: 2008-01-01, 19:08
A nie jesteśmy?Ksenofont pisze: Książki Borowiaka doskonale się wpisują w tę ponurą tradycję - pokazują jacy jesteśmy źli, nieudani...
Warship Discussion Board
https://fow.pl/forum/
A nie jesteśmy?Ksenofont pisze: Książki Borowiaka doskonale się wpisują w tę ponurą tradycję - pokazują jacy jesteśmy źli, nieudani...
Jesteśmy bodaj jedynym narodem na świecie, który z taką lubością "rzyga" swoimi wadami zdając się nie dostrzegać zalet. Podejście zaiste nielogiczne.Pet5 pisze:A nie jesteśmy?
Ja sie nie podpisuje.Pet5 pisze:A nie jesteśmy?Ksenofont pisze: Książki Borowiaka doskonale się wpisują w tę ponurą tradycję - pokazują jacy jesteśmy źli, nieudani...
Jak upadek rzymu, polska byla pozniej przez wiele lat niezagrozonaSwoją drogą, 1683 był owszem, wielkim sukcesem polskiej wojskowości, ale politycznie nie wykorzystano tego sukcesu wcale. Być może lepiej było Austriakom nie pomagać...?
AvM ma rację.Pet5 pisze:A nie jesteśmy?Ksenofont pisze: Książki Borowiaka doskonale się wpisują w tę ponurą tradycję - pokazują jacy jesteśmy źli, nieudani...
Ja bym chciał mieć tutaj skromne 25% tego, co jest w Polsce wydawane.pothkan pisze:No właśnie, i na co tu narzekać? Oczywiście, zawsze może być lepiej... ale źle nie jest!
Niestety, nieprawda.U1 pisze:Książki historyczne dzielą się na te, które opisują fakty i te, które nie przedstawiają prawdziwego obrazu świata. Nie można stawiać książckom historycznym zarzutu, że nie pokazują całej prawdy, nie ujawnia wszystkich aspektów i nie przedstawia każdego możliwego punktu widzenia.
Dziwnym się wydaje, że Borowiaka interesuje wyłącznie chyba aspekt nieudacznictwa i pijactwa. Można by to wysnuć jakąś freudowską parabolę, ale lepiej chyba zatrzymać się na konstatacji, że takie podejście wywołane jest oczekiwaniem na sukces rynkowy.U1 pisze:Borowiak pokazał aspekt, który go interesował. Można z nim polemizować, można wytykać błędy i potknięcia (jest tego trochę), ale nie można mu dobierać prawa do opisywania idiotyzmów i niekompetencji, by ratować jakieś wydumane "bohaterstwo". Bohaterstwo (jeśli prawdziwe) obroni się przed prawdą samo.
Czy inne kraje nie poruszają zagadnień, o których pisze Borowiak?
Ksenofoncie, toż relatywizm jakowyś straszliwy z Ciebie wyziera. Fakty są obiektywne, interpretacja może być nieobiektywna.Ksenofont pisze:Niestety, nieprawda.U1 pisze:Książki historyczne dzielą się na te, które opisują fakty i te, które nie przedstawiają prawdziwego obrazu świata.
Ja wiem, że to trudno zrozumieć, ale nie ma czegoś takiego jak "obiektywne fakty".
Żaden poważny historyk nie będzie twierdził, że to on "przedstawia prawdziwy obraz świata".
Przecież napisałem, że to trudno zrozumieć, ale to nie relatywizm, tylko najomośc warsztatu.U1 pisze:Ksenofoncie, toż relatywizm jakowyś straszliwy z Ciebie wyziera. Fakty są obiektywne, interpretacja może być nieobiektywna.Ksenofont pisze:Niestety, nieprawda.U1 pisze:Książki historyczne dzielą się na te, które opisują fakty i te, które nie przedstawiają prawdziwego obrazu świata.
Ja wiem, że to trudno zrozumieć, ale nie ma czegoś takiego jak "obiektywne fakty".
Żaden poważny historyk nie będzie twierdził, że to on "przedstawia prawdziwy obraz świata".
Nie, tak nie jest.U1 pisze:Przykład 1: dowódca obrony Westerplatte leży przywiązany pasami do łóżka i szlocha, że trzeba się poddać - to fakt, że taką relację złożyło kilka osób. I tyle. A jak to zinterpretujemy: to już wolna wola historyka ograniczona jedynie obawą przed śmiesznaością. Można napisać, że tak się relaksował przed walką, że miał kłopoty z kregosłupem, że się zbuntowali inni oficerowi zazdrośni o sławę, albo... że Sucharski załamał się nerwowo.
Skąd wiemy, że 5 września ORP Orzeł znalazł się u wybrzeży Gotlandii?U1 pisze:Przykład 2: 5 września ORP Orzeł znalazł się u wybrzeży Gotlandii, poza swoim sektorem, bez roskazu kierującego go tam. Fakt. Mozna to napisać tak: "nieustanne ataki niemieckie wyparły Orła na północ" albo: "wobec przewagi niemieckie dalsze operowanie w sektorze stało się niemożliwe" albo wreszcie: "dowódca orła samowolnie, bez powiadamiania dowództwa floty uciekła ze swojego sektora". To już interpretacje.
