrętu, nie związany z żadną cechą narodową. Odnośnie posługiwania się takim proporcem akurat na polskich żaglowcach z XVI i początku XVII w. istnieją dwie hipotezy: wg jednej (nieco bajkowej, ale za to patriotycznej, więc ulubionej) miał to być element herbu Pogonia, wzięty przez królów z dynastii Jagiellonów i nadany szyprom okrętów kaperskich walczących w imię polskich interesów. Druga, znacznie bardziej prozaiczna - więc pewnie prawdziwa, chociaż tępiona przez „patriotów” - przypomina, że chodzi o powszechnie znany symbol podjęcia walki (Soldatenflag), używany już od XV w. na okrętach hanzeatyckich i holenderskich.
Furtenbach nie musiał więc malować żaglowca polskiego, by pokazać taki proporzec.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Z proporcem to wyszło (dzięki wyjaśnieniom Pana Krzysztofa) tak jak podejrzewałem - już gdzieś o tym czytałem, a poza tym nie sądziłem żeby historycy badający naszą morską historię przeoczyli Furttenbacha
.
Nurtują mnie jednak nadal te trójpolowe bandery - w żadnym opracowaniu nie spotkałem sie z czymś takim. Czerwona bandera z orłem - oczywiście, flaga szwedzka - proszę bardzo, ale nie trójpolowa (lub bardziej pasiasta). Czy ktoś może ma jakieś informacje (lub teorię) na ten temat?
pozdr
Nurtują mnie jednak nadal te trójpolowe bandery - w żadnym opracowaniu nie spotkałem sie z czymś takim. Czerwona bandera z orłem - oczywiście, flaga szwedzka - proszę bardzo, ale nie trójpolowa (lub bardziej pasiasta). Czy ktoś może ma jakieś informacje (lub teorię) na ten temat?
pozdr
-
Krzysztof Gerlach
- Posty: 4492
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
A może jednak są.
Model gdańskiego okrętu „Mars” z końca XVII wieku jest bogato udekorowany flagami. Pomijam fakt, że chodzi o żaglowiec niemal na pewno nigdy nie istniejący, gdyż dla zagadnienia bander jest to bez znaczenia – sam model to autentyk, powstał około 1697 r. Wszystkie bandery, flagi i proporce są czerwone, na ogół (lub wszędzie) z elementami herbu Gdańska. Ale na bezanmaszcie mamy banderę o czterech (jeśli się nie mylę) pasach poziomych, kolejno (od dołu) czerwonych i białych. Niestety nie mam żadnych danych, czy te bandery są równie stare jak sam model, czy też pochodzą z późniejszych renowacji.
Oczywiście „polski” trop może być tu mylny. Już w XV wieku „pasiaste” bandery biało-czerwone (chociaż z reguły o liczbie pasów ograniczonej do dwóch) były ulubionymi znakami noszonymi przez okręty Hanzy, w tym także przez pomorskie miasta hanzeatyckie, jak Gdańsk.
P.S.
W poprzedniej informacji podałem jedną rzecz nieprawdziwą – przesunęły mi się podpisy pod planszami. W zbiorze „A General View of the Flags which most Nations bear at Sea” opublikowanym przez B. Lensa około 1700 r., nie chorągiew cara Moskwy ma owo ramię z szablą, tylko jest to następna wersja bandery bojowej Ostendy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Model gdańskiego okrętu „Mars” z końca XVII wieku jest bogato udekorowany flagami. Pomijam fakt, że chodzi o żaglowiec niemal na pewno nigdy nie istniejący, gdyż dla zagadnienia bander jest to bez znaczenia – sam model to autentyk, powstał około 1697 r. Wszystkie bandery, flagi i proporce są czerwone, na ogół (lub wszędzie) z elementami herbu Gdańska. Ale na bezanmaszcie mamy banderę o czterech (jeśli się nie mylę) pasach poziomych, kolejno (od dołu) czerwonych i białych. Niestety nie mam żadnych danych, czy te bandery są równie stare jak sam model, czy też pochodzą z późniejszych renowacji.
