1944

Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

poszukiwacz pisze:Wiecie panowie co jest naszym problemem? Nazwijmy to "romantyzm" z polityce.
Tak właśnie. O tym cały czas mowa.

W kwestii żołnierzy którzy przejmują się losem cywilów. Już służę przykładem. Gen. Kutrzeba podczas obrony Warszawy w 1939 roku postulował, aby armia przebiła się z Warszawy na bezpieczną dla niej odległość i tam po wystrzelaniu posiadanej amunicji złożyła broń. Podkreślał, że oszczędziłoby to cierpień ludności cywilnej. Nikt go nie posłuchał.

Piękny cytat amerykańskiego prezydenta. Naprawdę. Tylko nie sądzę, żeby mówiąc o wylewających swą krew patriotach miał on na myśli kobiety i dzieci...

Wracając do powstania. Dlaczego żaden z forumowiczów powołujących się na wspomnienia powstańców nie przypomni sobi tych rzadkich wypowiedzi pełnych goryczy. Z pamięci: "To było gorsze niż niemieckie pociski. Kiedyś widziałam matkę niosącą spalone zwłoki dziecka. Podeszła do nas i powiedziała >>Patrzcie coście narobili<<".

Dlaczego tak histerycznie wszyscy podkreślacie Katyń i zbrodniczość stalinowskiego systemu? Czy to był na coś dowód w 1944 roku? Historia pokazała wyraźnie, że na pewno nie na to, żeby poświęcać tyle tysięcy ludzi w powstaniu. Piszecie, że AK-owcy dostawali "kulę w głowę" gdy tylko ich złapano. To przypomnijcie sobie, jak AK rozprawiało się z ludźmi współpracującymi z nową władzą - czyżby jawna wrogość wobec ZSRR nie miała tu żadnego znaczenia? A mimo to zdarzało się przecież, że byli członkowie AK - organizacji wyraźnie określonej jako nieprzejednany wróg nowego systemu (partyzantka do 1947) zostawali w polsce ludowej generałami czynnej armii (choćby gen. Skalski - nominacja z 1969 roku). Polska nie została też kolejną republiką radziecką. W 1956 roku system zelżał poraz pierwszy w 1968 poraz drugi. W 1989 roku upadł. Pocóż więc było umierać?

Andrev
Speedy
Posty: 574
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Post autor: Speedy »

Hej
Andrev pisze:Piszecie, że AK-owcy dostawali "kulę w głowę" gdy tylko ich złapano. To przypomnijcie sobie, jak AK rozprawiało się z ludźmi współpracującymi z nową władzą - czyżby jawna wrogość wobec ZSRR nie miała tu żadnego znaczenia?
Sorry ale co ty pleciesz? Czy to AK zajęło Moskwę i tam ową władzę przemocą zwalczało? Bo mi się wydaje że to Rosjanie wkraczając do Polski ową władzę przynieśli, a wiele z ich działań nacechowanych było jawną wrogością wobec Polski.
Andrev pisze: A mimo to zdarzało się przecież, że byli członkowie AK - organizacji wyraźnie określonej jako nieprzejednany wróg nowego systemu (partyzantka do 1947) zostawali w polsce ludowej generałami czynnej armii (choćby gen. Skalski - nominacja z 1969 roku).
Zapewne przez zapomnienie opuściłeś drobny epizod tej historii, polegający na tym że gen. Skalski był wcześniej aresztowany, torturowany i skazany w sfingowanym procesie na karę śmierci; w więzieniu przesiedział 8 lat (1948-56).
Andrev pisze: Polska nie została też kolejną republiką radziecką. W 1956 roku system zelżał poraz pierwszy w 1968 poraz drugi. W 1989 roku upadł. Pocóż więc było umierać?
No właśnie - po co? A po co w ogóle walczono z Niemcami? Jestem pewien że gdyby wygrali to w 1956 na zjeździe NSDAP też potępionoby kult jednostki Adolfa Hitlera, zaprzestano prześladowań Zydów i Polaków a może nawet przeproszono ich za zbrodnie i system znacznie by zelżał, zamieniając się narodowy socjalizm z ludzką twarzą. Ale w latach 40-tych wcale nie było na to widoków, że kiedyś coś się zmieni, trudno się dziwić że wobec brutalnego terroru okupanta podziemie walczyło z nim - z Niemcami a potem z Rosjanami.
Pozdro
Speedy
Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

