Maciej3 pisze: 2023-05-27, 14:30Jakby inflacja byłą taka fajna i dodruk pieniędzy też, to by komuna nie upadła. Ja jestem tak stary, że jeszcze pamiętam, jak wszyscy byliśmy milionerami i jak to inflacja po ileś set procent rocznie nikomu nie szkodziła, napędzała gospodarkę i wszyscy na niej zarabiali

Zdaje się, że nikt tu nie twierdził, że wysoka inflacja jest fajna, a już tym bardziej dodruk pieniądza. Jeśli jest inaczej to proszę popraw mnie.
No i właśnie gdy wszyscy byli milionerami, a inflacja szalała to można było zrzucić garb nałożony na dekady w znacznie krótszym czasie nadpłacając kredyt jednorazowo lub na kilka podejść. Warunek to mieć z czego nadpłacać (czyli zachować płynność finansową i móc wykorzystać bufor). Napiszesz, że większość ludzi bierze kredyty na styk? No cóż... w takiej sytuacji można stracić o czym wspomniałem w poprzednim poście.
W wysokiej inflacji banki nie chcą udzielać kredytów hipotecznych (maleje też liczba osób ze zdolnością kredytową).
Peperon pisze: 2023-05-27, 13:17Mam kolegę z kredytem i inflacja tak mu sprzyja, że raty wzrosły o 100 %, a wypłata o 30. Zysk jak sk....yn.
Maciej3 pisze: 2023-05-27, 14:30Prawdziwe obciążenie to raty hipoteczne, a te niezmiernie rzadko w Polsce są na stałej stopie. I co z tego, że kwota, którą masz do spłaty jest coraz mniej warta jak raty ci wzrosną tak, że się nie pozbierasz. jeśli faktycznie masz takie dochody, że większa rata nie stanowi problemu, to możesz na kredycie "zarobić", tylko ile osób ma taką sytuację?
Dlatego napisałem o zachowaniu płynności finansowej. Z ciekawości sprawdziłem swój kredyt hipoteczny. Oprocentowanie jakie mam teraz wynosi 5,305%, w momencie zawierania umowy wynosiło 4,2%. No jasne, że na początku kredytu, gdy kapitał jest bardzo duży wzrost oprocentowania może naprawdę mocno pierdyknąć po kieszeni, bo 1% w skali roku od ogromnej kwoty to jest problem, a raczej jest to dużo więcej niż u mnie, więc relacja może faktycznie drastycznie zmienić proporcje (wzrost raty nawet o 100%). Wszystko zależy od tego jak wygląda płynność finansowa i czy dochód wzrośnie w tempie nieco zbliżonym do inflacji. W takim kontekście, przy braku tychże zgodzę się, że kredytobiorcy faktycznie stracą, ale... to już napisałem w poprzednim wpisie.
Przy czym peeced pisał, że tracą na skutek wzrostu stóp procentowych, a nie na skutek inflacji. Ok, wiem, że to wygląda jak gra słów, bo jedno z drugim jest powiązane, ale literalnie jest właśnie tak.