Oczywiście „polski” trop może być tu mylny. Już w XV wieku „pasiaste” bandery biało-czerwone (chociaż z reguły o liczbie pasów ograniczonej do dwóch) były ulubionymi znakami noszonymi przez okręty Hanzy, w tym także przez pomorskie miasta hanzeatyckie, jak Gdańsk.
P.S.
W poprzedniej informacji podałem jedną rzecz nieprawdziwą – przesunęły mi się podpisy pod planszami. W zbiorze „A General View of the Flags which most Nations bear at Sea” opublikowanym przez B. Lensa około 1700 r., nie chorągiew cara Moskwy ma owo ramię z szablą, tylko jest to następna wersja bandery bojowej Ostendy.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Trop wskazany przez Pana Krzysztofa okazał się, jak zwykle zresztąKrzysztof Gerlach pisze:A może jednak są.
Model gdańskiego okrętu „Mars” z końca XVII wieku jest bogato udekorowany flagami. Pomijam fakt, że chodzi o żaglowiec niemal na pewno nigdy nie istniejący, gdyż dla zagadnienia bander jest to bez znaczenia – sam model to autentyk, powstał około 1697 r. Wszystkie bandery, flagi i proporce są czerwone, na ogół (lub wszędzie) z elementami herbu Gdańska. Ale na bezanmaszcie mamy banderę o czterech (jeśli się nie mylę) pasach poziomych, kolejno (od dołu) czerwonych i białych. Niestety nie mam żadnych danych, czy te bandery są równie stare jak sam model, czy też pochodzą z późniejszych renowacji.
Wyjaśniało by to takie właśnie bandery na „holenderskim” obrazie przedstawiającym Bitwę pod Oliwą – Holender mógł mieć styczność ze statkami gdańskimi, a z królewskimi raczej nie, i narysował bandery takie jakie znał (przyjmując że Gdańsk = RON).
Nie tłumaczy to jednak wyglądu bander na sztychu Janssena. I tutaj mamy do wyboru dwie możliwości:
- Albo Janssen nie widział nigdy na oczy okrętów królewskich i ich bander, a jego praca jest niewiarygodna i nie ma żadnej wartości dla ewentualnych prób rekonstrukcji okrętów z Bitwy pod Oliwą.
- Albo zakładamy że sztych Janssena jest wiarygodny i okręty polskie w Bitwie pod Oliwą nosiły bandery trójpolowe (lub więcej pasów) czerwono-biało czerwone, takie jak na wspomnianej wyżej Rolce Sztokholmskiej, przedstawiającej „Wielką chorągiew Królewską”. Tak właśnie mogła wyglądać również „Bandera Królewska”:

Druga opcja, oprócz zmiany poglądów na noszone przez polskie okręty bandery, zmusza nas również do rewizji naszych wyobrażeń o niektórych okrętach. Na przykład Żółty Lew (Gelbe Lowe lub Alte Pincke) obecnie opisywany jest jako pinka 2 masztowa, podczas gdy u Janssena mamy przedstawione tylko okręty 3 masztowe.
Pozdr
-
Krzysztof Gerlach
- Posty: 4492
- Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
- Lokalizacja: Gdańsk
O ile ja się orientuję – a daleko mi do szerszej wiedzy w tym zakresie – sprawa liczby masztów pinki o nazwie tłumaczonej na „Żółty Lew” jest daleka od pewności i jednoznaczności.
