Wicher pisze:...lotnictwo idzie do Inspektoratu Sił Powietrznych i tylko z nazwy będzie morskie.
A to słyszałem, że jeszcze nie jest przesądzone. Zresztą nie martwi mnie pod czyim dowództwem tylko kto będzie użytkownikiem dyżurnych statków powietrznych lotnictwa morskiego: COP czy COM? Bo to już dość istotna różnica. Wydaje mi się, że tylko ta druga opcja na razie wchodzi w grę. Jakoś wydaje mi się, że współpraca na linii lotnicy-marynarze nigdy nie układała się źle (co nie znaczy, że nie ma jakiś tam zgrzytów).
Kluczem do zrozumienia tej strony reformy jest oddzielenie dowodzenia w zakresie szkolenia itp, od operacyjnego użycia sił. W zasadzie przedsmakiem tego był właśnie COM, który już od dłuższego czasu nie miał podległych żadnych sił, a realizował dowodzenie tymi, które mu czasowo przekazywano.
Jedno co wydaje mi się dość oczywiste to wysokie prawdopodobieństwo spadku znaczenia morskiego rodzaju sił zbrojnych i faktyczna marginalizacja do akwenu Bałtyku. Nie muszę dodawać, że "bałtycka kałuża" raczej nie jest traktowana przez generałów jako kierunek operacyjny do prowadzenia działań, lecz jako przeszkoda terenowa. Pewnie jest w tym sporo prawdy, ale efekt będzie taki, że nawet dość oczywiste kwestie (hydrografia, SAR) będzie trudno wytłumaczyć.
Osobiście, w przeciwieństwie do wielu zabierających tu głos nie roztaczam czarnych wizji, ale mimo to uważam, że MW nie pociągnie już długo na obecnej kroplówce. Nawet można byłoby pomyśleć o eutanazji, gdyby ktokolwiek wiedział jak to zrobić, bo skala problemów, które trzeba rozwiązać chyba przerasta wyobraźnie planistów i/lub chęć ponoszenia przez nich odpowiedzialności za decyzje. W tym kontekście obecna reforma jest metodą małych kroczków. Zapomnijcie więc o okrętach obrony wybrzeża i okrętach podwodnych (sądzę, że weźmiemy w leasing lub kupimy coś z drugiej ręki za kilka lat). Może nawet bym uznał, że to dobry kierunek (wszak jesteśmy "państwem lądowym"), ale by tak się stało, ktoś musiałby rzeczowo i bardzo, bardzo konkretnie udowodnić, że jest to wynik wnikliwej, wielopłaszczyznowej analizy. Niestety, o jakości wszelkich analiz przemian w ostatnich powiedzmy pięciu latach możemy się przekonać na podstawie tego co mówiono i pisano w mediach oraz przedstawiano na oficjalnych konferencjach.
Jestem głupim idealistą, bo uważam, że zarówno urzędnik państwowy jak i żołnierz jest po to by służyć temu krajowi i jego obywatelom, niezależnie od tego czy obywatele widzą potrzebę takiej służby, czy nie. To coś jak obowiązkowe ubezpieczenie np. zdrowotne, emerytalne, czy OC na auto - gdyby nie było obowiązkowe to wielu uznałaby, że nie jest im potrzebne (dopiero w razie choroby, wypadku itp zacząłby się lament).
W tej kwestii trafiamy na problem, bo jak wielu ludzi podchodzi w ten sposób do swoich obowiązków?
Tak czy siak, czeka nas ciekawy rok, zapewne obfity w zgrzyty, ale litości - armagedonu nie oczekujcie.