Speedy pisze: Sorry ale co ty pleciesz? Czy to AK zajęło Moskwę i tam ową władzę przemocą zwalczało? Bo mi się wydaje że to Rosjanie wkraczając do Polski ową władzę przynieśli, a wiele z ich działań nacechowanych było jawną wrogością wobec Polski.
1. AK wchodziło do wioski i strzelało w głowę nie radzieckiemu oficerowi tylko polskiemu sołtysowi (było to w 1946 i 1947 roku działanie bardzo dwuznaczne). I co z tego komukolwiek przyszło? Skutek był taki, że doszło do nieformalnej wojny domowej ze skutkiem, który i tak był z góry do przewidzenia.
2. Pisząc to co napisałem miałem na myśli fakt taki, że AK było wrogo nastawione do ZSRR i płaciło za to najwyższą cenę. Jak można było się spodziewać, że Stalin który nie popuścił wrogom prawdziwym i urojonym w swoim kraju popuści swoim prawdziwym wrogom w Polsce? Trochę to durne myślenie po prostu.

Przecież nie chodzi o to kto miał rację moralną czy jakąś, tylko o trzeźwość myślenia która przekłada się na trzeźwość decyzji, oraz logiczność i pragmatyczność rozwiązań.
Speedy pisze: Zapewne przez zapomnienie opuściłeś drobny epizod tej historii, polegający na tym że gen. Skalski był wcześniej aresztowany, torturowany i skazany w sfingowanym procesie na karę śmierci; w więzieniu przesiedział 8 lat (1948-56).
Nie jest to tajemnicą. Oprócz gen Skalskiego siedzieli też ludzie zasłużeni dla systemu i ideowi komuniści nawet (a może przede wszystkim). Taka karma i taka choroba psychiczna Stalina. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet członkowie jawnie wrogiego Stalinowi AK potrafili coś w Polsce Ludowej znaczyć. Cóż poza tym znaczy to, że AK'owcy (i inni wyeksponowani) mieli problem? Czy w związku z tym, że kilkadziesiąt tysięcy zakonspirowanych AK-owców nie widziało DLA SIEBIE wyjścia musiało zginąć 185 tysięcy cywilów w Warszawie? Trochę to małostkowe.
Speedy pisze: No właśnie - po co? A po co w ogóle walczono z Niemcami? Jestem pewien że gdyby wygrali to w 1956 na zjeździe NSDAP też potępionoby kult jednostki Adolfa Hitlera, zaprzestano prześladowań Zydów i Polaków a może nawet przeproszono ich za zbrodnie i system znacznie by zelżał, zamieniając się narodowy socjalizm z ludzką twarzą. Ale w latach 40-tych wcale nie było na to widoków, że kiedyś coś się zmieni, trudno się dziwić że wobec brutalnego terroru okupanta podziemie walczyło z nim - z Niemcami a potem z Rosjanami.
Demagogia.

Za Hitlera nikt nie chciał rozmawiać z Polakami tylko ich eksterminować i nic ponad to. Nie było państwa polskiego w żadnej nawet zwasalizowanej formie.
Tymczasem Stalin potrzebował (czy do kogoś to dociera?) Polski i Polaków. "Oczyszczał" polskę ze swoich wrogów, ale kryterium nie było narodowościowe, tylko inne. Poza tym jakoś słabo wierzę w to, że taka organizacja jak AK musiała koniecznie "wystawić" wszystkich swoich szeregowych członków. Skoro nie poradził sobie z rozpracowaniem AK Gestapo to tak samo nie poradziłoby sobie NKWD, UB i nic innego gdyby tylko AK dało sobie na wstrzymanie. Tymczasem rozmawiamy tu o tym, że AK (czytaj Rząd Londyński) mając do wyboru współpracę z ZSRR lub wyjście z pola rażenia poprzez samorozwiązanie (ratujące większość szeregowych członków) wybrało ŚWIADOMIE wariant zagrzebania się pod gruzami stolicy razem z Bogu ducha winnymi 185 tysiącami cywilnych mieszkańców.
Doprawdy DEBILNA decyzja.