Na rozkaz Zygmunta III wyekwipowano w Gdańsku z początkiem 1622 r. dwumasztową pinkę, której kapitanem został Niemiec, Polidor Adrian von Katz. Tę informację podał Kazimierz Lepszy, najprawdopodobniej za Czołowskim. Ale ani jeden, ani drugi, nie znał jej nazwy. Z drugiej strony, jak pisze Jerzy Pertek, do czasu odnalezienia przez niego w 1954 r. „Akt i diariusza...” wszyscy przyjmowali za Czołowskim i Lepszym spis 10 okrętów polskich uczestniczących w bitwie pod Oliwą w 1627, w którym żaden „Gelbe Loewe” w ogóle nie występuje. Od kiedy na podstawie znalezionych dokumentów Pertek zrewidował ów spis i znalazł na nim zupełnie inne okręty (w tym „Gelbe Loewe”) zaczęły się spekulacje, mające na celu dopasowanie konkretnych jednostek do jakichś wcześniejszych informacji. Ponieważ po „Gelbe Loewe” nie było śladu, a podobno są sugestie, że nazywano czasem ten żaglowiec „starą pinką”, wysnuto wniosek, że w takim razie to na pewno musiała być ta dwumasztowa pinka o nieznanej nazwie, z 1622 r. Tak uczynił Koczorowski powołując się na Lepszego, ale skrzętnie nie zdradzając, że Lepszy nic nie wiedział, aby miała się tak nazywać i na dodatek w ogóle nie sądził, by walczyła pod Oliwą. Pertek, który odkrył owego „Gelbe Loewe”, wcale nie twierdził, że są jakieś dowody na tożsamość z jednostką z 1622. Reszta to tylko literackie upiększenia dla lepszego efektu patriotycznego. Jak znam realia przygotowywania pomocniczych okrętów wojennych ze statków handlowych na początku XVII w. – a to akurat znam nieźle – równie dobrze do 1627 po dwumasztowej pince z 1622 r. mogło już nie być nawet śladu, a „Gelbe Loewe” mógł być sobie starą pinką zupełnie innego, chociaż nieznanego pochodzenia. Przymiotnik „stary” nie zawsze oznaczał wiek, a już nigdy nie implikował, że jednostka musiała się zestarzeć dopiero w polskiej służbie. Równie dobrze mogła być stara, zanim do niej trafiła.
Oczywiście wywód ten nie stanowi żadnego dowodu, że dwumasztowa pinka z 1622 r. NIE MOGŁA być pinką „Gelbe Loewe” z bitwy pod Oliwą, pokazuje tylko, na jak kruchych podstawach oparte jest to twierdzenie.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Na rozkaz Zygmunta III wyekwipowano w Gdańsku z początkiem 1622 r. dwumasztową pinkę, której kapitanem został Niemiec, Polidor Adrian von Katz. Tę informację podał Kazimierz Lepszy, najprawdopodobniej za Czołowskim. Ale ani jeden, ani drugi, nie znał jej nazwy. Z drugiej strony, jak pisze Jerzy Pertek, do czasu odnalezienia przez niego w 1954 r. „Akt i diariusza...” wszyscy przyjmowali za Czołowskim i Lepszym spis 10 okrętów polskich uczestniczących w bitwie pod Oliwą w 1627, w którym żaden „Gelbe Loewe” w ogóle nie występuje. Od kiedy na podstawie znalezionych dokumentów Pertek zrewidował ów spis i znalazł na nim zupełnie inne okręty (w tym „Gelbe Loewe”) zaczęły się spekulacje, mające na celu dopasowanie konkretnych jednostek do jakichś wcześniejszych informacji. Ponieważ po „Gelbe Loewe” nie było śladu, a podobno są sugestie, że nazywano czasem ten żaglowiec „starą pinką”, wysnuto wniosek, że w takim razie to na pewno musiała być ta dwumasztowa pinka o nieznanej nazwie, z 1622 r. Tak uczynił Koczorowski powołując się na Lepszego, ale skrzętnie nie zdradzając, że Lepszy nic nie wiedział, aby miała się tak nazywać i na dodatek w ogóle nie sądził, by walczyła pod Oliwą. Pertek, który odkrył owego „Gelbe Loewe”, wcale nie twierdził, że są jakieś dowody na tożsamość z jednostką z 1622. Reszta to tylko literackie upiększenia dla lepszego efektu patriotycznego. Jak znam realia przygotowywania pomocniczych okrętów wojennych ze statków handlowych na początku XVII w. – a to akurat znam nieźle – równie dobrze do 1627 po dwumasztowej pince z 1622 r. mogło już nie być nawet śladu, a „Gelbe Loewe” mógł być sobie starą pinką zupełnie innego, chociaż nieznanego pochodzenia. Przymiotnik „stary” nie zawsze oznaczał wiek, a już nigdy nie implikował, że jednostka musiała się zestarzeć dopiero w polskiej służbie. Równie dobrze mogła być stara, zanim do niej trafiła.
