Miko, poruszyłeś istotne punkty.
Punkt 1. Trzeba wydać kupę kasy.
I tak i nie. Mowa jest o 5 mln dolarów, potrzebnych na poszukiwania, a to jest tyle, co nic.
Dla przykładu. Koszty utrzymania „flotylli” limuzyn dla samych senatorów i parlamentarzystów federalnych, kosztuje 15 mln rocznie. Są one wykorzystywane kilka razy w roku, żeby sobie darmozjad pojechał na bal kończący obrady i na początek obrad w następnym roku. To się zbiega w czasie rozpoczęcia obrad parlamentu i senatu, kiedy taki jeden w peruce wali laską w drzwi, żeby mu się otworzyły.
Limuzyny były kiedyś w gestii państwowej, potem je sprywatyzowano, a teraz się za to płaci. Oczywiście do tego dochodzą pensje kierowców. Koszty tego „manewru” – 7 mln
Punkt 2. Jak już się wyda, to można Sydney’a w ogóle nie znaleźć.
Jest taka możliwość, ale ja w to wątpię, tym bardziej, ze jest określony akwen poszukiwań. Problem się zacznie w momencie, kiedy okaże się, że dane Detmersa nie są ścisłe i podana przez niego pozycja znacznie odbiega od prawdziwej. Pytanie, po co miałby je fałszować, skoro oba okręty zatonęły. Ja jednak wierzę, że obecna technika na pewno pozwoli zlokalizować oba okręty. Ten akwen Oceanu Indyjskiego nie jest tak bardzo naszpikowany wrakami.
Punkt 3. Można znaleźć i nic nie odkryć.
Mnie najbardziej interesuje to, czy zostali storpedowany. Są fachowcy, którzy potrafią dokonać właściwej interpretacji znaleziska. Dla przykładu „Titanic”. Odkryto, że lód przeciął blachy poszycia na bardzo małej powierzchni, ca 2 m², co pozwoliło na obliczenie ciśnienia i czasu zanim woda spowodowała zalanie przedziałów statku, i wszystko się pięknie zgodziło z zeznaniami rozbitków.
Fakt storpedowania pozwoli na ocenę, ile jest tych wyrw od wybuchów torped faktycznie było i zweryfikować czy Niemcy mówili prawdę, że torped nie wystrzelono.
Do tego sprawa nagłej łuny na horyzoncie, o której wspominają rozbitkowie z „Kormorana”, co wskazuje na wybuch amunicji. Czy kadłub leży na dnie w częściach ?
Punkt 4. Jak już się coś odkryje to i tak każdy to będzie interpretował na własne kopyto co doprowadzi do jeszcze większej ilości kontrowersji (i jeszcze opinia publiczna będzie się domagać podniesienia wraku..)
Wraku nikt nie podniesie. Komunikat głosi, że zostanie uznany za podwodny grobowiec i miejsce pamięci narodowej. Może tylko spuści się na dno tablicę poświęconą marynarzom okrętu, podobnie, jak uczyniono pod Savo, gdzie złożono na dnie podobny dowód pamięci dla marynarzy wszystkich narodowości.
Kontrowersje mogą powstać, jeżeli tylko rząd australijski będzie miał prawo do „interpretacji” znaleziska. Tutaj jest największy problem. Może wówczas starać się „dostosować” materiały z eksploracji do oficjalnej wersji zdarzeń i w dalszym ciągu pomijać zapis radiostacji z Geraldton, Darwin, a nawet z Canberry dokąd dotarł sygnał wzywający pomocy.
W tym systemie władzy, jaki tutaj obowiązuje, zwykły człowiek nie ma prawa mieć racji.
Punkt 5. Szansa że odkryją coś co w 100% porzę jakąś teorię jest bliska zeru.
Nie ma potrzeby tworzyć czy też obalać teorie. Ma być prawda i tylko prawda. Osobiście stoję na stanowisku, że należy w 100% mówić prawdę i zamazywać białe plamy. To jest historia, co było, to było. Czy działano w potrzebie chwili, czy też dopuszczono się zaniedbania, albo jeszcze jakaś inna cholera nie ma znaczenia. Mówić prawdę i tylko prawdę, Jest to wspólne dobro wszystkich, całego rodzaju ludzkiego, bo my tworzymy historię. Jak podkreślałem już w mojej prywatnej korespondencji z jednym z naszych Forumowiczów, należę do ludzi bardzo naiwnych, bo wierzę, że prawda tamtych lat ( i nie tylko tamtych ) ujrzy wreszcie światło dzienne. Doświadczenia z historii mogą się przydać, aby uniknąć wojen i błędów w przyszłości. Wiem.. wiem.. historia jeszcze nikogo i niczego nie nauczyła.
Miko, piszesz, że ---- Jedyna korzyść to radość takich ludzi jak my
A, to ponad wszelką wątpliwość. Ni dodać nic ująć.
Dwa posty wyżej napisałeś o jakiś kontrowersjach z krążownikiem „Canberra” . Przybliż zagadnienie, bo nie łapię tematu. Pamiętam, ze zainkasował 24 trafienia pociskami 8 calowymi i następnego dnia rano „biała dama” zatonęła. Tak był nazywany w australijskiej marynarce jeszcze przed wojną z racji barw, jakie nosił.