Inaczej mówiąc - uważam, że najwięcej możnabyło osiągnąć dla Polski od współpracując od 1941 roku, czy 1942 z tą niedobrą i złą Rosją Sowiecką. Taka jest już wielka polityka. Powinno być w niej mało uprzedzeń i sentymentó,a dużo logiki i pragmatyzmu. Napewno obyłoby się bez specjalnych objawów wdzięczności, ale i pewnie bez specjalnych objawów wrogości po wyzwoleniu. Inaczej też rozmawiałoby się członkom podziemia z dowódcami radzieckimi (Tak samo przecież było z BCh, AL, LWP - mimo wszystko byli trochę lepiej traktowani niż wrgie AK).

Jeśli jednak ktoś uważa inaczej, to też zgoda (może faktycznie ma rację). Tylko czy nawet nie chcąc współpracować trzeba było popełniać zbiorowe samobójstwo? Czy powstanie nie było po prostu prezentem dla Stalina? Rękami Niemców pozbywał się swoich zadeklarowancyh wrogów. AK naraziło się swojemu społeczeństwu (bo do dziś wielu jest wściekłych za zdewastowaną stolicę i zabitych krwenych). I cóż w zamian pytam się poraz n-ty?

WIELKIE NIC w kontekście ogromu strat.

Andrev
marektempe

powstanie

Post autor: marektempe »

Meritum jednak tkwi w tym, że DEBILNA była decyzja dowódców o wywołaniu powstania. Jest nieludzkim i zbrodniczym podejmowanie decyzji o śmierci 200 tysięcy współobywateli w zamian za jakieś historie w drzwiach kamienicy, śpiewających ptakach i szumiących liściach czy inne poetyckie bzdury (proszę mi wybaczyć, ale jak to wszystko brzmi w odniesieniu do prawdziwych zabitych ludzi?).
z polskiego punktu widzenia była debilna jak najbardziej - patrząc militranie szans nie było zadnych.
ale, kalkulując na trzeźwo to jedynym, który zyskiwał na wybuchu powstania był.... Stalin.
po pierwsze niemcy odwalali problem pacyfikacji i eksterminacji duzego - wrogiego mu (stalinowi) miasta. NKWD mogło w 1945 zająć sie innymi problemami.
poza tym fizyczna likwidacja znacznej częsci polskiej inteligencji ułatwiała zadanie przejęcie włądzy przez PPR po wojnie. nawiazując do tego co powyzej - taka minaturowa akcja AB jeszcze bardziej uzalezniała przyszłe polskie władze komunistyczne od ZSRR, wielu fachowców od np. budowy mostów. itp zastrzelonych przez pijanych własowców na ulicah warszawy musieli po 1945 r zastapić radzieccy "doradcy".
Powstanie w 1944 roku komplikwało połozenie zachodnich aliantów ( W.Brytania).
no i kończąc - klęska powstania faktycznie likwidowała centralne organy polskiego państwa podziemnego).
w sumie powstanie było dla nas katasrofą w wielu aspektach ...a my sie jeszcze tym chlubimy.
jakby na to nie spojrzeć wartoby było zajrzeć do niektórych teczek.... na Łubiance.(dodając do tego dziwnie przemilczane przez naszą historiografie aspekty procesu 16tu)
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Grzechu
Posty: 1658
Rejestracja: 2004-06-29, 16:05
Lokalizacja: Kwidzyn (Powiśle)

Post autor: Grzechu »

