W MON i Sztabie Generalnym zapadają właśnie najważniejsze decyzje w sprawie uzbrojenia sił morskich w trzy okręty podwodne za ok. 7,5 mld zł.
Program operacyjny Orka to najdroższy, najbardziej skomplikowany projekt modernizacyjny w marynarce. Wybór dostawcy powinien nastąpić w tym, a kontrakt podpisany w przyszłym roku.
Według naszych ustaleń właśnie teraz decydują się (a niektórzy twierdzą, że już zostały rozstrzygnięte) kluczowe kwestie: czy do wyboru wykonawcy zastosowane zostanie prawo o zamówieniach publicznych, czy też procedura pozyskania broni w ramach zakupów istotnych dla bezpieczeństwa państwa , ograniczająca zasadę pełnej konkurencyjności. A także czy okręty będą, z pomocą zagranicznych koncernów, budowane w Polsce ( MON i admirałowie sceptycznie oceniają możliwości naszych stoczni) i czy zostaną uzbrojone w rakiety manewrujące o strategicznym zasięgu , co oznaczałoby wyższe koszty i dodatkowe, polityczne negocjacje. Każdy wybór, będzie miał określone konsekwencje.
Dwie kluczowe oferty
W styczniu tego roku swój udział w poprzedzającym okrętowy konkurs, dialogu technicznym, zgłosiło aż ośmiu graczy. Zdaniem naszych informatorów tak naprawdę w ostatecznej rozgrywce liczą się dwaj najwięksi obecnie na kontynencie producenci okrętów: francuska grupa stoczniowa Direction des Constructions Navales Services - DCNS ( oferuje okręty scorpene), która połączyła siły z Europejskim Domem Rakietowym MBDA i polską Stocznią Remontową Nauta z Gdyni. Najpoważniejszym konkurentem Francuzów będzie niemiecka grupa ThyssenKrupp Marine Systems ( proponuje okręty U 214 lub U 212A) z siedzibą w Kilonii. Mówi się, że TKMS bliżej jest do gdyńskiej Stoczni Marynarki Wojennej ( obecnie spółka w upadłości). Zaledwie tłem dla tych potęg w polskim starcium, są , według naszych informacji, konsorcjum stoczni Kockums AB z Karlskrony reprezentowane w negocjacjach przez szwedzką Agencję Eksportu Technologii Obronnych i Bezpieczeństwa (oferuje okręt typu A26) i hiszpański koncern Navantia z Kartageny ( okręt S-80A).
Konkurencyjne ceny
W toczącej się za zamkniętymi drzwiami, zakończonej w połowie kwietnia , przemysłowej fazie dialogu technicznego, skoncentrowanej na technologicznych i finansowych aspektach inwestycji, potężne koncerny stoczniowe bijące się o polski rynek zaskoczyły ponoć polskich negocjatorów, elastycznością i racjonalnymi propozycjami cenowymi, wychodzącymi naprzeciw polskim oczekiwaniom. – To doskonała wiadomość, potwierdza jedynie, że o polskie zamówienie toczy się zacięta walka, która otwiera pole do popisu naszym decydentom – cieszy się Maksymilian Dura, były oficer marynarki, ekspert i morski publicysta portalu Defence.24 .pl.
Według nieoficjalnych ustaleń „Rz", stoczniowe koncerny przedstawiły wariantowe oferty potwierdzające m in. gotowość do produkowania okrętów w polskich stoczniach - większe nakłady na niezbędne inwestycje w krajowym przemyśle, byłyby rekompensowane przez niższe koszty pracy rodzimych specjalistów. Niestety, upadek branży stoczniowej w ostatnich latach spowodował bezpowrotną utratę wielu – zwłaszcza wojskowych - fachowców.
Rakiety dla Orki
Program Orka zaplanowany na najbliższą dekadę zakłada zamówienie trzech nowoczesnych, podwodnych okrętów , o wyporności ok. 2 tys. ton , czyli średnich, z klasycznym napędem, torpedami i pociskami przeciwokrętowymi w arsenale. Cena jednostki to ok. 500 mln euro za sztukę. Pierwszy z okrętów powinien dołączyć do floty już w 2020 roku, co ze względu na skalę przedsięwzięcia wydaje się mało realistyczne. Kolejny, w myśl planów MON, miałby być gotowy przed 2022 r, a ostatni po 2025 roku.
