Przyszłość MW
: 2022-11-25, 20:22
Te walce na górze to co to jest?
Dzisiaj mija piąty rok od rozpoczęcia remontu okrętu desantowego ORP "Lublin" w Morskiej Stoczni Remontowej "Gryfia". Jednostka, którą w okresie PRL zbudowano w niecałe dwa lata, miała wrócić do Marynarki Wojennej w maju 2017 roku. Końca remontu nie widać, a NIK ujawniła właśnie, że całe przedsięwzięcie było od początku postawione na głowie. To jedno z czterech wydarzeń, które w ostatnich latach mocno podkopują wizerunek stoczni i stają się dowodem na fatalne skutki polityki gospodarczej rządów PiS.
Pierwszym było posadowienie na fotelu prezesa tej zależnej od skarbu państwa firmy, Krzysztofa Zaremby. To były poseł PiS, który nie dostał się w ostatnich wyborach do Sejmu. Zaremba nie miał doświadczenia w branży okrętowej czy też zarządzaniu dużymi firmami. Z racji długoletniej działalności politycznej nikłe było też jego jakiekolwiek doświadczenie zawodowe. Proces sądowy udowodnił też, że nie posługuje się językiem angielskim w stopniu odpowiednim dla osób pracujących w świecie żeglugowym.
Potem była słynna historia ze stępką. To właśnie Gryfia odpowiadała za jej powstanie. Następnie miała zbudować prom dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej (korzystając z pochylni położonej po drugiej stronie Odry dawnej Stoczni Szczecińskiej). Nic z tego nie wyszło. Jeden ze słynnych młoteczków, którym działacze PiS uderzali w stępkę podczas inauguracji budowy, został właśnie zlicytowany na rzecz WOŚP za niemal 10 tys. zł.
Gryfia odpowiadała także za budowę lodołamaczy dla RZGW „Gdańsk". Jednym z nich była „Puma". Daleką od ukończenia jednostkę byle jak pospawano i ustawiono na nabrzeżu. Na jej tle w kampanii wyborczej do Sejmu wystąpił Marek Gróbarczyk, wówczas minister gospodarki morskiej, który przekonywał, że pod jego rządami Gryfia sobie doskonale radzi. Wyborcze przedstawienie dla ministra okazało się kosztowne. Byle jak pospawany kadłub się skrzywił. Spawy oczywiście trzeba było robić na nowo. Zaangażowano do tego specjalistyczną, prywatną firmę. Jednostkę udało się w końcu przekazać armatorowi, ale z dużym opóźnieniem. Najwyższa Izba Kontroli ujawniła zaś, że Gryfia złożyła ofertę na budowę lodołamaczy z przewidywaną kilkumilionową stratą.
Teraz mamy kolejny odcinek serialu ORP „Lublin". 8 lutego mija dokładnie piąty rok od rozpoczęcia przez stocznię jego remontu i modernizacji. Wszelkie terminy zostały już przekroczone, a końca prac nie widać. Remont „Lublina" zaczął się 8 lutego 2018 roku. Wówczas okręt wchodzący w skład 2. Dywizjonu Okrętów Transportowo-Minowych został przeholowany do nabrzeża świnoujskiej części Gryfii. – Planowany termin zakończenia naprawy to 30 maja 2019 rok – informował media kpt. mar. Grzegorz Lewandowski, rzecznik 8. Flotylli Obrony Wybrzeża stacjonującej w Świnoujściu, w skład której wchodzi wspomniany dywizjon.
Ciekawe są kulisy tego, jak okręt trafił do Gryfii. W 2015 roku był przetarg na remont trzech okrętów desantowych: „Lublin", „Poznań" i „Toruń". Wygrała jedna z prywatnych stoczni, która zaoferowała wykonanie prac za 105 mln zł. Jednak w 2016 roku Antoni Macierewicz, jako szef MON, unieważnił przetarg. Do prywatnej stoczni trafił jeden okręt. Dwoma pozostałymi podzieliła się szczecińska Gryfia i także związana ze skarbem państwa (i także w tragicznej sytuacji finansowej) Stocznia Remontowa "Nauta" w Gdyni. Prywatna stocznia przekroczyła pierwotny termin o 40 dni, bo zwiększono zakres prac.
ORP „Lublin" najpierw stał w świnoujskiej części Gryfii, a po likwidacji tego oddziału stoczni trafił do Szczecina. I tu utknął. Z informacji, które przekazywał Rafał Zahorski, pełnomocnik marszałka województwa ds. gospodarki morskiej, wynikało, że na budowie panują chaos i konflikt z podwykonawcami.
– Kilka prywatnych firm oddało sprawę do sądów i mają ich zdaniem uzasadnione formalnie roszczenia finansowe z tytułu niezapłaconych faktur albo braku odbiorów wykonanych fizycznie prac oraz zainstalowanego wyposażenia i urządzeń, co uniemożliwia im fakturowanie swojej pracy i dostawy na stocznię Gryfię – podsumowuje dziś Zahorski.