Darth Stalin pisze:(...)
Polecam książke Sawickiego "Front wschodni a powstanie warszawskie" - daje ciekawą analizę ówczesnych sowieckich możliwości. Można się z tym zgadzać albo i nie, ale na początku sierpnia ACz miałaby trudności z uderzeniem na miasto. Odsłonięte skrzydła, spore zgrupowanie pancerne pod Pragą, duża część wojska jeszcze z tyłu...
(...)
Tak sobie czytam cały wątek uważnie (i mam nadzieję, że ze zrozumieniem :) ) i doszedłem po lekturze postu Darth Stalina do ciekawego wniosku. Jakiego?
Ano do 1989 roku to, że Armia Czerwona zatrzymała się na Wiśle przed Warszawą było normalne, a każdym bądź razie kwestii tej nie roztrząsano zbytnio. Po 1989 roku była to zdrada, chamstwo, dziadostwo i cholera wie co jeszcze...
A z krótkich uwag DS (opieram się na nich, bo wzmiankowanej książki nie miałem okazji czytać) wychodzi na to, że jesienią 1944 r. jednak ACz nie była zdolna do przeprawy na lewy brzeg...
Czyli co? Przez ostatnie 15 lat media robiły za 'odwrotną propagandę', a nas zrobiły w bambuko?
Czy może nie jest to tak proste jak się wydaje i mimo wszystko można było podjąć jakieś (JAKIE???) lokalne działania (abstrahując od chęci wykonania takich działań) mogące odciążyć powstańców?

A już zupełnie na logikę biorąc (chociaż zapewne Rosjanie kierowali się bardziej racjami politycznymi niż wojskowymi), to powstanie powinno właśnie ułatwić forsowanie Wisły przez związanie sił niemieckich w mieście i wywołany tym bałagan na zapleczu...
Awatar użytkownika
Darth Stalin
Posty: 1202
Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
Lokalizacja: Płock

Post autor: Darth Stalin »

Toteż ułatwiło... a i tak zobacz, jakie baty dostali pod Wołominem i jak w sumie ciężko mieli pod Magnuszewem; Sandomierski przyczółek też przeżywał chwile grozy mimo 3 armii pancernych na nim obecnych (fak, że w sumie z moze opołową stanów...). Skrzydło od północy mieli całkiem odsłonięte i musieli złapać przeprawy na Narwi. Bez tego ani rusz. Tu jeszcze dodatkowe zagrożenie - nawis w widłach Wisły i Narwi pod Modlinem - też się napracowali zeby go zmniejszyć do niegroźnych rozmiarów.

Propozycja, którą wystosował Rokossowski z Żukowem i Koniewem zakłądała wspólne uderzenie obu Frontów 17 sierpnia z przyczółków: sandomierskiego, wareckiego i na Narwi w celu wzięcia Warszawy w kleszcze. Tyle, ze 17 sierpnia nie było jeszcze przyczółka na Narwi a pozostałe wciąż przeżywały trudne chwile odpierając zmasowane kontruderzenia niemieckie.
Realizacja planu została odłożona do momentu uzupełnienia strat i uzyskania odpowiednich podstaw wyjściowych. Czyli oderzenie kleszczowe mogło wyjść w sumie nie prezej niż na początku września.

A potem już weszła polityka - 20 sierpnia zaczyna się operacja jassko-kiszyniowska, Rumunia się sypie, 23 jest przewrót i wolna droga na Bałkany. I tutaj Stalin całkiem logicznie odpuszcza sobie w sumie niepewne walki na dużą skalę nad Wisłą i uzupełnienia idą w pierwszej kolejności na południe - ma tam znacznie więcej do zyskania.

