M. Błuś pisze:Przypomnijmy, podczas rozprawy zatajono fakt, że grupa uczestników wrześniowego rejsu Orła żyje. Interpretuje się to jako działanie na niekorzyść Kłoczkowskiego, bo rzekomo podoficerowie "byli za nim".
W świetle zeznań Szymczaka i Prządaka wygląda raczej na to, że obawiano się świadków "niesfornych" albo sytuacji, gdy zbyt wiele osób wtajemnicza się w grę. Szymczak i Prządak, a także Szewczyk na różny sposób obciążają K., m.in. zeznając, że dowódca był zdrowy do 6 września. Rozchorował się więc pod Gotlandią, bo napięcie minęło? Czy coś mu się nie udało i stres wzrósł?
Panie Marku.
Proszę mi wybaczyć, ale zdaje się, że Pan dokładnie nie czytał tego co zeznawali podoficerowie. Oni jednoznacznie obciążają oficerów. Każdy z nich odrzuca wersję załamania Kłoczkowskiego. Nikt nie twierdzi, że był zdrowy do 6 września. Natomiast twierdzą, że podziwaili go, iż mimo choroby, która uwidoczniła się 8 (Pod Gotlandią ? Pod Taranem / Bursterot). Cytowany przez Pana podoficer mówi, że dowódca wykazywał normalne zainteresowanie okrętem, a to nie jest stwierdzenie "był zdrowy". Przypomnijmy więc Olesińskiego, który rozmawiał z mesowym przed wojną. Mesowy twierdził, że dowódca nic nie je.
Co oficerowie wiedzieli ? No tylko tyle, że sfałszowali oskarżenia i podrobili dla wojego użytku Dziennik Działań Wojennych. Uczynili to podczas owych tajemniczych obrad, kiedy z ust Grudzińskiego zamykającego drzwi do mesy padły słowa - musimy juz skończyć z tym meldunkiem na Kłoczkowskiego. I tego właśnie dotyczy klimat wiedzy tajemnej. Załoga domyślała się co oficerowie robią na spotkaniach w mesie bo tego ukryć się nie dało, jednak z braku dowodów i podległości służbowej mogli jedynie wypowiedzieć to i owo, tak jak Prządak. Również mocno zaznaczyć trzeba fakt okłamania Kłoczkowskiego i jego obrońcy przez sędziego Jaskólskiego, ukrycie istnienia członków załogi. Ponadto Panie Marku oswiadczenia tych ludzi zawierają zwoty wurażające wprost brak akceptacji dla oskarżeń, a nie oskarżanie Kłoczkowskiego. Tu niestety nie podaje Pan materiału dowodowego tylko swoje przemyślenia. Dziwi mnie to bowiem przeczytać tam można, że:
mat. Marian Szewczyk pisze:Stwierdzam, że był chory, było to widoczne i nikt z nas nie miał najmniejszej wątpliwości co do tego. Stanowiska swego nie opuszczał do ostatniej chwili, wszystkie decyzje należały do niego, rozkazy były wydawane ze spokojem. Podczas bombardowania osobiście prowadził manewrowanie z centrali. Ze zdziwieniem dowiedziałem się o stawianych mu obecnie zarzutach, gdyż na okręcie nie było ku temu podstaw. Wobec powyższego, po rozmowie z kmdr.ppor.Kłoczkowskim i wbec tego, że nie zostałem wezwany na rozprwę, jako świadek uważam za swój moralny obowiązek złożyć niniejsze zeznanie, gdyż wg mego zdania i opinii jaką mam o swoim byłym d-cy kmdr.ppor.Kłoczkowskiemu dzieje się krzywda, na jaką nie zasłużył
Proszę mi wybaczyć Panie Marku, ale na przekręcanie znaczenia zeznań świadków nie mogę pozwolić.
