Speedy pisze: ↑
Np. mniej więcej rówieśnicze okręty typ 201 czy 205, o wyporności nieco ponad 400 t na powierzchni - 4x większej - z pewnością nie były 4x droższe. A np. zasięg miały 10x większy.
No właśnie - kto powiedział, że to rozmiar ma być podstawowym celem?
Wygląda to mocno na produkt jakichś biurokratów. Tak właśnie podrażano loty kosmiczne - urzędnicy wyliczyli sobie, że występuje zależność liniowa kosztów od masy własnej rakiety, więc żądano od konstruktorów ścisłych limitów masowych których spełnienie było ekstremalnie drogie. W ten sposób rakiety kosmiczne były 10 razy droższe niż powinny być. Oszczędzano jedynie paliwo którego koszt to był procent kosztów startu rakiety.
Wiemy, że z sukcesami operowano okrętami podwodnymi klasy 200 ton, mającymi wystarczający zasięg na Bałtyk. Taki rozmiar dla 6 osób oznacza komfort, z osobnymi kajutami włącznie.
Speedy pisze: ↑
Ogólnie jak to byłby okręt konwencjonalny (a będzie ogromny), to tak jego skrytość działania jest bardzo ograniczona.
Wciąż interesuje nas ładowność min. 80 ton. Na pewno istnieją doskonałe warunki do wymiany ładowności na zasięg, więc powiedzmy że ładowność maksymalna jest ze 2x większa.
Widzę konieczność użycia potrójnego kadłuba sztywnego. Środkowy na ładunek, boczne na "flaki" (napęd, załogę i zbiorniki). Do tego taka konfiguracja byłaby łatwo adaptowalna na podwodne nosiciele rakiet, podwodne okręty artyleryjskie itd, a szeroki (odwrócony spodek) kadłub miękki byłby trudny do namierzenia sonarem aktywnym, również po osadzeniu na dnie, jednocześnie stanowiąc ponton unoszący kadłub do desantowania na płytkich wodach.
Dodano po 3 minutach 23 sekundach:
Cypis pisze: ↑
Jeden z ruskich projektów transportowych okrętów podwodnych to Projekt 621
Widzę że podobne do moich pomysłów, z poprawkami na podwodne "stealth", tylko że moje byłyby mniejsze i krótsze.
Dodano po 1 godzinie 16 minutach 16 sekundach:
Speedy pisze: ↑
to ta jego skrytość działania jest bardzo ograniczona. A jak będzie nuklearny, to szkoda go ryzykować dla sytuacji, gdy jak wejdzie na plażę to mu nagle jakaś artyleria przywali znienacka. Albo na prozaiczna mine przeciwczołgową wpadnie.
"Narkołodzie" są wystarczająco niewykrywalne, do tego w sytuacji zagrożenia mogą się całkowicie chować na dnie. Odnośnie napędu nuklearnego to od dłuższego czasu chodzi mi po głowie koncepcja podwodnego nuklearnego holownika/stacji ładującej. Czyli moglibyśmy mieć okręt nominalnie "klasyczny", tylko że cały czas pływałby za powiedzmy "Posejdonem na sterydach". A do pływania z prędkością ekonomiczną 15 w (czyli przyzwoitą z punktu widzenia globalnego pływania) nie potrzeba aż tak wiele mocy. I taka sama sztuczka mogłaby być wykorzystana przez okręty transportowe. Rozwiązuje to bardzo wiele problemów, ot takich "taktycznych" po polityczny zakaz wpływania do portów statkami o napędzie nuklearnym!
Dodano po 21 minutach 50 sekundach:
I wciąż będę bronił koncepcji nurkującego okrętu artyleryjskiego. Niby taniej jest podjechać baterią Krabów, ale jak uwzględni się skrytość i elastyczność działania to już nie wygląda to bezwarunkowo lepiej.
Okręt wyposażony w dwie (redundancja musi być) chłodzone wodą szybkostrzelne armaty przeciwlotnicze o szybkostrzelności rzędu 20 strzałów na minutę niszczy każdy okręt nawodny w powiedzmy ową minutę, przesaturowując wszystkie systemy obronne. A wykorzystując nurkujące pociski kawitacyjne nada się do niszczenia innych okrętów podwodnych.