Re: Wojna na Ukrainie.
: 2022-03-16, 10:43
Prawda.Plan B nie musi istnieć w momencie rozpoczęcia planu jaki wydawać się może jedynym
Dokładnie. Ale wówczas nie będzie na tyle optymalny jak plan B powstały zanim jeszcze będzie wiadomo czy A wypalił.On może powstać gdy ów plan nie wypala (wtedy staje się planem A, a pospiesznie przygotowana alternatywa planem B).
Tu się nie zgodzę. To plan B, powstały dopiero wówczas gdy niespodziewanie okazało się, że plan A nie wypalił, ma cechy histerii. Lepienia czegoś ad hoc z tego co jest pod ręką, trochę bez ładu i składu, za kolosalną, niewspółmierną de ewentualnych zysków cenę. Rozumienie Rosji nie ma tu wiele do rzeczy, bo histerycznej reakcji trudno z czymkolwiek utożsamiać niż tylko z histerią. W tym wypadku sfrustrowanego dyktatora któremu naraz wali się jego plan.Przypisywanie Putinowi "histerycznych reakcji" to domena niezrozumienia Rosji przez Zachód...
To co piszę nie jest jakimś lekceważeniem Rosji czy Putina, tylko stwierdzeniem faktu. Histeria bywa nieprzewidywalna, więc Putin i Rosja są tym bardziej groźni. Ale histeria to histeria - nie szukajmy drugiego dna gdzie go nie ma.
To oczywiście tylko hipoteza, ale moim zdaniem bardzo prawdopodobna.
Nie. On im "wpieprza" by zmusić do ustępstw. I wymusić warunki pokoju, które pozwoliłyby mu "zachować twarz". Tu już nie ma jakichś bardziej złożonych planów czy kalkulacji. Moim zdaniem, wszystko to co robi jest podporządkowane wymuszeniem pokoju, który pozwoli mu ogłosić sukces. Przynajmniej u siebie w Rosji. Tu nie ma myślenia "perspektywicznego" tylko próba ratowania tego co jest "tu i teraz".On już wie, że z wojny wyjdzie dupa, więc wpieprzy Ukraińcom ile się da by naprawdę ich pogrążyć.
To, że tak myśli Zachód - chyba zgoda. To, że namawia Zełeńskiego do ustępstw... Nie wiem. Na pewno Zachód chciałby aby się to skończyło jak najszybciej, nawet kosztem jakichś ustępstw ukraińskich. W tym sensie - zgoda. Ale obiektywnie rzecz biorąc, to Ukraina i tak jakiś ustępstwa będzie musiała poczynić. Nie sądzę, by starania o wejście do NATO były tu realne. I chyba Zełenski to już też widzi. Krym na pewno jest nie do odzyskania. To też kwestia przesądzona. Reszta jest w grze, choć z tymi "republikami ludowymi" też może być problem. Ale problem jest taki, moim zdaniem, że o ile Putin walczy o "zachowanie twarzy", to Zełenski może iść na ustępstwa tylko wtedy, gdy sam tej "twarzy" nie straci.Tak właśnie myśli zachód i dlatego namawianie Zełeńskiego do ustępstw stanie się główną śpiewką.
Czytając to mogę odnieść wrażenie, że to Amerykanie rozpętali tę awanturę by zablokować dostawy gazu Rosyjskiego do Europy a sprzedawać swójA Amerykanie? Amerykanie jak zwykle rozgrywają swoje interesy cudzymi rękoma. Już dziś są największym eksporterem gazu na świcie. Jedna trzecia dostaw idzie do Europy i raczej spadków to nie ma co prognozować na następne lata

To co się stało, nie jest wynikiem czyichkolwiek działań na Zachodzie, a tylko rosyjskiej agresji i splotu wydarzeń, dość zresztą nieoczekiwanych (kto spodziewał się, że sprawy przyjmą taki obrót?) i przypadkowych, które z tej agresji wynikły.
Chyba tak. Tu zgoda. Podobno Putin obiecał nawet Xi, że nie zacznie wojny przed końcem olimpiady (?!). Ale nie wiem czy Chiny na tej wojnie aż tak skorzystają. Przede wszystkim bieg wydarzeń ich zaskakuje. stają powoli przed sytuacją, gdy będą musieli decydować czy wspierać Rosję czy zachować neutralność pod groźbą sankcji (nawet tylko pośrednich). Nie sądzę by jedno czy drugie im się podobało. Rosję pewno będą wspierać, ale nie tak jakby oczekiwał Putin. Z Zachodem woleliby handlować a nie prowadzić gospodarczą wojną, bo i tak zaczynają mieć wystarczająco dużo problemów. Sytuacja zaczyna być dla nich niewygodna, moim zdaniem.A co do Chin... hmmm... chyba Chiny trochę się na te wojnę przygotowały...
Ale być może w dłuższej perspektywie skorzystają zdobywając większe wpływy w Rosji. Tylko w przypadku "wojny gospodarczej" z Zachodem to nie wiem czy to im zrekompensowałoby straty. Więc zyskają, jeżeli zachowają względną neutralność i nie narażą się zbytnio USA i Europie.
Osobną kwestią, jak już pisałem, jest to jakie z tej awantury wyciągną wnioski w kontekście Tajwanu. Mam nadzieję, że jednak takie, że się nie opłaca.
Pełna zgoda (do tego dodałbym jeszcze chęć Jarosława dorównania Lechowi i podbudowania swego ego). Ale ja bym tej podróży nie oceniał negatywnie.Z punktu widzenia morale Ukraińców ona może mieć jakieś znaczenie.Apel Kaczysnkiego, de facto nikogo, jest aktem politycznym, pod wybory.
Choć z drugiej strony, nie znamy jej kulisów. Na ile była uzgodniona z innymi państwami UE? Jeśli była - wszystko OK. Jeśli nie, to nie powinno tak być. kolejne pytanie to dlaczego nie było w delegacji przedstawicieli państw "starej" UE? Niekoniecznie premierów, wystarczyliby szefowie dyplomacji. Przynajmniej z Niemiec i Francji, tudzież ktoś reprezentujący Brukselę. Wtedy taka wizyta miałaby swa wagę i wymowę. Jeśli nie chcieli, to szkoda i trudno. Ale jeśli tego nie konsultowano... Nie wiem, ale myślę, że może byłoby wtedy nawet lepiej gdyby z takiej eskapady zrezygnować. Bo UE musi mówić jednym głosem i wszelkie woluntarystyczne inicjatywy nie są tu potrzebne. Mam jednak nadzieję, że skoro Polacy nie jechali sami, to coś jednak uzgadniano. Na tym opieram swą pozytywną opinię o tej wizycie.