Wybuchy było słychać z daleka, a śruby napędowe okrętów niemieckich w przedziałach ? Czy one też były daleko ? Nie Panie Marku. Okręty niemieckie były nad Orłem. By zatopić taki okręt wystarczyła jedna dobrze zrzucona bomba głębinowa. Słownie jeszcze raz - jedna bomba.
Proszę mi pozwolić przypomnieć sobie pewno zdarzenie z udziałem polskiego samolotu typu Mosquito, który zaatakował u-boota na Zatoce Biskajskiej. On także nie posiadał broni zwalczania okrętów podwodnych i zapewne był skierowany do innego zadania. Czy sugeruje Pan, że żaden pilot niemiecki nie zaatakowałby zauważonego okrętu podwodnego bo był skierowany do innego zadania ? Ja wykluczam taką możliwość. Hel padłby wcześniej czy później, ale największym zagrożeniem były właśnie okręty podwodne.
Ze sprawozdań dowódców poszczególnych okrętów uwidacznia się obraz działań niemieckich sił zop. Samoloty patrolowały Zatokę Gdańską. Równocześnie okręty zop działając w zespołach jednego większego z szumonamiernikiem i dwóch mniejszych przeszukiwały wodę. Kiedy samolot zauważył coś podejżanego atakował i wzywał na miejsce okręty zop. Jak na brak współpracy pomiędzy lotnictwem i okrętami - całkiem nieźle to sobie wykombinowali.
M. Błuś pisze:Przypomnijmy, Kłoczkowski nie bronił się przed zarzutem internowania nie powołując się na rozkaz DF uprawniający go do wejścia na wody neutralne, a (wrogi mu?) świadek por. Pierzchlewski pomagał w tym "pamiętając" tylko jedną część rozkazu (o wejściu na Hel). Scenariusz rozprawy był więc raczej wynikiem porozumienia stron.
Żadnego porozumienia stron nie było. Świrski nie musiał się z Kłoczkowskim dogadywać. Miał wszystkie atuty w ręku, a Kłocz żadnego. Kłoczkowski się nie bronił bo nie pamiętał. Kto by pamiętał każdy detal i każdy szczegół po kilku latach w sowieckich więzieniach i obozach ?
Jest Pan autorytetem Panie Marku i jak udało mi się zorienować osobą, która z morzem ma bardzo dużo wspólnego. Wspomina Pan o skrytym spuszczaniu wody na statkach. Ja niestety nad morzem to mieszkałem i na tym mój związek się z nim kończy. Jednak jako pasjonat okrętów podwodnych stawiam Pana poparcie oskarżeń Mokrskiego jako udawadnianie swojej wersji, a nie odnoszenie się materiału dowodowego. Bowiem na okręcie podwodnym wielości Orła były 2 toalety, a i te można było używać tylko i wyłącznie za zgodą dowódcy lub oficera wachtowego. Podczas bombardowania czy zanurzenia mowy o korzystaniu z wc nie było. Nie jest możliwe by ktokolwiek robił cokolwiek i nie zostało to zauważone przez dużą ilość par oczu skupionych na kilku metrach kwadratowych. Ja jako laik byłem na okręcie typu IX-C/40, który wielkością odpowiada Orłowi. Nie jest możliwe ukryć tam cokolwiek. Przytaczany fakt cichego podkarmiania dowódcy okrętu zostałby zauważony nie tylko przez jednego człowieka. Z tego powodu śmiem twierdzić, że na okręcie mogło dojść do samosądu gdyby Kłoczkowski w jakikolwiek sposób kombinował. Przejdźmy może do sody, którą podobno wyczerpywano nie wentylując okrętu. Jak mogło do tego dojść skoro Orzeł przed wejściem do Tallina regularnie co noc wynurzał się i był wentylowany ? Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna - to jest nieprawda. Tym bardziej, że Orzeł przywiózł zapas sody do UK.
P.S. Panowie jak widzę w dalszym ciągu szukają szpiegów.