Na razie jedynie Francuzi sygnalizują ( dzięki obecności MBDA w grupie) gotowość uzbrojenia okrętów w pocisk przeciwokrętowy SM39 Exocet a także rakiety manewrujące Missile de Croisiere Naval ( MdCN. MBDA poinformował, że pracuje nad morską wersją manewrującej rakiety Scalp dalekiego zasięgu, która w przyszłości mogłaby zostać klasycznym orężem odstraszania, instalowanym na podwodnych jednostkach.
Niemieckie plany
Plany uzbrojenia swoich okrętów w strategiczne pociski mają również Niemcy z TKMS. Ich jednostki na razie nie dysponują dalekosiężnym orężem. Na korzyść koncernu z Kilonii zdaje się przemawiać fakt , że przedstawiciele MON nie akcentują już od pewnego czasu, iż okręty mają przenosić w swoich arsenałach pociski manewrujące, zdolne niszczyć strategiczne cele na lądzie.- W naszych warunkach tylko taki oręż rakietowy uzasadniałby sens wielomiliardowych wydatków na broń podwodną – twierdzi Maksymilian Dura.
-----------------------------------------------
Podwodna broń daje przewagę
„Rz" rozmawia z Olivierem Dambricourt , szefem pionu okrętów podwodnych DCNS.
Okręty podwodne do wyjątkowo kosztowny oręż. Co zyskujemy inwestując miliardy złotych w nowoczesne jednostki ?
Mówimy o wyjątkowym rodzaju uzbrojenia. W normalnych, niekryzysowych sytuacjach to doskonałe narzędzie rozpoznania. W potrzebie – groźna broń, bardzo trudna do wykrycia. A jeśli ma na pokładzie dalekosiężne pociski manewrujące – to skuteczny oręż odstraszania. Gdy ponadto masz pełną autonomię w dysponowaniu taką bronią, rośnie twoja pozycja strategiczna na polu walki, stajesz się graczem, który w starciu dyktuje reguły gry.
W ostatnich tygodniach odwiedził pan kilka polskich stoczni, czy mogą być partnerem koncernu z Cherbourga przy budowie okrętów podwodnych ?
Okręt podwodny to skomplikowana broń, nie tylko dlatego, że składa się z ok. miliona precyzyjnie zintegrowanych części, ale też zawiera w stalowej skorupie kilka prawdziwych fabryk od chemicznych , np. generatorów tlenu po elektroniczne systemy walki czy kompleksy napędowe. Jesteśmy gotowi do racjonalnej współpracy, rozumiemy, że kluczowe jest np. nabycie kompetencji w obsłudze i serwisowaniu jednostek. W grę wchodziłaby też produkcja ważnych komponentów. Szacujemy, że nawet taki poziom kooperacji zapewniłby polskim spółkom , nie tylko stoczniowym, ok. tysiąca miejsc pracy przez co najmniej 8 lat.
Ale czy polscy partnerzy przemysłowi byliby w stanie podołać zadaniu?
Od dawna mamy umowy i współpracujemy z gdyńską stocznią Nauta i firmami należącymi do funduszu MARS. Ostatnio je odwiedziłem, bo chciałem się osobiście przekonać jaki potencjał reprezentują. Atutem Nauty jest tradycja, kultura techniczna i dobrze zmotywowana kadra i załoga. Od technicznej strony spółka wymaga doinwestowania. W parku maszynowym inne firmy - Energomontażu, widziałem automaty spawalnicze czy obrabiarki doskonalej jakości, nawet my nie mamy takich w Cherbourgu. Wszędzie, także w spółce Crist, zwraca uwagę doświadczenie fachowców, wysoki poziom wiedzy i jakość pracy. Na rynku to nie takie znowu częste zjawisko. Mamy poważne problemy ze znalezieniem specjalistów do produkcji okrętowych części najwyższej jakości. W Indiach na przykład, podwykonawcy nie są w stanie sprostać wymaganiom.
Co więc Was powstrzymuje przed zlecaniem już teraz niektórych prac w Polsce?
DCNS już kooperuje z polskimi stoczniami. W Meblomorze zamawiamy drzwi wodoszczelne do najnowszych fregat Fremm a w Celsie powstają ważne części okrętowych wałów napędowych. Teraz specjalna grupa naszych specjalistów i logistyków na moje polecenie sprawdza możliwości zamawiania okrętowych komponentów w innych stoczniowych firmach Wybrzeża.
Rozmawiał
Zbigniew Lentowicz