Czy na holu ciężko powiedzieć. Angole byli przekonani, że już tuż tuż i zaraz maszynkę sterową naprawią i odzyskają sterowanie ( mimo włączenia wału i dodatkowych zniszczeń ). Ale oczekiwania i nadzieje nie zawsze idą w parze z rzeczywistością. Ze sterem zablokowanym na jakieś 20 stopni na burtę wewnętrznymi śrubami nie uzyskasz takiej sterowności żeby zrównoważyć ster. Wtedy trzeba by jakoś ten ster odstrzelić ( ryzykowne ) albo jakoś czymś okręt ustabilizować coby nie zataczał kręgów.
Jak to niech ci co pływają się wypowiedzą.
dodano
Chciałem jeszcze zauważyć, że ci co nie pozamykali za sobą drzwi spowodowali dodatkowo zalanie rufowej lewoburtowej kotłowni oraz "harbor machinery room" - pomieszczenia pomiędzy dziobowymi maszynowniami o wielkości takiej jak maszynownia. Do tego również rufowego magazynu dział 5,25" to też swoje dołożyło i raczej nie świadczy dobrze o załodze z tych rejonów okrętu...
Chciałem zauważyć, że nawet po ostatniej torpedzie i z porozwalanym kadłubem od tego felernego wału robił jeszcze na końcu coś koło 7 węzłów na jednym wewnętrznym wale.
Zastopował celowo coby dać szansę na dobicie niszczyciela do burty.
A odnośnie uratowania.
O ile się nie mylę, to Japończycy mieli jeszcze w powietrzu co najmniej kilka samolotów z torpedami ( tyle, że nie uznali za stosowne atakować niszczycieli ).
Można było więc wsadzić parę kolejnych torped w księciunia.
Powiedzmy, że też jakoś by to zniósł ( nie wiem jak, ale niech będzie, bawimy się ).
W odległości bodaj kilkudziesięciu ( stu paru? ) mil krążyły jeszcze dwa kongosy, 7 krążowników ciężkich i kilkanaście niszczycieli ( jakieś lekkie krążowniki chyba też ).
O ile w stanie nieuszkodzonym książę z dwoma kongosami mógł z powodzeniem walczyć, to wstępnie zmiękczony kilkoma torpedami z utraconą połową napędu nie dawałbym mu dużych szans. A krążowniki miały długie lance.
Ale niech będzie. Japończycy nie odnajdują księcia, albo brytole 9 razy pod rząd trafiają szóstkę w totka ( czyli każda pierwsza salwa trafia i od razu robi bum na okręcie japońskim ), a niszczyciele widząc hekatombę cięższych jednostek, wieją w popłochu. Książę dochodzi do Singapuru.
Do długich rejsów przez pół oceanu się nie nadaje i musi iść na dok.
Pytanie za 4 punkty - czy przed upadkiem Singapuru uda się go połatać na tyle, żeby rejs chociaż na Cejlon ( lepiej do wysp brytyjskich - bo do USA przez Pacyfik zbyt ryzykowne ) był realny. Jakoś tak jak na mój gust trochę mało czasu i za dużo zmartwień do ogarnięcia żeby jeszcze łatać jakiś pancernik. Nawet tak sławny.
Mój wniosek jest taki - księciuniu po zaliczeniu pierwszej torpedy w wał był skazany na zagładę.
Albo od razu - dobicie kolejnymi torpedami z samolotów - albo z odroczonym wyrokiem przez okręty japońskie czy inne okoliczności.
Żeby w ogóle się uratował to musiałby dostać torpedy w SPS i powiedzmy dziób i to nie za dużo, żeby dali radę go połatać. Oczywiście wersja w wymanewrowaniem wszystkich też mile widziana
