Dunkerque

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Colonel
Posty: 511
Rejestracja: 2010-03-31, 08:29
Kontakt:

Re: Dunkerque

Post autor: Colonel »

Maciej3 pisze: Na Pacyfiku zwykle jest spokój i fali brak. Więc zachowanie się na wysokiej fali mało kogo obchodzi.
....
A na Pacyfiku to wiadomo. Pogoda taka, że pierwsi Europejczycy tak się zdziwili, że nazwali ten ocena spokojnym. Chyba nie przez przypadek..
....
......Wnioski?
Wnioski: nigdy nie widzialeś Pacyfiku.

De Balboa nazwał go Południowym, choć leżał na wschód od Przesmyku Panamskiego, bo patrzył z brzegu na południe, Magellan przezwał Pacyfico, pod wrażeniem kontrastu ze sztormami z rejony Hornu, Kolumb wszak też dopłynął do Indii...
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Dunkerque

Post autor: Maciej3 »

A na południu to był solidny ląd który równoważył masę lądów na Północy.

Pacyfik co prawda widziałem, ale jako jednostka wyposażona w solidną, zdrową hydrofobię, po nim nie pływałem.

Z tą płaskością to oczywiście przesada.
Ale zakładam, że fale powiedzmy 2 metrowe to owszem mogą porządnie dokuczać małym jednostkom, ale tym co to ważą wraz z ładunkiem dobre kilkadziesiąt tysięcy ton to już mniej.

A co do pogody - no cóż - Pacyfik dość duży jest więc i rejony dość różne. Z autopsji nie znam, ale z literatury to wychodzi że na interesujących nas obszarach, zdarzały się dni z solidnymi sztormami.
Dla odmiany na morzu Północnym przez kilka miesięcy w roku zdarzają się dni bez solidnych sztormów.

No i cóż - Amerykanie wpływający sobie ostrzej na te wody niezmiernie się dziwowali co to potrafi wyprawiać. Przynajmniej przed I wojną.
Owszem można sobie wyobrazić a nawet narysować kilkunastometrową falę, ale jej doświadczyć, to coś innego.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Halsey
Posty: 682
Rejestracja: 2007-01-15, 11:24
Lokalizacja: Katowice

Re: Dunkerque

Post autor: Halsey »

Colonel pisze:
Maciej3 pisze: De Balboa nazwał go Południowym, choć leżał na wschód od Przesmyku Panamskiego, bo patrzył z brzegu na południe
Ehem... :roll:
Do you fear death?
Do you fear that dark abyss?
All your deeds laid bare,
all your sins punished?
Colonel
Posty: 511
Rejestracja: 2010-03-31, 08:29
Kontakt:

Re: Dunkerque

Post autor: Colonel »

Sorry za ten wschód, musiałem teraz mysleć dobre kilka minut zanim złapałem o co chodzi, zapewne to stąd, że "dalej" jest Daleki Wschód :D
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Re: Dunkerque

Post autor: domek »

http://fakty.interia.pl/swiat/news/trze ... u,890285,4

Ale jak sie tak patrzy na te wyspe to raczej strasznych sztormow tam niema :P

pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Dunkerque

Post autor: Maciej3 »

Domku.
Trzęsienia ziemi i powstające w ich wyniku tsunami zdarzają się.
Podobnie jak tajfuny.
Oraz ( w przypadku Pacyfiku, choć to chyba zbyt duże uproszczenie mając w pamięci rozmiar tego oceanu ) sztormy.
Problem polega na częstości występowania w danym rejonie określonej pogody.
Tsunami na otwartym ( głębokim ) akwenie to raptem mini zmarszczka na wodzie. Możesz jej niemal nie zauważyć. Spiętrza się przy brzegu.
A jeśli już mówimy o jakiś super falach na oceanie ( nie wnikam czy to fantastyka czy nie ), to mamy jedną - dwie falę i znów spokój. Ot trzeba przetrwać parę minut i po sprawie.
Podobnie sztormy itd. Jak są rzadko, to mniej się nimi przejmujesz ( patrz choćby jak wyglądały okręty robione na Morze Śródziemne - przeca też niezbyt sztormowe, ale potrafiące się rozkołysać całkiem nieźle - tyle że czasami ).
Natomiast na północy Atlantyku to są takie rejony, że przez parę miesięcy w roku sztorm jest standardem. To znaczy pogoda, której z przyzwyczajenia już nie nazywasz sztormem - bo to ot takie średnie falowanie. Sztorm dopiero przychodzi ( jak mróz w Rosji ;) ).