Czyli w sumie można to streścić tak: w momencie wybuchu powstania Sowieci nie byli w stanie opanować Warszawy "z marszu", natomiast począwszy od ~20 sierpnia nie mieli na to najmniejszej ochoty.
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów

Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Awatar użytkownika
mcwatt
Posty: 929
Rejestracja: 2004-01-16, 09:32
Lokalizacja: St Helens

Post autor: mcwatt »

Andrev pisze: Inaczej mówiąc - uważam, że najwięcej możnabyło osiągnąć dla Polski od współpracując od 1941 roku, czy 1942 z tą niedobrą i złą Rosją Sowiecką. Taka jest już wielka polityka. Powinno być w niej mało uprzedzeń i sentymentó,a dużo logiki i pragmatyzmu. Napewno obyłoby się bez specjalnych objawów wdzięczności, ale i pewnie bez specjalnych objawów wrogości po wyzwoleniu. Inaczej też rozmawiałoby się członkom podziemia z dowódcami radzieckimi (Tak samo przecież było z BCh, AL, LWP - mimo wszystko byli trochę lepiej traktowani niż wrgie AK).
Andrev
Nie wydaje ci się że współpraca taka zakończyła by się wywiezieniem powiedzmy 200 tys ludzi na Sybir? Naprawdę uważasz że z Sowietami można było się dogadać? Wielka polityka w wykonania Josefa polegała na wysiedlaniu i eksterminacji całych narodów.... Mogłoby przecież być tak że współpraca z komunistami skończyła by się tym że żylibyśmy teraz na Białorusi albo próbowali budować autonomię gdzieś za Uralem. W ogóle oburzanie się na 200 tys ofiar i zdanie "taka jest już wielka polityka" nie idą z sobą w parze. Ta "wielka polityka" spowodowała śmierć znacznie większej ilości ludzi niż PW...
Awatar użytkownika
Darth Stalin
Posty: 1202
Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
Lokalizacja: Płock

Post autor: Darth Stalin »

W najlepszym wypadku skończyć się mogło jak w 1948 roku w Czechosłowacji; chociaż wywózki pewnie miałyby miejsce, ale chyba dopiero wtedy.
Cały czas wielką niewiadomą pozostaje zachowanie podziemia w kraju, niezależnie od ustaleń międzyrządowych. Jeżeli nawet AK by na to poszło, to juz NSZ na pewno nie. A i w samym AK mogłoby dojść do rozłamu, i najprawdopodobniej działań zbrojnych przeciw Sowietom po wojnie.
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów

Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

To bardzo ciekwe co by było, gdyby AK poszło nie w samozniszczenie w powstaniu, albo w samorozwiązanie, lecz po prostu dało sobie na wstrzymanie.

Tak sprawna organizacja była prawdopodobnie niezniszczalna w sensie takim, że usunięcie jej wymagałoby wyeliminowanie praktycznie całego narodu.

Zachód w sposób naturalny stałby się fundatorem i beneficjentem wyników pracy AK. Każda forma 3wś wiązałaby się dla ZSRR z groźbą prowadzenia swoich linii zaopatrzeniowych przez praktycznie wrogi kraj. Praktycznie ten newralgiczny punkt globu byłby całkowicie przezroczysty wywiadowczo dla zachodu i byłaby to przyszłościowo karta tak cenna, że aż trudno sobie wyobrazić jej wartość

Andrev
jasmol
Posty: 54
Rejestracja: 2005-09-11, 17:05
Lokalizacja: zachodnia małopolska

Post autor: jasmol »