Oczywiście wywód ten nie stanowi żadnego dowodu, że dwumasztowa pinka z 1622 r. NIE MOGŁA być pinką „Gelbe Loewe” z bitwy pod Oliwą, pokazuje tylko, na jak kruchych podstawach oparte jest to twierdzenie.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Witam,
Czy posiada ktoś może jakieś dane opisujące statek gdański „Augustus III Rex Poloniae” z połowy XVIII w.?
Ze statkiem tym wiąże się ciekawa historia. Otóż statek ten 16.10.1749 roku, w drodze do Kadyksu, został napadnięty przez 4 statki/okręty należące do „piratów algierskich” i po krótkiej wymianie ognia został zdobyty. Statek ten miał dosyć dużą załogę, jak na jednostkę handlową, bo liczącą aż 40 ludzi. Podczas walki zginęło 5 osób z załogi, reszta trafiła do niewoli, z której udało się wykupić 32 osoby (los 3 nie jest znany).
Na jednej ze stron internetowych można znaleźć informację iż statek ten był 500 łasztową fregatą handlową z 26 działami na pokładzie. Jednak nie zgadza się to informacjami podanymi przez M. Bogucką (za C. Biernat „Materiały do dziejów floty gdańskiej ...”) która twierdzi ze w połowie XVIII wieku w gdańskiej flocie nie było ani jednej jednostki powyżej 250 łasztów.
Jakim więc statkiem był „August III ...”?
pozdr
Czy posiada ktoś może jakieś dane opisujące statek gdański „Augustus III Rex Poloniae” z połowy XVIII w.?
Ze statkiem tym wiąże się ciekawa historia. Otóż statek ten 16.10.1749 roku, w drodze do Kadyksu, został napadnięty przez 4 statki/okręty należące do „piratów algierskich” i po krótkiej wymianie ognia został zdobyty. Statek ten miał dosyć dużą załogę, jak na jednostkę handlową, bo liczącą aż 40 ludzi. Podczas walki zginęło 5 osób z załogi, reszta trafiła do niewoli, z której udało się wykupić 32 osoby (los 3 nie jest znany).
Na jednej ze stron internetowych można znaleźć informację iż statek ten był 500 łasztową fregatą handlową z 26 działami na pokładzie. Jednak nie zgadza się to informacjami podanymi przez M. Bogucką (za C. Biernat „Materiały do dziejów floty gdańskiej ...”) która twierdzi ze w połowie XVIII wieku w gdańskiej flocie nie było ani jednej jednostki powyżej 250 łasztów.
Jakim więc statkiem był „August III ...”?
pozdr
Ostatnio zmieniony 2009-05-12, 22:11 przez maxgall, łącznie zmieniany 1 raz.
- pothkan
- Posty: 4598
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Zbudowany w Gdańsku w 1749 dla Johanna Philippa Schultza przez Samuela Greffa, pojemność 500 łasztów (czyli na moje oko jakieś 700-800 ton). Prawdopodobnie największy gdański statek pierwszej połowy XVIII w. - więc był swoistym wyjątkiem (no i szybko utraconym), stąd Bogucka mogła go pominąć. Inna sprawa, że na liście zbudowanych w tym czasie statków znajdzie się jednak trochę statków powyżej 250 ł. (choć poza ww. 350 to góra, jest tylko jeden 400-łasztowy).
We flocie algierskiej jako okręt flagowy (58 dział), wg źródeł (w opracowaniu francuskim) pod nazwą "le Dantzik", wykazywany na pewno jeszcze w 1752.
J. Trzoska, Z dziejów budownictwa okrętowego w Gdańsku - wykaz statków zbudowanych w pierwszej połowie XVIII wieku, "Nautologia", nr 1/1985.
A. Devoulx, La marine de la régence d’Alger, "Revue Africaine" 77 (1869).
We flocie algierskiej jako okręt flagowy (58 dział), wg źródeł (w opracowaniu francuskim) pod nazwą "le Dantzik", wykazywany na pewno jeszcze w 1752.