Tyle że to średnie falowanie, jak się zdarzy takie samo na innym akwenie, to już duży sztorm. Ot klasyczna teoria względności, w ujęciu morskim ;)

W związku z tym, jak planujesz działania na tych niezbyt miłych do żeglugi akwenach, to musisz mieć jednostki które sobie z tym poradzą. Albo przez sporą część czasu w roku nie będziesz w stanie tam działać.
Jak nie planujesz sobie działania w tych rejonach, to możesz sobie te właściwości odpuścić.

Nigdy nie ma nic za darmo. ( ostatnio to nawet podobno i w mordę za darmo nie chcą dać. No może ktoś Ci zaszkodzić gratis, ale chyba nie to chodzi... )
Bolid formuły I wygląda nieco inaczej niż ciężarówka.
Bolidem nie przewieziesz 20 ton cementu na raz.
Ciężarówką tak.
Ciężarówka nie ma specjalnych szans na zwycięstwo na torze formuły I.
Cena pewnie podobna ( jak weźmiemy porządną ciężarówkę )

Czy może z innej beczki.
Co lepsze? Duży TIR o nośności powiedzmy 50 ton, czy ciężarówka robiąca w kaminiołomach o nośności 50 ton?
Ano zależy gdzie i do czego.

Z okrętami to samo.

Dlatego określanie który tam był najlepszy czy najgorszy uważam za lekkie nieporozumienie ( poza tym, że KGV najlepszy był :), co chyba oczywiste dla każdego jest? :D ).
Mógł być najlepszy w jakiś tam warunkach. Ale nie zawsze i nie wszędzie ( oj przepraszam zapomniałem o Iowkach, Nevadzie, Bismarcku, Richelieu, Yamato i Littorio pewnie też :D )


A jeszcze wracając do targania tankowca wraz z pancernikiem KGV w celu uzyskania zasięgu jak na South Dakocie.

Sam wspominałem o tym, że to pisali to jeszcze więksi złośliwcy ode mnie. No i wskazywałem też na jakiś zabłąkany samolot czy okręt podwodny. Taki tankowiec to jednak łatwiejszy cel, a co mam w d..ie tego nikt mi nie wyłupie, więc niby lepiej targać paliwo ze sobą.

Ale na końcu się zastanawiam czy warto. Od razu powiem, że nie wiem, ale mam wątpliwości.
Jak się przekombinuje z parametrami to się ponosi koszty w postaci dziwnych kompromisów ( niewygoda, ciasnota, dziwne zachowania na fali, jakieś błędy w stylu możliwość zatopienia bez uszkadzania cytadeli itd ).
Ale wzrasta też koszt samego produktu.

Ja tam jestem dość ostrożny przy porównywaniu cen budowy okrętów w różnych krajach - mogą być zadziwiające różnice wynikające z lokalnych zwyczajów, kosztów robocizny, dostępności surowców, podatków i innych takich.
Ale widziałem szacunki wskazujące, że za cenę 3 szt South Dakot Amerykanie mogli sobie zbudować 5 szt KGV i do tego ze 3-4 szybkie tankowce.
W tej samej globalnej cenie.
Nie weryfikowałem poprawności tych szacunków.

