Strona 3 z 3

T-34

: 2004-07-13, 23:36
autor: Piotr Wilrek
Mariusz pisze:Obe te alianckie pancery miały jedną wspólną cechę: łatwość produkcji, a co za tym idzie jej masowość. Generalnie były technicznie i ergonomicznie gordze od niemieckich odpowiedników.
Jeżeli Ronsona - przepraszam - Shermana można jeszcze jakoś porwnać, to nie wytrzymuje tego T-34. Ruskie czołgo to jak mrówki, a niemieckie - jak przysłowiowy słoń. Wynik starcia jest przewidywalny.

Pozdro.
Sądząc po wyniku II WŚ masz rację ?
Wynik starcia był oczywisty.

: 2004-07-15, 17:36
autor: Trajan
SmokEustachy pisze:
crolick pisze:Eeee tam, zeby mojego kochanego piszczoszka tak nisko cenic :shock: Oczywistym jest fakt, ze zacytuje wielkiego poete "Tygrys wielkim czolgiem byl..." :mrgreen: To nie ulega watpliwosci :P Jedyny problemem jaki ja widze, to ciezar, i problem odholowania uszkodzonych jednostek. Do holowania uszkodzonych PzKpfw VI nadawaly sie tylko inne Tygrysy, a to jak wiadomo strata mobilnosci jednostki i narazenie kolejnej na uszkodzenie...

A PzKpfw IV to sie moze schowac, nie ta armata, nie ten pancerz. Lipa jakas, jak to mowi Smok - to chyba z papieru czolg byl 8)
Nie obrazaj PzKpfw IV
To fajne maszynki byly.
Heheheh... Zwłaszcza wersja "J" z wieżą obracaną wyłącznie ręcznie :wink:

: 2004-07-16, 15:59
autor: SmokEustachy
Wersja kryzysowa...

: 2004-08-06, 22:23
autor: Gość
PzIV to od poczatku byl kryzysowy (pancerz 15-30 mm, bardzo skomplikowane zawieszenie i wielopłaszczyznowa konstrukcja kadłuba)...

Jak chcieli zrobić z niego porządny czołg to wystarczyło poszerzyć kadłub do szerokości nadbudowy (dałoby to jedna płytę boczną powiedzmy o głubości 40 mm), przód kadłuba 80 mm pochylony ala Panther i wieżę w stylu Schmalturm z KWK 40 L/48. Masa tez wynosiłaby około 25 ton - dla poprawienia dynamiki silnik zamienić na 360 KM Maybah HL 90 i powstałby całkiem porządny czołg - dużo tańszy i prostszy w produkcji...

: 2004-08-06, 22:37
autor: Andrzej Kliszewski
Witam wszystkich Jam Ci nowy na forum, ale trochę w tym siedzę więc pozwolę sobie wskoczyć do rozmowy

Ad crolick

Zupełna racja. Do odholowywania uszkodzonych Tygrysów używano poza pojedyńczymi Bergetigerami głównie maszyn bojowych co znacznie zmniejszało siłę bojową jednostek i zabierało mnóstwo czasu oraz odbierało możliwość wypoczynku załodze (że o zarzynaniu silników nie wspomne). Kapitalne pod tym względem są obszerne fragmenty dziennika Joachima Scholle'a :

http://www.achtungpanzer.bos.ru/scholl.htm

Zresztą z tych wspomnień wynika, że nie zawsze głównym zajęciem Tygrysów była walka z czołgami npla. Bohater wspomnień miał wśród kolegów ksywę "gruzowik" gdyż niszczył na początku przeważnie ciężarówki.

Zapewne każdy z Was zna już tę stronę ale bardzo gorąco ją polecam.

Pozdrawiam Andrzej

: 2004-08-08, 15:56
autor: Gość
Jezeli czołg nadawal się do odholowania to mały problem. Gorzej było kiedy ucierpiało zawieszenie - trzeba było najpierw odepchnąć siły wroga, ściągnąć porządny dźwig, wymienić koła nośne i elementy zawieszenia (drążki skrętne i ich mocowania) a na koniec założyć nowe gąsienice (lub wymienić zniszczony fragment). Na taką operację bardzo rzadko starczało czasu więc załogi poprostu wysadzały Tygrysy aby nie wpadły w ręce wroga. A min wtedy było bardzo dużo w użyciu...

: 2004-08-08, 15:58
autor: virtualbob
Jeżeli czołg nadawał się do odholowania to mały problem. Gorzej było kiedy ucierpiało zawieszenie - trzeba było najpierw odepchnąć siły wroga, ściągnąć porządny dźwig, wymienić koła nośne i elementy zawieszenia (drążki skrętne i ich mocowania) a na koniec założyć nowe gąsienice (lub wymienić zniszczony fragment). Na taką operację bardzo rzadko starczało czasu więc załogi poprostu wysadzały Tygrysy aby nie wpadły w ręce wroga. A min wtedy było bardzo dużo w użyciu...