Uznawanie internetu za "jakiekolwiek źródło" wydaje mi się nsdużyciem (a już Wikibłędii w szczególności). W kwestii Fleminga niczego "ustalać" nie trzeba było, bo od samego początku wszystko było jasne: "Undeterred by a fateful approach glide, during which his ship was struck and set afire, he grimly pressed home his attack to an altitude of five hundred feet, released his bomb to score a near-miss on the stern of his target, then crashed to the sea in flames. His dauntless perseverance and unyielding devotion to duty were in keeping with the highest traditions of the United States Naval Service." To cytat z uzasadnienia nadania Flemingowi Medalu Honoru (24 listopada 1942).Ksenofont pisze: Przykład 3.
"Fakt": 6 czerwca 1942 roku, samolot pilotowany przez kpt. Fleminga staranował krążownik Mikuma.
Taki "fakt" podaje na przykład amerykańska Wikipedia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Japanese_cruiser_Mikuma
Jednak MiKesz wziął ten "oczywisty fakt" pod lupę i okazało się, że to tak jak z tymi zegarkami rozdawanymi na Placu Czerwonym: nie zegarki, a rowery; nie na Placy Czerwonym, tylko na Arbacie; i nie rozdają, a kradną...
Pozdrawiam,Ksenofont pisze:Przecież napisałem, że to trudno zrozumieć, ale to nie relatywizm, tylko najomośc warsztatu.U1 pisze:Ksenofoncie, toż relatywizm jakowyś straszliwy z Ciebie wyziera. Fakty są obiektywne, interpretacja może być nieobiektywna.Ksenofont pisze:Niestety, nieprawda.
Ja wiem, że to trudno zrozumieć, ale nie ma czegoś takiego jak "obiektywne fakty".
Żaden poważny historyk nie będzie twierdził, że to on "przedstawia prawdziwy obraz świata".
Każdy prawdziwy historyk powie Ci, że stara się przedstawić prawdziwy, rzetelny obraz świata.
Nie, tak nie jest.U1 pisze:Przykład 1: dowódca obrony Westerplatte leży przywiązany pasami do łóżka i szlocha, że trzeba się poddać - to fakt, że taką relację złożyło kilka osób. I tyle. A jak to zinterpretujemy: to już wolna wola historyka ograniczona jedynie obawą przed śmiesznaością. Można napisać, że tak się relaksował przed walką, że miał kłopoty z kregosłupem, że się zbuntowali inni oficerowi zazdrośni o sławę, albo... że Sucharski załamał się nerwowo.
Faktem są tylko przekazy, pokazujące Sucharskiego w łóżku: relacje, raporty, zdjęcia.
To, że "dowódca obrony Westerplatte leżał przywiązany pasami do łóżka i szlochał, że trzeba się poddać" - to jedynie wniosek wynikający z interpretacji źródeł.
Oczywiście, można zakładać, że taka interpretacja źródeł jest bardzo bliska temu, co się wydarzyło rzeczywiście. Ale tylko tyle.
Ale dyskysja (wywołana ksiązką Borowiaka) dotyczy właśnie prawa do publikowania takiej interpretacji.
Na kolejnym przykładzie wyjaśniam dlaczego:Skąd wiemy, że 5 września ORP Orzeł znalazł się u wybrzeży Gotlandii?U1 pisze:Przykład 2: 5 września ORP Orzeł znalazł się u wybrzeży Gotlandii, poza swoim sektorem, bez roskazu kierującego go tam. Fakt. Mozna to napisać tak: "nieustanne ataki niemieckie wyparły Orła na północ" albo: "wobec przewagi niemieckie dalsze operowanie w sektorze stało się niemożliwe" albo wreszcie: "dowódca orła samowolnie, bez powiadamiania dowództwa floty uciekła ze swojego sektora". To już interpretacje.
Dajmy na to, że z pozycji zapisanej w logu oraz z meldunków brzegowych.
Ale czy pozycja została wyznaczona prawidłowo? Czy nie nastąpiła pomyłka w jej obliczaniu, jej przekazywaniu, jej zapisywaniu?
Czy obserwator na brzegu na pewno widział Orła? Czy na pewno podał właściwy namiar?
To może jeszcze dalej: skąd wiemy, że w ogóle istniał ORP Orzeł...
Oczywiście, można zakładać, że 5 września ORP Orzeł znalazł się u wybrzeży Gotlandii. Ale tylko tyle.
Różnica pomiędzy dobrym, a złym badaczem polega na tym, że ten dobry nie przyjmuje bezkrytycznie do wiadomości tzw. "faktów oczywistych" (bo wie, że te fakty to jedynie interpretacja źródeł).
Ten zły natomiast - przyjmuje "fakty oczywiste" wszystkie za dobrą monetę.
"Faktów oczywistych" się nie przyjmuje bezkrytycznie na wiarę; dochodzi się do nich samodzielnie lub przyjmuje od uznanych, rzetelnych historyków, którzy je zweryfikowali (choć i tu zdarzaja się błędy). Ale one istnieją.
Jeżeli Borowiak cytuje dokumenty np. sądów oficerskich, to (nawet jeżeli nie podają one prawdy) są faktami w tym sensie, że ważyły czesto na historii jednostek (np. odsunięcie od dowodzenia).
A dlaczego nie opisywać kapitulanckich nastrojów na oblężonym Półwyspie? Przecież to miało (mogło mieć) realny wpływ na decyzję o kapitulacji!
Co do Wyszkowa: znam ten ból. Próbowałem kiedyś ustalić, czy podczas drugiego szturmu PAST-y w Powstaniu Warszawskim używano miotaczy ognia - pełna psychodelia. W dokumentach z 1944 - trzy różne wersje. W rozmowach z żyjacymi uczestnikami szturmu - kilkanascie.
Pozdrawiam
Ksenofont