Cóż jeśli są słuszne - pytanie co lepiej mieć?
Pomijam czas ( czasem wręcz decydujący czynnik - ciekawe czym mieliby ganiać Bismarcka Brytyjczycy jakby mieli się zamienić z Amerykanami na floty - wraz z datami wejścia do służby poszczególnych jednostek - to tak pierwszy przykład z brzegu )
A w czasie kiedy wchodziły do służby KGV, PoW i być może DoW to South Dakoty wejść nie mogły nawet jakby rząd wyasygnował na nie 10x tyle środków.

Wynik starcia 1:1 South Dakoty z KGV jest trudny do przewidzenia ( moje zdanie znacie, podobnie jak Sławomira Lipieckiego - dla uproszczenia podam, że są całkowicie różne ;) ), ale starcie 5 szt kontra 3 szt to chyba jest łatwiejsze do przewidzenia. ( Zdania zwolenników wyższości konstrukcji USA nad resztą świata się domyślam i nie oczekuję odpowiedzi ).
Podobnie jak wyniku starcia z dowolnym zespołem innych okrętów. No może z wyjątkiem Yamatów, to zawsze lepiej jest mieć 5 szt KGV niż 3 SD ( tak wiem, są tacy co będą wykazywać coś przeciwnego ).
A tankowce załatwiają sprawę zasięgu, kosztem pewnej upierdliwości.

Co lepiej mieć?

EDIT:
Nie podejmuję się oszacować kosztów eksploatacji.
Za dużo zmiennych.
Spalanie paliwa zależy mocno od prędkości, a przeglądy i inne takie...
Nie widziałem takich statystyk.
A na końcu i tak nic nie powiedzą, bo lokalne ceny....

EDIT EDIT
Połączyłem dwa posty
Ostatnio zmieniony 2011-09-29, 23:40 przez Maciej3, łącznie zmieniany 2 razy.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Dunkerque

Post autor: Sławek »

Maciej3 pisze:
Wynik starcia 1:1 South Dakoty z KGV jest trudny do przewidzenia ( moje zdanie znacie, podobnie jak Sławomira Lipieckiego - dla uproszczenia podam, że są całkowicie różne ;) ), ale starcie 5 szt kontra 3 szt to chyba jest łatwiejsze do przewidzenia. ( Zdania zwolenników wyższości konstrukcji USA nad resztą świata się domyślam i nie oczekuję odpowiedzi ).

Jako, że zostałem wywołany z nazwiska, powinienem (aczkolwiek od razu zaznaczam - bardzo niechętnie) się odezwać.
Tak Macieju, przyznaję Tobie całkowitą rację - uważam dokładnie coś przeciwnego, podobnie jak wszyscy poważni analitycy jakich znam i o jakich kiedykolwiek słyszałem.
Ba! Uważam nawet, że w normalnych okolicznościach (czyt. bez dziwnych wypadków tudzież awarii) pojedynczy pancernik typu South Dakota powinien samodzielnie roznieść dwa okręty liniowe typu King George V. Zakłada się, że wystarczą 3-4 trafienia bezpośrednie z "Deck Smasherów" pociskami Mark 8 by Anglików pozbawić chęci do dalszej walki.
W drugą stronę - co typ King George V miałby zrobić "South Dakocie" - tego nikt nie wie. Na pewno nie zatopić. Rozbić parę radarów, może dalocelownik jakiś, to i owszem, ale nie zatopić, a i wyłączyć z walki trudno przy 7 dalocelownikach i 7 radarach mikrofalowych (na typie King George V tylko 2). Podobną sztuczkę myślę że i "Bismarck" byłby w stanie zrobić, gdyby miał lepszą ochronę wież art. głównej i jeszcze ze dwa dalocelowniki dla niej. Z resztą, podczas ostatniej walki "Bismarcka" niewiele brakowało, a by Anglicy mieli niespodziankę (trzecia salwa bardzo ciasno obramowała "Rodneya") - aż strach pomyśleć, co by mogło być, gdyby "Bismarck" był wówczas w pełni sprawny :x

