Czyli nie odpowiedziałeś tylko wylałeś siebie.
Odpowiedziałem Marmik. Za każdym razem odpowiadam na twoje pytania. Odpowiedziałem, że jej "ustępstwa" są pozorne. Odpowiedziałem też, że poparła złamanie kompromisu aborcyjnego z 1993 roku, co też świadczy, że jej "ustępstwa" mają charakter skrajnie marginalny i są pozorne. Odpowiedziałem też, że po złamaniu kompromisu z 1993 roku powrót do niego jest co najmniej skrajnie trudny jeśli w ogóle możliwy. Więc to co proponuje ta pani (uważając za kompromis?) nie zadowoli drugiej strony. I że druga strona nie uzna tego jako rozwiązania kompromisowego - raczej jej propozycja zaogni spór niż go złagodzi.
Świadomość o rozwoju prenatalnym dzięki ultrasonografii ....
Wybacz, ale piszesz bez sensu - nie na temat. Świadomość jest taka sama jak 20-30-50 lat temu. Ponieważ w grę wchodzi tu światopogląd.
Nieprawda. Każda ze stron grała aborcją przy każdej możliwej okazji, bo wszyscy wiedzieli, że to nie jest kompromis tylko sztucznie wytworzona linia demarkacyjna.
Już o tym wielokrotnie pisałem Marmik. Dobry kompromis to nie jest taki kompromis z którego ludzie są zadowoleni. Z kompromisu mało kto jest zadowolony, gdyż NIKOMU nie daje to co by chciał dostać. Dobry kompromis to taki, który pomimo tego, że ludzie są niezadowoleni - trwa. Jeżeli kompromis w tak drażliwej sprawie przetrwał ponad ćwierć wieku, to znaczy, że był dobry.
I właśnie dlatego go złamano. Bo jako dobry kompromis łagodził pewne napięcia. Skrajne siły, jak to napisałeś, próbowały raz po raz nim "grać" ale bez istotnego rezultatu. Więc ponieważ łagodził napięcia, PiS postanowił go zniszczyć, gdyż w interesie PiS było podgrzewanie napięć. A przynajmniej tak w tym przypadku w tej sprawie uważano.
To nie jest kompromis...
To jest kompromis. A na pewno jego propozycja. Kompromisem jest bowiem fakt pozostawienia decyzji we wrażliwej sprawie ludziom. To tak jak z demokracją. Nie ma kompromisu pomiędzy demokracją i autokracją, bo efektem nie będzie demokracja. A tylko demokracja pozwala zawierać kompromisy, autokracja już nie. Nie ma kompromisu pomiędzy prawdą i fałszem, bo taki kompromis zawsze będzie fałszem. Ale jeśli jakiś kompromis widzisz, chętnie przeczytam. Ja go nie widzę, co nie znaczy, że on nie istnieje. Póki co ode mnie innej propozycji kompromisu nie oczekuj. Choć jestem zawsze otwarty na propozycje.
Czy taki skład, czy inny, Zoll przecież sam powiedział, że inaczej się nie poiwnno orzec.
Taki skład czy inny ma znaczenie. Formalne, ale bardzo istotne. To raz. Trybunał sprawy mógł nie rozpatrywać. Orzeczenie nie było jednomyślne. To dwa. Jak się weźmie razem - wystarczy.
To taki sam "kompromis" jak to, żeby przedszkolaka pocięli piłą łańcuchową jeśli to zgodne z ich sumieniem.
Nie. Ponieważ przedszkolak jest człowiekiem. Zapłodniona komórka, wczesny embrion itd. "odpadem medycznym" (w przypadku poronienia). to od strony prawnej. Bo jest jeszcze ta światopoglądowa o której cały czas dyskutujemy.
Czy dojrzała małpa ma mniejszą świadomość od noworodka?
Nie mam pojęcia. Natomiast nie ma to nic do rzeczy, gdyż jej świadomość na pewno różni się do świadomości dojrzałego człowieka. A choćby ze względów prawnych musimy zadecydować kiedy "człowiek staje się człowiekiem". Biologia nie ma tu nic do rzeczy, gdyż ludzka tkanka nie jest człowiekiem. Może nim być, ale dopiero od pewnego momentu. Nie piszę też o "martwej tkance" więc na pewno ta tkanka jest żywa. Ale to NIC nie zmienia.
Nasz spór nie ma nic wspólnego z nauką. To kwestia światopoglądu. Tylko i wyłącznie. A takich kwestii jednoznacznie nie da się rozstrzygnąć. Stąd rozwiązaniem kompromisowym jest, by decyzje pozostawić osobom zainteresowanym. Tak jak o tym pisał św. Tomasz: Nie każda rzecz naganna moralnie powinna być zabraniana przez prawo.
Szacunek dla człowieka jako dla istoty ludzkiej to nie to samo co szacunek dla tego co mówi lub robi.
Myślę, że mylisz tu szacunek z akceptacją (o czym wspominałeś). Szacunek drugiej osobie należy się zawsze. To bywa niekiedy trudne, ale tak powinno być. Natomiast abstrahując od tego, można kompletnie nie akceptować tego co dana osoba mówi lub robi. Szacunek jest niezbędny choćby po to, by wymienić informacje, próbować znaleźć jakiś kompromis itp. Bez szacunku dla innej osoby/osób jest tylko "nawalanka". Szacunek jest niezbędnym elementem dialogu. Przy czym nie wymaga on akceptacji poglądów drugiej strony.