1. A może należało ruszyć się kilka dni wcześniej w ostatniej dekadzie lipca po panicznej ucieczce Niemców z Warszawy? Po paru dniach wrócili, opanowali panikę i przygotowali się do walki ze SPODZIEWANYM przez nich lada dzień powstaniem. Wywiad w końcu mieli.
2. Nie obrażajcie żołnierzy AK traktując ich jak stado baranów bezmyślnie idących na rzeź bo tak im kazali głupi dowódcy. Oni się bili, bo chcieli się bić. Czekali na rozkaz do walki i żądali tego rozkazu. Dowódcy też o tym wiedzieli. To nie było wojsko regularne siedzące w koszarach. Nie wystarczyło wydać zakazu opuszczania koszar, zamknąć bramy, postawić uzbrojone warty, a klucze od magazynu broni schować do kieszeni. Oni koszary mieli w swoich mieszkaniach, a magazyn broni pod podłogą. Na miejsce zbiórki szli z narażeniem życia. Jakby któryśnie chciał to mógł nie iść. A jakby poszedł na policję (na Szucha znaczy się) i się poskarżył, że go do powstania gonią, a on nie chce i agitatorów pokaże, to jeszczeby skrzynkę wódki w nagrodę dostał. A jak już przyszli na miejsce zbiórki i zobaczyli swój arsenał; pistolet na dziesięciu, sidolówka dla dowódcy drużyny, to mogli się rozejść. Żandarmerii nie było.
Garnizon Żoliborza, po krwawych nieudanych atakach 1 sierpnia odszedł do Kampinosu i następnego dnia wrócił. Każdy kogo przeraziły straty pierwszego i nie chciał wracać mógł się cichcem zmyć i w nocy na drzwiach od stodoły przeprawić za Wisłę.
Przy takiej woli walki żołnierzy nie mogło powstania nie być. Pytania brzmiały tylko: kiedy i spontanicznie czy na rozkaz? Dowódcy o tym wiedzieli. To też miało wpływ na decyzję.
Andrev
Posty: 132
Rejestracja: 2005-08-03, 14:23

Post autor: Andrev »

jasmol pisze:1. A może należało ruszyć się kilka dni wcześniej w ostatniej dekadzie lipca po panicznej ucieczce Niemców z Warszawy? Po paru dniach wrócili, opanowali panikę i przygotowali się do walki ze SPODZIEWANYM przez nich lada dzień powstaniem. Wywiad w końcu mieli.
Ruszyć kilka dni wcześniej? No dobrz niechby poszło im trochę lepiej. Niemcy odbiliby warszawę tak czy siak. Mieli wywiad? No mieli. To czemu nieprawdziwe słowa jednego człowieka (czołgi na pradze) zaważyły o wszystkim? Ja nie słyszałem o żadnym rozpoznaniu prowadzonym przez AK na przedpolach Warszawy w celu oceninia sytuacji bojowej. A ty?
jasmol pisze:2. Nie obrażajcie żołnierzy AK traktując ich jak stado baranów bezmyślnie idących na rzeź bo tak im kazali głupi dowódcy.
Jak stado baranów na rzeź bo tak im kazali dowódcy. Ale nie dlatego, że byli głupi, tylko dlatego, że byli karnymi żołnierzami (niczym radzecka Gwardia, czy Waffen SS - chodzi tylko o porównanie woli walki i zdeterminowania w wykonywaniu rozkazów).
jasmol pisze: Oni się bili, bo chcieli się bić. Czekali na rozkaz do walki i żądali tego rozkazu. Dowódcy też o tym wiedzieli. To nie było wojsko regularne siedzące w koszarach. Nie wystarczyło wydać zakazu opuszczania koszar, zamknąć bramy, postawić uzbrojone warty, a klucze od magazynu broni schować do kieszeni. Oni koszary mieli w swoich mieszkaniach, a magazyn broni pod podłogą.
Nie zgadzam się z tobą. Nigdzie nie spotkałem się z takimi twierdzeniami, że żołnierze AK nie wykonaliby rozkazu powstrzymania się od akcji zbrojnych. Jak gdzieś to słyszałeś to podaj źródło (np. niech to brzmi tak "Poszlibyśmy z dowódcami lub bez nich chcieliśmy się bić, wszyscy chcieli się bić, nieważne czy zwyciężymy czy przegramy").
jasmol pisze:Na miejsce zbiórki szli z narażeniem życia. Jakby któryśnie chciał to mógł nie iść. A jakby poszedł na policję (na Szucha znaczy się) i się poskarżył, że go do powstania gonią, a on nie chce i agitatorów pokaże, to jeszczeby skrzynkę wódki w nagrodę dostał. A jak już przyszli na miejsce zbiórki i zobaczyli swój arsenał; pistolet na dziesięciu, sidolówka dla dowódcy drużyny, to mogli się rozejść. Żandarmerii nie było.
Garnizon Żoliborza, po krwawych nieudanych atakach 1 sierpnia odszedł do Kampinosu i następnego dnia wrócił. Każdy kogo przeraziły straty pierwszego i nie chciał wracać mógł się cichcem zmyć i w nocy na drzwiach od stodoły przeprawić za Wisłę.
Przy takiej woli walki żołnierzy nie mogło powstania nie być. Pytania brzmiały tylko: kiedy i spontanicznie czy na rozkaz? Dowódcy o tym wiedzieli. To też miało wpływ na decyzję.
Wierutna bzdura kolego jasmol. Żołnierze AK to nie była banda nieopierzonych nosilcieli broni, tylko sprawne narzędzie walki. Opowiastki, że powstanie wybuchłoby tak czy siak powstały po wojnie na użytek obrony głupiej decyzji. Cedują takie opowiastki całą odpowiedzialność za tą zbrodnię na zwykłych ludzi - to nie tylko nieprawdziwe lecz także małostkowe i tchórzliwe.