Nie słyszałem o żadnych problemach w strzelaniu na nowych pancernikach amerykańskich przy podwyższonym stanie morza. Nie słyszałem też, by kiedykolwiek typ Iowa miał problem z utrzymaniem prędkości powyżej 32 w, za to słyszałem, że osiągał 34,5 w przy 57 580 ts jednak w latach 80-tych. Podczas II WŚ. znany jest jedynie przypadek rozwinięcia i trzymania 32,5 w przy ponad 58 000 ts w pościgu za "Nowaki".
Co do przechyłów typu Iowa na ćwiczeniach, są to przekłamane dane, które należy zweryfikować. Kilka osób swego czasu liczyło właściwości morskie kadłubów pancerników typu Iowa i "Vanguarda". Wyszło, że "Iowa" jest bardzo stabilną jednostką. Po prostu typ Vanguard troszkę bardziej, ale różnica nie była taka wielka, jak to Anglicy podawali.
Dalsza dyskusja jest dla mnie pozbawiona wszelkiego sensu - każdy może sobie sięgnąć do średniej klasy źródeł pisanych, by samemu wyciągnąć takie a nie inne wnioski, a ja w przeciwieństwie do Macieja niestety nie dysponuję taką ilością wolnego czasu, by na forach pisać elaboraty na kilka stron maszynopisu.

Pozdrawiam!

P.S. Tankowiec z pancernikiem - szybki by ten tankowiec musiał być, szczególnie by nadążył gdy pancernik będzie kogoś ścigał. Zapewne uzupełnianie paliwa podczas pościgu także byłoby osobliwym przeżyciem... ;)
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Dunkerque

Post autor: Maciej3 »

Co do prędkości Iowek
strona 80, kolumna 196
http://www.ibiblio.org/hyperwar/USN/ref ... el-BB.html
Pozostaje tylko kwestia możliwości przeciążenia maszyn.
Krzywe zależności prędkości od mocy są w tych miejscach dość strome

Co do South Dakoty - polecam ostatnie zdanie z raportu
http://www.researcheratlarge.com/Ships/ ... amage.html

EDIT:
Tak przy okazji, ten straszny sztorm wyłączył wieże A na 10 dni z akcji.
Napisałem o czymś mniejszym ( 5-7 dni ), żeby przypadkiem nie być posądzony o stronniczość.
I przy tak straszliwym stanie morza jak w zatoce duńskiej, to można było być może strzelać z wieży B i górnych wież 127 mm. Czyli z 12 dział tego kalibru a nie jak pisałem wcześniej z 20

Faktycznie 1 SD załatwi 2 KGV z palcem w kominie. Każde poważne opracowanie to wskaże :-D
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Dunkerque

Post autor: Sławek »

Maciej3 pisze:Co do prędkości Iowek
strona 80, kolumna 196
http://www.ibiblio.org/hyperwar/USN/ref ... el-BB.html
Pozostaje tylko kwestia możliwości przeciążenia maszyn.
Krzywe zależności prędkości od mocy są w tych miejscach dość strome

Co do South Dakoty - polecam ostatnie zdanie z raportu
http://www.researcheratlarge.com/Ships/ ... amage.html

EDIT:
Tak przy okazji, ten straszny sztorm wyłączył wieże A na 10 dni z akcji.
Napisałem o czymś mniejszym ( 5-7 dni ), żeby przypadkiem nie być posądzony o stronniczość.
I przy tak straszliwym stanie morza jak w zatoce duńskiej, to można było być może strzelać z wieży B i górnych wież 127 mm. Czyli z 12 dział tego kalibru a nie jak pisałem wcześniej z 20

Faktycznie 1 SD załatwi 2 KGV z palcem w kominie. Każde poważne opracowanie to wskaże :-D
Pancerniki typu Iowa mają większą moc, niż projektowana, a tu podane są dane wyłącznie dla 212 000 SHP (czyli 155 882 kW, w co też nie do końca chce mi się wierzyć).
Jednak ich siłownie zaprojektowano tak, by bez żadnego ryzyka, swobodnie można było zwiększać moc do 186 764 kW, co dawało prędkość 32-33 w. podczas II WŚ. i 34,5 w po modernizacji w latach 80-90 przy wyporności 57 256 ts (58 181 t).

