@Halsey
Wbrew pozorom jesteśmy zgodni.
Z jedną uwagą.
Jeśli do walki idą zawodowi żołnierze, to jakoś mi ich tak bardzo nie żal. To znaczy żal, ale w końcu jak kto idzie do takiego zawodu, to możliwość mniej lub bardziej gwałtownej śmierci czy kalectwa ma wpisaną w koszty.
Jeśli do zaciągnięcia się nikt go nie zmuszał, to jego rzecz i co mnie to obchodzi.
Natomiast w przypadku poboru ( a jakoś tak wychodzi że jednak większość załóg to raczej nie byli ochotnicy - chyba, że w wojskowym znaczeniu tego słowa "a teraz wyznaczę 20 ochotników

" ) to już 100% zgody.
Ale schodzimy na tematy filozoficzno/etyczne a to jest niebezpieczne i zaraz do psycholi nas wyślą....
przynajmniej ich nie oszczędzali
Tu można by podyskutować ( dlaczego np. nie zostawiono dwóch nowych pancerników coby te Isówki podziabały a resztę posłać na Yamato i spółkę? Pewnie inne przykłady też się znajdą ), ale faktem jest, że dużo łatwiej jest nie oszczędzać sowich okrętów jak się ma ich 10 nowoczesnych ( 12 jak policzyć jeszcze właśnie kończone Alaski ) i perspektywę na kolejnych parę w razie potrzeby ( w końcu Illonois, Kentucky i choćby Hawaii mogły spokojnie być skończone jakby wojna potrwała jeszcze z rok albo co ) niż jak się ma dwa okręty na krzyż i absolutnie żadnej perspektywy na ich wymianę.
Choć z drugiej strony ( jak to uzasadniałem przy okazji Jutlandii czy coś ) jak się ma ich mało to się nie ma w sumie nic do stracenia. Tak czy siak przegwizdane, więc chociaż
- They destroy us
- Not faster then the DeathStar, and we take some of them with us