Andrev
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4444
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

no lekką przesadą jest nazwanie młodzieży sprawną armią, zresztą dzisiaj patrząc na arabską młodzież łatwiej jest zrozumieć tę warszawską z 1944 roku :-)
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Saddam
Posty: 140
Rejestracja: 2006-05-03, 14:25

Post autor: Saddam »

AK nic nie osiągnęłoby siedząc bezczynnie, trzebabyło przypomnieć światu, że kraj nad Wisłą to Polska nie ZSRR. Pozatym wielu ludzi wolało iść do walki i zginąć na ulicach powstańczej Warszawy, niż spokojnie czekać, aż przyjdzie po nich gestapo, UB, NKWD i diabli wiedzą kto jeszcze.
Leszek
Posty: 151
Rejestracja: 2004-01-06, 09:42
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Leszek »

Saddam pisze:AK nic nie osiągnęłoby siedząc bezczynnie, trzebabyło przypomnieć światu, że kraj nad Wisłą to Polska nie ZSRR.
I co, osiągnięto to? Przeciętny Europejczyk na hasło Powstanie Warszawskie reaguje odpowiedzią - a, to wtedy, jak się Żydzi w gettcie bili. O Amerykanach lepiej nawet nie wspominac, bo oni nawet nie wiedza, gdzie ta Warszawa leży. I tak samo było w 1944.
Pozatym wielu ludzi wolało iść do walki i zginąć na ulicach powstańczej Warszawy, niż spokojnie czekać, aż przyjdzie po nich gestapo, UB, NKWD i diabli wiedzą kto jeszcze.
Świętym obowiązkiem żołnierza jest posłuszeństwo rozkazom. Świętym obowiązkiem dowódcy jest nienarażanie podkomendnych na niepotrzebne ryzyko.
Głupota nie boli...ale męczy bliźnich
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4444
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

Leszek, jednak po 1945 powstała Rzeczpospolita Polska, a nie Republika Polska SSR, to taka niewielka różnica, ale dzisiaj procentuje :D
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Awatar użytkownika
Darth Stalin
Posty: 1202
Rejestracja: 2005-01-23, 23:35
Lokalizacja: Płock

Post autor: Darth Stalin »

Karolu, ale czy to w ogóle zasługa PW? Przecież "rząd lubelski" powstał jeszcze w lipcu, i to właśnie jako rząd "Rzeczpospolitej Polskiej", a nie "Polskiej SRR" => czyli w tym momencie Stalin miał już skonkretyzowane plany, nie przewidujące robienia kolejnych republik, tylko "demoludów".
Ergo: PW nie miało żadnego znaczenia pod tym względem.
DARTH STALIN - Lord Generalissimus Związku Socjalistycznych Republik Sithów

Owszem - to był Towarzysz Stalin... i na niego nie znaleźli rozwiązania...
Zablokowany