Końca remontu wciąż nie widać. W ostatnim czasie szczecińscy miłośnicy statków z grupy Szczecin Maritime Views dokumentowali przeholowywanie jednostki z nabrzeża do doku, a potem znów do jednego z nabrzeży. – Przypomnę, że podobnie długo trwa remont jedynego rosyjskiego lotniskowca „Admirał Kuzniecow", tylko że ta jednostka przeszła pożar i wywrócenie doku z podtopieniem oraz poziom jej skomplikowania, a także nieporównywalna wielkość w stosunku do ORP "Lublin" raczej nas nie tłumaczą" – zauważa Zahorski.
Na ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji gospodarki morskiej przedstawiciele NIK ujawnili, że także w przypadku ORP „Lublin" stocznia Gryfia przystąpiła do kontraktu z przewidywaną kilkumilionową stratą, co – według NIK – „było działaniem sprzecznym z zasadami efektywnego gospodarowania".
Obecny na posiedzeniu komisji dyrektor stoczni Artur Trzeciakowski przekonywał, że MSR „Gryfia" radzi sobie bardzo dobrze, że za 2022 rok ma mieć zysk, próbował też podważyć niektóre ustalenia NIK.
Kiedy rok temu spytaliśmy Trzeciakowskiego o los „Lublina", ten odpisał, że tylko prezesowi Zarembie przysługuje „wyłączna kompetencja do prowadzenia polityki informacyjnej i kontaktów z mediami". W praktyce Trzeciakowski udziela w ostatnim czasie wywiadów prorządowym mediom, w których sytuacja Gryfii przedstawiana jest jako pasmo sukcesów. Sam Zaremba nie rozmawia z „Wyborczą" (ogranicza się jedynie do wysłania od czasu do czasu obraźliwych SMS-ów).
ORP „Lublin" jest jednym z pięciu okrętów transportowo-minowych, które wchodzą w skład 8. Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Jednostka została zaprojektowana pod koniec lat 80. w gdańskiej Stoczni Północnej. Mieści 9 czołgów lub 17 samochodów oraz 135 żołnierzy desantu. W doktrynie Układu Warszawskiego okręty miały służyć do desantu na Danię. W latach 90. czysto desantową rolę uzupełniono o możliwość stawiania przez nie min. Są cenione, bo w strukturach NATO nie ma zbyt wielu okrętów desantowych, a te z serii „Lublin" (okręt o tej nazwie powstał jako pierwszy) cieszą się dobrą opinią.
Remont i modernizacja jednostki w Gryfii trwa już zdecydowanie dłużej niż jej budowa. ORP „Lublin" wszedł do służby w 1989 roku, po 22 miesiącach od położenia stępki.
Az tyle to chyba nie jest potrzebne - jesli MON rzeczywiscie wylozy te pieniadze na stol to moim zdaniem mozna by je sensowniej zagospodarowac - w samej MW lub w WP jako calosci - no chyba ze planem jest ze latem kazda plaza "strzezona" bedzie miala ratownika i wlasny dywizjon rakietowy obrony wybrzeża
Ciekawi mnie czy ktoś w MON ma plany na wykorzystanie dział K9 i Krabów do obrony wybrzeża przy takiej liczbie miało by to sens,zastanawia mnie również czy zakupione w Korei samoloty FA 50 będą mogły przenosić rakiety przeciwokrętowe ? a w sumie czy ktoś bierze to pod uwagę ?Franek Wichura pisze: ↑Az tyle to chyba nie jest potrzebne - jesli MON rzeczywiscie wylozy te pieniadze na stol to moim zdaniem mozna by je sensowniej zagospodarowac - w samej MW lub w WP jako calosci - no chyba ze planem jest ze latem kazda plaza "strzezona" bedzie miala ratownika i wlasny dywizjon rakietowy obrony wybrzeża![]()
Sens to by mialo jak by mialy do czego strzelac - po Moskwie ruscy raczej beda sie trzymac z daleka a nie pchac pod rakiety juz nie mowiac o haubicy 155 mm - najbardziej wartosciowy element Marynarki Wojennej FR na Baltyku to sa rakiety Kalibr a na nie to by sie bardziej przydal polskiej MW dywizjon Narwa w okolicy Swinoujscia a nie nastepny rakietowy dywizjonon obrony wybrzeża niewiadomo gdzie - moim zdaniem
Ktos bierze bo:
Będą mogły, bo kontrakt dla Malezji obejmuje integrację z NSM/JSM. Z naszego punktu widzenia to będzie wyłącznie kwestia decyzji czy składamy się do procesu certyfikacji.
Myślę, że optymalne byłoby wykorzystanie ich w sposób ofensywny. Główna baza Floty Bałtyckiej, Bałtyjsk (Pilawa) leży ok. 22 km od polskiej granicy, a więc w zasięgu artylerii polowej tego rodzaju.