Nikt nigdy nie przeczył, że ostatnie trzy typy pancerników US Navy należą do jednostek żeglujących mokro.
Raport jest mi znany - dotyczy w zasadzie sztormu, choć o umiarkowanym poziomie.
Obawiam się, że w takich warunkach nawet dziś stoczenie bitwy byłoby mocno problematyczne, dla każdego okrętu.

Sztormy w Cieśninach Duńskich, na Biskajach i Morzu Północnym są bardzo srogie, podobnie jak na Przylądku Hatteras.
Fale nie są wysokie, jednak powodują bardzo dużą częstotliwość kołysania (tzw. krotka fala).
Naszemu ORP "Kaszub" popękały np. nadbudówki, a wiele jednostek brytyjskich i francuskich wycofało się do portów.
Zapewniam, że w takich warunkach prowadzenie walki jest bardzo kłopotliwe dla każdego.
Aha, nie wieża "A" tylko Wieża Nr 1 - to nie jest pancernik brytyjski.

W kwestii bajkowego starcia jednego pancernika typu South Dakota przeciw dwóm typu King George V, proponuję jeszcze raz dokładnie przeczytać mój poprzedni post.
Ostatnio zmieniony 2011-09-30, 18:15 przez Sławek, łącznie zmieniany 1 raz.
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Dunkerque

Post autor: jogi balboa »

A co ze sławną możliwością zatonięcia pancerników typu SoDa od podwodnego uszkodzenia rufy? :-D
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Dunkerque

Post autor: Sławek »

jogi balboa pisze:A co ze sławną możliwością zatonięcia pancerników typu SoDa od podwodnego uszkodzenia rufy? :-D
Od pocisku 14"? ;)
Chyba od uderzenia solidną torpedą?
Udowodnił to ktoś?
Jak pokazała praktyka, nawet kolizja dwóch pancerników nie potwierdziła obawy, a chyba każdy woli torpedę, niż zderzenie dwóch 44 000-tonowych kolosów.
Za to podwodne uszkodzenie rufy jak nic zatopiło HMS "Prince of Wales".
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Dunkerque

Post autor: jogi balboa »

A nie było przypadkiem tak że właśnie jakaś kolizja wywołała te obawy?

Znam taką "metodę" trafienia pociskiem 14" które powoduje szkodę na obszarze 3 przedziałów wodoszczelnych :-D

No ja na przykłąd wolę kolizję :D
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Dunkerque

Post autor: Sławek »

jogi balboa pisze:A nie było przypadkiem tak że właśnie jakaś kolizja wywołała te obawy?

Znam taką "metodę" trafienia pociskiem 14" które powoduje szkodę na obszarze 3 przedziałów wodoszczelnych :-D

No ja na przykłąd wolę kolizję :D
Rzeczona kolizja wykazała, że gdyby puściła gródź cytadeli, to przy tej skali zniszczeń (być może) istniało ryzyko zatonięcia.
Jednak gródź wytrzymała, pomimo przyjęcia na siebie dziobu 44 000-tonowego okrętu.
Jak rozumiem, jest to poszukiwanie dziury w całym?
Bo ja tez znam taką możliwość, sęk w tym, że trzeba najpierw przebić gródź cytadeli, poniżej linii wodnicy, pod odpowiednim kątem (tak, by wlała się woda) i jeszcze przy założeniu, że tej szkody nie da się "załatać", ograniczyć etc. przez obronę przeciwawaryjną.
Do tego dochodzi klasyczny "lucky hit", czyli fuks, czyniący wszelkie podobne dyskusje czysto akademickimi i pozbawionymi sensu już na starcie.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Dunkerque