Nie pisałem, że Ciebie toleruję i nie pisałem itp.
Napisałem o "moich poglądach" (w nawiasie). Biorąc zaś pod uwagę historię naszych kontaktów, brak tolerancji dla mojej skromnej osoby wydaje się być tu oczywisty
Ale OK, przyjmuję do wiadomości, że coś się zmieniło.

I kwestią drugorzędną (dla mnie) jest tego przyczyna.
Ja miałem na myśli comiesięczny cyrk...
Gregski, ja bym nawet mówił o "codziennym cyrku"... W każdym środowisku, rodzinie itd. Temat polityki budzi emocje - u zdecydowanej większości ludzi.
Za rozpętanie tego cyrku nie da się obciążyć tylko jednej strony.
Da się. Bo TYLKO JEDNA STRONA rozpętała ten, jak to nazywasz, "cyrk" (choć ja bym to tak nie nazwał). I to wyjaśniłem. Wyjaśniłem dlaczego (zmiana ustroju i związane z tym imperatywy), wyjaśniłem kto (po drugiej stronie, pomimo kolosalnych różnic, współpraca jest). Ty nie próbujesz nawet nic wyjaśniać. Więc może spróbujesz wyjaśnić dlaczego Koalicja 15 Października trwa, jakoś współpraca jest? Różnica pomiędzy partiami koalicji a PiS ma charakter sporu ustrojowego - PiS chce Polski autorytarnej, reszta demokratycznej. A to ma swoje konsekwencje, przy czym gdyby nikt nie kwestionował demokracji, spory miałyby znacznie łagodniejszy charakter. Zważ, że osią sporów nie jest 500/800+, takie czy inne wydatki itp. (choć różnice zdań też tu są) tylko kwestie związane z sądownictwem, zawłaszczaniem instytucji publicznych, praworządnością itp. - czyli sprawy okołoustrojowe.
Wyjaśniałem przykład Komosy przez kilka stron.
Tylko że ja w tym nieprzyzwoitości nie widzę. Może w tym, że to Ty zrównujesz postępowanie tych dwóch osób, co w moim przekonaniu dla Komosy jest niesprawiedliwe. Na tyle, że dla mnie dla mnie jest to wręcz "nieprzyzwoite".
W którą stronę i kto te granice określa?
Z grubsza określa to prawo prasowe, prawo wyborcze (np. dostęp do mediów) itp.
Już pisałem, że mi się to nie podobało (znowu nieuważnie czytałeś).
Czytałem uważnie i napisałem, że się nie cieszyłeś ale to akceptowałeś.
A''propos. Mamy już rok telewizje i radia w stanie likwidacji. Wiesz może jak ta likwidacja przebiega? Nie ślimaczy się to trochę?
A co mnie to obchodzi? Nie mój problem. Jestem "konsumentem" i o ile wcześniej publicznej TVP nie oglądałem, teraz od czasu do czasu oglądam. Od reszty jest ktoś inny. Ja się na tym nie znam i średnio mnie to obchodzi. Oceniam co najwyżej treść.
Ja się tylko dopytuję, gdzie są te pakiety ustaw przywracających poprzedni stan?
Przecież jest robione - sam wspominałeś o TV w likwidacji. Są zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Nie za bardzo rozumiem o co Ci chodzi, bo oczekiwanie, że coś zmieni się szybko i nagle jest nieporozumieniem. Zmiany zazwyczaj mają charakter ewolucyjny, tym bardziej, że odkręcenie czegoś co zakręcano dobrych parę lat musi trwać. Tym bardziej, że bałagani się szybciej niż sprząta. Mnie interesuje kierunek - i jestem z niego zadowolony. Jesteśmy państwem demokratycznym. To priorytet. Martwić mnie może tylko to, że tylu wyborców jest gotowa zaakceptować autokrację/autorytaryzm. Bo źle nam to wróży na przyszłość. W demokracji bowiem władza się zmienia. A w sytuacji, gdy główna linia podziałów jest na granicy autokracja - demokracja oznacza to, że zwolennicy autokracji/autorytaryzmu prędzej czy później do władzy powrócą (jeśli utrzyma się poparcie wyborców dla takowego reżimu, a utrzyma się jeszcze długo). Co stwarza zagrożenia na przyszłość - one wystąpią. To nie jest optymistyczne, choć do końca o niczym jeszcze nie przesądza.
Co mogą zrobić z moją 88 mamą która jest w ZOL-u i świadomości u niej właściwie nie ma?
Miałem to samo. I mogłem tylko czekać. Ale mogę powiedzieć jak chciałbym, by inni zachowali się wobec mnie w tej sytuacji. Aczkolwiek i tak nie miałoby to żadnego znaczenia.
Trochę się w życiu naoglądałem i sądzę, że śmierć nie jest najgorszą rzeczą, która może nas spotkać.
Tak nawiasem Gregski, po zalinkowanej wypowiedzi Waszczykowskiego, nadal uważasz, że PiS nie zamierzał zmienić ustroju?