Mój Teść zawsze opowiada pewną anegdotkę.
"Sala sądowa, rozprawa o kradzież roweru z podwórka.
Sędzia pyta: Czy pokrzywdzony widział jak oskarżony kradł mu rower z podwórka przed domem w nocy 15 maja?
Pokrzywdzony odpowiada: Wysoki sądzie było ciemno, nie widziałem oskarżonego, ale słyszałem jego głos.
Obrońca: Czy pokrzywdzony jest pewnien, że był to głos oskażonego? Może ktos miał podobną barwę głosu, albo ktoś modulował tak głos by brzmiał jak głos oskarżonego.
Pokrzywdzony: Jestem pewien, że to był on.
Sedzia: Niestety w świetle obowiązującego prawa muszę stwierdzic, że jeżeli pokrzywdzony nie widział oskaroznego a jedynie słyszał podobny głos, to oddalam sprawę. taki dowód nie jest miarodajny.
Pokrzywdzony nieźle wkurzony wstał i wychodząc z sali puscił głośnego bąka.
Sędzia wrzasnął: To obraza sądu, będe musiał ukarać pana grzywną.
Pokrzywdzony: czy wysoki sąd widział, że to ja?
Sędzia: Nie, ale słyszałem.
Pokrzywdzony: Taki dowód nie jest miarodajny."
Anegdota jest humorystyczna, ale dla potrzeb wątku można ja przeczytać na poważnie. Nie zamierzam zaogniać dyskusji, bo każdy kto ją przeczytał i tak wyrobił sobie już własne zdanie.
Reasumując, czy pokrzywdzony był sprytny, czy zachował się nieelegancko wykorzystując ograniczenia prawa? Zostawiam to pod rozwagę innym. Niemniej nie zawsze trzeba coś zobaczyć by stwierdzić że miało miejsce

.
PS
Zgadzam się, że kilka ostatnich postów jest do usnięcia. Ja już swoje zrobiłem ponad dobę temu

.
Ponieważ Ksenofont odmówił usunięcia swoich zapisów uzasadniając to rzekomymi brzydkimi sugestiami Crolicka, zmuszony jestem dodać kilka słów komentarza (z uwagi na to, iż ja swoje usunąłem), by czytelnik miał w miarę jasny, a nie zmanipulowany obraz sytuacji.
Po pierwsze, sugestia Crolicka była IMO na akceptowalnym poziomie "brzydkości", bo zapewne każdy wie, że zachowywanie się jak gnojek nie jest równoznaczne z byciem gnojkiem (co sugeruje mój adwersarz, a Crolick sam nie zauważył jak zapętlił się w grze słów). Per analogia, jeżeli ktoś powie mi, że zachowuję się jak książe to mam automatycznie sprawdzić czy w moich żyłach nie płynie błękitna krew? Zachowywanie się jak gwiazda nie oznacza od razu, że mam olbrzymią posiadłość w Beverly Hills; zachowywanie sie jak idiota, nie jest tożsame z tym stanem upośledzenia umysłowego. Zatem wyjaśnienia wymaga poniższy fragment:
Ksenofont pisze:Bo - w przeciwieństwie do "współdyskutanta" - nie napisałem, że komuś "słoma z butów wychodzi", że ktoś jest "kmiotem", że "wypowiada się głupawie" - a to tylko epitety z jednego postu...
Po pierwsze, zachowywanie się jak kmiot nie oznacza bycia kmiotem. Po drugie, nigdzie nie napisałem, że słoma wychodzi Ksenofontowi z butów, a jedynie "To czy komuś słoma wystaje z butów/wypowiada sie głupawie (choć może być to ocena trafna lub nietrafna) oceniają inni." Wypowiedź ta jest BEZOSOBOWA!!!
Napisałem jednak (znacznie wcześniej), iż Ksenofont pokazuje, że słoma nie jest dla niego towarem deficytowym. Tak oceniłem jego posty z zawodowymi zaczepkami. Można się z tym zgadzać lub nie. Co do wypowiadania się głupawie (w oryginale "głupawe" w kontekście wypowiedzi) to jedynie przywołałem post jednego z użytkowników, którego bardzo szanuję ze względu na prezentowany poziom zarówno wiedzy jak i wypowiedzi.
A na sam koniec najważniejsza sprawa. Nie reprezentuje tu na forum ŻADNEJ instytucji, organizacji, ośrodka naukowego czy koła zainteresowań. Ani moje tytuła, ani miejsce pracy, ani oceny z katechezy przedmałżeńskiej nie są przedmiotem tego forum. Próbę łączenia mojej obecności na forum z moim życiem prywatnym lub zawodowym traktuję jako afront i świadome pieniactwo nastawione na odejście od meritum omawianego zagadnienia poprzez próbę dokuczenia oponentowi. Niestety takie podejście od zagadnienia przeważnie ma miejsce w momencie, gdy ktoś ma znikomą wiedzę w danym temacie.
Nie trzeba mieć specjalizacji z wróżbiarstwa czy psychologii by zauważyć, że są na tym forum użytkownicy, których traktuję chłodno i dyskusja z nimi nie należy do "salonowych". Niemniej proszę zwrócić uwagę, że dotyczy się to li tylko tematów/zagadnień, w których mam coś do powiedzenia i dysponuję wiedzą, którą można chyba spróbować określić jako "ponadprzeciętną". Monopolu na wiedzę nie mam, ale miło jak oponenci nie są głusi na argumenty.