Post autor: Maciej3 »

Tak na szybko.
Zasięg.
Gania się raczej przy dużych prędkościach, a nie małych.
Przy uproszczeniu zakładającym pełne wypalenie całego paliwa i takie samo zużycie paliwa przez cały czas, to przy prędkości 26 w
Howe w oryginale mógł przepłynąć w linii prostej jakieś 5 300 km
Po modyfikacji jakieś 6-6,3 tys km
Przy 27 w odpowiednio 5 i 6 tys km

Odległość Londyn-Nowy Jork to jakieś 5,5 tys km.

Przy obszarach Atlantyku można sobie pływać ciągle przy prędkości 26 w i nikomu to nie szkodzi.
Jak na takim dystansie się nie dogoni, to i tak się nie dogoni. Jakby USA były wrogie wobec UK to zgoda - jest to problem.
Ale przy realiach II wojny...
Na Pacyfiku można rozważać dłuższe pogonie, ale jakoś się nie zdarzały.

Szybki tankowiec?
Jak szybki?
20 w były w użyciu. Zrobienie 30 w nie stanowiło problemu jakby się kto uparł. Pytanie po co?
Podczas długiego marszu przez Pacyfik idzie się kilkanaście - powiedzmy 20 w. Tyle tankowce wyrabiają. W czasie akcji i tak się nie targa ich w środku zespołu.
Upierdliwość jest bezsporna, ale przy paliwie do przeskoczenia.
Gorzej z amunicją. Na pełnym morzu przeładowywanie ponad tonowych pocisków może sprawiać pewną trudność.
Amerykanie mogli targać po jakieś 140 pocisków na działo. Brytole po jakieś 100. Jest to różnica.
Pytanie czy kiedykolwiek było potrzebne aż tak dużo...

EDIT:
Tak przy okazji.
Ja tam się nie znam, ale w mojej ignorancji to przeciwnika bym nie ganiał z prędkością ekonomiczną kilkunastu węzłów, tylko tak koło maksymalnej.
Przy tych samych założeniach do dal Howe, typowy pancernik typu South Dakota mógł przepłynąć jakieś 7400 km przy prędkości 26 w. Większej nie zanotowano. Poszczególne jednostki +/-3%
North Carolina przy 26 w mogła przepłynąć uwaga - 6300 km.
Washington ~6% więcej.
Jakoś takoś mi się widzi, że po modyfikacji KGV jeśli chodzi o ganianie przeciwnika to nie ma jakoś przewagi pancerników USA ( tych mniejszych ) nad KGV.
A jeśli nie mówimy o zaokrągleniach, to Howe wychodzi 6380 km a NC 6350.
Ale osobiście taka dokładność "nieco" mnie razi.
Także błagam. Ganianie nie jest argumentem lub jeśli już to KGV lepszy w każdych warunkach pogodowych - bo zasięg na dużych prędkościach taki sam, a prędkość maksymalna większa.
Przy średnim stanie morza nie redukują się do predrednotów z prędkością 18 w i 3 działami artylerii głównej.

Znaczenie jest przy prędkościach ekonomicznych i to duże. Tu NC czy SD miały tak ze 2x większy zasięg.
Ale jak chcemy osiągnąć prędkość średnią na poziomie 13-15 w, czy nawet 20 w na dystansie 15 tys km ( zasięg w jedną stronę KGV przy 14 w to jakieś 13 000 km ) to tankowanie po drodze jest jak najbardziej realne.