J. Trzoska, Z dziejów budownictwa okrętowego w Gdańsku - wykaz statków zbudowanych w pierwszej połowie XVIII wieku, "Nautologia", nr 1/1985.
A. Devoulx, La marine de la régence d’Alger, "Revue Africaine" 77 (1869).
Bardzo dziękuję za odpowiedź.
To może od razu pozwolę sobie na zadanie kolejnego pytania (a w zasadzie 2 pytań):
- Czy może ktoś się orientuje gdzie mogę znaleźć spis zawartości numerów „Nautologii”? Konkretnie chodzi mi o artykuły dotyczące XVII w. (lub okresów „przyległych”
). Z przykładu podanego powyżej (poprzednia wiadomość) wynika że mogą tam się znaleźć przeróżne „perełki...”.
- Czy można gdzieś znaleźć dane (spisy) dotyczące okrętów z pierwszej połowy XVII wieku, na poziomie dokładności „Inwentarza...” okrętów królewskich z Wismaru?
pozdr
Z tym że nie wszystkie statki wybudowane w Gdańsku pływały później pod Gdańską banderą.Inna sprawa, że na liście zbudowanych w tym czasie statków znajdzie się jednak trochę statków powyżej 250 ł. (choć poza ww. 350 to góra, jest tylko jeden 400-łasztowy).
To może od razu pozwolę sobie na zadanie kolejnego pytania (a w zasadzie 2 pytań):
- Czy może ktoś się orientuje gdzie mogę znaleźć spis zawartości numerów „Nautologii”? Konkretnie chodzi mi o artykuły dotyczące XVII w. (lub okresów „przyległych”
- Czy można gdzieś znaleźć dane (spisy) dotyczące okrętów z pierwszej połowy XVII wieku, na poziomie dokładności „Inwentarza...” okrętów królewskich z Wismaru?
pozdr
- pothkan
- Posty: 4598
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Akurat na tej liście gros to zbudowane dla armatorów gdańskich.maxgall pisze:Inna sprawa, że na liście zbudowanych w tym czasie statków znajdzie się jednak trochę statków powyżej 250 ł. (choć poza ww. 350 to góra, jest tylko jeden 400-łasztowy).
Ale z drugiej strony - mogłby być statki gdańskie, ale zbudowane np. w Holandii, i większe.
Najlepiej znajdź czytelnię z w miarę pełnym zbiorem, i przejrzyj ręcznie. Nie jest tego tak dużo, do zrobienia w kilka godzin. IMHO najlepsze rzeczy wyszły w latach 80.maxgall pisze:- Czy może ktoś się orientuje gdzie mogę znaleźć spis zawartości numerów „Nautologii”? Konkretnie chodzi mi o artykuły dotyczące XVII w. (lub okresów „przyległych”). Z przykładu podanego powyżej (poprzednia wiadomość) wynika że mogą tam się znaleźć przeróżne „perełki...”.
Problem polega na tym że jest tego całkiem sporo: 42 roczniki, a w każdym po 4 numery. W ciągu jednego posiedzenia w bibliotece tego nie załatwię, a każda wycieczka do Biblioteki Śląskiej to dla mnie mała wyprawa.Najlepiej znajdź czytelnię z w miarę pełnym zbiorem, i przejrzyj ręcznie. Nie jest tego tak dużo, do zrobienia w kilka godzin. IMHO najlepsze rzeczy wyszły w latach 80.
W sieci udało mi się wyszukać jedynie spis artykułów dotyczących historii literatury - a to niestety zupełnie nie moja bajka
- pothkan
- Posty: 4598
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Nie w każdym, czasem były łączone (1-2 i 3-4), a od lat 90. jest w sumie jeden rocznie. Najlepiej poszukaj jakiejś samoobsługowej czytelni, wtedy sobie przejrzysz z półki.maxgall pisze:Problem polega na tym że jest tego całkiem sporo: 42 roczniki, a w każdym po 4 numery. W ciągu jednego posiedzenia w bibliotece tego nie załatwię, a każda wycieczka do Biblioteki Śląskiej to dla mnie mała wyprawa.