Tadeusz Klimczyk pisze:Trochę profilujesz swoją krytykę tej książki pod kątem własnych zainteresowań i oczekiwań.
A pewnie, że piszę w oparciu o własne zainteresowania. Dlatego pisałem o książce Burta o pancernikach a nie o jakimś romansie czy książce kulinarnej

Ale po przeczytaniu jeszcze raz mojej pseudorecenzji zgadzam się, że była zbyt krytyczna. O tym jeszcze za chwile.
Chciałem uczciwie napisać o czym książka jest, a wyszło o czym nie jest i w sumie poza samą krytyką nie ma wiele, a to daje dość negatywny obraz.
Niesłusznie!
Moja mea culpa ( że zacytuję Obelixa )
Ale przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że nie jest ona żadną nowością tylko re-edycją wydania sprzed 19 lat, uzupełnioną o nowe zdjęcia i podobno o jakieś nowe informacje.
To, że to reedycja to można przeczytać wszędzie gdzie ją oferują. Z dopiskiem ( czy wręcz naciskiem ) na stwierdzenie, że została rozszerzona, uzupełniona itd.
Trudno mi powiedzieć na ile szerokie było to uzupełnienie, bo starego wydania nie mam, ale na pewno wszelkie odwołania do strony www o Hoodzie czy ekspedycji z 2007 roku są nowe.
Co więcej nie wiem.
Jest też częścią burtowskiej trylogii o brytyjskich pancernikach i konsekwentnie kontynuuje formę i konwencję poprzednich dwóch tomów.
Ze wszystkimi konsekwencjami. O Iron Duke, QE, Revenge czy „białych słoniach” możemy sobie poczytać w dwóch tomach. Co prawda nie jest to tekst wstawiony za zasadzie „copy” „paste”, informacje w większości się nie powtarzają a uzupełniają ( tom opisywany tu przeze mnie dotyczy czasów po I wojnie, tom poprzedni czasów I wojny ), ale pewne powtórzenia są nie do uniknięcia.
Trzeba się z tym przy zakupie liczyć.
- śladowe informacje o jednostkach projektowanych
- brak osadzenia brytyjskich konstrukcji w kontekście tego, co budowały i projektowały inne floty (jak to np. robił Oscar Parkes)
I mnie osobiście bardzo to boli. Zarówno w tym tomie jak i poprzednim. Dla kogoś kogo te informacje nie interesują ( z jakichkolwiek powodów ) nie jest to wada. Dla mnie jest i dlatego o tym napisałem.
Piszesz czego w książce nie ma, ale nie doceniasz tego, co w książce jest.
Słusznie, już się poprawiam
Więc po pierwsze z tymi przekrojami poprzecznymi to akurat źle wybrałem przykład. QE i ich modernizacje stanowią wyjątek od reguły w książce i mają bardzo dobre rysunki przekrojów poprzecznych. Co do innych okrętów to generalnie ich brak ( ale coś tam się znajdzie ).
Są bardzo dobre przekroje podłużne – ale tylko przy rzutach z boku przez oś symetrii okrętu. Rzutów przedziałów wewnętrznych od góry jest ( jak dla mnie ) za mało. Ale i tak jest tego dużo i stanowią świetne uzupełnienie innych pozycji, ale dla mnie pozostaje niedosyt.
Jest w książce więcej niż o pancernikach. Jest też trochę ( kilkadziesiąt stron mniej więcej ) o lotniskowcach. Przy okazji przebudowy „białych słoni” na lotniskowce. Ale pociągnięte jest to dalej i nawet jest coś o Illustriousie. Co dokładnie tego jeszcze nie wiem, bo tego fragmentu nie czytałem ( pewnie domyślacie się czemu

), ale tak na oko jest tego sporo i na pewno przekracza zawartość wymaganą w książce o pancernikach, gdzie w sumie ( jak dla mnie ) można by powiedzieć, że zostały przebudowane na lotniskowce i co nas dalej to obchodzi – toż to już nie pancerniki były. A tu nie, jest opis co tam się działo aż do zatopienia i jakiś opis jaki miały te okręty wpływ na lotniskowce. To duuuży plus.
Są dość dokładnie ( jak na tak w sumie ogólną książkę ) opisane uszkodzenia jakich doznały brytyjskie pancerniki w czasie wojny. W większości przypadków ( a może nawet i wszystkich ) z rysunkami co tam się zepsuło i dlaczego. Oczywiście dla mnie informacji tych jest za mało, ale i tak jest o niebo więcej niż gdziekolwiek indziej, poza monografiami konkretnego typu. A w monografiach też często się spotyka opis uszkodzeń „po łebkach” z dużo mniejszą dokładnością niż tu u Burta.
Oczywiście sterta zdjęć ( część się powtarza z Robertsem i Ravenem, ale takie życie ), rysunki każdego okrętu nieraz w różnych wersjach po modernizacjach.
Jest opisana pokrótce historia służby każdej jednostki. Bardzo krótko – właściwie jak notka biograficzna – na zasadzie data – co się działo i tyle, ale jest. Wszelkie najważniejsze zdarzenia są odnotowane.
Może teraz moje zalecenia że jednak warto ją kupić są chyba zrozumiałe?
Choć osoby bardziej zainteresowane konstrukcją, projektami niezrealizowanymi czy metodą dochodzenia do ostatecznego projektu bardziej będę zainteresowane Ravenem i Robertsem.
Dla tych których konstrukcja czy to czego nie było jest mniej ważne, Burt będzie lepszym rozwiązaniem.
Ale zgoda – pozycje jednak się dobrze uzupełniają.
Niestety ja nie znam czegoś co mogłoby zastąpić te dwie książki.
Jest coś co by załatwiało całość jedną pozycją? Coś na wzór Lacroixa i japońskich krążownikach?
Będę wdzięczny za namiar.
Inna sprawa, że pominięcie Vanguarda to dziwna rzecz. No ale jak pisać o Vanguardzie pomijając Liony ? Pewnie Autor rozumował w ten sposób.
Może, a może po prostu uznał, że nie warto pisać o okręcie który nigdy ani razu nie wystrzelił nic w czasie jakiejkolwiek walki a jedyna wartą odnotowania funkcją było robienie za wycieczkowiec króla. Jestem skłonny to zrozumieć.
Ale o tym, że o Vanguardzie nie będzie zgoła nic też warto wiedzieć przed zakupem. Tytuł nie kłamie, to naprawdę pancerniki z lat 1919-45 i tyle.
W skrócie patrząc na te dwie pozycje ( Burt i Raven z Robertsem ) ja bym dał 300$ za R&R za Burta nie. Ale wydanych 60$ na Burta nie żałuję i kupno polecam.
Ale jestem skłonny zrozumieć osoby które dałyby trzy stówki za Burta a za Robertsa nie.