Co do niemożności zaszkodzenia SD to nawet nie chce mi się pisać. Wiem, że pancernik USA jest niezniszczalny i basta. Mój błąd, ja się nie znam.
Dane co do przechyłów były sfałszowane, Angole kłamali ile tam odnotowali u siebie.
Podobnie jak statystycy Amerykańscy nie potrafili policzyć ile tam realnie robiła Iowka w czasie wojny przy wyporności 56 tys ton i mocy maszyn 212 tys KM ( bez anglicyzmów proszę o przeliczaniu na KW pisali tu mądrzejsi ode mnie )
Określenie wieży A,B,C albo 1,2,3 albo Anton, Bruno, Cezar ma ogromne znaczenie dla określenia tego co się w niej działo.
Ostatnio zmieniony 2011-09-30, 20:51 przez Maciej3, łącznie zmieniany 3 razy.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Dunkerque

Post autor: jogi balboa »

Sławek pisze:
jogi balboa pisze:A nie było przypadkiem tak że właśnie jakaś kolizja wywołała te obawy?

Znam taką "metodę" trafienia pociskiem 14" które powoduje szkodę na obszarze 3 przedziałów wodoszczelnych :-D

No ja na przykłąd wolę kolizję :D
Rzeczona kolizja wykazała, że gdyby puściła gródź cytadeli, to przy tej skali zniszczeń (być może) istniało ryzyko zatonięcia.
Jednak gródź wytrzymała, pomimo przyjęcia na siebie dziobu 44 000-tonowego okrętu.
Jak rozumiem, jest to poszukiwanie dziury w całym?
Bo ja tez znam taką możliwość, sęk w tym, że trzeba najpierw przebić gródź cytadeli, poniżej linii wodnicy, pod odpowiednim kątem (tak, by wlała się woda) i jeszcze przy założeniu, że tej szkody nie da się "załatać", ograniczyć etc. przez obronę przeciwawaryjną.
Do tego dochodzi klasyczny "lucky hit", czyli fuks, czyniący wszelkie podobne dyskusje czysto akademickimi i pozbawionymi sensu już na starcie.
No chyba właśnie o to chodzi żeby zrobić w całym dziurę co by się przez nią wlewała woda :D

Rzecz w tym że gdy się o siebie otrą dwie cienkościenne puszki, to trudno jest się spodziewać uszkodzeń innych niż jakieś względnie powierzchowne odrapanie.
Żeby pokusić się o jakieś łopatologiczne porównanie, wyobraźmy sobie że wystrzelony pocisk karabinowy (około 800m/s) o masie 1g posiada dokładnie taką samą energię kinetyczną jak Ford Fucus poruszający się z prędkością niecałych 10km/h. Kolizja tego drugiego z innym pojazdem skończy się w najgorszym wypadku rozbitą chłodnicą, wgniecionymi drzwiami lub bagażnikiem – trochę szpachli i się połata. Przy czym warto zauważyć że wspomniana chłodnica nie posiada w tym przypadku bufora w postaci elementów TDS ;) Kolizja tego pierwszego z podobnym autem skończyć się może rozbitym blokiem silnika lub przebiciem na wylot przez całe wnętrze wypełnione potencjalnie cennym ładunkiem.
Ot taka subtelna różnica między działaniem dynamicznym siły rozłożonej na dużej powierzchni a przyłożonej praktycznie punktowo. Jeśli bym więc miał być na okręcie który przyjmuje na siebie dziób 44000 tonowego innego okrętu, a takim który przyjmuje na siebie 800kg pocisk lub dowolną torpedę, to osobiście wolę to pierwsze :-D

Ale żeby nie uchodzić za stronniczego, to dodam że osobiście wolę siedzieć na okręcie majacym kolizję z pociskiem 800kg niż 1200kg :D
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4931
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Dunkerque

Post autor: Maciej3 »

Ale żeby nie uchodzić za stronniczego, to dodam że osobiście wolę siedzieć na okręcie majacym kolizję z pociskiem 800kg niż 1200kg :D
To jeszcze zależy co cię przed tym pociskiem chroni...
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
ODPOWIEDZ