Więc o co chodzi - jakiś żart, projekt zrobiony na odczepnego,
Twardych danych na stwierdzenie „co to było” nie mam, bo niby skąd, ale spróbuję pospekulować.
Gdyby jego projekty, które zostały zrealizowane, działały to bym był skłonny potraktować to jak coś w rodzaju żartu czy innego „projektu” zrobionego z nudów. Coś jak ten inny japoński wynalazek o wyporności pół miliona ton, długości coś koło kilometra uzbrojony w 20 czy 40 (nie pomnę) wież 16 calowych. No można robić takie wizje – w końcu kto nie tworzył czegoś podobnego. Ot zrobił z nudów i tyle.
Problem polega na tym, że szereg jego projektów, które zrealizowało okazały się kompletnym badziewiem nie nadającym się do niczego, choć na papierze wyglądały imponująco a w rzeczywistości były podobnie niedoszacowane. Dlatego podejrzewam, że te wynalazki były ( prawie - ha spacje będą

) na serio..
Jakby fackup dotyczył jednego okrętu – bywa. Powiedzmy, że się dziabnął przy przeliczaniu z cali na metry czy odwrotnie i wyszedł kaszan.
Ale jak każdy – słownie KAŻDY – zrealizowany okręt rozłazi się w szwach od samego stania na wodzie, nawet fal do tego nie trzeba, a stateczność ma taką, że jak dwie mewy zamiast usiąść symetrycznie po jednej na każdej burcie to siadają złośliwie dwie na jednej, to wtedy takie coś robi zaraz grzyba, to jest to błąd systematyczny, poważny i całkowicie dyskwalifikujący konstruktora. Koniec kropka. Nie ma żadnego usprawiedliwienia. Ktoś kto wypuszcza coś takiego to jest

nie konstruktor. Sorry. Jednym z podstawowych elementów, które musi brać pod uwagę konstruktor jest realność wykonania projektu przy aktualnej technologii. Jakby zaprojektował wtedy kadłub z tytanu to też bym go nazwał dupą, albo jeszcze gorzej, bo jak to zrobić? A nie geniuszem wyprzedzającym swoje czasy o pół wieku.
czy inny pieron?
Osobiście stawiam na kombinacje paru aspektów
1. „syndrom młodego inżyniera”
Ot coś skończył i mu się wydawało, że co to on nie potrafi a te stare tetryki tylko go blokują. Potrzymajcie mi piwo i zobaczycie. No i zobaczyli. Ja rozumiem, że stare tetryki to mają sklerozę i przeżarte chorobami wieńcowymi żyły z tętnicami a komórki nerwowe zużyte więc nie widzą najoczywistszych faktów, przez co są konserwatywne jak nie wiem co. Trzeba ich zastrzelić i od razu będzie postęp. No niby racja, ale taki tetryk ma to do siebie, że zwykle robi coś co działa. I jeśli projektuje coś koszmarnie ciężkiego i niejakiego to prawdopodobnie z czegoś to wynika. Pewnie można to poprawić, ale jest bardzo wątpliwe czy w bardzo znaczącym stopniu. Bywają geniusze, co pchają wszystko do przodu, ale „po owocach ich poznacie”.
2. Totalna faja jeśli chodzi o odporność psychiczną na naciski z różnych źródeł.
Ja tam wyrobiłem w sobie pewną asertywność i opinię. Nie boję się powiedzieć „szefom”, że ten pomysł jest do dupy i ja nie podpiszę się pod czymś co wiem, że nie zadziała. Jak chcą to pchać dalej – wolna droga, ale beze mnie. Oczywiście ryzykuje się tym, że mogą pokazać drzwi, ale jeśli wiesz co robisz i dasz poznać, że wiesz co robisz, to bardzo wiele „stawania okoniem” przechodzi i nawet może być docenione. Ale jak ktoś nie ma takiej odwagi i będzie odkładał choinkę na szczycie piramidy, bo „szef tak chciał” albo „znajomy szefa” i się jeszcze pod tym podpisuje. Cóż – powstaje taka kakofoniczna konstrukcja jak oryginalne wersje projektów.
A jak mamy kombinację obydwu powyższych czynników to efekt może być nader ciekawy.
Gdyby jeszcze dać mu czas. Niech zrobi jakiś okręt eksperymentalny a bodaj pod wszelkimi naciskami. Potem go przebadał i stwierdził, że 90% do wymiany, a potem miał argumenty do następnych projektów – to miałoby to szansę działać. Nawet z bardzo początkowo młodym i nawiedzonym inżynierem. Bo doświadczenie by mu zdjęło to nawiedzenie.
Ale jak się od razu zabrał za cały szereg projektów realnie nie mając odpowiedniego doświadczenia – a że nie miał to widać po efektach, nie ważne ile czasu wcześniej pracował – to jest to wzorcowy przepis na katastrofę.
Powtarzam – to moje spekulacje na bazie obserwacji objawów. Jedyne „twarde dane” jakie mam, to że jego projekty się .. e…. nie wytrzymały próby czasu.
To, że po zdjęciu połowy uzbrojenia i dołożeniu drugie tyle masy zaczęły działać, to znaczy że nie wytrzymały.
Zresztą tego Tillmana też sie to tyczy - jakoś nie bardzo wierzę w 24x406 na 80.000 ton...
Tu mogę ich częściowo usprawiedliwić. Pracowali nad tym projektem w czasie gdy trwały prace nad programem rozbudowy floty w wyniku której miały powstać Colorady, South Dakoty i Lexingtony. Nie mieli specjalnie czasu nad tym przysiąść i sami napisali, że nie wierzą w te 6 lufówki. Wstawili je do projektu, bo pierwotne uzbrojenie w 12x406 na 70 tysiącach wydawało się jakby trochę mało. Gdyby miało to być realizowane to raczej poszliby w więcej wież mniej lufowych.
No, ale wtedy nie byłoby tak malowniczo

(to ostatnie to już mój komentarz)
Może tona japońska jest równa 2 tonom u reszty świata?
na to nie wpadłem, ale to mogłoby wiele tłumaczyć
